Dołącz do na już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś!

środa, 28 grudnia 2016

Od Alexis do Drago C.D.

Szukałam Jake'a, aż nagle dobiegły do mnie krzyki córki.
- Mamo! Tato! - krzyczała zdesperowana Jane.
Szybko pobiegłam w stronę krzyków. Zauważyłam biegnącą z płaczem Jane.
- Mamusiu! Jake! Znalazłam go!
- Gdzie?
- Tam! - wskazała kierunek, z którego przed chwilą przybiegła - I... I on.. on mnie ugryzł! - pokazała rankę na ramieniu.
  Teraz ro sie doigrał! Jak mógł ją ugryźdź?!
- I namówiła go jakaś głupia Lucy!
- Co? Jaka Lucy?
- Sama nie wiem... Kazałam mu iść ze mną, a on na mnie skoczył. Lucy mówiła mu, żeby mnie ugryzł. Gadał jeszcze o tym, jaki to on niedny i że go nie kochacie z tatą, jak mnie!
Czy to prawda? Czy tak właśnie postępowaliśmy wobec niego?...
Musiałam zawiadomić Drago. Natychmiast zawyłam, a on zjawił się raz dwa.
- Co się dzieje? - spytał zaniepokojony.
- Jake ugryzł Jane.
- Co?! - wykrzyknął zdruzgotany - idziemy go szukać! Teraz! - zarządził groźnym tonem.
Jak powiedział Drago pospieszyliśmy szukać syna. Jane nas prowadziła tam, skąd przybiegła. Czułam jeszcze słaby zapach syna. Kilka metrów dalej w ogóle nie mogłam go wyczuć. I co teraz zrobimy?

Drago? Wybacz, że takie krótke... Brak weny :/

wtorek, 27 grudnia 2016

Od Bastarda do Daenerys C.D

- Dante... - szepnąłem patrząc prosto w niebieskie oczy wilczycy.
Po chwili chwyciłem waderę za łapę. Samica spojrzała na mnie jakby nieco zmieszanym wzrokiem. Nic jednak nie powiedziała.
- Tak bardzo chciał bym cię zrozumieć. - Zacząłem. - Najpierw mówisz mi takie rzeczy a zaraz potem uciekasz lu zaczynasz mnie unikać. Nic z tym nie robię bo nie chcę Cię zranić. Ale Dante... to boli. Boli, bo nie wiem czego ty tak naprawdę ode mnie oczekujesz. - Wziąłem głęboki wdech. - Ja już nie wiem co mam robić, co myśleć.
Zauważyłem, że Daenerys spuściła wzrok. W tamtej chwili zwątpiłem czy powinienem był to mówić. Niedaleko nas rozległ się jednak skowyt. Axa! Wilczyca leżała na ziemi. Dodatkowo demon z tryumfem przyciskał ją do ziemi. Położyłem uszy po sobie. Wiedziałem, że muszę się pośpieszyć. To w końcu mogły być nasze ostatnie chwile życia.
- Daenerys, nie wiem co sobie teraz o mnie pomyślisz ale chcę abyś wiedziała, że Cię kocham. - Uniosłem jej pyszczek tak aby spojrzała mi w oczy. - Wybacz jeśli to co zrobię Ci się nie spodoba. Chcę jednak móc ten ostatni raz się do Ciebie zbliżyć.
Pocałowałem Daenerys nim ta zdążyła cokolwiek powiedzieć. Z początku wyczuwałem z jej strony opory. Już po chwili jednak odwzajemniła mój pocałunek. Spojrzałem na samicę z lekkim uśmiechem, po chwili jednak mój uśmiech gdzieś znikł.
- Dante? Co się z Tobą dzieje? - Zapytałem widząc jak jej futro zaczyna emanować dziwnym blaskiem.
Wadera szybko spojrzała na swoje ciało.
- Nie jestem pewna ale... - Po chwili spojrzała na mnie pełnym determinacji wzrokiem - Bastard, ufasz mi?
- Czekaj, nie rozumiem o co chodzi z tym pytaniem. - Stwierdziłem widząc, że Demon jest coraz bliżej nas.
- Czy mi ufasz? - Powtórzyła pytanie.
- Tak ale o co... - Nie dokończyłem gdyż samica mi przerwała.
- Zamknij oczy.
Miałem obawy, nie byłem pewien czy faktycznie powinienem zrobić to co mi każe. Z drugiej jednak strony powiedziałem już, że jej ufam. Gdybym tego nie zrobił okazało by się, że wcale tak nie jest. Zrobiłem to z ciężkim sercem jednak zamknąłem oczy. Po chwili, mimo iż moje oczy były zamknięte miałem wrażenie, że dotarło do mnie jasne światło.
- Możesz już otworzyć oczy. - Usłyszałem głos Dante.
Miejsce w którym teraz byliśmy wyglądało zupełnie inaczej. Pod moimi łapami zamiast piasku znajdowała się teraz soczyście zielona trawa.
- Daenerys... gdzie my jesteśmy? - Zapytałem. - I co się tak właściwie stało?
Nie zdążyłem jednak usłyszeć odpowiedzi gdyż wadera upadła prosto na ziemię.
- Dante! - Podbiegłem szybko do samicy aby sprawdzić co się stało.

Daenerys? Dowiemy się co się stało XD?

niedziela, 25 grudnia 2016

Od Jake'a do Jane C.D

Dlaczego moja siostra musiała się tutaj zjawić akurat teraz? Wszystko zniszczyła. Zamierzałem właśnie ruszyć dalej, a ona musiała mnie odnaleźć.
- Mamo! Tato! - zawyła moja siostra.
- Zamknij się! - rzuciłem się na moją siostrę z pazurami. Kątem oka zauważyłem, że Lucy jest zadowolona z tego co zrobiłem.
Przygniotłem Jane do ziemi i wyszczerzyłem zęby do niej. Lucy patrzyła na całe zajście z pogardą, ale widać było, że jej się to podoba.
- No dawaj Jake, ugryź ją! - zachichotała.
Już przymierzyłem się do ataku, gdy nagle Jane pisneła:
- Jake'a proszę... Nie rób mi krzywdy...
- Jake! - przekrzykiwały się wilczyce.
Byłem zdezorintowany, ale wolałem wybrać wolność niż ciągle zasady. Zamachnąłem się i ugryzłem Jane w ramię. Na co ona głośno pisneła. Puściłem ją, a ona szybko się zerwała i odbiegła wystraszona.
- Brawo Jake - powiedziała zadowolona Lucy.
- Teraz muszę uciekać, moi rodzice lada chwila mogą mnie znaleźć - powiedziałem już bardziej poważnie. - Idziesz ze mną?
Wilczyca zastanowiła się przez chwilę, ale potem się zdecydowała pójść.
- Chcesz się ukryć tak? - powiedziała Lucy, gdy już byłyśmy w drodze.
- Tak, najchętniej to był uciekł stąd jak najdalej się da - powiedziałem entuzjastycznie.
- To chodź za mną - powiedziała wadera i po chwili wystrzeliła przed soebie, a ja byłem w krok za nią.
Po chwili byliśmy już na miejscu. Szliśmy drużką wydeptaną przez Lucy. Prowadziła ona przez las, aż do wielkiego głazu. Przez chwilę nie wiedziałem o co jej chodzi, ale potem odsłoniła łapą zwisające pnącza. Weszliśmy do środka głazu, który okazał się być mała jaskinią.
- To tutaj - powiedziała, gdy byliśmy już w środku.
Rozejżałem się dookoła. Było tu całkiem przyjemnie. Polożyłem się na posłaniu z liści i po chwili zasnąłem.

Jane?

Od Jane do Jake'a

Po tym, jak zauważyłam, że Jake'a nie ma szybko zgłosiłam to nauczycielce.
- Proszę pani, nie ma Jake'a! - wykrzyknęłam zaniepokojona.
Czarna wilczyca włącznie z innymi szybko zlustrowała tyły sali, a chwilę później na jej twarzy pojawiło się zaniepokojenie. Szybko zajrzała za drzwi i najwidoczniej zauwarzyła szybko znikający cień mojego brata.
- Jake! Natychmiast wracaj na lekcje! - zawołała, a potem rzuciła się w pogoń za uciekinierem.
Nie wiedziałam co mam robić. Z jednej strony czułam, że mam obowiązek powstrzymać brata, gdyż najwidoczniej myślę za naszą dwójkę. Z drugiej chciałam tylko zobaczyć co będzie dalej i czekać w sali jak inni, bo miałam go już dość.
- Wreszcie koniec tej męki! - wykrzyknęła zadowolona Scarlett.
  Popatrzyłam się na nią ze zdezorientowaniem. Chyba jako jedyna chciałam poszerzać swą wiedzę.
- Noo, nienawidzę tej budy - mrukną jakiś basior i popatrzył się na mnie i moją koleżankę z ławki.
Nie ma czasu na pogaduszki, muszę działać! Wstałam odważnie i z pewną miną wybiegłam z sali. Już wiedziałam co muszę zrobić. Pośpieszyłam w kierunku komnaty rodziców i dziadka.
   W końcu wparowałam do komnaty, a tam zauważyłam Monique, która już wszystko im powiedziała.
- Jane, co ty tutaj robisz? - spytała zdziwiona mama - myślałam, że przynajmniej ty zostałaś w szkółce...
- Jak już mówiłem musimy go odnaleść - przypomniał tata.
- Chodźmy już lepiej - zawołałam zniecierpliwiona.
   Po moich słowach pognaliśmy za zapachem Jake'a
- Musimy się rozdzielić - postanowiła Monique.
Popatrzyłam ucieszona na rodziców. Mogłam się wreszcie wykazać. Uśmiechnęłam się do nich szeroko.
- To jak? - spytałam z uśmiechem od ucha do ucha.
- O nie! Nie pozwolę na to, byś chodziła po terenie, którego nie znasz! - odrzekła stanowczo mama.
Zrobiłam smutną minkę. Szczerze? Wiedziałam, że tak będzie!
- Alexis, dajże spokój... To w końcu będzie kiedyś jej majątkiem!
Alexis spojrzała na dziadka z wyrzutem, po czym zwróciła się do mnie.
- No dobrze - westchnęła.
- Yey, kocham cię, mamusiu - przytuliłam ją, a później oddaliłam się w swoim kierunku.
  Zaczęłam iść w kierunku jego zapachu. Czułam, że byłam już co raz bliżej. W końcu zaczęłam słyszeć jego głos. Był on zmieszany z innym, żeńskim. Podeszłam jeszcze bliżej, aż w końcu zobaczyłam go i jeszcze jedną wilczycę w naszym wieku. Szybko schowałam się między krzakami i zaczęłam nasłuchiwać.
- Wogule to jak się nazywasz, co? - zapytała obca wadera
- Jake - prychnął Jake
- Lucy - odpowiedziała bez wyrazu.
W tej chwili wyskoczyłam zza krzaków odsłaniając zęby. Byłam wściekła na brata, że rodzina się o niego martwi, a on gada sobie z jakąś waderą jakby nigdy nic.
- Nie powinieneś być czasem w szkole, braciszku? - zawarczałam.
- HAHA! Idealna siostrzyczka jak zakładam? - powiedziała ledwo ze śmiechu. Gardziła mną i vice versa...
- Zamknij się, nie mówiłam do ciebie - wrzasnęłam wściekła.
- Ouuu, widzę, że siostrzyczka pokazuje ząbki - zaszydziła.
Zaczęła mnie wkurzać. Była gorsza od mojego brata, co było niemożliwe, aż do teraz.
- To, co robię i z kim robie to joe twoja sprawa! - warknął i zaczął nerwowo ruszać ogonem.
- Nie rozumiesz, że wszyscy się o ciebie martwią?! - rzekłam tym razem bez gniewu, lecz z nutą żalu.
- Wątpię! Stanowczo wolą ciebie! Ja nigdy nie byłem w ich centrum zainteresowania i nigdy nie będę!
Co to za głupoty? Rodzice zawsze mówili, że kochają nas tak samo.
- Nie prawda, wmawiasz to sobie!
Trudno było mi to przyznać. Naprawdę uważam, że tak nie jest. Chyba...

