Dołącz do na już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś!

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Od Bastarda do Daenerys C.D

Położyłem uszy po sobie. Brak mi słów aby określić to co poczułem. Nie wiedziałem jak zareagować. Czy powinienem coś powiedzieć? A jeśli tak to co?
- Sonata! - warknąłem kierując wzrok na patrzącą na nas z góry waderę.
Samica skrzywiła się na te słowa. Skinęła łapą i jej wygląd zaczął się drastycznie zmieniać. Jej uszy znacznie się wydłużyły. Futro stało się kruczoczarne a oczy szare. Sylwetką przypominała bliskiego śmierci głodowej wilka.
- Tak dla jasności, nie nazywam się Sonata. - powiedziała z szyderczym uśmiechem - Mam na imię Sutra.
Serce na chwilę mi stanęło. Ona chyba nie... to tylko zbieżność imion prawda? Ogień coraz bardziej dawał mi się we znaki. Wysoka temperatura zdecydowanie nie współgra z moimi żywiołami.
- Widzę, że coś rozumiesz. - stwierdziła z satysfakcją - Zapewne Hati przedstawiła ci mnie jako dobrą i kochającą matkę, która była zmuszona cię porzucić abyś mógł żyć. Zapewne pomyślała, że nigdy się nie spotkamy.
Zacisnąłem zęby. Wadera najwidoczniej to widziała ponieważ dodała:
- Ona jest taka przewidywalna. Wiesz... właściwie to nie do końca tak, że chcę się ciebie pozbyć, to świat chcę twojej śmierci.
- Przestań! - warknąłem
Nie miałem ochoty jej słuchać ani tym bardziej wierzyć w jej słowa. Sam już nie wiem w co powinienem wierzyć. Wszystko zaczęło mi się mieszać. Zaczęła mnie przepełniać złość. Miałem wrażenie, że zaraz wybuchnę. W myślach już dopadałem do gardła wadery i przegryzałem je.
- Bastard. - usłyszałem cichy głos
To mnie otrzeźwiło. Spojrzałem na Dante.
- Dlaczego ją w to mieszasz? - zapytałem
- Oh, odpowiedź jest prosta. - powiedziała czarna wadera z taką radością jakby czekała na to pytanie - Moc Hati nie pozwalała mi się do ciebie zbliżyć dlatego też aby móc cię zabić musiałam najpierw zabić ją. Niestety gdy już udało mi się tego dokonać ty gdzieś zniknąłeś. W końcu jednak cię odnalazłam. Nie chcę jednak ryzykować, że kolejna głupiutka wadera będzie cię chronić więc najlepsze co mogę zrobić to pozbyć się was obu jednocześnie.
Zacisnąłem zęby ze złości. To wszystko było jakieś absurdalne. Skwierczący pod nami ogień był już niemal nie do zniesienia. Po chwili zdałem sobie jednak sprawę, że jest jeszcze drobny promyk nadziei. Bijący od płomieni żar osłabia moje moce jednak gdyby udało mi się wywołać chociaż niewielką zamieć mogącą ugasić ten ogień mieli byśmy szansę. To wciąż niewiele ale jesteśmy już w tak beznadziejnej sytuacji, że warto spróbować wszystkiego. Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech z całej siły skupiając się na towarzyszącemu mrozom północnym wietrze. Po chwili poczułem na pysku delikatny podmuch chłodnego wiatru. Daenerys dalej trzymała moją łapę. Chciałem jeszcze bardziej wzmocnić ten wiatr aż do stanu prawdziwej śnieżnej zamieci.

Daenerys?

poniedziałek, 30 listopada 2015

Od Nokoty-Co było przed?... CD.

Zastanawiałam się, czy Shadow mnie okłamał czy też nie. Patrzyłam jak jadł naszą zdobycz. Kiedy skończył, zaproponował, żebyśmy przeszli się na spacer.
-A...-nie zdążyłam dokończyć zdania. Za mnie powiedział to Shadow.
-Nie przejmuj się Moon... Po prost chodźmy.-zgodziłam się. Na początku spaceru panowała kompletna cisza. Prawie. Przerywał ją świergot ptaków i lekko słyszalny powiew wiatru. Nagle odezwał się Shadow.
-Słuchaj...-powiedział zmieszany.-Może uznasz mnie za idiotę czy coś ale..-zaświeciły mu oczy. Nie wiedziałam co robić; uciekać czy się go posłuchać?... Jednak zostałam. Nie chciałam by on znowu wziął mnie za jakąś... Idiotkę czy coś. Shadow jednak, długo zastanawiał się co powiedzieć. Wreszcie powiedział:
-Słuchaj, Nota...
-Tak?-zapytałam lekko przestraszona.
-No... Emm... Hmm...-długo nie mógł wykrztusić z siebie zdania.-Dobra. Chodźmy może jednak do jaskini bo nie wiem jak ty, ale ja czuję się... Obserwowany...
-OK...Więc chodźmy...
W trakcie drogi powrotnej wydawało mi się, że ktoś nas śledzi. "To pewnie tylko dlatego, że Shadow tak powiedział"-myślałam. Po chwili byliśmy w jaskini. Już pewniej Shadow powiedział:
-Może i znamy się tylko...
-Tydzień-dokończyłam.
-Właśnie... Może znamy się tylko tydzień ale od początku ty... Ty...-oczy znów mu zaświeciły. Czułam jednak lekki niepokój.
-Podobasz mi się, okej?!-popatrzyliśmy po sobie. Shadow?... Ja?... Nie wiedziałam co powiedzieć. Przez kilka minut panowała niezręczna cisza.
-Emm...N-Nie wiem co-co po-powiedzieć...-wyjąkałam z siebie. Może nie czułam tego tak jak on ale nie chciałam ranić jego uczuć.
-Wiesz... Przepraszam...-powiedział zmieszany.-Nie chciałem, aby to tak wyszło... 
-Nie ma sprawy...-powiedziałam.
-Co?
-Mówię: nie ma sprawy... W sumie... Jesteś najlepszym basiorem, jakiego dotąd spotkałam...-po tych słowach uśmiechnęłam się do niego. Nie patrzyłam na niego ale miałam wrażenie, że on też się do mnie uśmiecha.
-To co... Czy...-zanim zdążył dokończyć zdanie, przytuliłam się do niego. Byłam zbyt nieśmiała, aby wyrazić to słowami.
-Tak...-szepnęłam do niego. Nagle coś oblało mnie wodą. Nie wierzę... To był sen?... To wszystko to tylko głupi sen?! Odważyłam zapytać się Shadow'a, co zaszło. 
-Shadow... O co chodzi?... Co się stało?...
-Hmm... Jakby ci to powiedzieć... Zemdlałaś wtedy w lesie kiedy byliśmy na spacerze.
-CO?!
-A... Czy coś się... Stało?...
-Tak, wiesz co, TAK! Stało się coś!-po tych słowach Shadow nie mógł odkleić ode mnie wzroku. Tylko ja, odwróciłam się od niego i ciągle patrzyłam w ścianę. Nie byłam zła na niego tylko na moją głupią wyobraźnię.
                                                                                                                                                                  CDN.   

Świat pełen GÓWIEN ^^

 (nie na temat bloga i ostrzegam, jeśli nie masz 10 lat wzwysz i normalnych rodziców nie czytaj tego)

niedziela, 29 listopada 2015

Od Nokoty-Co było przed?... CD.

