Dołącz do na już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś!

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Od Bastarda do Daenerys C.D

Pomimo iż wcześniej z powodu nagłego omdlenia przespałem ponad połowę dnia dość szybko poczułem się senny. Pochodziłem chwilę w kółko po czym zwinąłem się w kłębek. Przymknąłem oczy i zacząłem nasłuchiwać. Szum liści i wieczorny śpiew ptaków tworzyły wspaniałą melodię. Nagle jednak moją uwagę przykuł nieco inny dźwięk. Otworzyłem oczy i spojrzałem w stronę wejścia do jaskini alfy. Z jej wnętrza dobiegało ciche nucenie znanej mi melodii. Niestety nie słysząc słów nie mogłem sobie przypomnieć gdzie i kiedy ją słyszałem ani też od kogo. Po chwili zaczęło padać, melodia ucichła i w jaskini nastała ciemność. Póki co deszcz był tylko mżawką więc ponownie ułożyłem się do snu i już po kilku minutach wylądowałem w krainie sennych marzeń. Obudziłem się w chwili gdy zacząłem czuć na sobie nieprzyjemny ciężar wilgoci. W momencie gdy się obudziłem deszcz zdążył rozpadać się na dobre i nic nie wskazywało na to aby do rana miało przestać. Jednak nie to mi przeszkadzało. Na nieszczęście tuż obok mnie utworzyła się spora kałuża i mój ogon w niej wylądował. Podniosłem się z ociąganiem i otrzepałem z wody chodź będąc wystawionym na działanie deszczu nie miało to zbyt wielkiego sensu. Zdawało się jakby las wymarł. Za wyjątkiem hałasu wywoływanego przez spadające na liście krople deszczu i pojedynczej pohukującej sowy do o koła nie było słychać nawet żywej duszy. Za dnia miejsce to było pełne życia a teraz zdawało się być opuszczone przez wszystkie żyjące istoty. Kto by pomyślał, że noc może tak zmienić postrzegane przez nas miejsce. Spojrzałem na jaskinię Deanerys. Było ciemno, najwidoczniej cały czas spała. Postanowiłem wrócić do siebie. Nadłożyłem jednak trochę drogi i nim dotarłem do domu minąłem także jaskinie Catiny i Kaitlyn. W nich również było ciemno, wszyscy poza mną już dawno spali. W mojej jaskini również było ciemno. Nie chciało mi się szukać świecy ani nic innego co mogło by ją rozświetlić, byłem tu już na tyle długo by nawet o ciemku móc dotrzeć do swojej komnaty sypialnej. Idąc w ciemnościach coś potrąciłem. Nie widziałem co to jednak słyszałem, że coś się rozbiło. Szkło lub porcelana. Miałem w jaskini sporo różnych drobiazgów więc uznałem, że nie ma co się teraz nad tym zastanawiać. Położyłem się na swoim posłaniu i ponownie zasnąłem. Rano obudził mnie smród i odgłos kogoś chodzącego po jaskini. Wyszedłem ze swojej komnaty i zauważyłem Deanerys oraz rozbity flakonik. Skrzywiłem się. Na ziemi rozlana była przezroczysta ciecz. No tak, jeden z moich eksperymentów.
- Bastard - powiedziała wadera - Co to jest?
- Najpierw stąd wyjdźmy. - odparłem
Oboje wyszliśmy z jaskini a ja z ulgą odetchnąłem świeżym powietrzem.
- Więc? - zapytała
Spojrzałem jeszcze raz w stronę jaskini.
- Kiedyś lubiłem nieco eksperymentować z różnymi mieszankami kwiatów. Wracając tu w nocy, po ciemku musiałem zbić flakonik z wywarem. Nie bardzo wiem skąd ta właściwość ale tak się składa, że pod wpływem działania światła słonecznego ta ciecz zaczyna wydzielać strasznie nieprzyjemny zapach. - westchnąłem ciężko - wrócę tu wieczorem gdy słońce zajdzie aby to posprzątać chodź zapach będzie się utrzymywał jeszcze przez kilka dni.