Jake? I co powiesz? B)

Od Jinx do Drago C.D

- Dobrze opowiem ci o mordercach...Mordecy wlasciwie. Przez wiekszosc swojego zycia bylam sama i zdana tylko na siebie.
Moj ojciec pewnego dnia wybral sie na polowanie ze swoim najlepszym przyjacielem Finem.
Byli tak pewni siebie, ze pozwolili sobie na walke z niedzwiedziem. Lecz popelnili blad. Moj ojciec oberwal najbardziej... Fin stracil tylko oko. Lecz uwazam, ze zasluzyl. Moj ojciec wykrwawial sie, a on zostawil go. DOBIL GO!
Wtedy do moich oczu doplywaly kolejne lzy. Lecz chcialam pokazac sie z lepszej strony wiec szybko je otarlam.
- Pewnie zastanawiasz sie co z moja matka... Nie tesknie za nia bo byla przy mnie tylko kilka tyg po narodzeniu... Moja matka zginela rowniesz zginela przez Fina... Byl nie ostrozny i doprowadzil ludzi do naszego lozyszka! Lecz moja matka cudem mnie obronila oddajac przy tym zycie.
Drago zaniemowil.
- Fin zostal zamkniety w wiezieniu za dobicie mojego ojca i kilka innych drobniejszych przewinien. Lecz uciekl i teraz probuje mnie znalesc... Boje sie. Podejrzewam, ze ma on cos wspolnego ze zniknieciem mojej siostry, lecz nie jestem dokonca jestem pewna... Nawet nie wiem czy dobrze robie mowiac ci o tym... Nie powinnam zawracac ci glowy...
C.D.N
Drago zrobisz z tym cos? XD
(sory za błędy, ale pisałam na telefonie)

Od Drago do Jinx C.D

Trochę przestraszyła mnie wiadomość o jakiś mordercach. Co jeśli będą chcieli zaatakować watahę? Będziemy musieli być w stanie gotowości.
- Jakich morderców? O co chodzi Jinx?
- Oni zabili mojego ojca! - nagle wubuchnęła głośnym płaczem.
Lekko się wystraszyłem. Gdyby to była moja Alexis przytuił i pocałowałbym ją, ale zupełnie mi obcą wilczycę? Byłem trochę zmieszany i niepewny swoich ruchów. Co powinienem uczynić? Nagły wybuch łez wilczycy zdezorientował mnie. Chciałem więcej się dowiedzieć o tych mordercach, ale teraz ona nie była w stanie mi o niczym opowiedzieć. Lecz skoro potrzebuję tych informacji będę musiał się podjąć bardziej radykalne metody. W końcu zdecydowałem się ją pocieszyć. Z lekkim trudem niepewnie ją przytuliłem. Wadera mocno przyciągnęła mnie do siebie. Poczułem się trochę niezręcznie. Po kilku chwilach wysfobodziłem się z jej uścisku.
- Wszystko w porządku? - zapytałem Jinx gdy odsunąłem się od niej.
- Tak... Już tak - podniosła na mnie wzrok.
- Czy możesz mi powiedzieć, o jakich morderców ci chodzi?
- Tak... Ale czy mogę ci zaufać? - mówiła wadera cały czas patrząc mi w oczy swoimi załzawionymi oczkami.
- Tak... Jasne - powiedziałem trochę niepewny.
Wilczyca spuściła głowę, wzięła oddech i zaczęła mówić...
Jinx? Zaufasz mi?

Od Drago do Alexis C.D

- Em... No tak, wiem ojcze, ale nie mogliśmy się już doczekać - powiedziałem spoglądając na Alexis, obejmując ją przy tym.
- Ale na pewno będziemy chcieli go wziąść -  dokończyła moja ukochana.
- To wspaniale! Kiedy organizujemy? - ucieszył się Roven.
Wraz z Alex spojrzeliśmy po sobie. Właściwie to nigdy o tym nie myśleliśmy.
- My to jeszcze ustalimy - powiedziałem.
Nagle do pokoju wpadła Monique. Wszyscy gwałtownie odwróciliśmy się i spojrzeliśmy na wilczycę.
- Monique co się stało? - zapytał ojciec.
- Jake... On... Uciekł ze szkoły! - mówiła służąca ciężko dysząc.
W tym momencie mnie zamurowało. Pierwszy dzień szkoły, a Jake już coś musiał nabroić. Szybko wybiegliśmy z zamku.
- Musimy go odnaleźć - zarządziłem.
Roven przeprowadził straże zamkowe i nakazał im rozpocząć poszukiwania.
Alex? Sory, że krótkie, ale brak pomysłu. Może ty coś wymyślisz :3

Od Jinx do Drago C.D

Polowałam na jelenia, którego wcześniej gonił ten tajemniczy basior. Kiedy miałam wykonać decydujący wyskok w stronę jelenia, aby moje zęby zanurzyły się w ciele osobnika nagle ktoś wskoczył na mnie i przycisnął mnie do ziemi. To był on, ten tajemniczy wilk z ,,płonącą" grzywą na głowie... Patrzył mi prosto w oczy z zaniepokojoną miną.
- Ktoś ty? - Zapytał, warcząc przy tym. - To tereny watahy Wolves Of The Dark Midnight - Oznajmił śmiało.
- Na imię mi Jinx. Wiem, że to tereny watahy Wolves Of The Dark Midnight. Przyjmuję zlecenia szpiega, lecz wolę mieszkać z dala od innych wilków - wolę samotność. Dlatego pewnie mnie nie kojarzysz...
Byłam szczęśliwa, że on jest z tej samej watahy co ja, lecz nie dawałam sobie tego po sobie poznać. Po tych słowach basior puścił mnie i pozwolił wstać.
-Jestem Drago, przepraszam, że tak cię potraktowałem, ale muszę dbać o bezpieczeństwo innych wilków.
-Rozumiem. - powiedziałam uśmiechając się przy tym.
Wilk cały czas mierzył mnie wzrokiem. Zapadła cisza. Patrzył mi prosto w oczy... Zawstydziłam się i powiedziałam :
- Przepraszam, ale jeszcze nic dzisiaj nie zjadłam, muszę iść coś upolować. Kiedy na mnie wskoczyłeś uciekł mi jeleń, a jeszcze wcześniej nie złapałam zająca, bo zaczepili mnie pewni zbóje... Mordercy!
Wtedy wybuchłam płaczem. Nie mogłam wytrzymać. Byłam świadoma tego, że na wolności jest morderca mojego ojca. Najbliższej mi osoby... (Możliwe jest to, że więzi on gdzieś moją siostrę.) Jego mina zaczęła napawać niepokojem.
-Jacy mordercy?! Jinx o co ci chodzi?!
-On zabił mojego ojca!
Krzyczałam to połykając swoje gorzkie łzy... On przytulił mnie i...
C.D.N
Drago? Pocieszysz mnie? XDD

Od Jake'a do Jane

 Niepostrzeżenie wyślizgnąłem się z sali lekcyjnej. Teraz tylko trzeba było wydostać się ze szkoły, która była pilnie strzeżona - niczym więzienie. Ruszyłem korytarzem, przesuwając bezszelestnie łapy po ziemi. Nikt nie mógł mnie przyuważyć, ale tym samym gonił mnie czas. Nauczycielka w każdej chwili może się zorientować, że mnie nie ma. Byłem już na rogu korytarza. Nagle usłyszałem krzyki:
- Jake! Natychmiast wracaj na lekcje!
Obejrzałem się za siebie był to głos mojej nauczycielki. Chyba mnie zauważyła bo zaczęła iść w moją stronę. Już nie myśląc o niczym wystrzeliłem galopem przed siebie i chciałem wyskoczyć przez otwarte okno. Jednak nadbiegł pan woźny i zagrodził mi przejście. Zwinnym ruchem skręciłem w prawo i mknąłem teraz długim korytarzem. Już w oddali widziałem drzwi. Nagle z jakiejś sali wyskoczyła starsza wilczyca, chyba dyrektorka. Była, że tak powiem gruba i trudno by ją ominąć, ale dla mnie nie ma rzeczy nie możliwych. Zachamowałem trochę, przygotowałem się do skoku i zwinnie odbiłem się od ziemi przeskakujac nad dyrą. Kiedy przelatywałem tuż nad nią widziałem jej zdziwienie na twarzy. Wylądowałem na ziemi tuż za nią i pognałem dalej naprzód. Drzwi wyjściowe były już na wyciągnięcie łapy. Jeszcze kilka skoków i będę wolny. Niestety moje zamiary popsuł ochroniarz i zagrodzil mi drzwi. Tym razem przeskoczyć go nie mogłem, będę musiał wymyślić coś lepszego. Szybko obejrzałem się dookoła i spostrzeglem kolejne otwarte okno. Przyspieszyłem biegu. Teraz już nic mnie nie powstrzyma. Byłem już blisko okna, odbiłem się od ziemi i wylądowałem po drugiej stronie - byłem wolny. Biegłem jeszcze kawałek. Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem zdziwione miny nauczycieli. Zawyłem ze szczęścia.
- Wymknąłem się z lekcji. Zajebiście - powiedziałem do siebie z uśmiechem będąc już daleko od szkoły. - Gdzie by tu teraz iść...
Postanowiłem rozejrzeć się trochę po Smoczym Królestwie - to znaczy po moim królestwie. Kiedy już będę dorosły to ja obejmę tu władze, a potem obalę Daenerys i przejmę władzę na całym terenie.
Rozmyślając tak oglądałem tereny. Są niczego sobie. Myśląc, że dziś nic się nie wydarzy, nagle usłyszałem szmer w krzakach. Szybko się odwróciłem i ujrzałem wilczycę w moim wieku. Widząc ją warknąłem i przygotowałem się do ataku.
- Ktoś ty i czemu za mną leziesz?! - zawarczałem.
- Nie lezę, po prostu się przechadzam. A ty nie powinieneś być w szkółce? Wyglądasz jak wzorowy uczeń - zachichotała, a ja szybko rozczochrałem łapą włosy, które wcześniej ułożyła mi moja mama.
- Wymknąłem się - powiedziałem dumny.
- Oh, gratuluję - powiedziała z zachwytem. - Ja nigdy do szkółki nie chodziłam...
- Ale z ciebie szczęściara! - nie mogłem uwierzyc, ale wilczyca wyraźnie posmutniała. Nie rozumiem czemu.
- Wogule to jak się nazywasz, co? - przerwała ciszę.
- Jake - prychnąłem.
- Lucy.
Jane? Co tam u Ciebie siostrzyczko?

sobota, 24 grudnia 2016

Od Drago do Jinx C.D

Obudziłem się wcześnie rano. Alexis i szczeniaki jeszcze spali. Pomyślałem, że skoro jest już widno to mogę udać się na polowanie by zafundować mojej rodzinie śniadanie do łóżka. Przeciągnąłem się, ziewnołem i po cichu wyślizgnąłem się z jaskini. Ruszyłem w stronę lasu. Gdy byłem już w pobliżu przystawiłem nos do ziemi i zacząłem nawąchiwać. Po kilku minutach tropienia mojej kolejnej ofiary wyczułem ją. Ruszyłem za zapachem. Po chwili zaczął mieszać się on z jakimś innym, nieznanym tropem, co trochę utrudniało mi tropienie. Nagle moim oczom ukazał dordny jeleń. Przygotowałem się do ataku; spręrzyłem mięśnie, schowałem się w wysokiej trawie i już miałem zamiar się odbić, ale nagle nieznajomy zapach się nasilił, a był to zapach wilka. Wystraszyłem się, że może być to wilk z obcej watahy, więc porzuciłem moje zamiary polowania. Zerwałem się szybko i nagle moim oczom ukazała się jasnoróżowa wilczyca. Patrzyłem się na nią, a ona nagle połączyła nasze spojrzenia. Patrzyliśmy się sobie w oczy. Poczułem dziwne uczucie. Po chwili zdałem sobie sprawę, że nie znam tego wilka. W mgnieniu oka obiegłem, sam nie wiem czemu. Powinienem do niej podejść i zapytać się kim jest. Postanowiłem podejść ja od tylu i w razie czego uniemożliwić jej ucieczkę. Wróciłem na miejsce zdarzenia, ale inna drogą. Widziałem, że czai się ona na mojego jelenia. Postanowiłem popsuć jej polowanie, tak jak ona mi - najlepiej będzie, jak nikt go nie upoluje. Jednym zwinnym ruchem skoczylem na wilczyce, powalając ją na ziemię i płosząc jelenia.
- Ktoś ty? - warknąłem, przygniatając ją do ziemi. - To tereny watahy Wolves Of The Dark Midnight.

Jinx??? XD

Od Jinx - "Z dziennika Jinx"

Nie mogę przestać myśleć o Anami. Zastanawiam się jak zdobyć informacje o niej od Fina, unikając przy tym kłopotów. Lecz po głowie chodzi mi jeszcze jedna rzecz. Kiedy uciekałam od Fina zobaczyłam wilka... Zatrzymałam się. Był na polowaniu - gonił sarnę. Miał czarno - szarą sierść, włosy tak pięknie czerwone, aż można pomyśleć, że na jego głowie pali się ogień. Zobaczyłam w jego oczach odwagę, skupienie i pewność siebie. Zobaczył mnie - również się zatrzymał. Przez kilka ładnych sekund osłupiony patrzył mi prosto w oczy. Wtedy ogarnęło mnie uczucie, którego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. W brzuchu poczułam coś dziwnego, jakby... Motylki? Kiedy minęło to kilka sekund on odwrócił się i spłoszony uciekł. Nie mogę przestać myśleć o tym spotkaniu... Jak bardzo bym chciała zapomnieć - nie umiem. Nie powinnam zaprzątywać sobie głowy jakimś wilkiem o, którym nic nie wiem. Po tym zdarzeniu nic ciekawego nie zdarzyło się w moim życiu co mogłabym opisać w dzienniku. Muszę być bardzo ostrożna i uważać na Fina i jego ziomków. W ciąż czuję ich zapach w tym lesie...

Drago?