-Co? Jaką znowu sprawę?! Gościu, ty weź sobie lepiej odpuść...-powiedziałam.
-Może to dziwnie zabrzmi ale...-w pewnej chwili Shadow przerwał.-Może znajdźmy jakąś jaskinię... Tu nie jesteśmy bezpieczni...-powiedział ściszonym tonem. Jako, że byłam dość wychowaną waderą, zgodziłam się i poszam z nim do mojej jaskini, ponieważ była najbliżej.
-Więc... O co chodzi?-zapytałam.
-M-M-M-MOON POWRÓCIŁA!!!-krzyknął z przerażeniem Shadow.-Ona może być dosłownie wszędzie...
-Co? Przecież... Nie... To nie może być prawda... 
-A jednak...-powiedział już spokojniej wilk.
-Ale...Ale...-więcej już z siebie nie umiałam wykrztusić.
-Spokojnie... Po prostu musimy się ukrywać przez jakiś czas...
-Wiesz... Boję się... Wiem, że Moon ona... Ona...
-Rozumiem...-uspokoił mnie Shadow. Następnie znalazłam przytulny kąt, i zasnęłam. Rankiem obudziły mnie różne zapachy: rumianek, lawenda... "O co chodzi?" pomyślałam. Wstałam i zobaczyłam Shadow'a.
-No siema.-przywitał się Shadow.- Wyspana?
-Taa... Co ty robisz?-zapytałam.
-A, takie tam... Zjesz coś? Może razem coś upolujemy?-zapytał z lekkim uśmiechem. Razem... To słowo przewijało mi się ciągle przez głowę. Jednak nie chciałam być niemiła i zgodziłam się. W sumie tak bardzo burczało mi w brzuchu, że nie miałam wyjścia.Jednak przed wyjściem zapytałam:
-A Moon?...
-Emm... Nie pomyślałem o tym... Po prostu musimy być bardzo ostrożni. Trzymajmy się razem, a nic się nie stanie.-i wyszliśmy. Na dworze było pięknie; ptaki śpiewały, z drzew spadały ostatnie złote liście. W trakcie drogi zapytałam się Shadow'a:
-Słuchaj... Tak w ogóle ile masz lat?
-Rok. A ty?
-Tyle samo!-wtedy zrozumiałam, że możemy naprawdę rozmawiać na wspólne tematy. Nawet poczułam się pewniej. Przez resztę drogi panowała cisza. W końcu dotarliśmy do lasu, a po kwadransie już upolowaliśmy zwierzynę. Kiedy wróciliśmy do jaskini, ku mojemu zdziwieniu Shadow powiedział:
-Smacznego! Ja idę się przejść.
-Zaraz... Co? Nie zjesz ze mną?...
-Nie, dzięki... Nawet możesz zjeść wszystko, nie będzie mi to przeszkadzać.
-Emm...-zanim zdążyłam dokończyć zdanie, Shadow już poszedł. Wydawał mi się jednak tajemniczy. Nie wiedziałam o nim wiele... A jeśli on stoi po stronie Moon? Jeśli tylko udaje mojego przyjaciela? Dziwne myśli oblęrzyły moją głowę i nie mogłam skupić się na jedzeniu. Zostawiłam więcej niż połowę dla Shadow'a. Odechciało mi się jeść po tych dziwnych myślach. Nagle w wejściu do jaskini pojawił się on. Shadow. Nie wytrzymałam i zapytałam się go:
-To ty, prawda? To ty trzymasz z Moon?!-Shadow patrzył na mnie z wielkim szokiem.
-Jeśli mam być szczery, a taki będę to...-Shadow przerwał. Serce stanęło mi do gardła. Jeśli on jest po Jej stronie? Nie mogłam wyzbyć się tej myśli. Nagle otworzył pysk i powiedział:
-Nie... Skąd przyszło ci takie coś na myśl?-czułam się jak kompletna idiotka. Jednak musiałam mu odpowiedzieć.
-Wiesz... Tak niespodziewanie wyszedłeś...-do oczu napłynęła mi jedna, druga, trzecia łza. Jak można oskarżyć o takie coś nowego... Przyjaciela?... Lecz Shadow nie patrzył na mnie bezczynnie. Przybliżył się do mnie i mnie przytulił. W normalnym wypadku w żadnym razie nie pozwoliłabym na takie coś. Ale teraz... Co innego mi pozostało?... Odwzajemniłam uścisk. Byłam za słaba, by coś zrobić. Nagle się otrząsnęłam i w lekkim szoku go zapytałam:
-Nie jesteś może głodny?... Zostawiłam trochę dla ciebie...
-Dzięki...-zapadła długa cisza. Pomyślałam o tym, że do grudnia zostało tak mało dni... Zacznie się robić zimno, ciemno... A w sumie... O czym myślę?... A jeśli Shadow kłamał?... Niemożliwe... A może jednak?... To wszystko było dla mnie zbyt trudne... Czy to możliwe, aby przyjaciel cię... Okłamał?...
                                                                    CDN.

sobota, 28 listopada 2015

Od Nokoty - Co było przed?...

 Wszystko zaczęło się w pewien deszczowy dzień. Właśnie wtedy narodziłam się ja - Nokota. Moja matka  i ojciec  nie byli ze mnie zadowoleni...
-Mówiłaś, że będzie to chłopiec i w dodatku z mocą wody, a nie ognia!-warknęła mama na medyczkę.
-Wiesz, czasem mogę się pomylić i...
-Wynoś się stąd... Po prostu WYJDŹ!-krzyknęła na nią mama.-I weź to... To... TO COŚ!-i trzasnęła za nami drzwiami. Więcej moich rodziców już nie widziałam... Nawet nie umiem przedstawić ich rysopisu... Wychowywała mnie potajemnie Doste - medyczka, która mnie uratowała. Wszystko jednak nie mogło być takie piękne... Pewnego dnia do domu Doste przyszedł inny wilk. Rozległo się ciche pukanie i zanim Doste zdążyła mnie schować, wilk już przyszedł.
-Witam, Doste! Jak się... Zaraz... Co to za szczeniak?!-krzyknął.
-To... To nie tak jak myślisz!-zaprotestowała Doste.
-Zamiast spędzać czas ze mną ty... Ty... ZDRADZAŁAŚ MNIE!!!
-Kochanie... To sierota!
-Em... N-nie wiem co powiedzieć...-powiedział nieznajomy wilk.
-Zaopiekujmy się nią, jakby była to nasza córeczka... Proszę cię... Ona ma tylko nas...-uspokajała wilka Doste.
-Dobrze... Czy umie już coś powiedzieć?...-zapytał wilk.
-Ma dopiero dwa tygodnie... Dajmy jej czas...-powiedziała swoim spokojnym głosem Doste- Nokota, to twój "tata"-Kardu. Przywitaj się, Kardu.
-Witaj, ptaszynko!
Wtedy właśnie poznałam moją nową "rodzinę". Nie trwało to jednak długo, ponieważ Doste i Kardu zarabiali miej, więc musieli mnie gdzieś zostawić. Miałam wtedy dwa miesiące. Kiedyś podsłuchałam przez przypadek ich rozmowę:
-Musimy coś zrobić... Już więcej nie może u nas zostać...-mówiła Doste.
-To co mamy robić? Na tej ziemi Nokota nie ma żadnej rodziny...
-Kardu...Chyba nie myślisz o tym...
-Niestety, nie mamy innego wyjścia... Musimy się jej jakoś pozbyć...-powiedział stanowczo Kardu.-Musimy ją zabić...
W tym momencie musiałam stąd uciec. Znalazłam dość przyzwoitą jaskinię, w której mieszkałam przez resztę życia. Od tego czasu lubię samotność. W jaskini trenowałam swoją moc ognia, a dzięki temu, że byłam sama-lepiej nauczyłam się polować. Pewnej nocy, do jaskini wszedł inny wilk. Schowałam się w ciemnym kącie jaskini i obserwowałam co robi. Przez kilka minut jadł swoją zdobycz po czym zapytał:
-Czy ktoś tu jest?... Wiem, że tu jesteś!
Musiałam wyjść z cienia. Prędzej czy później dowiedziałby się, że tu jestem.
-Tak, jestem tutaj... Kim ty jesteś?
-Nazywam się Shadow... A ty kim jesteś?
-Jestem Nokota... Co robisz w mojej jaskini?
-Schowałem się tylko przed deszczem...
-Ale przecież... Nie pada deszcz...
-Dobra... Tak naprawdę przyszedłem tutaj tylko po to, aby cię ostrzec...
-Wiesz co? Nie będę się słuchać takich jak ty...-w tym momencie wybiegłam z jaskini i tylko modliłam się żeby on mnie nie gonił."Miejmy nadzieję, że go zgubiłam"-myślałam.
-Mam cię!-Shadow wyłonił się zza drzew.
-Dlaczego mnie prześladujesz? 
-Słuchaj... Mam do ciebie ważną sprawę...
                                                                                                                       CDN.

Od Alexis - Jak dołączyłam?