Daenerys?

sobota, 13 grudnia 2014

Od Daenerys do Bastarda C.D

Spojrzałam na wilka.
- Nic? Przecież mogłeś zginąć! - powiedziałam ze złością i lekką troską o wilka.
- Nie przesadzasz czasem? - chrypną, wytrząsając resztki wody z sierści.
Patrzyłam się na samca, który nic sobie nie robił z tego, że mógł utonąć. Usiadłam.
- Ja przesadzam? Ja tylko, wiesz... - urwałam, bo było mi trochę głupio mówić o tym. - Troszczę się o ciebie...
Wilk się na mnie popatrzył i uśmiechną.
- Dziękuje - powiedział cicho i odszedł.
Pobiegłam za nim. Szliśmy w ciszy, tylko trawa i uschłe liście szeleściły pod naszymi łapami. Zbliżaliśmy się do jaskiń. Zobaczyłam w oddali dwie sylwetki wilków - jedną była to z pewnością Catina, a drugą była na pewno Kaitlyn.
- Ale nadal nie rozumiem. - zaczął.- Czemu tak spanikowałaś kiedy skoczyłem do tego jeziora?
- Wiesz, to jezioro nie ma dna, a przynajmniej wszyscy tak twierdzą. Zapomnienie wilki mówią, że kiedyś jeden wilk, który chciał zdobyć sławię i uznanie przez wszystkie wilki i watahy. - mówiłam. - A wiedział, że odkrywając co jest na dnie tego jeziora zdobędzie to czego chciał. Więc zrobił jak mawiał, ale już nigdy na powierzchnie nie wypłyną. - ciągnęłam. - Szukano go, ale ich starania były na próżno, zatoną.
- Chociaż inni twierdzą, że jezioro na swoje źródło u stóp piekła. - dodałam.
- To znaczy, że tam jest woda? - zapytał.
- Nie, to lawa która ze względu na obniżoną temperaturę zmienia się w wodę. Chociaż nikt tego nie wie, bo wilki które chciały "powitać" piekło nigdy nie wróciły. - wytłumaczyłam.
Doszliśmy do mojej jaskini. Robiło się ciemno. Zachód słońca oślepiał moje błękitne oczy, weszłam do mojej jaskini, a Bastard został na zewnątrz.
- Nie wchodzisz? - zapytałam.
- Nie, zostanę tu. - powiedział cicho, wyraźnie zmęczony.
Na niebie kłębiły się chmury, nie zapowiadało to ładnej pogody nocą. Wiadome było to, że zapowiada się na deszcz. Zaczęło kropić.
- Bastard? Na pewno chcesz spać na  dworze? Zaczęło padać. - zapytałam wstawiając głowę z jaskini.
- Jest okej. Przyzwyczaiłem się. - powiedział obojętnie, widocznie chciał spać i nie chciał, aby się tak nim martwić.

Bastard?

czwartek, 11 grudnia 2014

Wesołych swiąt!

Hejka ;3 Wesołych Świąt!
http://www.tapeta-zima-kobieta-wilk-choinki.na-pulpit.com/zdjecia/zima-kobieta-wilk-choinki.jpeg 
Wasza Alfcia :D