Od Daenerys do Bastarda C.D

Byłam niezmiernie szczęśliwa. On żyje. Chciałam teraz rzucić się mu na szyję i powiedzieć mu, jak bardzo mi na nim zależy. Nie zniosłabym tego, gdyby odszedł, albowiem jest on jedyną tak bliską mi osobą. Nie potrafię opisać tego, co do niego czuję. Kiedy jest przy mnie czuję się bezpieczna i szczęśliwa. Co to jest za uczucie, kiedy zależy tobie na kimś bardziej niż na sobie?
- Ty... - warknął Demon.
Oboje gwałtownie się odwróciliśmy i spojrzeliśmy na Demona. W jego oczach widać było, że zaraz się na nas rzuci. Przeszedł mnie dreszcz, ale wiedziałam, że musimy się w końcu z nim zmierzyć. Wiedziałam, że sama będę musiała sobie z nim poradzić. Bastard nie da rady walczyć. Jednak została jeszcze jedna nadzieja - Axa (której zapomniałam, ale cii xd). Poleciałam Bastardowi, żeby sprawdził co się dzieje z Axą, zaś ja postaram zatrzymać Demona. Nie czekając na jego pierwszy ruch, ruszyłam biegiem w jego stronę.
Czas przestać się bać. Czas przestać uciekać. Czas położyć temu kres. Czas zakończyć tę wieczną wojnę. Czas zacząć normalnie żyć. 
Nagle poczułam napływ mocy. Nie wiedziałam co się dzieje. Czułam, że rosnę w siłę. Czułam, że jestem gotowa go pokonać. To ta chwila. Już w myślach widziałam jak powalam go na ziemię. Już widziałam jego cierpienie.
Byłam już coraz bliżej niego, przygotowałam się do skoku i zwinnie odbiłam się od ziemi. Demon przygotował się na mój skok, bo uczynił to samo.
Nagle wszędzie rozbłysło światło.
Dobro i zło spotkało się.
Nagle upadłam na ziemię i nie mogłam uwierzyć własnym oczom - wyglądałam zupełnie inaczej. *Moja sierść lśniła niesamowitym blaskiem. Nie miałam już krótkiej, brudnej sierści tylko śnieżnobiałą, puszystą pierzynkę. Moje włosy były długie i falowane, a co najlepsze zostałam obdarowana potężnymi skrzydłami. Jednak nie wszystko się zmieniło - czarna łata nadal została na mojej łapie.* Wyglądałam cudownie - niczym córka Van.
Historia się powtórzyła.
- Teraz się mogę z tobą zmierzyć Demonie! - podniosłam się i uroczyście ogłosiłam szczerząc kły w stronę mojego kuzyna.
- Ze mną nie wygrasz! - warknął i ruszył w moja stronę.
Gdy był blisko mnie podleciałam do góry, by zaatakować go z zaskoczenia. Wgryzłam się mu w kark, a następnie powtórzyłam czynność kilkukrotnie. Do walki przyłączyła się również Axa, która wybudziła się dzięki Bastardowi. Razem z Axą byłyśmy pewne, że to koniec, że Demon już nigdy się nie podniesie, a jednak... 
Demon był sprytniejszy. Kiedy chciałam ugryźć go w szyję, by odciąć mu dopływ powietrza to on to wykorzystał i ugryzł mnie w mocno kark, a następnie rzucił mną o skały, gdzie leżał Bastard.
- Daenerys? - wyszeptał Bastard resztkami sił.
- To koniec... - odpowiedziałam. - Jeżeli Axa go teraz nie pokona... To możemy się pożegnać...
Wilczyca nadal dzielnie walczyła z Demonem, ale widać było, że nie ma już sił. Czy to był już koniec?
- Bastard... Ja... Mogę się ciebie o coś zapytać? - wyjąkałam.
- Tak, jasne. Pytaj o co chcesz - uśmiechnął się basior.
- Jak nazywa się uczucie, kiedy zależy ci bardziej na kimś niż na sobie?
- Miłość - odparł Bastard, po chwili zastanowienia. - A czemu pytasz?
- Bo ją do ciebie czuję.
Wtedy poczułam coś dziwnego, zrozumiałam coś...
Miłość - z nią pokona się najgorsze zło.

Bastard? :3 Ta walka z Demonem jest strasznie skomplikowana xD
* - Wygląd tymczasowy, ponieważ narysuję go moim nowym tabletem graficznym xD

piątek, 23 grudnia 2016

Od Bastarda do Daenerys C.D

- Zostaw Daenerys w spokoju do cholery! - Krzyknąłem zadając demonowi cios prosto w psyk.
Potwór warknął groźnie po czym odpowiedział:
- Nigdy! Ona musi zginąć! Co? Nie słyszałeś? Przecież chce!
Zirytowałem się jeszcze bardziej, o ile było to w ogóle możliwe.
- Zamknij się! - Warknąłem i z wściekłością rzuciłem się na demona. To był jednak mój błąd. Demon wykorzystał moją wściekłość przeciwko mnie. Zupełnie zapomniałem, że niemal całkowicie się odsłaniam. Gdy jednak zdałem sobie z tego sprawę było już za późno. Czułem jak ostre zęby przebijają mi skórę na karku. Jeden szybki ruch wystarczył abym leżał na ziemi pół przytomny. Czułem jak pulsujący ból rozchodzi się po całym moim ciele. Czyżby to był koniec? Czy to właśnie tak mam umrzeć? Czułem jak moje powieki powoli zaczynają się zamykać. Nie miałem już siły aby trzymać oczy otwarte. Ostatnim co udało mi się zobaczyć był szyderczy uśmiech demona.
- Przepraszam - Szepnąłem nim otoczyła mnie całkowita ciemność.
~~~~~~~~~~
Otworzyłem oczy i podniosłem się z ziemi. Nic mnie nie bolało. Fizycznie czułem się wspaniale. Nie mogłem się jednak pozbyć wrażenia, że zapomniałem o czym ważnym, o kimś ważnym. Ta myśl kłębiła się gdzieś z tyłu mojej głowy. Niezależnie od włożonego w to wysiłku nie mogłem sobie przypomnieć. W końcu nieco zrezygnowany postanowiłem rozejrzeć się po okolicy. Byłem w domu. Z pewnego rodzaju wahaniem wszedłem do jaskini, którą kiedyś zamieszkiwałem. Na środku paliło się ognisko. Ta jedna rzeczy przywoływała naprawdę wiele wspomnień. Położyłem uszy po sobie. Opuściłem Hati bez żadnego słowa. Nie miałem nawet odwagi aby się z nią pożegnać. Wtedy zdałem sobie sprawę, że gdzieś daleko w cieniu widzę sylwetkę wilka. Wzdrygnąłem się i zrobiłem kilka kroków w tył. Bacznie obserwowałem obcego po czym zdałem sobie sprawę, że jest to jakaś stara wilczyca. Westchnąłem cicho. Miałem zamiar opuścić jaskinie gdy tajemnicza postać wypowiedziała moje imię. Zaskoczony spojrzałem na wilczycę szeroko otwartymi oczami.
- O bogowie. - Powiedziała - Tylko nie to.
- Ha... Hati? To ty? - Zapytałem niepewnie.
Wilczyca skinęła głową. Jej oczy były pełne smutku. Przez te lata tak bardzo się zmieniła. Nie wyglądała już tak samo.
- Jesteś taki niewyraźny. - Powiedziała z troską w głowie.
Podeszła do mnie i uśmiechnęła się lekko. Tak, to na pewno ona. Pamiętałem ten uśmiech ze swoich szczenięcych lat.
- Zaraz, ale... dlaczego ja tu wróciłem? - Zapytałem
Moje wspomnienia urywały się gdzieś na mroźnej krainie. Nie byłem w stanie stwierdzić co działo się dalej.
- Bastard... - Urwała i spuściła wzrok, po chwili zdecydowała się jednak kontynuować. - Twoja dusza opuściła ciało. W pewnym sensie jesteś martwy.
- Co?! - Krzyknąłem zaskoczony.
To wydawało mi się nieprawdopodobne. Co gorsza nie byłem w stanie stwierdzić w jaki sposób umarłem. Nie mogłem sobie tego przypomnieć.
- Nie martw się. - Powiedziała starając się mnie uspokoić. - Wciąż jeszcze możesz wrócić do swojego ciała. Musisz sobie po prostu przypomnieć.
- Ale co mam sobie przypomnieć?
- To co się stało. Lub kogoś kto się z tym wiąże.
Zacząłem się zastanawiać. Nie miałem bladego pojęcia jak powinienem to sobie przypomnieć. Wtedy usłyszałem swoje imię. Zacząłem się szybko rozglądać. Nie byłem pewien do kogo należał głos ale czułem, że powinienem za nim podążać. Ponownie spojrzałem na starą wilczycę.
- Hati... przepraszam. Nie powinienem był tak odchodzić bez słowa.
- W porządku - powiedziała - Obiecaj mi jedynie, że zrobisz wszystko aby przeżyć.
Skinąłem przytakująco głową i odbiegłem. Biegłem za głosem, który mnie prowadził. Wciąż próbowałem sobie przypomnieć do kogo należał. Wydawało mi się to jednak niemożliwe. Spojrzałem na niebo. Wydawało się jakby głos dobiegał właśnie stamtąd.
- Przecież to bez sensu. - Mruknąłem pod nosem.
Nagle zdałem sobie sprawę, że otoczenie zupełnie się zmieniło. Nie było już drzew czy trawy. Tylko czerń. Po kilku chwilach niebo także zniknęło. Głos jednak nie milkł.
- Kim jesteś?! - Zawołałem w przestrzeń.
Oczywiście nie doczekałem się odpowiedzi. Cofnąłem się o kilka kroków i zacząłem spadać. Wszystko wokół mnie wyglądało tak samo. A jednak spadałem.
- Bastard proszę... - odezwał się głos.
Ogarnęło mnie nagłe olśnienie. To był jej głos. Oślepiło mnie światło. Poczułem silny ból w okolicach karku.
~~~~~~~~~~
- Bastard... - Do moich uszu dobiegł czyiś szloch.
Otworzyłem oczy. Niebo. Było błękitne, wyglądało dokładnie tak jak wyglądać powinno.
- Dante! - Zawołałem i zerwałem się szybko nie zważając na pulsujący ból.
Nasze oczy się spotkały. To jej głos cały czas słyszałem. Nie miałem co do tego wątpliwości. To ona pozwoliła mi powrócić do żywych. Nie było nam jednak dane długo cieszyć się tą chwilą.
- Ty... - Warknął demon.

Daenerys? Mówisz masz, żyje :D

Od Jinx - "Z dziennika Jinx"

Wydawało mi się, że to dzień jak każdy inny... Jednak myliłam się.
Tak jak zawsze rano wyruszałam na polowanie. Kiedy goniłam zająca coś rozproszyło moją uwagę... Gwałtownie zahamowałam, a mój cel uciekł.
Słyszałam rozmowy dochodzące kilkadziesiąt metrów ode mnie.
Zmierzałam w kierunku głosów - wydawały mi się znajome.
Zaczaiłam się w krzakach i to co zobaczyłam zszokowało mnie!
To był on... Wysoki z czarną grzywą, szarym futrem i przepaską na oku.
Nazywał się Fin, to przez niego mój ojciec zginął podczas polowania.
Kiedy mój ojciec wykrwawiał się przez rany jakie zadał mu niedźwiedź, on zostawił go na pastwę losu, dbając tylko o własny tyłek. Niedźwiedź wydłubał mu oko... Dobrze mu tak! Byli najlepszymi przyjaciółmi, a on zachował się jak najgorszy bydlak. 
Kiedy już miałam wyskoczyć z krzaków aby sprawiedliwości stała się zadość nagle poczułam czyiś oddech na karku. Gwałtownie odwróciłam się i przez ułamek sekundy widziałam ostre zębiska zmierzające w moją stronę. To coś złapało mnie za kark i podniosło do góry. Nie byłam w stanie zobaczyć istoty, która mnie trzymała. Szarpałam się najmocniej jak mogłam, lecz to coś było ode mnie silniejsze. Zaczęliśmy zmierzać w kierunku Fina. Patrzył na mnie z wytrzeszczonym okiem - rozpoznał mnie. Patrzyłam na niego z okropną nienawiścią.   
- Jinx, Jinx, Jinx... Nie widziałem cię wieki 
- A ja jestem z tego powodu szczęśliwa. 
- Haha! Cicha, lecz pyskata.
-Zamknij się! 
To coś zacisnęło zęby mocniej przez co cicho zawyłam.
-Co ty tutaj w ogóle robisz?! Miałeś siedzieć w Darkforest.
Wtedy zaczęłam się szarpać.
-A no miałem, miałem... Lecz jak widzisz mnie tam nie ma. Wypuścili mnie za dobre sprawowanie.
https://gm1.ggpht.com/JIc0s-iJ30KVbGQ6XxC_Ctj-l0pMizncmSLnou4cBICseFewBrJ0mntRodgEGHtyRxecBqgJbwXVzre1U9DsYsmHJ-LJL8sBnPSrJPd6chv1jWgD7ZMWHKGtyaAH1_9FP-pts_4yv55MMRKrfift1pKmACbeUqevVtinw61uK99hJ97iUy_dkATYZPRVLWw8kzwx-I6PyjxKjRpswyCgZTc_pkfwijMFpNVFo65pyfdrHsS36yIAGNvBuJGqnzU9Ygm3bQCWA4lqBFLmrJe4lgCbMwQq5k6zsJYp4pIZb1zm96WdHr98opFnDiHQFcbB35W1mZ0KVbh1awANcePsQvAWQFztKz1snM3-qbK_795qlHSas7WyProDGwhDsOmJUabHApHBH16KC1MkKysKKbz3wpARYI3f1_ypY7YyR0j22SGTxzmCnz4UOlKE5YRlV1ydVSTxk2Zyl7I0DkmITotZZhzQi3AfRxVSbInGfINRc-HrSM78JT_JsKi4X3a3uHyBKHWv6DmfgiDcV45TL6tYsqAbTr9HdnbD228Ghd7vbis45gdCwDy905AxcSzhvK30jTcwuk1j4ly0L46PZqoj6EzF54FZ-P60cduXDOe1V7WIsSy6x4vtYATIt_COxrzCGEFm5t_rSEZiBNnsAzK_q8fEOTMFMuntgC0m22SqqhjvSGY0mxput2EXfh3hGRZ4ZKk66ke2Jqw=w472-h472-l75-ft
Fin siedział w więzieniu, ponieważ w pewnym sensie to on zabił mego ojca.