Zacznę moją historię od samego początku. Byli pewni Basior i Wadera. Canter i Lily. Strasznie się kłócili. Pewnego dnia na świat przyszłam ja - Alexis. Od zawsze się kłócili. Strasznie krzyczeli też na mnie. Miałam wrażenie, że mnie nienawidzili. Do dzisiaj tak myślę... Kiedy miałam cztery miesiące poszłam do szkółki. Byłam lubiana przez dosłownie wszystkich. Najlepszym moim przyjacielem był Col.  Zaprzepaściłam to gdy go poprosiłam o to, by był moim chłopakiem. Po prostu wyśmiał mnie prosto w oczy.
Wszyscy mnie znielubili. Jednak nadzieja mnie nie opuszczała. Poznałam Merry i Natalie. Chociaż one i tak były lekko fałszywe. Gdy miałam 2 lata Col powiedział o mnie coś okropnego, a zarazem bardzo śmiesznego. Wszyscy śmiali się ze mnie włącznie z Merry i Natalie.
Byłam odwrócona plecami do wszystkich. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Po cichu powiedziałam:
- Dość tego...
Wszyscy dziwili się o co mi chodzi. Powtórnie powiedziałam ale o wiele głośniej:
- Dość tego! - rzuciłam się na Cola - nienawidzę Cie!
Uciekłam ze szkółki i pobiegłam przed siebie przypominając sobie wszystkie dobre i złe chwile z Colem. Płakałam tak długo... Chyba przez kilka godzin. W końcu nie wytrzymałam i padłam. Obudziłam się gdzieś w jakiejś jaskini. Pomyślałam sobie "O nie... Kolejne kłopoty...". Chwilę potem zobaczyłam wilka siedzącego tuż obok mnie.
- Cześć, co się stało że zemdlałaś? - spytał się obcy basior
- A ty kim jesteś? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Ja zadałem pytanie pierwszy.
- Jestem Alexis. A ty?
- Ja Jake.
- Fajnie... - mruknęłam.
- Wstaniesz? - zapytał z troską.
- Nie wiem czy jestem w stanie... -
- Spróbuj, pomogę Ci - odpowiedział troskliwie Jake
- No dobrze... - wstałam opierając się na Jake'u
- Było tak strasznie?
- Dziękuję.. Ale pozwól że pójdę... - obejrzałam się za siebie i zobaczyłam że jest straszna ulewa
- Idziesz w taki deszcz? - spytał złośliwie wilk
- Grh - warknęłam - Okay, zostanę dopóki ulewa się nie skończy
Wilk kiwną głową twierdząco i położył się w oddzielnym kącie.
- W ogóle to ile masz lat? - zapytał zaciekawiony
- 2 lata - odpowiedziałam
- Ja też. Straciłem rodziców gdy miałem trzy miesiące.
- Ja z kolei chciałabym ich nie mieć...
- Aha.
- Jakbyś był w mojej skórze nie byłbyś zadowolony, uwierz mi...
Rok później byliśmy razem, ale Jake przez chorobę zmarł. Byłam zrozpaczona tym co się stało. Żeby nie przebywać w tej jaskini i nie przypominać sobie wszystkiego co się stało postanowiłam uciec z jaskini i nigdy tam nie wracać. Podróżowałam 2 tygodnie i mieszkałam pod każdym krzakiem jaki napotkałam. Nie chciało mi się żyć.To był najgorszy moment w moim życiu. Jakbym urodziła się po to, żeby cierpieć... W końcu nie miałam siły... Padłam na śnieg. Zobaczyłam światło. Było tak spokojnie... Widziałam swoją śmierć. Nagle coś to przerwało. Była to wadera o pięknym futrze i srebrnych, błyszczących oczach. Obudziłam się zupełnie inna... Silniejsza, odważniejsza, jak nie ja, i to dziwne uczucie... Moc ognia mnie wyzwoliła.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam piękną szarą wilczycę. Jej futro błyszczało w śniegu, pięknie powiewało...
Po chwili powiedziała :
- Musimy iść, Alexis. Pośpiesz się.
- Co?! Kim jesteś?! Skąd znasz moje imię?!
- Mam do ciebie jedno pytanie. Będziesz w mojej watasze Wolves Of The Dark Midnight?
- Tak, z przyjemnością, ale... - przerwała mi wadera.
- Świetnie! Będziesz betą, okay?
- Okay. Ale odpowiedz mi chociaż na jedno pytanie! Jak cię zwą?
- Jestem Daenerys. Mów mi Dante. Muszę już iść. Schowaj się w tej jaskini...
- Co? W jakiej jaskini? - obejrzałam się za siebie - To pustkowie! Gdzie widzisz jaskinię?
Wilczyca odsłoniła piękną jaskinię, w której było bardzo ciepło - na ścianach były pochodnie, ten cudowny ogień... W niektórych miejscach były paprotki, drzewko... A w sumie mini wierzba płacząca. Jednym słowem - cudo! Mój nowy dom...
 - Jaka piękna jaskinia... - gdy obejżałam się za siebie jej już nie było... Dziwne, ale prawdziwe...







Nokota

http://img04.deviantart.net/4b4e/i/2012/308/7/c/middle_of_nowhere_by_xblackice-d5k0ga6.png
Imię: Nokota
Pseudonim: Nota
Cechy charakteru i cechy fizyczne: Nokota jest wilczycą niezależną, nie lubi podporządkowywać się wilkowi bez władzy
Cechy wyglądu: Nokota jest szaro-popielata. Ma pod oczami czrne tatuaże, które podkreślają jej smukły i mały pysk. Oczy jej są dwukolorowe: lewe złote, a prawe błękitne. Uszy są długie, zakończone czarnymi końcówkami. W uszach ma kolczyki, które są fioletowo-turkusowymi piórkami. Takie samo pióro wyrasta jej z sierści, z policzka. Przez grzbiet ciągnie się jej pasmo czarnych włosów. Pręga zaczyna jej się na czubku głowy. Kolejna pręga ciągnie jej się pod ogonem, tylko że jest ciemniejsza. Wkoło ogona są obwiązane kolejne pióra. Na nogach jest tak samo.
Wiek: 2,5
Płeć: Wadera
Posada: Wojowniczka
Zdolności magiczne: Nadprzyrodzona moc silnej walki i władania ogniem
Żywioł wilka: Ogień
Rasa wilka: Wilk wędrowny z domieszką krwi wilka ognistego
Leże:
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfnnLLRk6jyLpH42CWhc0ctlAo0FdyuQgUN29ikAo8y4h6Vg3T66gdfItoJNi_RwxVex4-jPgPmP1S-XLM_jA7beBOXLb6USZ46lJvQcuDhFriw44WdK6Dq_FT7nzmqQpv8oKFLHPBop0/s1600/DSC03829.JPG
Zakochana/y w: Nikim (narazie)
Partner: Shadow
Rodzina: Matka-Nieznana ; Ojciec-Nieznany ; Siostra/Brat-Brak
Szczeniaki: Brak
Głos: 

Towarzysz lub smok: Niepotrzebny mi...Lubię samotność...
Właściciel: Amazonka1224 (horwse)
Inne zdjęcia wilka:-

Alexis

Imię: Alexis
Pseudonim: Alex
Cechy charakteru i cechy fizyczne: Alexis jest wilczycą, która nie daje po sobie poznać że jest smutna. Jednym słowem - jest twarda, i konkretna. Bardzo uparta - zawsze stawia na swoim. Oczywiście nie należy myśleć, że jest aż taka straszna i zabije cię przy pierwszej lepszej okazji, musi trzymać fason, w końcu jest betą, musi taka być. Jak się ją lepiej pozna jest miła, przyjazna i zabawna. Uwodzicielska, każdego do siebie przekona. Jest dumna i odważna. Ma dobrze przemyślane decyzje, jest miła tylko wtedy, gdy ten ktoś jest miły dla niej. Największym jej plusem jest to, że dba o wszystkich . Jest zwinna i niesamowicie szybka a jej łapy są bardzo umięśnione.
Cechy wyglądu: Alex jest kremową wilczycą z grzywką na prawe oko. W niektórych miejscach np ogonie ma brązowe plamki. Przy oczach ma brązowe znamienia. Przy uchu ma przyczepione dwa pióra koloru
biało - brązowego. Ma bardzo długie uszy i ciemno różowe oczy.
Wiek: 3 lata
Płeć: Wadera
Posada: Samica Beta
Zdolności magiczne: Wszystko związane z danym żywiołem.
Żywioł wilka: ogień
Rasa wilka: Wilk ognia
Leże:
 
Zakochana/y w: Jej serce należy do Drago
Partner: Drago
Rodzina: Nie chce jej znać
Szczeniaki: Córka Jane/ Syn Jake
Głos:

 
Towarzysz lub smok: Nie chce... Nie potrzebny mi.
Właściciel: Kisielek (Konto Google +)
Inne zdjęcia wilka:
Szczeniak
Inne