Od Bastarda do Daenerys C.D

Wadera spojrzała na mnie przenikliwym wzrokiem.
- Znam swoją matkę jednie z opowieści. - westchnąłem cicho wbijając wzrok w jakąś ścianę - Zostawiła mnie bo byłem dla niej niewygodny. - ostatnie słowo przyszło mi wyjątkowo ciężko.
Zapadła cisza a atmosfera zrobiła się nieco napięta. Po chwili Daenerys zniknęła gdzieś na tyłach jaskini. Otworzyłem lekko pysk, strasznie zaschło mi w gardle. Zebrałem wszystkie swoje siły i podniosłem się. Pomyślałem, że dosyć zwierzeń na dziś a do tego teraz jest najlepszy moment aby się stąd wymknąć. Najciszej jak tylko byłem w stanie wyszedłem z jaskini i skierowałem się ścieżką prosto do wodospadu. Wychodząc zauważyłem, że słońce niemal zaszło. Ostatnie promienie słońca prześwitywały pomiędzy drzewami rozciągając ich cienie. Nim zdążyłem skryć się wśród drzew ponownie usłyszałem głos Daenerys.
- Dokąd idziesz? - zapytała
Zatrzymałem się lecz nawet nie przyszło mi do głowy by się obejrzeć. Machnąłem ogonem i robiąc krok przed siebie odparłem:
- Ochłodzić się.
Byłem pewien, że właśnie tego mi teraz trzeba. Po prawdzie wciąż do końca nie przywykłem do tego klimatu i nawet obecna temperatura wydawała mi się nieco za wysoka. Kroczyłem powoli i nieco niepewnie. Jedyne o czym byłem w stanie teraz myśleć to byle jak najszybciej zanurzyć się w chłodnej wodzie. Mimo iż wydawało mi się, że moje zmysły są nieco przytępione udało mi się usłyszeć kroczącą za mną waderę. Zastanawiałem się czy ona kiedykolwiek daje za wygraną. Mimo wszystko nie odezwałem się ani słowem. Czułem, że w tej chwili to i tak nic nie da. Gdy zaszliśmy dan wodospad stanąłem tuż przy brzegu. Wziąłem kilka łyków po czy przymknąłem oczy i wolno zsunąłem się do wody. Poczułem swego rodzaju przypływ energii. Poczułem się zupełnie jakbym odzyskał właśnie pełnię świadomości. Otworzyłem lekko oczy. Nad taflą wody zauważyłem niewyraźną postać a do moich uszu jakby gdzieś z oddali docierał cichy głos. Ktoś wołał moje imię. ~Muszę wyjść~ pomyślałem. Otworzyłem pysk chcąc coś powiedzieć i w tej chwili do mojego gardła wdarła się woda. Czym prędzej wypłynąłem na powierzchnie wypełzając z wody i pozbywając się jej resztek z moich płuc.
- Oszalałeś? - zapytała samica
- Przecież nic mi nie jest - odparłem obojętnie

Daenerys?

środa, 10 grudnia 2014

Od Daenerys do Bastarda C.D

Sprzątałam nieco moją norę machając moim ogonem raz to w lewo, raz to w prawo, gdy nagle usłyszałam szmer łap i machnęłam wzrokiem na basiora.
- O, wstałeś wreszcie? - uśmiechnęłam się i podeszłam do wilka leżącego na moim posłaniu.
- Daenerys? - wymamrotał wilk, chyba jeszcze w pełni nie obudzony. - Gdzie jestem?
- W mojej jaskini. - odparłam nad zwyczajnie spokojna. - Jeśli możesz, mów mi Dante. Nie przywykłam do zwracanie się do mnie pełnym imieniem.
- Okej - uśmiechną się wilk. - Jak się tu znalazłem? Jedne co pamiętam to... - i tu się urwał. Pomyślał chwile i westchną:
- Te dwa konie... - powiedział do siebie.
- Słucham? Jakie konie? - zdziwiłam się.
-Dwa piękne konie galopujące przez dolinę i ten głos, zdawało mi się, że one do mnie mówią...
- Bzdura - burknęłam. - Żaden z koni nie odezwał się do wilków od kilku tysięcy lat, jedyne że... - urwałam się, to było nie możliwe, czy to los czy przeznaczenie sprowadził tego wilka tu.
- Dante? - zawołał Bastard.
- Nie możliwe - patrzyłam w basiora jak wryta.
- Co się stało? - zdziwił się.
- Bo widzisz, kiedyś pewien koń odezwał się do najpotężniejszej wilczycy na ziemi, do Van. - zaczęłam.
- Kto to jest ta Van? - zapytał.
- Nie wiesz? Od niej zaczęła się historia tego co teraz nas i innych otacza. Kiedyś to było pustkowie na którym rozgrywały się wojny, a ona dzięki swojej mocy, i oczywiście mnie, zamieniła to pustkowie w takie pięknie miejsce, rozumiesz? - wyrecytowałam. - Van to nasza patronka i moja... prawdziwa matka, ale Van udawała, że mnie nie... - urwałam. - nie zna. Przynajmniej tak słyszałam... Nie pamiętam nic z tamtych lat. Ty nie wiesz jaki to ból gdy cie nikt nienawidzi, gdy jesteś tylko kulą u nogi swojej matki... - powiedziałam z łzą w oku.
Nastał chwila ciszy, gdy nagle wilk szepną:
- Wiem, właśnie dobrze to wiem...