-Jesteś zwykłym mordercą! Przez ciebie moja rodzina się rozpadła! Gdybyś nie był tak zapatrzonym w siebie egoistą mój ojciec by żył! Doprowadziłeś ludzi do naszego łożyska, bo byłeś nie ostrożny i zabili moją matkę! JESTEŚ POTWOREM!

Nic nie odpowiedział...

To coś poluzowało uścisk. Wykorzystałam to i pazurami podrapałam to coś w klatkę piersiową. Puściło, a ja upadłam na ziemię i szybko podniosłam się, aby uciekać. Kiedy oddalałam się od nich usłyszałam: ,,Wiem gdzie jest Anami!"
Zatrzymałam się. Zamknęłam oczy i zaczęłam biec dalej.
On wie gdzie jest moja siostra... Jeszcze tam wrócę!
C.D.N

czwartek, 22 grudnia 2016

Od Daenerys do Bastarda C.D

Axa przygniotła mnie do ziemi. Nie mogłam się wyzwolić spod jej uścisku. Zmieniając się we mnie miała siłę równą mojej. Co prawda teraz mogłam ja zabić jednym ugryzieniem, ale nie mogłam, nie chciałam jej zrobić krzywdy.
- Zabij - powiedział szyderczo Demon szybko spoglądając na Axę.
W jej oczach widać było smutek. Nic nie robiła tylko patrzyła się na mnie. Wiedziałam, że tego nie chce. Nagle poczułam, że jej siły zaczynają słabnąć. Już powoli mogłam wyswobodzić się z jej uścisku. Po chwili odskoczyła ode mnie, tym samym zmieniając się w swoją prawdziwą postać. Teraz wyraźnie było widać, że płacze.
- Ja nie mogę tego zrobić! - krzyknęła nagle.
Gdy Demon to usłyszał chciał rzucić się na Axę, ale coś go powstrzymało i zatrzymał się tuż przed nią.
- Tobą zajmę się później, teraz mam ważniejsze rzeczy to roboty - prychnął jej do ucha, po czym ta upadła.
Bez wahania zrobił skok moją stronę, ja szybko odbiegłam.
- Po co uciekasz? - zaśmiał się chamsko. - Przecież i tak kiedyś cię zabije. Nie masz siły by mnie pokonać. Ha! Ty nawet nie odkryłaś swoich mocy! Jesteś nikim, rozumiesz? Nie nadajesz się do niczego! Będzie dużo lepiej, jak znikniesz z tego świata, czyż nie?
Z każdym jego słowem do moich oczu napływały łzy. A może naprawdę tak jest? Może wcale nie jestem córką Van? Czułam jak tracę grunt pod nogami i powoli zaczęłam schodzić ku ziemi, by zaraz usiąść na niej. Dlaczego ja? Wychowałam się i dorastałam w ciągłym strachy, bólu i kłamstwie. Nigdy nie zaznałam takiego uczucia jak miłość. Nikt mnie nigdy nie kochał naprawdę. Cały czas uciekam... Może to czas by to zakończyć? Zakończyć moją ciągłą ucieczkę? Zakończyć moje cierpienie?
- Zabij mnie... - wyszeptałam cała rozdygotana.
- Nie, Daenerys! - krzyknął Bastard.
Demon uśmiechnął się szyderczo i powoli do mnie podszedł. Nagle skoczył, powalił mnie na ziemie i mnie do niej przycisnął. Leżałam teraz pod nim trzęsąc się se strachu. On jeszcze przysunął swój łeb do mojego i chwilę się na mnie popatrzył.
- Do widzenia, kuzynko - zaśmiał się i już zamachnął się by pozbawić mnie życia.
Byłam na to przygotowana. Teraz tylko czekałam na to by jego szczęki zacisnęły się na moim gardle. Nagle poczułam już, że nikt mnie nie przyciska do ziemi. Otworzyłam oczy i spojrzałam dookoła.
Bastard walczył z Demonem.
Walczył niezwykle zacięcie.
Zwinnie unikał jego uderzeń.
Przyglądałam się temu z podziwem. Nie miałam pojęcia, że Bastard umie tak świetnie walczyć.
- Zostaw Daenerys w spokoju do cholery! - krzyczał Bastard zadając ciosy Demonowi.
- Nigdy! Ona musi zginąć! Co? Nie słyszałeś? Przecież chce!
Wtedy sobie coś uświadomiłam. Bastard od początku mi pomagał. Zawsze był przy mnie. Naraził się na niebezpieczeństwo, by pomóc mi wrócić do watahy. Może jednak mu na mnie zależy?
W czasie kiedy zajęłam się moimi przemyśleniami kompletnie zapomniałam o tym co się w koło mnie dzieje. Rozejrzałam się szybko dookoła. Spostrzegłam, że Bastard leży na ziemi, a Demon stoi obok z paszczą we krwi. Podbiegłam tam szybko, a do moich oczu napłynęły łzy.
- Bastard?
Cisza. Brak reakcji.
- Nie... Nie... Powiedz coś! - krzyczałam.
Jednak dalej brak odpowiedzi.
Nachyliłam się nad nim płacząc i nawołując go, ale bez skutku. Nadal cisza.
- Powiedz coś, proszę... Nawet nie wiesz... Jak bardzo... Mi na tobie... Zależy.

Bastard??? :3 Tylko nie umieraj :c

środa, 21 grudnia 2016

Jake

*W przyszłości*
Imię: Jake
Pseudonim: -
Cechy charakteru i cechy fizyczne: Jake jest cyniczny, arogancki i wyjątkowo wredny. Jego spojrzenie mówi samo za siebie - jest groźny i nieprzyjazny, a ewentualna przyjaźń z nim może poprowadzić do załamania psychicznego nie wiadomo czy przez smutek czy może złość. A jeżeli ktoś chce się z nim przyjaźnić bez żadnych kłótni musi być taki jak on. Najlepiej żeby był to basior. Jake'a zawsze przyciągało zło i niebezpieczeństwo. Jest typowym podrywaczem i gustuje we wszystkich waderach - chodzi mu zawsze tylko o jedno. Nie musi mieć znajomych, bo jest samowystarczalny. Potrafi bardzo łatwo manipulować innymi, jest bowiem sprytny i bardzo przebiegły. Chętnie obaliłby Daenerys i przejąłby watahę, by potem zwiększyć tereny watahy, a za dzięki odziedziczeniu Krainy Smoków zwiększyłby armię i miał jeszcze do dyspozycji smoki. To dla niego byłoby fantastyczne.
Cechy wyglądu: Jego brzuch jest biały, plecy, ogon i uszy jasno żółte/kremowe. Oczy miał niebieskie. Ma krótką sierść.
Wiek: kilka dni
Posada: szczeniak
Zdolności magiczne: Nie odkryte.
Żywioł wilka: Dym
Rasa wilka: Wilk niezgody
Leże: 
 Znalezione obrazy dla zapytania jaskinia magiczna ciemna
Zakochana/y w: Nie zna tego uczucia
Partner: Zmieniałby co dziennie :')
Szczeniaki: A w życiu...
Głos:  
Towarzysz lub smok: Może w przyszłości będzie miał smoka. 
Właściciel: martynka090807
Inne zdjęcia wilka:
-

Od Jane do Jake'a

Szliśmy przez korytarz w ciszy. Nagle opiekunka postanowiła zakończyć ciszę.
- Jak się nazywacie? - próbowała porozmawiał.
- Ja jestem Jane - uśmiechnęłam się do niej.
- A ty jesteś...?
- Nie twoja sprawa - burknął.
Szczerze? Wkurzał mnie tym swoim łobuziarskim zachowaniem. Nie mieliśmy nawet roku, a on zachowywał się jakby był naważniejszy i najmądrzejszy. Dureń...
- Jake. Nazywa się Jake. Niestety jestem na niego skazana.
- Zamknij się - wykrzykną mi prosto w twarz.
Przytuliłam się do Monique. Przykro mi się zrobiło, bo ja nic mu nie zrobiłam. Głupi jest i tyle!
- Przestań - zgoniła go nasza opiekunka i zaczęła mnie uspokajać.
W oddali zaczęłam słyszeć jakieś krzyki innych szczeniaków. Ucieszyłam się, bo okazało się, że nie będę sama! Nagle poczułam mnóstwo zmieszanych ze sobą zapachów. W końcu przed oczami pojowiły mi się zarysy szkoły.
- To tutaj - uśmiechnęła się Monique - Biegnijcie, już, już!
Na rozkaz pobiegłam jak szalona i nie oglądałam się za bratem.
Wparowałam do środka, i wszyscy zaczęli się na mnie patrzeć. Na moich policzkach od razu pojawiły się czerwieńce.
- Dzie..dź-dzień dobry...
- Dzień dobry - odpowiedziała uśmiechnięta nauczycielka - Jak się nazywasz?
- Jane - odpowiedziałam już odważniej.
- Usiądź gdzieś, gdzie jest wolne miejsce, Jane.
  Nauczycielka była ciągle uśmiechnięta i sympatyczna. Miała czerwone oczy, była czarna, jedynie brzuch i skarpetki włącznie z końcówką ogona i uszu miała białe. Polubiłam ją.
  Jedyne wolne miejsce było obok wadery z zielonymi oczami i czarnym futrem. Jej grzywka była neonowo zielona, falowana i spadająca na jedno oko, zupełnie jak u mnie. Gdzieniegdzie na różnych częściach ciała miała zielone kropki. Miała jeszcze lekko falowany ogon. Wyglądała przecudownie.
- Hej - powiedziałam lekko nieśmiało.
- Cześć - rzekła nawet na mnie nie patrząc - Scarlett
- Słucham?
- Scarlett jestem - przewróciła oczami.
  Czyli gramy na ostro? Spoko!
Nauczycielka zaczęła wypisywać na kamieniu (tablicy wulkanicznej) liczby od 1 do 10. Zapewne będziemy uczyć się liczyć...
- Dziś będziemy uczyć się...- przerwała.
Do pomieszczenia łaskawie wszedł nie kto inny jak mój braciszek.
- Dobry - wymamrotał
- Dzień dobry mńodzieńcze, siadaj gdzieś, gdzie możesz usiąść.
  Jake usiadł na końcu sali.
- Tak jak mówiłam będziemy uczyć się dzisiaj liczyć od 1 do 10. To tak: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10. Kto powtórzy?
Nikt się nie zgłosił, więc postanowiłam, że ja to zrobię.
- Ja mogę. 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10.
- Świetnie, Jane - uśmiechnęła się pani.
- Taa - mruknęła pod nosem Scarlett.
Spojrzałam na Scarlett zła mówiąc "przestań!" przez wzrok.
  Co jakiś czas spoglądałam na Jake'a. W pewnym momencie zauważyłam, że go nie ma.
- Jake? - powiedziałam cicho zaniepokojona.

Jake? Dokończysz? :3

wtorek, 13 grudnia 2016

Od Alexis do Drago C.D.

Wysłałam sygnał Drago mówiący " Och, ja to załatwię, skarbie".
- Właśnie widzę - popatrzyłam na Jane z bezradną miną - No nic, trzeba będzie użyć siły, jak po dobroci nie działa.
Zaczęłam iść do syna z zadowoloną miną po czym bez namysłu wzięłam go za kark. On na początku pisną cicho, a potem zaczął wierzgać i krzyczeć "Puść mnie, ale już!"
- Chyba zapomniałeś kto tu rozkazuje - mówiłam niosąc go w zębach.
Kiedy już wyszliśmy z jaskini poczułam jakiś obcy zapach. Po minie Drago poznałam, że on też nie rozpoznał tego zapachu. Po chwili zobaczyłam wilczycę ok. 2 lata. Miała złote oczy i grzywkę i czarno - biały tułów razem z pyszczkiem. Odłożyłam Jake'a i poczęłam kierować się z groźną miną w stronę nieznajomej, ona za to lekko się uśmiechnęła. Może to był szpieg? Chociaż wątpię - nie znam żadnej wrogiej watahy.
- To teren watahy  Wolves Of The Dark Modnight - mówiłam z groźbą w głosie - albo dołączasz, albo wynocha.
- Dołączam - rzekła stanowczo.
- Dobrze - uśmiechnęłam się, ale oczywiście fałszywie - Jestem Alexis, a ty?
- Lea.
Szczerze mówiąc nigdy nie spotkałam się z takim imieniem, ale było nawet ładne.
- Okay, będziesz wojowniczką, chyba, że masz zdolności zielarza, medyka lub szpiega.
- Szpiega, umiem być niewidzialna i mogę neutralizować inne moce.
To było już podejrzane...
- Super. Więc... Witaj w naszej watasze. Znajdź sobie jakąś jaskinię.
Gdy Lea odeszła ode mnie wróciłam do mojej nowej rodziny. Zauważyłam, że Drago był lekko zmieszany.
- O co chodzi? - zapytałam zdziwiona.
- Alexis... W watasze nie ma przecież szkółki!
- Emmm... - zacięłam się. Zaczęłam myśleć nad tym gdzie możemy pójść, bo nie zamierzam uczyć dzieci sama. Wtedy wydumałam - Kraina Smoków! Tak!
Zauwarzyłam, że wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli.
- Drago, przywołaj Fire'a! Lecimy do Krainy Smoków! - zowałałam triumfalnie.
Drago chyba dopiero wtedy zrozumiał o co mi chodzi. Wydał z siebie charakterystyczny dźwięk. Po chwili był już przy nas smok. Dzieciakom zaświeciły się oczy, a gęby otworzyły na widok wielkiego smoka z potężnymi skrzydłami.
- Wow - zawołały wolno z podziwem i uśmiechem.
Wsadziłam Jane, a Drago Jake'a na smoka. Później razem weszliśmy na Fire'a.
- Lecimy do mojego ojca.
Fire na rozkaz podniósł się z ziemi. Po chwili byliśmy na miejscu. Drago rozmawiał ze smokiem od naszych nowych szczeniakach.
Weszliśmy do komnaty Hrabii Roventora. On szybko odwrócił się, a na jego tearzy zagościł szeroki uśmiech.
- Oh, wietajcie! - powiedział mój..ojciec? - Cieszę się, że was widzę - przytulił mnie i Drago, a potem przywitał się z dziećmi.
Jane bardzo się cieszyła na widok swego nowego dziadka, ale Jake był temu obojętny. Widziałam, że mu nudno.
- Chciałbym z wami porozmawiać - hrabia spojrzał na mnie i Drago - a wy dzieci... Monique zaprowadzi was do szkoły.
- Dobrze - odpowiedziała słodko uśmiechnięta Jane.
- Taa, spoko... - odzrzekł znudzony Jake.
Znowu zaczyna?
- Auć! - spojrzał na mnie zły, a ja odpowiedziałam mu na to tym samym i ppwiedziałam niemo "zachowuj się!"
  Roventor kliknął łapą jakiś guziczrk na swoim płaszczu, a chwilę później pojawiła się jedna ze służących ta Monique.
- Od teraz będziesz opiekunką tych małych cukierków - spojrzał uśmiechnięty na szczeniaki, a po chwili znów spojrzał się na służącą i przybrał poważną minę - zaprowadź je do szkółki.
Po chwili Monique i szczeniaków już nie było i w komnacie byliśmy sami.
- Chodzi o ślub - rzekł hrabia Roventor - Drago dobrze wie o tym, że trzena wziąć ślub zanim będzie miało się dzieci.