Sentuhan Kematian

 http://orig04.deviantart.net/f11d/f/2012/214/8/7/i_remember_everything_by_geheledin-d59lsxl.png
Imię: Sentuhan Kematian
Pseudonim: Kematian, Sent
Cechy charakteru i cechy fizyczne: Sent ma swój charakterek. Jest cyniczna, podła i uparta. Mówi A, myśli B a robi C. Jest samowystarczalna. Nie lubi towarzystwa innych wilków.
Cechy wyglądu: Sierść Kematian jest długa, puszysta i aksamitna. W zimę jest kruczoczarna lecz na wiosnę staje się grafitowa. W niektórych miejscach widnieją białe i niebieskie plamy. W nocy świecą.
Wiek: 3 lata
Płeć: Wadera
Posada: Przywódca wojskZdolności magiczne:
Czytanie w myślach
Może widzieć myśli innego wilka.
Oddychanie pod wodą
Może być pod wodą ile chce. Oddycha pod nią.
Panowanie nad wodą
Woda się jej "słucha". Może robić nią co zechce.
Żywioł wilka: Woda
Rasa wilka: Wilk wody
Leże:
 https://liviaspacedotcom.files.wordpress.com/2012/09/underwater_cave_by_coccoluto.jpg
Zakochana/y w: Hahaha to chyba jakiś żart.
Partner:
Rodzina: Nie żyje.
Szczeniaki:
Głos:

Towarzysz lub smok:
 http://41.media.tumblr.com/tumblr_m3w2oqCXJD1qds2rho1_1280.jpg
imię: Bayangan Putih
Właściciel: Doggi-Kajtusiowa Howrse-Kocica123876
Inne zdjęcia wilka: -

Od Daenerys do Bastarda C.D

Cieszyłam się, że Sonata poszła. Miałam jej dosyć. Za co? Była strasznie sztuczna i wredna. Przynajmniej dla mnie, ale najwyraźniej Bastard tego nie widzi.
 - Eh... - westchnęłam. Wilk domyślił się o co chodzi.
- Nie przesadzaj, nie była... - Bastard nie zdążył dokończyć. Skoczył na niego jakiś czarny wilk.
- Bastard! - panicznie krzyknęłam.
Nie znajomy przydusił go do ziemi, drugi zaś związał mu łapy. Nie widziałam co robić. Musiałam zostać, choć Bastrad mi wyraźnie kazał się ratować. Typowe to u mnie... Czy mi naprawdę AŻ tak na nim zależy? Może lepiej uciec? Zdrowy rozsądek kazał mi uciekać, ale jednak zostałam. Bezradnie patrzyłam się jak Bastard szarpie się z całą zgrają nieznajomych. Nagle poczułam moce uderzenie w tył głowy.

***

Powoli otwierałam oczy. Coś okropnie mnie raziło. Było bardzo gorąco. Gdy w końcu doszłam do siebie rozejrzałam się w koło i pomyślałam : "WTF?!". Było dziwnie, bardzo dziwnie. Razem z Bastardem wisieliśmy na pniaku. Pod nami buchał ogień. A w koło nas tańczyła zgraja dzikich wilków. Zauważyłam Sonate siedzącą na ogromnym tronie z korzeni drzew. Uśmiechała się syderczo w naszą stronę. Wyraźnie zadowolona, że byliśmy tacy naiwni... A teraz skończymy jako ofiara. "To koniec" przeleciało mi przez myśli. Języki ognia sięgały nas coraz bliżej. To co teraz zrobiłam zadziwiło Bastarda jak i również samą mnie. Trzymałam go za łapę.
- To koniec... - szepnęłam. Mój przyjaciel spojrzał się na mnie i westchnął. Co miał mi odpowiedzieć, skoro to przecież była prawda? Popatrzyłam się na niego, po chwili on też się do mnie odwrócił. Spojrzałam głęboko w jego oczy. Były przepełnione nadzieją. Coraz mocniej zaciskałam jego łapę. Coś nakłaniało mnie do zrobienia czegoś, czego nie powinnam. Nasze pyski dzieliło zaledwie klika centymetrów. Chciałam się oprzeć. Jednak - moje ciało robiło co innego. Siła, która kazała mi to zrobić była nie do opanowania. Myślałam "Jak on zareaguje? Może się wystraszy i znienawidzi mnie na zawsze?" Patrzyliśmy się w siebie jak zahipnotyzowani. "Daenerys ogranij się!" krzyczałam wewnątrz siebie. Ale było już za późno... Stało się to co się stało.

Bastrad? I co wiesz co się stało? :* (Sory, że późno odpisałam)

środa, 9 września 2015

Od Bastarda do Daenerys C.D

Szliśmy tak spory kawałek gdy naszą drogę przecięła rzeka. Dość szeroka ale płytka. Woda w niej była krystalicznie czysta ale to pewnie sprawka silnego nurtu.
- Stąd droga jest już dość prosta - stwierdziła z uśmiechem wadera.
Spojrzałem na Daenerys, która nie wydawała się zbyt zaangażowana. Chodzi jej o to co miało miejsce gdy się obudziła? Może wyszło trochę głupio ale to dla mnie nie powód aby się dąsać.
- Słyszałaś Daenerys? - zapytałem z lekkim uśmiechem - Jeszcze trochę i będziemy w domu.
- Tak. - odpowiedziała bez większego entuzjazmu.
Nieznacznie zniżyłem uszy. Gniewa się?
- Wydaje mi się, że dalej będziecie musieli iść sami. - powiedziała nagle Sonata.
Spojrzałem na nią zaskoczony. Wydawała się jakaś spłoszona. Ogólnie wyczuwałem wokół siebie jakąś dziwną atmosferę. Wydaje mi się, że nigdy nie zrozumiem wader.
- Coś się stało? - zapytałem w końcu.
- Nie, nic takiego - odparła Sonata - Musicie iść wzdłuż tej rzeki. Jeśli będziecie biec całą drogę dziś przed zachodem słońca powinniście zobaczyć swoje tereny, jeśli natomiast się wam nie śpieszy to jutro po południu będziecie w domu. Musicie jednak uważać, po drodze możecie napotkać jakieś wilki, które raczej nie będą pokojowo nastawione.
- Dlatego nie chcesz iść? Znasz te wilki i się ich boisz? - zaryzykowałem stwierdzenie.
Samica spojrzała na mnie wyraźnie zaskoczona. Po chwili jednak uśmiechnęła się lekko i powiedziała:
- To zupełnie co innego.
I tak dalej wydawała mi się nieco wystraszona. Zauważyłem, że z każdą kolejną chwilą z coraz częściej ogląda się dookoła. Westchnąłem cicho. Zdaje się, że niczego się nie dowiem.
- No cóż, w każdym razie dziękuję. Wskazanie nam drogi to już i tak dużo. - stwierdziłem z lekkim uśmiechem - Może jeszcze kiedyś będziemy mieli okazję się zobaczyć.
Samica odwzajemniła uśmiech i... przytuliła mnie. Sparaliżowało mnie. Nie jestem przyzwyczajony do takiego zachowania. Wadera odsunęła się wciąż będąc uśmiechniętą.
- Żegnajcie - powiedziała po czym zaczęła odchodzić.
Przeszły mnie ciarki. Uśmiech to chyba jedyna oznaka sympatii na jaką mnie stać.
- Chodźmy - usłyszałem głos Daenerys.
Skinąłem przytakująco głową i ruszyłem za samicą. Wciąż miałem wrażenie, że jest lekko przygnębiona. Poruszaliśmy się dość szybkim truchtem.
- Jak można tak się kleić do kogoś kogo się prawie nie zna. - usłyszałem mruknięcie Daenerys.
Domyślam się, że chodziło o Sonate. Przyznam, że to zachowanie dla mnie też było dość nietypowe.
- Chciała być tylko miła. - powiedziałem
Wtedy Daenerys spiorunowała mnie spojrzeniem. Natychmiast położyłem uszy po sobie. Chyba jednak lepiej by było gdybym się nie odzywał. Skoro już i tak powiedziałem jedno słowo za dużo to może chociaż spróbuję rozluźnić trochę atmosferę. W końcu w pewien sposób jestem temu wszystkiemu winien.
- Heh, zdaje się, że po powrocie do watahy będziesz mnie miała dość na jakiś tydzień - zażartowałem.