Bastard, dokończysz? ;3

piątek, 5 grudnia 2014

Od Bastarda - Dolina koni

Wstałem dziś okropnie zmęczony. Moje mięśnie były zdecydowanie zmęczone długimi marszami i teraz gdy w końcu miały okazje nieco dużej odpocząć zaczęły dawać o sobie znać. Obolały dowlokłem się nad wodospad gdzie zaczerpnąłem nieco świeżej wody.Leżałem tam chwilę chłodząc się w spadających kropelkach wody. Po jakimś czasie byłem w stanie ponownie wstać. Chodź przyznam, że zrobiłem to z nie małym ociąganiem. Wiadomo jednak każdy swoje potrzeby ma a żołądek sam się nie napełni. Po drodze mała mysz niemal sama wepchnęła mi się pod łapy a że nie jestem wybredny natychmiast ją pochwyciłem. Pochłonąłem małego gryzonia jednym dużym kęsem. Mimo to stwierdziłem, że nie mam teraz ochoty na więcej no chyba, że jakieś nierozsądne stworzenie ponownie wlezie mi prosto pod pysk. Gdy tu przybyłem dotarły do mnie pogłoski o dolinie koni będącej w okolicy. Przyznam, że byłem nią zainteresowany. Zaciekawił mnie fakt tak bliskiego sąsiedztwa koni i wilków. Z drugiej jednak strony tak długo żyłem w odosobnieniu, że określenie blisko mogłem rozumieć inaczej. Zawędrowałem do miejsca w którym jak mi się wydaje powinna się znajdować. Wciąż mam lekki problemy z poruszaniem się po terenie jednak byłem dość pewny, że trafiłem we właściwe miejsce. Usiadłem na jakimś pagórku wyczekując jakichkolwiek oznak życia. Zastanawiałem się jak duża może być ta dolina. Czas ciągnął mi się niemiłosiernie. Siedziałem tak wpatrując się w rozciągające się przede mną połacie zieleni co jakiś czas spoglądając na słońce. Wydawało mi się, że nie robiłem tego zbyt często jednak położenie słońca mówiło zdecydowanie co innego. Zastanawiałem się czy dolina nie jest może wymarła a jej nazwa pozostała tu jedynie na pamiątkę dawnego stada. Ucieszyłem się jednak gdy okazało się, że się myliłem. Zobaczyłem w oddali dwie końskie sylwetki. Galopowały dokądś jednak w pewnym momencie gwałtownie się zatrzymały. Najpierw jeden, potem drugi jakby był zaskoczony niezaplanowanym postojem towarzysza. Widziałem jak się poruszają, z pewnością o czymś rozmawiały. Z tej odległości nie byłem jednak w stanie stwierdzić co jest tematem ich rozmowy. Po kilku sekundach poczułem ostry ból głowy. Zaskoczony zerwałem się na równe nogi. Gdzieś wewnątrz siebie usłyszałem przyciszony głos mówiący:
- Wybacz
Po tych słowach ból ustąpił. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i poczułem zawroty. Zemdlałem. Gdy otworzyłem oczy nie widziałem już nieba. Nie byłem na pagórku w okolicy doliny. Byłem w jakiejś jaskini. Mimo iż wciąż nie byłem w stanie do końca zebrać myśli dość szybko doszedłem do wniosku, że nie należy ona do mnie. Gdzie więc byłem? Moje myśli przerwał cichy szmer i znajomy zapach. Ktoś z watahy. 