Drago? ŚLUB!!! xD

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Od Lei - Jak dołączyłam?

- Spokojnie Lea będzie dobrze. Musisz tylko użyć swoich mocy - mówiła mama sama nie wierząca w swoje słowa.
  Trzęsłam się ze strachu. Widziałam łzy w oczach moich rodziców. Cała wataha wiedziała, że to już koniec...
  Rodzice schowali mnie między skałami. Czułam, jak ziemia drgała od pod moimi małymi łapkami. To był tupot od biegu ogromnej wrogiej watahy. Od lat kłócimy się z nimi o tereny, lecz nigdy nie walczyliśmy. Jak już to wysyłaliśmy sobie groźne spojrzenie czy zastraszaliśmy.
  Rodzice pocałowali mnie w głowę i pobiegli na wojnę. Wysiliałam się z całej siły, by stać się niewidzialną. W końcu mi się to udało. Patrzyłam zza głazu jak moja wataha ginie - wszyscy, których znałam...
  Po godzinie było tak cicho, że postanowiłam wyjść zza skał, ale dla bezpieczeństwa ciągle byłam niewidzialna.
  I wtedy zobaczyłam ich martwe ciała. Ciała moich rodziców... Zaczęłam krzyczeć. Nie mogłam powstrzymać łez. Cała polana była pokryta martwymi ciałami - jak z horroru.
  Zaczęłam biec. Biegłam jak najszypciej by zapomnieć o tym co widziałam. Nadal płakałam, lecz nie zwracałam na to uwagi.

*Miesiąc później*
Obudziłam się pod krzakiem, pod którym leżałam już kilka dni. Postaniwiłam wstać i rozejrzeć się po okolicy.
  Nagle zauważyłam wilczą rodzinę, która zapewne założyła watahę. Podeszłam trochę bliżej, a rodzice małych szczeniaków od razu wyczuli mój zapach. Zatrzymałam się na chwilę. Oni spojrzeli na mnie szybko. Basior został ze szczeniakami, a wadera podeszła do mnie. Dziwne, zazwyczaj to wadera zostaje z dziećmi, ale nie wnikam.
Gdy wadera była już obok uśmiechnęłam się lekko.
- To teren watahy  Wolves Of The Dark Modnight - mówiła groźnie kremowa wilczyca - albo dołączasz, albo wynocha.
- Dołączam - rzekłam stanowczo.
- Dobrze - uśmiechnęła się - Jestem Alexis, a ty?
- Lea.
- Okay, będziesz wojowniczką, chyba, że masz zdolności zielarza, medyka lub szpiega.
- Szpiega, umiem być niewidzialna i mogę neutralizować inne moce.
- Super. Więc... Witaj w naszej watasze. Znajdź sobie jakąś jaskinię.
Jak mówiła mi Alexis poszłam znaleźdź sobie jaskinię. W końcu natrafiłam na nie zajętą i idealną dla mnie. Przynajmniej tak myślę, że nie zajętą, ponieważ nie wyczułam żadnego zapachu innego wilka.

niedziela, 11 grudnia 2016

Od Drago do Alexis C.D

*Kilka dni później*
Minęło już kilka dni od porodu. Szczeniaki otworzyły już oczy i czas było posłać je do wilczej szkoły. Patrzyłem z radością na moje maleństwa. Byłem tak szczęśliwy.
- Hej, czas do szkoły drogie dzieci! - powiedziała Alex, a ja podszedłem do niej i pocałowałem na powitanie.
Dziwnie się czuję. Te zmiany, to wszystko dla mnie takie nowe. Całe moje życie opierało się na wychowaniu mnie jako Smoczego Księcia. Miałem poślubić Alicję i żyć z nią w udawanym szczęściu. Ale teraz... Wszystko jest kompletnie inaczej. Znalazłem waderę mojego życia, mam dwójkę wspaniałych dzieci. Żyć, nie umierać.
- Dzieci, co powiedziałam? Idziemy do szkoły! - mówiła Alex.
- No właśnie, słuchać mamy! - powiedziałem pieszczotliwie.
Chciałem przytulić szczeniaki do siebie. Jane podbiegła do mnie szybko, a Jake nawet na mnie nie spojrzał tylko siedział w koncie wpatrzony w ziemie.
- Jake stało się coś? - zapytała Alexis.
- Nic... -burknął. - Nie chce iść do tej głupiej szkoły!
- Ale synku! Musisz chodzić, inaczej nie wyrośniesz na silnego wilka.
On na to nic nie odpowiedział.
- On strzelił focha mamo! - powiedziała Jane.
Spojrzeliśmy porozumiewawczo na siebie z Alex. Ehhh i co my z nim zrobimy?

Alex?? Brak weny. R.I.P Cat.

Jane

*W przyszłości*
Imię: Jane (czyt. Dżejn)
Przezwisko: -
Cechy charakteru i cechy fizyczne: Jane jest miłą i przyjazną wilczycą. Ma optymistyczne spojrzenie na świat. Zazwyczaj słucha się dorosłych, ale czasem diabeł w nią wejdzie i zrobi niejedno głupstwo. Jest bardzo wesoła i spokojna, lecz gdy ktoś ją wkurzy niech liczy się z tym, że Jane go znielubi, będzie wredna za życia i po śmierci. Nie będzie chciała spędzać z nim czasu - nawet na niego nie spojrzy. Dość łatwo ją zasmucić lub urazić. Oczywiście nie bierze wszystkiego na serio, bo umie żartować, ale czasami lepiej ugryść się w język. Lubi towarzystwo innych wilków, jak najbardziej należy jej zaufać i się z nią zaprzyjaźnić. Jest silna i barszo szybka, również mądra.
Cechy wyglądu:
*W przyszłości*
Posiada bardzo długie, falowane rude włosy, a na głowie ma charakterystyczny wianek, duże zielone oczy z długimi rzęsami, na które spada grzywka. Dzięki dużym oczom ma słodką urodę. Jest jasno kremowa, ma jasno brązową lub rudą końcówkę ogona - zależy od światła. Jej plecy pokrywają ciemne plamy przeważnie koloru brązowego, a na nich jaśniejsze plamki. Ma jasno kremowy pyszczek i dwie ni to rude ni brązowe plamy wokół oczu. Jest szczupła, a jej ogon jest długi - potrafi być jak sznurek, którym można się do czegoś przywiązać. Niewymienione zostały jeszcze skarpetki jasnobrązowego koloru.
Wiek: kilka dni
Płeć: wadera
Zdolności magiczne:
*W przyszłości*
Wszystko związane z roślinnością i zwierzętami przy czym zaklęcia i zmiennokształtność.
Żywioł wilka: wilk natury/lasu
Leże: na razie z rodzicamim,
Później:
Znaleziony obraz
Zakochana w: Chyba troszku za wcześnie na amory XD
Partner: Jest za młoda, a poza tym, kiedy już będzie miała te 1,5 czy 2 lata będzie chciała jeszcze skorzystać z wolności i sobie trochę poimprezować.
Rodzina: mama Alexis/ tata Drago/ brat (niestety) Jake
Szczeniaki: Sama nim jest...
Głos:  

Towarzysz lub smok: może kiedyś będzie miała
Inne zdjęcia wilka:
Właściciel: Ola Kisiel

piątek, 9 grudnia 2016

Od Alexis do Drago C.D

Czułam jak moje szczenięta chcą już przyjść na świat. Stękałam i piszczałam a nawet krzyczałam... Bolało to naprawdę niemiłosiernie. Tak bardzo, że nie umiem tego określić... Złapałam oddech i wyjęczałam:
- Idź po Arię... Szybko! - wykrzyknęłam.
- Nie mogę cię zostawić w takim stanie!
Zdecydowałam się na podjęcie drastycznych kroków... Nie myślałam, że będę musiała mu to kiedykolwiek powiedzieć.
- T..to rozkaz! - wystękałam z błagalną i złą miną naraz.
Drago posłusznie wybiegł z jaskini. Chwilę później znów się pojawił, ale tym razem z medyczką.
- Spokojnie, Alexis... Oddychaj... - uspokajała mnie Aria.
Jak mogę być spokojna, skoro to najważniejszy dzień w moim życiu! - pomyślałam.
Aria zaczęła nucić jakąś nieznaną mi piosenkę. Po chwili cała już byłam rozluźniona - nic mnie nie bolało. Drago też był spokojniejszy.
Po porodzie, gdy myślałam że umarłam, ponieważ nic mnie nie bolało dzięki Arii zobaczyłam dwie małe buźki moich szczeniąt. Był to najpiękniejszy widok na całym świecie. Aria powiedziała mi, że pierwszy szczeniak to wadera, a drugi - basior. Wadera miała kolory lisa. Nie miała jeszcze włosów, ale przypuszczałam, że będzie miała rude włosy. Jej brzuch, ogon i pyszczek były jasno kremowe, a plecy, końcówka ogona i plamy wokół oczu były rude, a najpiękniejsze, błyszczące oczy były koloru zielonego. Syn wyglądał prawie identycznie jak ja, tyle, że miał przygładzone futro i był chudy. Jego brzuch był biały, plecy, ogon i uszy jasno żółte/kremowe. Oczy miał niebieskie jak po mojej babce. Nie myślałam, że jeszcze znajdę kogoś o niebieskoch oczach w mojej rodzinie.
- Witajcie moje maluchy - trąciłam oboje noskiem - kocham was... - do oczu napływały mi łzy szczęścia. Nie umiem tego opisać...
Dopiero wtedy zorientowałam się, że imię mojegobsyna było jak imię znienawidzonego przeze mnie basiora - Jake'a.

    Drago? Pojechałeś z tym porodem xD

czwartek, 8 grudnia 2016

Od Drago do Alexis C.D

Leżałem na plecach posłaniu, a na mnie leżała wilczyca mojego życia - Alexis. Przyglądałem się jej z uwagą. Raz to w jej boskie ciemnoróżowe oczy, raz na jej idealne ciało pokryte jasnym futrem. Nie było w niej skrawku nie doskonałości, albowiem była cała doskonała. Zaciągnąłem powietrza i poczułem jej słodki zapach. Gdy nacieszyłem oczy i nos, musiałem nacieszyć usta. Bez zastanowienia wbiłem się w jej pysk i zacząłem ją namiętnie całować. Ona odwzajemniła pocałunek. Gdy już nacieszyłem usta, czas było na resztę ciała. Nadal ją całując przycisnąłem ją lekko do siebie, na co ona cicho pisnęła.
- Wszystko dobrze? - zapytałem spoglądając w jej cudowne oczy.
- Tak - odpowiedziała szeptem i znów wbiła się w moje usta.
Po jeszcze kilku minutach "nacieszania" Alex oboje udaliśmy się spać.
*Rano*
Obudziłem się. Pierwszym obrazem jaki zobaczyłem był pysk Alexis, która jeszcze spała. Z rozmarzeniem wpatrywałem się w nią, gdy sapała wyglądała niezmiernie słodko. Wciągnąłem przez nos powietrze i poczułem jej zapach. Od razu przypomniała mi się wczorajsza noc. Na samą myśl o tym rozmarzony westchnąłem, albowiem chciało mi się więcej, ale byłem świadomy tego, że Alexis jest w ciąży i nie może się zbytnio przemęczać. Po chwili rozmyślania poczułem, że wilczyca również wstała.
- Wstałaś księżniczko? - szepnąłem pieszczotliwie i nachyliłem się by ja ucałować na dzień dobry.
Wadera ziewnęła i zaczęła powoli się podnosić.
- Dobrze spałaś? - zapytałem po chwili.
- Wspaniale - zachichotała.
Oboje wstaliśmy z posłania i ruszyliśmy ku wyjściu. Po chwili spostrzegłem, że Alexis za mną nie idzie. Gwałtownie się odwróciłem i zobaczyłem Alex leżącą na ziemie.
- Alex?!
- D..rago... Już czas... Rodzę...