Daenerys?

sobota, 5 września 2015

Od Daenerys do Bastarda C.D

Sen bardzo dobrze mi zrobił. Zregenerowałam siły które utraciłam podczas morderczego biegu. Teraz czułam się wypoczęta i gotowa do życia. Obróciłam się na plecy. Zaczęłam nucić piosenkę, którą to niegdyś nuciła mi moja zastępcza mama. Z drzewa spadł liść prosto na mnie. Dmuchnęłam, a on poleciał dalej. Zaśmiałam się. Mogłabym tak leżeć cały czas niczym się nie przejmując, ale wiedziałam iż czym prędzej musimy dostać się do watahy. Przeciągnęłam się i ziewnęłam otwierając przy tym szeroko pysk. Miałam roztarganą sierść która aż cała kleiła się od żywicy. Nie spodziewając się niczyjej obecności po prostu byłam sobą. Nagle zauważyłam Bastrda z nieznajomą wilczycą, który ze zdziwieniem przyglądali się mi. Wtedy zrobiło mi się strasznie głupio. Nikt mnie jeszcze takiej nie widział, wszyscy znają mnie jako spokojną, opanowaną, trochę sztywną wilczyce. Otrzepałam się i przywołałam do porządku.
- Wstałaś. - uciął krótko mój towarzysz i podszedł do mnie. - To jest właśnie Daenerys. - zwrócił się do wilczycy.
- Miło mi cię poznać. - uścisnęłam łapę samicy.
- Mi również. Jestem Sonata. - powiedziała sztucznie się uśmiechając.
Przez chwilę zdawało mi się, że skądś ją znam. Starałam sobie przypomnieć, ale widziałam tylko czarną plamę w mojej głowie, która zasłaniała mi wszystko.
- Powinniśmy już wyruszać jeśli chcemy dotrzeć przed zmrokiem. - powiedziała Sonata patrząc, wyraźnie czegoś szukając na niebie. Przyglądałam się jej. Nie miałam za bardzo zaufania do tej wilczycy, wydawała mi się jakaś podejrzana. Zastanawiałam się czy przyjaciel to czy wróg? Gdyby nie ten ubytek w mojej pamięci na pewno bym to wiedziała.
- Masz rację. - powiedział Bastard i ruszył razem z Sonatą do przodu.
- Nie idziesz? - zerknęła ukradkiem na mnie. W jej głosie było trochę sarkazmu.
- Jasne... - wycedziłam nie spoglądają na nich.
Ruszyłam tuż za nimi. Patrzyłam jak wilki o czymś razem rozmawiają i się śmieją. Według mnie to Bastrad za bardzo jej zaufał. Szliśmy tak dobre parę godzin. A mnie wciąż zdawało się, że idziemy w odwrotnym kierunku, ale może mam tylko takie uczucie... Nagle poczułam, że ktoś nas obserwuje. Spojrzałam na moich towarzyszy, ale oni wciąż rozmawiali. Nadal czułam to uczucie. Rozejrzałam się uważnie. Spojrzałam do góry - nad nami leciał nie znajmy skrzydlaty wilk. Przez cały czas nas obserwował. Czyżby go szukała Sonata?

Bastard?

wtorek, 1 września 2015

Od Bastarda do Daenerys C.D

Uśmiechnąłem się lekko.
- Pośpieszmy się - powiedziałem - To już niedaleko.
Zerwaliśmy się do biegu. Gdy jednak byliśmy nieco bliżej ponownie zwolniłem. A co jeśli to po prostu kolejna komnata? Właściwie to jaką mamy pewność, że uda nam się stąd wyjść?
- Bastard? - usłyszałem głos Daenerys
Spojrzałem na nią trochę niepewnie ale wymusiłem na sobie chociaż delikatny uśmiech. Skinąłem głową i ponownie zaczęliśmy biec. Im bliżej byliśmy tym światło zdawało się coraz to bardziej jaskrawe. Wychodząc musiałem na chwilę zamknąć oczy ponieważ w tamtej chwili blask wydawał mi się wręcz oślepiający. Gdy jednak poczułem na sobie delikatny powiew wiatru natychmiast otworzyłem. Byliśmy na zewnątrz. Nareszcie udało nam się wydostać z tego dziwnego miejsca. Problem był tylko jeden, ani trochę nie poznawałem tego miejsca.
- Dante wiesz może gdzie jesteśmy? - zapytałem rozglądając się wokół.
- Wiem tylko, że to nie nasze tereny - powiedziała.
Zacząłem węszyć. Nie wyczuwałem żadnego znajomego zapachu. Nie da się ukryć, że tymi podziemnymi korytarzami z pewnością przebyliśmy spory kawał drogi. Problem był w tym, że nie byłem w stanie nawet stwierdzić w jakim kierunku powinniśmy iść aby dotrzeć do domu.
- Jestem zmęczona - powiedziała samica kładąc się na ziemi.
Fakt, najpierw powinniśmy trochę odpocząć.
- Poszukam czegoś do jedzenia. - powiedziałem po czym poszedłem głębiej w las. Nie było tu zbyt dużo zwierzyny jednak jednego zająca udało mi się złapać. Z resztą na więcej i tak nie miałem siły. Zaniosłem zdobyć do Daenerys. Tam podzieliliśmy się mięsem. Nie było tego zbyt dużo ale biorąc pod uwagę fakt, że nie jedliśmy już ponad dzień nawet ten drobny posiłek był wystarczająco syty. Leżeliśmy na ziemi rozkoszując się chwilą relaksu. Miałem wrażenie, że moje łapy odmawiają mi posłuszeństwa. To była naprawdę wykańczająca wędrówka.
- Zdaje się, że dziś już nie wrócimy do domu. - powiedziałem z uśmiechem.
Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Nie to żebym się jej spodziewał ale pomyślałem, że samica również może być podobnego zdania. Spojrzałem na Daenerys. Spała. Chyba ja też powinienem się chwilę zdrzemnąć.
***Rano***
Obudziło mnie świecące prosto w oczy słońce. Przeciągnąłem się powoli gdy usłyszałem czyjeś kroki. To sprawiło, że natychmiast się zerwałem i zacząłem nerwowo obserwować okolicę. Nagle kilka metrów przede mną pojawiła się szara wadera. Staliśmy tak chwilę wpatrując się w siebie i nic nie mówiąc.
- Kim jesteście? - zapytała kierując swój wzrok na wciąż śpiącą Daenerys.
- Jestem Bastard ale niektórzy mówią na mnie Cold. A to - powiedziałem wskazując na leżącą samicę - Daenerys.
- Ja nazywam się Sonata. Co wy tu właściwie robicie?
- Cóż... powiedzmy, że się zgubiliśmy. - powiedziałem nieco zmieszany - Należymy do Wolves Of The Dark Midnight ale los chciał, że znaleźliśmy sie tutaj.
- Myślę, że mędę mogła wam pomóc. - powiedziała samica lekko się uśmiechając.
- Naprawdę? - zapytałem
W geście radości zacząłem machać ogonem nim zdążyłem się zorientować. Gdy jednak zdałem sobie z tego sprawę natychmiast przestałem.
- Gdy tylko Daenerys się obudzi będziemy mogli ruszać.
- W takim razie Cold może porozmawiamy nim twoja przyjaciółka się obudzi? - zaproponowała wadera
- Jasne. - odparłem - Chciałem o to zapytać od razu ale czy jest tu jakaś wataha?
- Nie.
- W takim razie jesteś tu sama?
- Nie na długo - odparła
- Nie bardzo rozumiem - stwierdziłem.
- Nie należę do żadnej watahy. Jestem samotniczką i zwiedzam różne krainy. Widocznie los po prostu chciał abyśmy się tu spotkali. - stwierdziła z uśmiechem.
Rozmawialiśmy tak jeszcze chwilę gdy zauważyłem, że Daenerys zaczyna się budzić.

Daenerys?

sobota, 22 sierpnia 2015

Od Daenerys do Bastarda C.D

Westchnęłam, po czym spojrzałam na basiora.
- Masz racje, powinnam być bardziej stanowcza i w końcu się ogarnąć. - powiedziałam i tupnęłam łapą o ziemie. Nagle moja łata zaczęła dziwnie świecić i bić krwisto czerwonym światłem. Osunęłam się na ziemie cała przerażona, po czym poczułam straszny ból. Niespodziewanie wszystko ustało.
- Co to było?! Wszystko gra? - zapytał Bastard podbiegając do mnie.
- Nie, nie gra... - szepnęłam wpatrując się w pustą przestrzeń. Przeżywałam szok. - Nigdy tego nie miałam, ale... To musi mieć związek z demonem. Obawiam się, że odzyskuje siły. I jest coś czego ci jeszcze nie powiedziałam... Nie jestem zwykłym wilkiem, jestem portalem przez który demon będzie pobierał siły.
- Słucham? - powiedział nie dowierzając. Bastard zaczął dreptać w koło.
- Im ja jestem słabsza, tym on silniejszy. Aż w końcu zniszczy mnie całą. Gdy zemdlałam widziałam co się stanie ze mną i z całym światem, kiedy tego nie powstrzymamy. Wyglądałam jak szary jaszczur, cały poraniony.
http://pu.i.wp.pl/k,NDUzMTk0MzEsODgwNTM4,f,wilk.smierci.jpg
Spojrzałam na Bastarda. Siedział i wpatrywał się w ziemie. Po chwili powiedział:
- Musimy działać szybko. Co mam robić? - powiedział stanowczo.
- Najpierw musimy się stąd jak najszybciej wydostać.
Ruszyliśmy korytarzem. Można się było tego spodziewać, nie widać było końca.