Alex?? Sorki, że takie krótkie :/

wtorek, 6 grudnia 2016

Od Alexis do Aviri C.D

Po chwili wyczułam zapach Drago. Domyślałam się, że zaraz wejdzie i zrobi mi awanturę, ale i tak będę się wypierać.
- Lepiej już idź - powiedziałam cicho pełna ostrożności.
Aviri zrobiła jak radziłam. Po chwili do jaskini wszedł właśnie Drago... Zaczęła się kłótnia jak również podejrzewałam.

***
   Po tym wydarzeniu Drago wybiegł z jaskini. Wyglądało to trochę tak, jakby nie chciał słuchać o sobie, lecz oskarżać mnie i tylko mnie. Zaczęłam się zastanawiać czy nasz związek ma jeszcze sens. Po dłuższym namyśle stwierdziłam, że warto by było poszukaćvgo gdzie polazł.
   W momencie sprawdzenia gdzie prowadził jego trop zrezygnowałam, ponieważ kierował on do Krainy Smoków. Zawróciłam do jaskini ze spuszczoną głową. Ku mojemu zaskoczeniu zauważyłam Aviri, która właśnie do mnie podbiegała.
- Alexis, co się stało - spytała zatroskanym głosem.
- Drago..on... Chyba ze sobą zerwaliśmy - zaczęłam płakać.
- Właśnie chciałam do ciebie iść... Chodź, opowiesz mi o tym u mnie w jaskini - rzekła i zaczęła powoli iść w kierunku swej jaskini, a ja poszłam za nią myśląc jeszcze o tym co się zdarzyłko jeszcze chwilę temu.
Gdy już dotarłyśmy na miejsce położyłam się obok niej i znów zaczęłam płakać
-B..bo ppokłócilliśmyy się ooo Dd-dante... Był-łam oo n..nią zazdrosna. Niepotrzebnie, zupełnie! - krzyknęłam już nie wytrzymując.
- Alexis, no już już, uspokój się, będzie dobrze. Zobaczysz! - zaczęła mnie pocieszać.
- N-nie nie będzie! - ryknęłam.
- Alexis? - to nie była już Aviri. To był...
- Drago! - krzyknęłam w niebo wzięta.
   Wstałam i pobiegłam jak wiatr do basiora, który stał na drugim końcu jaskini w wejściu. Skoczyłam na niego, a on pod wpływem mojego ciężaru przewrócił się.
- Kocham cię - popatrzyłam mu w oczy, mruknęłam, uśmiechnęłam się pod nosem i pocałowam go.
- Ja ciebie też - uśmiechnął się i zaczął łapczywie mnie całować.
Po dość krótkiej chwili zorientowałam się że nie jesteśmy sami. Wstałam zaczerwieniona ze wstydu, że Aviri to widziała i otrzepałam się z piasku. Zauważyłam, że Aviri również się zawstydziła.
- Avi, jeśli mogę tak na ciebie mówić... My już pójdziemy - spojrzałam na Drago - i dziękuję za to, że mnie u siebie ugościłaś - uśmiechnęłam się lekko.
Razem z Drago pokierowaliśmy się w kierunku naszej jaskini.

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Od Alexis do Drago C.D

Siedziałam tam jak kołek i wgapiałam się w wyjście z jaskini. Byłam wściekła i smutna.Drago powiedział coś, co zapamiętam do końca życia. Po pierwsze nie jestem plotkarą. Ja tylko raz powiedziałam jak jest i to od razu świadczy o tym, że jestem plotkarą? Po drugie jeżeli chce być z Dante - droga wolna! Nie potrzebuję go, a jeśli chce to niech też weźmie szczeniaki! Nigdy nie chciałam mieć dzieci... Jakież to Dante może mieć problemy? Heh, przecież jest idealna!
   W tej chwili uświadomiłam sobie, że w ogóle jej nie znam. Tak na prawdę, to widziałam ją w życiu tylko raz.
   Jeśli chodzi o mnie i moje wady to mam tylko dwie: zazdrość i agresja. Myślałam, że mój związek z Drago będzie idealny, a tak na prawdę to jest katastrofa... Nie powinnam iść z nim do leża w ogóle go nie znając... Może e ogóle nie powinnam już z nim być?
   Swoją drogą byłam ciekawa gdzie polazł po naszej kłótni. Wyszłam ostrożnie z jaskini sprawdzając czy niekogo nie ma obok. Czułam wywietrzały zapach Drago i nikogo nie widziałam, więc chyba mogłam iść naprzód.
   Biegłam po zapachu basiora, który prowadził... do Krainy Smoków?! O nie, nie pójdę tam... Poczekam aż wróci. Ale... Jeżeli już nie wróci?
"Wtedy trudno" - rzekłam do siebie ostro.
Zaczęłam wracać do jaskini zrezygnowana z głową w dół. Ku mojemu zazkoczeniu zauważyłam biegnącą do mnie Aviri. Polubiłam tą waderę pomimo jej nieśmiałości.
- Alexis, co się stało - spytała zatroskanym głosem.
- Drago..on... Chyba ze sobą zerwaliśmy - zaczęłam płakać.
- Właśnie chciałam do ciebie iść... Chodź, opowiesz mi o tym u mnie w jaskini - rzekła i zaczęła powoli iść w kierunku swej jaskini, a ja poszłam za nią myśląc jeszcze o tym co się zdarzyłko jeszcze chwilę temu.
Gdy już dotarłyśmy na miejsce położyłam się obok niej i znów zaczęłam płakać
-B..bo ppokłócilliśmyy się ooo Dd-dante... Był-łam oo n..nią zazdrosna. Niepotrzebnie, zupełnie! - krzyknęłam już nie wytrzymując.
- Alexis, no już już, uspokój się, będzie dobrze. Zobaczysz! - zaczęła mnie pocieszać.
- N-nie nie będzie! - ryknęłam.
- Alexis? - to nie była już Aviri. To był...
- Drago! - krzyknęłam w niebo wzięta.
   Wstałam i pobiegłam jak wiatr do basiora, który stał na drugim końcu jaskini w wejściu. Skoczyłam na niego, a on pod wpływem mojego ciężaru przewrócił się.
- Kocham cię - popatrzyłam mu w oczy, mruknęłam, uśmiechnęłam się pod nosem i pocałowam go.
- Ja ciebie też - uśmiechnął się i zaczął łapczywie mnie całować.
Po dość krótkiej chwili zorientowałam się że nie jesteśmy sami. Wstałam zaczerwieniona ze wstydu, że Aviri to widziała i otrzepałam się z piasku. Zauważyłam, że Aviri również się zawstydziła.
- Avi, jeśli mogę tak na ciebie mówić... My już pójdziemy - spojrzałam na Drago - i dziękuję za to, że mnie u siebie ugościłaś - uśmiechnęłam się lekko.
Razem z Drago pokierowaliśmy się w kierunku naszej jaskini.
- Mówiłeś to o Dante na serio? - wreszcie odważyłam się go o to zapytać.
- Wtedy nic nie mówiłem na serio. Byłem zaślepiony złością. A ty... Naprawdę tak nie lubisz Dante?
- Oczywiście, że nie! Bardzo lubię Daenerys. Po prostu.. nie rozumiem czemu ciągle jej nie ma. Zapewne niedługo wróci.
   Nawet nie zorientowałam się, że już byliśmy przed jaskinią. Szybko zleciał ten czas dzięki rozmowie. Podeszliśmy do zająca, który leżał w tym samym miejscu gdzie był na początku i zaczęliśmy go jeść. Po wspólnym posiłku było... Małe bara-bara ;3

Drago, było ostro, lecz wszystko złagodziłam ;D

Od Drago do Alexis C.D

Zastanowiłem się chwilę. Poszperałem w moich myślach i zacząłem recytować propozycję:
- Dla basiora Jake, a dla wadery Jane.
- W sumie... Ładne - uśmiechnęła się Alexis.
Imiona mieliśmy już z głowy.

*Kilka dni później*

Właśnie wracałem z polowania niosąc w zębach dorodnego zająca. Z uśmiechem na ustach, że polowanie było udane ruszyłem by wbiec do jaskini i ogłosić Alexis dobrą nowinę, lecz po chwili się zatrzymałem. Zobaczyłem wchodzącą do jaskini nową wilczycę, Aviri czy jakoś tak.
- A ona co tutaj robi? - szepnąłem do siebie i schowałem się w wysokiej trawie.
Powoli zacząłem się skradać do jamy i po chwili byłem już obok wejścia. Z wnętrza dobiegały śmiechy i krzyki radości, ale po chwili ucichły i zaczęły rozmawiać, tak jakby chciały by nikt ich nie usłyszał. Podszedłem bliżej, może coś usłyszę. Nagle moje uszy usłyszały coś, czego nigdy bym się nie spodziewał, a powiedziała to moja Alexis.
- Deanerys... Ona, najwspanialsza przywódczyni... - prychnęła - uciekła z Bastardem za tereny watahy i od kilku pełni księżyców nie wraca... Nie to, że jej nie lubię... Jest bardzo sympatyczna, lecz czasami mam wrażenie, że też nieodpowiedzialna...
Zacisnąłem zęby. Jak tak Alexis może mówić? Ale też zastanawiało mnie to, dlaczego Daenerys uciekła. Może faktycznie jest taka nie odpowiedzialną "latawicą". Chociaż... Nie, to nie możliwe. Znam ją od dziecka. Zawsze życie innych liczyło się bardziej niż jej własne. Coś musiało być na rzeczy, że uciekła. Ale co? Tego nikt nie wie.
Po chwili spostrzegłem, że Aviri wychodzi. Nagle uświadomiłem sobie, że nie słuchałem ich dalszej rozmowy, ponieważ byłem pochłonięty moimi przemyśleniami. Wilczyca wychodząc rzuciła mi przestraszone spojrzenie, ale nic nie powiedziała, tylko przyśpieszyła kroku. Kiedy już byłem pewien, że poszła i nie czai się tutaj, wszedłem do jaskini jakby nigdy nic.
- Hej kochanie - powiedziała Alexis nie spoglądając na mnie.
- Hej - szepnąłem ochryple i rzuciłem zająca pod łapy wadery. Ona widocznie zdziwiona już chciała coś powiedzieć, ale jej przerwałem:
- Jesteś z siebie zadowolona?
Wadera popatrzyła się na mnie zdezorientowana, ale po chwili jej wyraz twarzy zmienił się na dziwnie poważny.
- Ale o co ci chodzi? - zmarszczyła brwi.
- Jak możesz tak mówić?! Myślałem, że się przyjaźnicie! - krzyknąłem.
- Powiedz mi łaskawie o co ci chodzi! - jej ton powoli się podnosił. Spojrzałem na nią wzrokiem mrożącym krew w żyłach.
- Myślisz, że nie słyszałem jak obgadujesz Dante? Co? Robisz to z zemsty? Owszem między nami coś było, ale nie znaczy, że jest. Ona ma Bastarda, a ja mam... Ciebie, tak mi się wydaje... - te ostatnie słowa przyszły mi bardzo ciężko. Kochałem Alexis, ale niektóre jej zachowania były nie do zniesienia.
- Podsłuchiwałeś?! - już widziałem, że Alex chce się na mnie rzucić i mnie rozszarpać na strzępy, ale w ostatniej chwili się pohamowała.
- I dobrze się stało, chociaż wiem, jaka z ciebie plotkara.
- Po pierwsze to nie z zemsty! Ja po prostu, mówię, jaka jest prawda. Nie rozumiem, jak mogłeś kochać kogoś takiego jak ona!
Słowa Alexis okropne. Nie rozumiem, jak może tak mówić?
- Wiesz co... Mówisz jaka jest nieodpowiedzialna, że ucieka z watahy. Ale może popatrz na to z innej strony - może miała jakiś powód? Nie znasz jej tak dobrze jak ja, nie wiesz jaka jest naprawdę i... Nie wiesz jakie ona ma problemy związane z tym kim jest. Ale z resztą, co cię to obchodzi. Patrzysz tylko i wyłącznie na siebie, jakie to ty masz problemy i robisz sceny zazdrości. I powiem ci jedno - teraz już wiem jaka jesteś naprawdę. Żałuję, że nie jestem z Dante.
Po tych słowach wybiegłem z jaskini bez słowa, pozostawiając Alexis w tym stanie.

Alexis?? Ale ostre słowa się polały B)

niedziela, 4 grudnia 2016

Od Aviri do Alexis

Szłam niepewnie przez Las. Zaczęłam wąchać powietrze i próbowałam wyczuć Alexis. Bardzo chciałam się z nią zapoznać, ale byłam zbyt nieśmiała. W końcu wyczułam jej zapach i pobiegłam za nim. Prowadził do jej leża, jednak znów moja nieśmiałość zwyciężała, wahałam się podejść do niej.
-Wejdź- powiedziała nie odwracając się.
Niepewnie weszłam. Stanęłam koło niej i próbowałam zagadnąć: -Cześć, jak tak ciąża?- palnęłam bezmyślnie.
 Alexis dziwnie się na mnie popatrzyła
- Emmm dobrze- spojrzała kontem oka - a jak tam oswajanie się z nową watahą?
Popatrzyłam niespokojnie na swoje łapy.
- No ehm... No tak sob...dobrze!- odparłam.
Zauważyłam, że Alexis podejrzewała, że coś kręcę...Popatrzyłam na nią i szybko zwróciłam wzrok na swe łapy. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Spokojnie, nie ugryzę, cie... - spojrzała na mnie ze spokojem - Opowiesz mi coś o sobie? - spytała.
Nie wiedziałam od czego zacząć, lecz w końcu odparłam:
- Moja dawna wataha rozpadła się niedawno. Zostałam sama, więc poszłam poszukać nowej i... I napotkałam Deanerys...,a ona przyjęła mnie do watahy...
- Deanerys... Ona, nawspanialsza przywódczyni... - prychnęła - uciekła z Bastardem za tereny watahy i od kilku pełni księżyców nie wraca...
Byłam zdziwiona tym co usłyszałam. Nie miałam już pojęcia co myśleć o Alfie. Czy ona naprawdę zostawiła watahę samą?
- Nie to,że jej nie lubię... Jest bardzo sympatyczna, lecz czasami mam wrażenie, że też nieodpowiedzialna...
Wiedziałam doskonale co czóła Alexis. Popatrzyłam na nią ze współczuciem. Nie łatwo jest być Alfą, ale żeby tak się zachowywać. Jak tak można.

sobota, 19 listopada 2016

Od Aviri

Obudziłam się w środku nocy. Uwielbiałam noc, tak samo jak Liris. Liris- mój ptak to nocny drapieżca, więc ucieszył się bardzo na wiadomość, że wychodzimy. Las o tej porze był nadzwyczajny. Czułam się wspaniale. Wokół mnie latały drobne, niebieskie świetliki. Las wyglądał magicznie. Drzewa były w tym świetle intensywnie oświetlone światłem księżyca. Niewielkie płatki różowych kwiatów unosiły się w powietrzu. Liris usiadł właśnie na gałęzi i szukał jakiejś małej myszy do zjedzenia, a ja wpatrywałam się w księżyc. Była pełnia. Zawyłam. Przez tą atmosferę przypomniałam sobie o moim dawnym domu. Mój wcześniejszy uśmiechnięty wyraz przemienił się w smutek. Powinnam już dawno zapomnieć o dawnym domu! Jednak nie pozwalał mi na to brak przyjaciół w watasze. Nie miałam do kogo otworzyć pyska, już nie mówiąc o partnerze, o którym zawsze marzyłam. ,,Napewno nigdy nie będę mieć chłopaka!"- -pomyślałam. Postanowiłam nie myśleć już o przeszłości. Mój ptak już spożywał sporą mysz. Nagle coś zaszeleściło między liśćmi. Odruchowo zaczęłam powarkiwać. Błysnęło czrno-niebieskie futro. To coś miało skrzydła. Rzuciłam się w stronę ujrzanego obiektu. Był to wilk. Posiadał całą czarną śierść. Gdzieniegdzie można było dostrzec niebieskie plamy. Jego skrzydła miały pióra. Nawet był przystojny.
- Co robisz na terytorium watahy wolves of the dark midnight?- warknęłam na niego.
- Mogę sobie chodzić gdzie chcę!
- Nie!
Nagle zapadła irytująca cisza. Zszedłam z niego jak to się mówi za piękne oczy- Turkusowe.
- A więc kim jesteś?- zapytałam.
- Mam na imię Night Feather!- odparł- a ty?
- A co ci do tego!?
- Nic!- stwierdził, po czym dodał- Tylko chcę wiedzieć jak masz na imię.
Postanowiłam mu jednak odpowiedzieć.
- No jeśli musisz wiedzieć to moje imię to Aviri!
- Piękne!- pochlebiał.
Udawałam, że go nie słyszę. Nie wiem co on chciał przez to udowodnić ani po co to mówił, ale przeczówałam, że przyszedł tu po konkretną rzecz.
- Jeśli można to po co tu przyszedłeś?
- Oczywiście, że można. Przyszedłem tu tak się przejść.
Wpatrywałam się w niego przez chwilę. Był on niezmiernie przystojny jak już mówiłam. Jednak nagle zrozumiałam jak już jest późno. Powinnam wrócić do obozu watahy.
- Ja muszę już iść!- oznajmiłam.
- Czekaj! Proszę przyjdź tu jutro o tej samej porze!- poprosił.
Przytaknęłam tylko po to by dał mi spokój. 

piątek, 18 listopada 2016

Od Aviri

Czułam się nieswojo w nowej watasze. Nie miałam się do kogo odezwać. Nagle z lewej strony nadeszła kremowa wadera podobna do liska pustynnego- fenka. Ukryłam się w zaroślach nie wiedząc co robić. Przez dłuższą chwilę przyglądałam się jej w ciszy. Była dość ładna. Posiadała śliczne, ciemnoróżowe oczy. Jej uszy przypominały uszy fenka- były bardzo długie. A ten jej słodki, puszysty ogonek wyglądał niesamowicie. Nie wiedziałam czy zagadać czy nie. Wkońcu jednak wyszłam z ukrycia i zapytałam:
- Witam, ja..a jestem tu nowa. Mam na imię Aviri!
- Dzień dobry, ja jestem Alexis! Ty dołączyłaś niedawno, tak?- przedstawiła się.
- Tak, dopiero wczoraj wieczorem
Zapadła cisza. Oboje nie wiedziałyśmy co zrobić. Po chwili jednak Alexis zagadała:
- Może upolujemy coś na śniadanie?
- Jasne, uwielbiam polować!- odparłam nie wiedząc co powiedzieć.
Szłyśmy tak przez chwilę, aż dotarłyśmy nad rzekę. Właśnie w tedy zauważyłam, że Alex ma coś otyły brzuch. Zastanawiałam się czy jest w ciąży. Chciałam ją o to zapytać, ale wahałam się. Postanowiłam na razie o nic nie pytać tylko zająć się polowaniem.
- To naprawdę dobre miejsce do polowania! Ja już muszę iść, to powodzenia!- rzekła Alexis poczym całkowicie zniknęła w leśnej gęstwinie.
Początek mojego polowania był niezbyt udany. Nie wyczówałam nawet najdelikatniejszego zapachu zwierzyny. Jednak nagle poczułam świeży i kuszący zapach zająca. Poczęłam się skradać. Kilka małych kroczków i już miałam skoczyć na niego, więc skoczyłam wprost na zająca. Oszołomiony mną zwierzaczek chciał uciec, no ale mu się to nie udało, gdyż nim to zrobił już go pochwyciłam. Chwilę później zadałam ostateczny cios i zabiłam go. Był tłusty i pożywny. Po posiłku wróciłam do obozu watahy. Ujrzałam Alexis z jakimś czrnym basiorem. ,, To pewno jej chłopak"- pomyślałam. Sama chciałam mieć chłopaka, no ale nikt mnie nie chciał. Może kiedyś będę go mieć, ale wątpię. Udałam się do swego leża. W moim przytulnym domku czułam się idealnie. Nie było tu nikogo kto by mi przeszkadzał. Nagle do jaskini wleciał Liris. Ucieszyłam się bardzo widząc jego znajomy dziób. Czrno-zielony ptak niósł w swych szponach małą mysz, którą w tej chwili jadł. To był mój jedyny ,,członek rodziny", który został przy życiu. Traktowałam go jak drugiego wilka. Napiłam się wody. Nie była wcale taka dobra jak myślałam, ale zawsze coś jest. Może teraz opiszę moją jaskinię. Ja jestem wilkiem świetlistego ognia, więc mam jaskinię zwaną jaskinią ognia. Jej kolory były ogniste, woda również. Nie była ona zamknięta, na górze posiadała ogromną szczelinę, przez którą mogłam by bez problemu się przecisnąć. Ściany były w niektórych miejscach popękane lub podrapane pazurami. No i to chyba koniec. Po chwili ułożyłam się do snu i zasnęłam, a razem ze mną mój ptak.

czwartek, 17 listopada 2016

Od Aviri - Jak dołączyłam?

W ostatnim czasie dawna Wataha Aviri rozpadła się przez bitwę.Wadera błąkała się po lasach,dolinach,bagnach i łąkach.
Głód jej doskwierał.Rodzine już dawno utraciła, więc nie miała się gdzie podziać.Kilka dni zauważyła jakąś białą wilczyce z czarną prawą łapą.Jej oczy były niebieskie.Avi chciała szybko uciec, gdyż myślała, że wilczyca chce ją zabić. Ale było już za późno.Nieznajoma podeszła do niej i zapytała:
-Kim ty jesteś?
Brązowa wadera milczała przez chwilę, lecz potem odrzekła:
-Moj.....je imię to Aviri, w skrócie Avi.A ty to kto?
-Ja jestem Deanerys i jestem przywódczynią watahy wolves of the dark midnight.Jeśli pozwolisz zaoferuję ci propozycje, a mianowicie czy chcesz dołączyć do naszej watahy?-żekła Deanerys.
Po krótkim zastanowieniu brązowa wilczyca znów odpowiedziała:
-Jeśli to nie będzie problem to chętnie dołączę.
Wadery uśmiechnęły się do siebie.
-Więc chodź za mną!-powiedziała Alpha.

Aviri

 
Imię: Aviri
Pseudonim:Avi
Cechy charakteru i fizyczne:Aviri to waleczna wadera.Czasem dostaje furii, która może się zakończyć czyjąś śmiercią.Jeś ktoś w dalekiej przeszłości coś jej zrobił to ona o tym nigdy nie zapomni.Jest wyjątkowo ruchliwa i bitna.
Cechy wyglądu:jej kolory to:jasnobrązowy,brązowy,biały i ciemnobrązowy.We włosy ma wpięte turkusowe pióra.Posiada żółto-pomarańczowe oczy.
Wiek: 2 lata
Płeć:wadera
Posada: wojowniczka
Zdolności magiczne: Avi potrafi przybrać postać ognistego ptaka(Feniksa), umie również panować nad ogniem, a czasem ma na tyle mocy, że może rzucić kulą ognia.
Żywioł wilka:ogień
Rasa wilka: wilk świetlistego ognia (jedna z ostatnich wilków tego gatunku)
Leże:

Zakochana/y w: nie jest
Partner: nie ma
Rodzina: straciła ją dawno temu
Szczeniaki: nie ma
Głos: (wyślij ponownie, bo nie chce się włączyć :/)
Towarzysz lub smok: ptak o imieniu Liris.Ma czrno-zielone pióra.
Właściciel: krupajagoda09@gmail.com

niedziela, 23 października 2016

Od Bastarda do Daenerys C.D

- Axa? - Zapytała Daenerys.
- Tak, ona jest całkiem miła i pomogła mi... - Przerwałem nagle, uświadamiając sobie coś bardzo ważnego. Dodałem więc nieco ciszej - A teraz ją zostawiłem.
Spuściłem wzrok. Właśnie w tamtej chwili zdałem sobie sprawę z mojego nieodpowiedzialnego zachowania. Wadera udzieliła mi wsparcia. Właściwie to naraziła własne życie by mi pomóc a ja tak po prostu ją opuściłem. Wszystko to z powodu jednego nieporozumienia. Axa zdecydowała się mi zaufać a ja bezmyślnie to zignorowałem.
- Musimy ją odnaleźć. - Powiedziałem.
- Jeśli naprawdę może nam pomóc to w porządku. Masz jednak jakiekolwiek pojęcie o tym gdzie może teraz być?
- Nie. - Odparłem z pełną szczerością. - Mam jedynie przeczucie.
Dante uśmiechnęła się blado. No cóż, byłam w stanie to zrozumieć. W końcu to było tylko moje przeczucie. Nie miałem żadnych racjonalnych podstaw na jego poparcie. Stanie tutaj zdawało mi się jednak równie bezsensowne.
- To jak, idziemy? - Zapytałem.
Daenerys skinęła głową i ruszyliśmy w jedynie mi znanym kierunku. Maszerowaliśmy przez piaski już dobrych kilkanaście minut. Słońce mocno dawało się nam we znaki.
- Wszystko w porządku? - Rzuciłem, kątem oka spojrzałem na Dante.
- Tak. Myślisz, że mamy szansę na jej odnalezienie?
- Wydaje mi się, że Axa jest jedyną szansą na naszą ucieczkę stąd. Nie mamy innego wyjścia jak to aby ją odnaleźć.
***
Nagle jakieś kilkanaście metrów przed nami zaczęła majaczyć jakaś sylwetka. Powoli zaczęliśmy zbliżać się w jej stronę. Szybko zdałem sobie sprawę, że postać przed nami to właśnie Axa. Przyśpieszyłem, a z czasem zacząłem biec w jej stronę. Gdy znalazłem się już bardzo blisko zwolniłem. Coś zdawało się być nie tak. Wilczyca stała ze spuszczoną głową. Nawet nie zareagowała gdy znalazłem się niemal tuż obok niej.
- Axa? - Zapytałem niepewnie.
Po chwili Dante znalazła się obok nas i niemal zamarła.
- To ty. - Stwierdziła nie spuszczając wzroku z czarnej wilczycy.
Zmieszany spojrzałem na Daenerys po czym ponowie skierowałem wzrok na Axę.
- To wy się znacie? - zapytałem zdziwiony.
- Tak. - Powiedziała Dante. - Nie mogłam jej sobie przypomnieć ale wiedziałam, że już wcześniej słyszałam to imię.
Czarna wadera nie odezwała się nawet słowem. Powoli uniosła wzrok. Bez słowa zaczęła zmieniać swoją postać. Ponownie upodobniła się do Daenerys po czym rzuciła się na nią.
- Axa! - zawołałem niemal natychmiast zatrzymując ją przed walką z Dante. - Co ty wyprawiasz? - Zapytałem zły.
- Bastard. - Odezwała się nagle Daenerys.
Spojrzałem na wilczyce po czym podążając za jej wzrokiem spojrzałem przed siebie. Stał przed nami wilk. Był od nas blisko dwa razy większy. Miał czarne futro, z jego głowy wyrastała para zakręconych rogów. Jego oczy były białe, nie miał źrenic czy też tęczówek. Wyglądało to tak jakby wcale nie miał oczu.
Jak by tego było mało przyglądał się nam z szyderczym uśmiechem.
- Demon. - Mruknąłem cicho.
To było oczywiste, nie potrzebowałem potwierdzenia tych słów.