*24 h później*

Byłam wykończona, a nadal nie było widać kresu tej tułaczki.
- Jesteś pewna, że zaprowadzi nas do wyjścia? - sapną wilk.
- Mam taką nadzieję...
Nagle, niczym zbawienie zobaczyliśmy maleńkie światełko.

Bastard? Sory, że długo nie pisałam, ale byłam na wyjeździe.

czwartek, 20 sierpnia 2015

Od Savone - Jak dołaczyłem?

Wieczór. Drzemając przy stawie miałem nadzieję, iż nic mi już tego nie przeszkodzi. Oddając się w objęcie wiatru, cieszyłem się łagodnymi powiewami. Chłód czesał mnie od stóp do czubka nosa. Łagodne promienie słońca opatuliły mnie swym ciepłem. Powoli zanikając, pięknie barwiąc niebo wokół siebie w odcieniach koloru pomarańczowego. Zero chmur. Łagodnie przetoczyłem się z jednego boku na drugi, rozciągając dwa ogony. Wtulając się w jedno skrzydło, zasłoniłem pysk drugim. „To jest życie” wyszeptałem nadsłuchując się w piękno natury. Dalsze chwile spędziłem w ciszy, która niedługa miała się zakończyć.
Po chwili, ciche odgłosy przerywały melancholiczny spokój. Był on coraz głośniejszy i głośniejszy. Aż w końcu zza górki nabiegało się stado ludzi. Nie miałem czasu, aby w pełni ogarnąć sytuację w której aktualnie byłem. Cichy świst przeleciał mi koło uszu. Szybko wstałem. W tej chwili, moje ciało ogarną niewyobrażalny ból, który powalił mnie z nóg.
- *Grhh* - wydałem z siebie cichy, piskliwy bełgot
Metaliczna krew rozbryzła się po moim pysku. Okazało się, że dostałem strzałą w ramię
Szybko wybijając się tylnymi łapami, starałem się wbić w powietrze. Bez skutku. Podleciałem parę metrów, po czym uderzyłem pyskiem w ziemię, bardziej nadwyrężając ranę.
- ODEJDŹCE! – warknąłem wystawiając kły na wierzch
Zignorowali mnie, nadal naparzając z atakami. Zdezorientowany trzasnąłem w ziemię kulę elektryczności. Ta, powaliła większość z nóg. Miałem okazję na ucieczkę, a raczej, nie miałem. Co raz starając się wstać na cztery łap, upadałem z piskiem. Po raz ostatni upadłem bokiem na ziemię, modląc się o cud.
Gdy nagle, poczułem czyjeś zęby w moim karku. Zwierze szybko podniosło mnie z ziemi, przerzucając mnie na swoje plecy. Kolejna strzała, przeleciała po jej karku, zostawiając krwawy ślad. Ta, nie robiąc sobie z tego nic, wybiła się silnymi łapami w kierunku wody. Wbijając łapy w jej plecy, starałem się z nich nie spaść. Ta, z niebywałą precyzją przeskoczyła ciąg rwącej się wody. Pozostawiając w niej kilka kropel krwi. Lądując na przednie łapy, ponownie wybiła się tylnymi, lądując parę metrów dalej. Wdała się w głąb lasu, zwinnie omijając wszelakie drzewa, pnie, krzaki, głazy, po prostu jakby robiła to dzień w dzień. Kolejny ogień strzał wylądował przed nami, torując nam drogę. Zwierze niebywałą zwinnością przeskoczyła je, przy okazji łapiąc w pysk kolejną nadlatującą. Bez wszelakich wzmagań przegryzła ja na połowę, biegnąc dalej. W końcu, gdy stała przed nami pusta przestrzeń łąk. Wykazała się swoją prędkości. Nigdy wcześniej nie czułem tak rwącego wiatru w moim kierunku.
***
- Savo? – usłyszałem kobiecy głos.
Gdy lekko otworzyłem oczy, zdałem sobie sprawę, że nadal przebywam na plecach nieznajomego.
- Mh.. – westchnąłem
- Żyjesz… - odetchnęła z ulgą
Po dłuższej chwili spędzonej w ciszy, zdałem sobie sprawę, iż przez cały ten czas, była to moja towarzyszka.
- Gdzie jesteśmy – zapytałem obojętnym głosem ponownie mrużąc oczy
Nie doczekałem się odpowiedzi. Lekko unosząc głowę, przeniosłem wzrok na tyły. Cała droga roiła się od krwi. Ponownie opuszczając wzrok Ra ramię, dowiedziałem się, iż całe moje futro, kleiło się od czerwonej mazi. Raptownie opuściłem głowę na plecy gepardzicy.
- Nie wiem… ale zaraz się dowiemy – skierowała wzrok na nieznajomą wilczycę
Lekkim wzrokiem spojrzałem na nią, ponownie starając się zapaść w sen. Byłem tym wszystkim wykończony.
- Spytasz się jej czy możemy tu przenocować, może nawet pomoże nam z tą strzałą, a jeśli…
- Nie – przerwałem gepardzicy w przemowie, stanowczym niskim tonem
- W takim razie, masz może lepszy plan?! – syknęła w buncie
Wpatrując się w ziemie, nic nie odpowiadałem.
- Też tak myślałam… - westchnęła
Podbiegła jeszcze parę kroków, po czym ponownie zapytała.
- To w końcu to zrobisz?
- … - siedziałem w ciszy
-… Dobra – parsknęła zrzucając mnie z pleców
- *Ghr…* - to warknąłem, to zapiszczałem w bólu
- Ty tu zostaniesz, sama to załatwię… - warknęła
Skuliłem starając się ułagodzić nieustanną mękę. Towarzyszka, spokojnym krokiem powędrowała w kierunku wadery. Jeżdżąc dość ciężkim ogonem po ziemi. Ja, w tym czasie wtuliłem się w bezużyteczne skrzydła, jęcząc.

( Wadero? Zaoferujesz nam swoją pomoc? )

środa, 19 sierpnia 2015

Savone

http://img12.deviantart.net/8e30/i/2014/097/2/b/_13_26_by_orphen_sirius-d7dgcqi.jpg
Imię: Savone
Pseudonim: Wystarczy samo „Savo”.
Cechy charakteru: Z Savo nie ma dyskusji. Przeważnie nic go nie obchodzi. Z wielką łaską odpowie Ci na wszelakie pytanie. Ciężki do przekonania. Typowy „podrywacz”. Rozkocha w sobie waderę, rzucając ją w objęcie wiatru. Pod żadnym względem mu nie ufaj. Niesamowicie stanowczy. Bywa czasem, jak „szczenię”. Z czasem się zmienia. Bywa bardziej przekonujący, czy rozmowny. Wpakuje Cię w bagno kłopotów. Będzie porozumiewać się kłamstwami, czy też szczerością. No chyba, że uzna kogoś za przyjaciela… Możesz mieć wtedy pewność, iż włos Ci z głowy nie spadnie. Nie zastanawia się dwa razy, robi co mu na myśl przyjdzie. Typowy „chuligan”. Jest pewny, że pewna wadera, w końcu go naprostuje. Nie maniery mu w głowie. Jeśli coś chce, na bank to zdobędzie… Sam głos idealnie go opisuje.
Cechy fizyczne: Dzięki niezwykle długim łapom, bieg wraz z unikami są jego najmocniejszymi stronami. Choć posiada skrzydła, są one dla niego zbędne, gardzi dłuższymi lotami. Są one drobne, lecz umięśnione. W wodzie także radzi sobie z niezwykłą precyzją, gdyż nie używa do tego jedynie łap, a także skrzydeł. No gorzej już z obronami ataków…
Cechy wyglądu: Savone to biały wilk. Wyjątki stanowią przednie, wraz z tylnymi łapami. Końcówki dwóch ogonów, a także uszów. Dwukolorowe oczy, są jedną z cech, którymi szczerze hańbi. To tak jakby… Świat nie mógł się zdecydować.
Wiek: 3 lata
Płeć: Basior
Posada: Wojownik
Zdolności magiczne: To co z danym żywiołem związane.
Żywioł wilka: Elektryczność
Rasa wilka: Wilk elektryczności
Leże: Woli podróżować po różnych zakątkach, niż mieć stałe miejsce do powrotu.
Zakochana/y w: Nie, nie… to nie dla niego.
Partner: -
Rodzina: Woli się do niej nie przyznawać.
Szczeniaki: Szczerze? Nie nadawałby się.
Głos:

Towarzysz lub smok:
http://stado-z-magicznego-wybrzeza.blog.onet.pl/wp-content/blogs.dir/1047421/files/blog_qq_4251156_6298735_tr_gepard_na_sawannie.jpg
 Właściciel: CzarnoBiała
Inne zdjęcia wilka:
Inne

Od Liris - Jak dołaczyłam?