Daenerys? Nie nalegam na szybką odpowiedź, bo sama raczej nie będę mogła odpowiadać zbyt szybko.

czwartek, 20 października 2016

Od Alexis do Drago C.D

Basior patrzył na mnie z nadzieją w oczach. Wiedziałam, że mnie kocha i mu na mnie zależy, lecz... Czy na pewno mnie nie zostawi dla Dante? Przecież kiedyś bardzo się kochali i nie widzieli się bardzo dawno, a jeśli Dante o nim nie zapomniała i wygna mnie z watahy? Nie, to niemożliwe... Jestem teraz w ciąży i Daenerys na pewno by tego nie zrobiła, a Drago jest mądry i odpowiedzialny, nie zostawiłby mnie samej ze szczeniakiem.
- Alexis? - wybudził mnie zniecierpliwiony basior.
- Nie, nie gniewam - odpowiedziałam lekko uśmiechnięta.
- Oh, to dobrze - rozpromieniał i przytulił mnie do siebie.
Chwilę potem byliśmy już na smoku. Lot przebyliśmy w ciszy. Kiedy już wylądowaliśmy ruszyłam w stronę jaskini spać. Przez tą ciążę byłam bardzo wyczerpana.

Rano obudziłam się już głodna. Zaczęłam
nawoływać Drago. Kiedy przyszedł powiedziałam:
- Wiesz co... Głodna jestem.
Drago szybko wybiegł z jaskini, by coś dla mnie zapolować. Gdy już przyniósł sarnę, zjadłam jej połowę.
- Drago - zaczęłam - trzeba wymaślać imiona dla szczeniaków.

Sorka, że takie krótkie, ale weny brak...

środa, 19 października 2016

Od Drago do Alexis C.D

Byłem zdezorientowany tą sytuacją. Zarazem się cieszyłem, bo może to naprawi nasze relacje. Naprawdę kochałem Alexis i chciałem być z nią szczęśliwy, ale co jeśli jednak mi nie wybaczy? Niestety jestem świadom tego, że mam nie wyparzony język. Zawsze mówię to co nie potrzeba.
- Jak się czujesz? - zapytałem Alexis leżącą na posłaniu w naszej (?) jaskini. Podszedłem do niej i pogładziłem jej lśniącą sierść. Wilczyca spojrzała na mnie swoimi wielkimi ciemnoróżowymi oczyma.
- W porządku, jest OK - oparła uśmiechając się. - Tylko... jestem troszkę głodna.
Od razu wiedziałem co mam zrobić, bez słowa wybiegłem z leża i udałem się po posiłek. Biegłem truchtem, aż do samego lasu. Niestety nigdzie nie spostrzegłem żadnej zdobyczy. Rozejrzałem się - nic, pobiegałem trochę w tą, trochę w drugą -nic, przystawiłem nos do ziemi i wąchałem -nic. W końcu wpadłem na pomysł, czemu by nie poszukać z lotu ptaka? Zastanowiłem się czy rozsądniejsza jest zmiana w demona czy wezwanie smoka. Postanowiłem zmianę w demona. Może nie jest to najrozsądniejsze wyjście, ale gdybym zawył to zwierzyna by uciekła.
- Muszę być ostrożny. Muszę po prostu się aż tak tym nie pod jarać - powiedziałem do siebie. Po tych słowach uczyniłem przemianę.
Rozłożyłem szeroko skrzydła i szybkim ruchem podfrunąłem do góry. Zacząłem wypatrywać mojego celu. Przeleciałem się chwilę i nagle zauważyłem dorodną sarnę.
- Jest! Mam nadzieję, że ta nie jest zmutowana - zaśmiałem się.
W mgnieniu oka rzuciłem się na nią. Zacząłem ją gryźć w kończyny pozbawiając ją jakiejkolwiek szansy ucieczki.
"Tylko nie za bardzo, ostrożnie Drago" - zabrzmiał głos w mojej głowie.
Walczyłem z chęcią wyluzowania i zabijania dla przyjemności. Nie mogę teraz zwariować, Alexis jest w ciąży, jeszcze coś się stanie. Będąc na skraju zwariowana powaliłem sarnę i w tym samym momencie zmieniłem się w siebie. Odetchnąłem z ulgą. Już po wszystkim. Ugryzłem sarnę ponownie by być pewnym, że zakończyła swój żywot. Kiedy się upewniłem, zarzuciłem ją na plecy i pocwałowałem w stronę domu.
- Hej Alexis! - zawołałem na powitanie. Brak odpowiedzi.
- Alexis! - powtórzyłem. Brak odpowiedzi.
Nie ma jej. Gwałtownie zrzuciłem jedzenie z pleców i pobiegłem szukać Alexis. Biegnąc nawoływałem jej imię. Przebiegłem część watahy na której znajdowały się jaskinie. Nagle w oddali zobaczyłem moją ukochaną.
- Alexis! - krzyknąłem panicznie.
Leżała chyba mdła. Podbiegłem do niej i odwróciłem ją na plecy. Przyłożyłem ucho do klatki piersiowej samicy. Oddychała, to dobry znak. Rozejrzałem się. Czemu akurat teraz wszystkich gdzieś wywiało?! Nagle zobaczyłem, że Alexis otworzyła oczy.
- Alex! Co się stało?! - zapytałem zdruzgotany. Podłożyłem łapę pod jej głowę i uniosłem ją lekko.
- Boli bardzo boli... - szepnęła.
- Rodzisz?! - wykrzyczałem.
- Nie - zaśmiała się lekko. - To normalne podczas ciąży.
Odetchnąłem z ulgą. Ale nadal nie potrafiłem zrozumieć co tutaj robi.
- Ale po co przyszłaś aż tutaj?
- Boli mnie... Szukałam pomocy.
Zmarszczyłem brwi i zawyłem wzywając smoka. Skoro w watasze nie ma nikogo, to może w Krainie Smoków ktoś udzieli nam pomocy. Nie czekaliśmy długo, bo po chwili nadleciał Fire. Wymieniliśmy kilka słów i szybko polecieliśmy do Krainy.
Fire wylądował na balkonie pałacu. Szybko zeskoczyłem ze smoka i wszedłem do pałacu. Zastałem ojca na tronie. Wytłumaczyłem mu o co chodzi. Zabraliśmy Alex do królewskiej medyczki. Uleczyła Alexis i powiedziała, że to tylko skurcze. Dała nam również zioło, ponieważ pewnie skurcze będą się powtarzać.
- Wystarczy zrobić napar z tych ziół, kilka łyków i będzie po sprawie - powiedziała starsza wilczyca.
Przytaknęliśmy i postanowiliśmy się wybrać na mały spacer po okolicy.
Gdy byliśmy na zewnątrz zapytałem Alexis:
- Nie gniewasz się już na mnie?

Alex?

czwartek, 13 października 2016

Od Alexis do Drago C.D

Po wymiotach strasznie zaczęła mnie boleć głowa. Zaczęłam się zastanawiać co mi dolega zapewne zjadłam coś niedobrego i się zatrułam.
- Wszystko dobrze? - spytał zaniepokojony basior.
- Tak, tak... Tylko głowa mnie trochę rozbolała...
- Zaraz będziemy w jaskini. Od razu się położysz.
Chwilę później jak mówił Drago byliśmy w jaskini. Od razu zasnęłam.


***
Przez kilka dni było to samo. Drago bardzo się o mnie niepokoił, ale zapewniałam go, że wszystko jest dobrze. Sama chciałam się tym pocieszyć. Nic nie chciało mi się robić jadłam tylko i spałam. Czułam się bezużyteczna. Drago robił wszystko za mnie.
     Po miesiącu poczułam jak coś mi się rusza w brzuchu, dopiero wtedy zrozumiałam... Szybko pobiegłam w stronę Drago, a przynajmniej starałam się szybko biec. Kiedy już go znalazłam powiedziałam mu.
- Drago...
- Hmmm? - spytał niczego nieświadomy basior.
- Bo ja.. ja.. - jąkałam się - Ja jestem w ciąży! - wybuchłam.
- Z kim? - spytał zszokowany.
- Z tobą idioto... - załamałam się.
- Ale kiedy?
- Nie pamiętasz? W twoim smoczym królestwie! - mówiłam wkurzona.
- Mhmm...  No to sie ciesz! Ja też sie ciesze!
- Ugh... Ty nigdy nic nie rozumiesz!
- Uspokój się! Wszystko się ułoży, zobaczysz!
Nagle nie wiem czemu zaczęłam płakać i przytuliłam się do chłopaka. Co to ma być? Chumorki ciążowe? Jestem wkurzona, smutna i zdezorientowana.
- I co teraz będzię? - spytałam się basiora.
- Napewno trzeba wymyśleć imiona - zażartował - czułaś już może, jak kopie?
- Nie... To zbyt wcześnie - zaśmiałam się.

Drago?

wtorek, 11 października 2016

Od Daenerys do Bastarda C.D

Axa biła się z myślami. Wilczyca bardzo chciała pomóc wilkowi odzyskać Dante, ale bała się spotkania z Demonem, chociaż Bastard obiecał, że nic się jej nie stanie. Po minucie ciszy wadera przygryzła wargę i rzekła:
- Dobrze, idę z tobą.
Wilk odwrócił się do niej z uśmiechem. Oboje chcieli wyruszać natychmiast, ale do kąt? Rozejrzeli się w około. Wzruszyli ramionami i poszli po prostu przed siebie. Po godzinie drogi oboje byli padnięci, a śladu Daenerys nadal brak.
- Bastard to nie ma sensu - powiedziała po chwili Axa. - Ta pustynia nie ma końca, możemy iść przed siebie i nigdy nie dojdziemy!
Bastard spojrzał na ziemię.
- Nie zostawię jej tak... - szepnął i rzucił się biegiem w dalszą drogę nawołując imię Alfy, zostawiając Axe samą. Biegł jeszcze dobrą godzinę i po chwili znalazł się w pewniej wiosce.
*Dante*
Minęło już kilka ładnych dni odkąd już tkwię w tym miejscu bez wody i jedzenia. Byłam na skraju wyczerpania. Położyłam się na wysuszonej ziemi, a piasek niemiłosiernie mi dawał w pysk. Wpatrywałam się w dal w nadziei ujrzenia kogoś, ale nikt się nie pojawił. Nagle usłyszałam ciche stukanie kopyt. Gwałtownie podskoczyłam do góry i obejrzałam się za siebie. Dosłownie obok przebiegła sarna. Postanowiłam sprawdzić do kąt biegnie.
Sarna doprowadziła mnie aż do jakiejś tajemniczej wioski i dołączyła do swojego stada. Nagle wbiegłam przypadkiem do jakiegoś strumyku i napiłam się wody. Och, tak strasznie chciało mi się pić! Rozejrzałam się po wiosce w poszukiwaniu tubylców, ale nikogo nie zastałam. Nagle usłyszałam moje imię. Nastawiłam się do ataku, gdy nagle zza krzaków wyskoczył Bastard.
- Bastard?
- Daenerys?
Razem hucznie odpowiedzieliśmy "tak". Zbliżaliśmy się w swoją stronę patrząc sobie w oczy. Nagle podbiegłam do niego i go uścisnęłam, a z moich oczu kapały łzy. Gdy zdałam sobie sprawę, co się właśnie stało gwałtownie się od niego odsunęłam, uśmiechając się nie pewnie.
- Jak się tu znalazłeś? - przerwałam niezręczną ciszę.
- To długa historia, opowiem ci po drodze - zaczął. - Ale teraz chodźmy zanim znajdzie cię Demon.
Siedziałam jeszcze kilka chwil na ziemi i po chwili spostrzegłam, że Bastard już ruszył z wolna w drogę. Zerwałam się nagle i wyprzedziłam wilka.
- Wiesz w ogóle dokąd iść?
Basior zastanowił się. Rozejrzał się raz to w tą, raz to w drugą i mrukną:
- Nie wiem, ale wiem kto może nam pomóc.
- Niby kto? - burknęłam. - Jesteśmy tu przecież tylko ja, ty, Demon...
- I Axa - dokończył Bastard.
- Axa?
- Tak, ona jest całkiem miła i pomogła mi... - zaciął się nagle, jakby coś sobie uświadamiając. - A teraz ją zostawiłem.

Bastard? (Nie odpisywałam, bo leń ze mnie xD)