Obudziłam się w lesie nie wiem z kąd przyszłam . Wiedziałam tylko gdzie zmierzam . Odkąt pożuciła mnie watacha jestem zdana na siebie . Usłyszałam szum wody . Używałam cieni by przemieszczać się szybciej . Gdy byłam już nad brzegiem rzeki . Zaczełam podkradać się do dzika . Lecz cyjeś kroki go spłoszyły . Zaciekawiłam się dzwięku . Weszłam na drzewo i po drzewach biegłam w kierunku dzwięku . Wpadłam do dziupli raczej przez przypadek . Myśląc że będzie płytko .tak jednak nie było . Wpadłam do środka był tam tunel do olbrzymiej jaskini . Zeszłam w dół znalazłam tam wilką jaskinie . Zbliżał się wieczór a przez dziuple wpadało o wiele mniej światła . Nagle zobaczyłam pare niebieskich smoczych oczu . Smok wpatrywał się we mnie swoimi świdrującymi oczami . Nagle złapał mnie w pysk i wyleciał w noc razem ze mną . Odstawił mnie przed jakąś wilczycą . Była cała biała z czarną łatą na łapie .
-Witaj jestem Daenerys
- witaj jestem Liris
- cześć Liris jestem Deamon -odezwał się głos w mojej głowie zrozumiałam że to mówił do mnie smok
D-co robisz na terenie mojej watahy ?
L-nie wiedziałam przepraszam
d-chcesz dołączyć do mojej watahy ?
L-jasne
D-choć

&Koniec&

sobota, 8 sierpnia 2015

Od Bastarda do Daenerys C.D

Zaskoczyło mnie to nagłe omdlenie Daenerys. Szturchnąłem ją jednak nie wyglądało na to aby miała się szybko ocknąć. Wziąłem ją na grzbiet i zaniosłem do najbliższego pokoju. Lepiej aby nikt nas tu nie widział, nie wiadomo czego się spodziewać. Wadera przez jakiś czas się nie budziła. W końcu zaczęło mnie to niepokoić więc roztopiłem lód nad jedną z palących się w korytarzu świec. Następnie całą uzyskaną w ten sposób wodę wylałem na Daenerys. Samica zerwała się gwałtownie kierując swój wzrok na mnie.
- Widzę, że wróciłaś do świata żywych - powiedziałem z lekkim uśmieszkiem.
- Ja... - zaczęła lecz jej przerwałem
- Zemdlałaś więc przyniosłem Cię tutaj.
Samica rozejrzała się po pokoju. Ja również to zrobiłem, wcześniej jakoś nie miałem do tego głowy. Łóżko na którym położyłem alfę było duże i posiadało baldachim. Podłogę pokrywał ciemny marmur. Dodatkowo w pokoju znajdował się kominek przez którym znajdowało się pojedyncze bujane krzesło. Na podłodze leżał też dywan imitujący tygrysią skórę a na ścianach wisiały różnego rodzaju gobeliny. Mimo iż miejsce to było stare i brudne to dało się tu wyczuć panujący niegdyś przepych.
- Tak swoja drogą mruczałaś coś przez sen. - powiedziałem przestając oglądać komnatę.
- Co mówiłam? - zapytała spuszczając wzrok.
- Nie wiem, mruczałaś coś pod nosem więc nie słyszałem.
Podszedłem do drzwi i wyjrzałem na korytarz. Ani jednej żywej duszy. Ta cisza panująca dookoła zaczynała się stawać trochę przytłaczająca.
- Muszę iść. - powiedziała wadera zeskakując z łóżka.
- Idę z tobą.
- Nie, nie chcę nikogo narażać. - powiedziała nawet na mnie nie spoglądając.
Zablokowałem jej wyjście.
- Możesz w końcu zacząć traktować mnie poważnie? - warknąłem
- Traktuje cię poważnie - odpowiedziała
- Jakoś tego nie widzę - burknąłem i po czym dodałem - Wiesz kim jestem? Jestem strażnikiem. Mam strzec terenów watahy i wilków je zamieszkujących przed niebezpieczeństwem. Nie zamierzam porzucić swoich obowiązków niezależnie od tego ile razy każesz mi się nie wtrącać. Więc zacznij w końcu traktować mnie jak strażnika i wydawać rozkazy, które mogę wykonać. - Przy ostatnim zdaniu musiałem się nieźle powstrzymywać aby, znów za bardzo nie podnieść głosu.

Daenerys?

piątek, 7 sierpnia 2015

Nowości!!!

Hej! Hej!
Zauważyliście, że dodałam kilka stron? Teraz możecie mieć smoka lub towarzysza :D Wyślijcie mi na pocztę (howrse, doggi) wygląd waszego towarzysza lub smoka, ale UWAGA można mieć to lub to!
Pozdrawiam Dante :3

Od Daenerys do Bastarda C.D

Zignorowałam wilka. Co miałam mu odpowiedzieć? Może jednak za bardzo się troszczę o innych? Ale jestem alfą, to moje zdanie - starać się, aby żadnemu z moich podopiecznych nic się nie stało. Otarłam łapą łzy i odwróciłam się do basiora, unikając jego wzroku.
- Chodźmy. - mruknęłam.
 Wyszłam z pokoju i ruszyłam dalej przez korytarz z nadzieją odnalezienia wyjścia. Zastanawiałam się kim był spotkany wilk i czemu tak bardzo chciał zdobyć nasze znalezisko. Przez chwilę wilk wydawał mi się znajomy. Zdawało mi się, że gdzieś już go spotkałam, ale nic nie pamiętałam. Gryzłam się w myślach próbując przypomnieć sobie nieznajomego. Wtedy mnie oświeciło - był to demon, syn Moon morderczyni, mój wuj. Stanęłam w miejscu wgapiając się w tafle wody.
- Co ja narobiłam... - szepnęłam.
- Słucham? - zapytał podchodząc do mnie.
- Ten wilk to był demon, mój wuj, syn najpotężniejszej wilczycy. Chciał zdobyć amulet, który nosiła jego matka, aby uwolnić się z więzienia w którym go porzuciła. Ale co on robił na szyi jednego ze szkieletów? Hmm... To wszystko nie trzyma się kupy... - powiedziałam zastanawiająco.
- Co takiego?! - klapną na ziemie, nie dowierzając. Czułam, że jest bardziej zły niż wcześniej.
- Czemu mi nic wcześniej nie mówiłaś?! - dodał.
- Nie było o czym i tak nie powinnam ciebie do tego mieszać... - szepnęłam. - Czuję, że harmonia między dwoma światami - dobra i zła jest naruszona.
Wilk nic mi nie odpowiedział.
- Jeśli tego nie powstrzymam, nasz świat wkrótce się skończy... - dodałam.
- Pomogę ci... - szepną wilk. - Pomogę.
- Powiedziałam - nie mogę ciebie do tego mieszać... To niebezpieczne... - usiadłam koło niego. - Nie mogę pozwolić, żeby tobie... - nagle ucięłam - żeby nikomu się nic nie stało...
Zaczęłam płakać, bo wiedziałam, że to wszystko co ma nastąpić to moja wina -  to ja tutaj nas przywlokłam, narażając na niebezpieczeństwo również Bastarda, to ja oddałam obroże... Nagle zemdlałam. Zobaczyłam przyszłość... ~ Byłam w mojej jaskini. Wszystko wyglądało nie inaczej niż zwykle. Mogło się wydawać, że nic się nie stanie, lecz... Podeszłam do mojego lustra i w odbiciu nie zobaczyłam siebie tylko jakiegoś potwora. Na pierwszy rzut oka postać nie przypominała wilka lecz ogromnego jaszczura. Cała oszpecona, wszędzie widniały tylko blizny, rany i sińce. Gwałtownie cofnęłam się do tyłu i szybko wybiegłam z jaskini. To co zobaczyłam mnie zatkało - demon (jego imię jest nie znane) siedział na tronie, a wraz z nim jego matka. Świat nie wyglądał jak wcześniej przypominał piekło. ~ Nagle coś mnie obudziło - nagły chlust wody.

Bastard?

Od Bastarda do Daenerys C.D

- Przecież to bez znaczenia. - warknąłem
- Nie - odpowiedziała cicho wadera.
Zacząłem chodzić w kółko. Nie sposób określić jak bardzo byłem zły. Temu wilkowi zdecydowanie za bardzo zależało na tej błyskotce. A im bardziej mu zależało tym bardziej byłem gotów zrobić wszystko aby tego nie dostał. Kto wie po co mu ta obroża. Nie wiadomo co może się teraz stać.
- Jesteś zadowolona? - warknąłem przerywając ciszę - Co jeśli teraz oboje zginiemy?!
- Nie krzycz na mnie! - warknęła i odbiegła.
Prychnąłem i odwróciłem się w drugą stronę. Oprócz korytarza, którym tu przyszliśmy w komnacie były jeszcze jedne lekko uchylone drzwi przez które wybiegła wadera.
- Wadery - mruknąłem siadając na ziemi.
Swój wzrok skierowałem na widniejący na ścianie malunek. Spojrzałem na inną ze ścian. Na każdej widniał inny obraz. Odnalazłem ten, który wydał mi się pierwszym. Powoli oglądałem każde z malowideł starając się zrozumieć co przedstawia. Gdy dotarłem do ostatniego odniosłem wrażenie, że zrozumiałem historię. Kobieta została przeklęta przez demona. Klątwa miała sprawić, że każde z jej dzieci będzie się rodzić chore i zniekształcone. Nie będzie przypominać człowieka lecz potwora. Aby pozbyć się klątwy musiała poświęcić swego pierworodnego. Dzięki jego krwi kolejne dzieci mogły się rodzic normalne. Kobieta zrobiła to. Zabiła syna aby demon zdjął klątwę z niej i jej przyszłych dzieci. Nie podobała mi się ta historia. Nie rozumiałem tego, jak mogła poświęcić swoje pierwsze dziecko na rzecz innych, których nawet jeszcze nie ma. Spojrzałem na salę w której się znajdowałem. Czyżby ten człowiek, który tu był miał jakiś związek z tą historią. Jeszcze raz dokładnie przyjrzałem się obrazom. Na jednym z nich przedstawiony był demon. Na jego czole widniał taki sam znak jak na obroży i amulecie. Czyżby ten szaleniec próbował przyzwać demona. W komnacie było zupełnie cicho. Jedynym towarzyszącym mi dźwiękiem było uderzanie kropel wody spadających z sufitu o ziemię.
- Chyba pora jej poszukać. - powiedziałem wychodząc przez drzwi przez które wcześniej wybiegła wadera.
Korytarz w którym się teraz znalazłem w najmniejszym stopniu nawet nie przypominał tego przez, który szliśmy wcześniej. Był duży i dość dobrze oświetlony. Wyglądał bardziej jak cześć jakiejś rezydencji niż ruiny świątyni. Zauważyłem, że od korytarza odchodzą inne drzwi. Prowadziły do różnych pokoi. Z jednego z nich dobiegał jakiś dziwny dźwięk. Uchyliłem lekko drzwi i zajrzałem do środka. Gdzieś w cieniu zauważyłem znajomą mi sylwetkę. Otworzyłem pysk chcąc coś powiedzieć jednak powstrzymałem się słysząc jakiś dziwny dźwięk. Daenerys płakała? Czy może znów gdzieś tu przecieka woda? Zbliżyłem się do wadery. Nie było to dla mnie łatwe ale zmusiłem się do tych słów. Wiem, że też była w tym moja wina.
- Przepraszam - powiedziałem - Nie powinienem był krzyczeć.

Daenerys?

czwartek, 6 sierpnia 2015

Od Daenerys do Bastarda C.D

Bastard ruszył przodem, a ja szłam tuż za nim. Gdy weszliśmy do tunelu wrota się zamknęły. Wzięłam ze sobą obrożę, może się przydać...
- Jak myślisz, dokąd prowadzi? - zapytałam rozglądając się dookoła.
- Nie wiem... To się okaże...
Szliśmy w ciszy. Na ścianach tunelu wszędzie wisiały pajęczyny. Mój pysk i łapy były całe upaprane w błocie.
- Jeśli będziemy iść w takim tempie to w życiu tam nie dojedziemy! - powiedział  oglądając się nie mnie i nagle ruszył biegiem. Po trzydziestu minutach ujrzeliśmy maleńkie światełko na końcu tunelu.
- Jest! - ucieszyłam się. - Jest wyjście!
Przyśpieszyliśmy tempo. Błoto chlapało pod naszymi łapami, brudząc nas przy tam strasznie. Gdy dobiegliśmy do końca Bastard gwałtownie się zatrzymał.
- Co jest? -zapytałam.
- Patrz. - wskazał łapą przed siebie.
 W wielkiej komnacie stał zakapturzony człowiek. Był odwrócony od nas i najwidoczniej czemuś się bardzo przyglądał. Czytał. Przestraszyłam się, nie wiedziałam co mam zrobić. Odruchowo  chciałam rzucić się do ucieczki, ale Bastard mnie zatrzymał. Nieznajomy się odwrócił w naszą stronę i błysną żółtymi oczami. Po chwili zmienił się w wilka. Zdziwiło mnie to bardzo. Jego sierść była kruczo czarna z białą plamką przy oku, a na jego szyi widniał amulet. Wisiorek przypominał znak z obroży. Gdy zobaczył co trzymam w pysku rzucił się na mnie. Bastard go powstrzymał. Rozgrywała się tam walka.
- Dante uciekaj! On chce obroże! - zdążył jeszcze wykrzyczeć.
- Nie! Nie zostawię cię tak!
- Uciekaj!
- Masz. - położyłam obróżkę na ziemi i popchnęłam ją lekko do przodu.
Wilk zostawił Bastarda, wziął obroże i nagle znikną.
- Daenerys co ty... - wyszeptał wilk patrząc się na mnie
- Musiałam... - wbiłam wzrok w ziemie. - Nie mogłam się na to patrzeć, nie pozwoliłabym żebyś zginął...

Bastard?

Od Bastarda do Daenerys C.D

Upadek nie należał do zbyt przyjemnych. Na szczęście obyło się bez jakichkolwiek obrażeń.
- Wszystko w porządku? - zapytałem podnosząc się z ziemi
- Tak - odpowiedziała wadera
Westchnąłem cicho i spojrzałem na górę. Właz nad nami zaczął się zamykać. Wychodzi na to, że to pułapka. Zdaje się jednak, że z każdej pułapki jest jakieś wyjście. Gdy nastała już całkowita ciemność byliśmy zmuszeni trochę zaczekać aż nasze oczy przyzwyczają się do ciemności. Właściwie dopiero teraz zwróciłem uwagę na to, że pod naszymi łapami jest woda. Cała podłoga była zupełnie mokra.
- Powinniśmy się tu rozejrzeć - powiedziałem podchodząc do jednej ze ścian.
Daenerys zrobiła to samo. Chodziliśmy tak przy ścianach szukając czegokolwiek.
- Bastard znalazłam coś. - usłyszałem głos alfy.
Od razu do niej podszedłem. Faktycznie, przykładając pysk do tego miejsca dało się wyczuć lekki powiew wiatru.
- Musi prowadzić na zewnątrz. - mruknąłem cicho i zacząłem dotykać ściany próbując znaleźć jakiś mechanizm albo coś.
- Wielu tu zginęło - powiedziała smutno wadera gdy ja oddawałem się swojemu zajęciu.
Przerwałem na chwilę i spojrzałem za siebie. Faktycznie, leżała tu masa szkieletów. Jedne należały do wilków, inne nie.
- Powinniśmy się stąd wydostać jeśli nie chcemy skończyć tak jak oni. - mruknąłem i znów zacząłem oglądać i dotykać ścianę.
Nic nie mogłem znaleźć. Usiadłem przed ścianą próbując coś wymyślić. Nic nie przychodziło mi do głowy. W końcu jednak doszedłem do wniosku, że skoro przejście nie chce się samo otworzyć można to zrobić przy pomocy brutalnej siły.
- Dobra, koniec zabawy. - powiedziałem i na ziemi zaczął pokazywać się lód.
Miałem zamiar stworzyć coś co zniszczy te ścianę. Nagle jednak przejście się otworzyło. Zdezorientowany natychmiast przerwałem i odsunąłem się o krok. Spojrzałem na waderę. Trzymała w pysku coś na kształt obroży.
- Co to jest? - zapytałem
- Nie wiem, jeden ze szkieletów miał to na szyi. Ten sam znak widziałam nad wejściem i pomyślałam, że może to coś oznacza.
Skinąłem przytakująco głową. Przejście było ciemne a z tej odległości nie dało się zobaczyć jego końca. Co jakiś czas jedynie drogę rozświetlały nam wiszące na ścianach pochodnie. Zastanawiałem jak to właściwie możliwe, że one się palą, przecież to miejsce to ruina. Tunel, którym szliśmy zdawał się nie mieć końca. Byłem ciekaw dokąd tak właściwie nas zaprowadzi.

Daenerys?