Dokończy ktoś?

Od Bastarda - Jak dołączyłem?

Kiedyś zastanawiałem się kim tak właściwie jest moja rodzina. Będąc jeszcze szczeniakiem zapytałem oto Hati, moją opiekunkę. Była to miła wadera w wieku około 4 lat. W tamtym czasie była dla mnie kimś w rodzaju cioci lub dużo starszej siostry. Nie dowiedziałem się jednak od niej zbyt wiele. Wciąż powtarzała jedynie "wszystko ci opowiem gdy będziesz już duży". Jedyne co udało mi się wówczas wybłagać to imię. Sutra. Wadera, która mnie zrodziła nosiła imię Sutra. Oczy zabłysły mi wówczas czystym zainteresowaniem. Gdzieś w głębi czułem jednak gorycz. Mimo to chciałem wiedzieć więcej. Niczego więcej się jednak nie dowiedziałem, no przynajmniej do dnia ukończenia przeze mnie 2 lat. Gdy ponownie zapytałem o matkę w odpowiedzi usłyszałem "wydoroślałeś już na tyle by można ci o tym powiedzieć". Wówczas poczułem ucisk w piersi. W głosie Hati dało się wyczuć smutek. Nie był to temat na który miała ochotę rozmawiać, ja jednak nie zamierzałem z tego powodu ustąpić. Wadera rozpaliła ognisko, przyniosła jakieś wonne zioła i robiła dużo innych rzeczy. Miałem wrażenie, że próbuje jak najbardziej odwlec rozmowę. Nadchodził wieczór a ja wciąż nie wiedziałem nic więcej niż to jak ma na imię moja matka.
- Możemy porozmawiać? - zapytałem wchodząc do jaskini należącej do Hati.
- Usiądź - odparła beznamiętnie
W końcu się doczekałem. Te wszystkie dziecięce tajemnice miały się właśnie rozwikłać. Chodź siedziałem spokojnie wewnątrz cały drżałem z ekscytacji.
- Twoja matka... - zaczęła siadając przede mną, przerwała wzięła głęboki wdech i zaczęła ponownie - Nie powinieneś był się urodzić.
Patrzyłem jej w oczy i zupełnie nie rozumiałem co próbuje mi przez to powiedzieć.
- Nie powiem ci gdzie mieszka twoja matka, nie miałam z nią kontaktu odkąd przyszedłeś na świat. Była naprawdę wspaniałą waderą i odpowiedzialną matką. Jednak nie dla ciebie.
Odebrało mi głos. Myśli kotłowały mi się w głowie. Wszystko przedstawiało się zupełnie inaczej niż to sobie wyobrażałem. Mimo to siedziałem spokojnie i słuchałem dalej.
- Jesteś owocem jej zdrady. Dlatego też nie mogła pokazać cię światu. Gdyby jej ówczesny partner się dowiedział zabił by nie tylko ciebie ale i ją. Chciała uratować was obu. Dlatego też nim jeszcze oznaki jej ciąży stały się widoczne przybyła do mnie. To tutaj cię urodziła i odeszła.
Ciężko powiedzieć co wtedy czułem. Chłonąłem wszystkie słowa wypowiadane przez Hati jak gąbka wodę. Jednocześnie jednak nie potrafiłem pojąć zupełnie nic.
- Twojego ojca natomiast nigdy nie znałam, przybył, począł cię i równie szybko jak się pojawił znikł. Nie wiem nawet jak miał na imię, twoja matka nigdy mi tego nie zdradziła. Prawdopodobnie wstydziła się tego.
- Wstydziła się mnie - odparłem sucho nie odrywając wzroku od ziemi.
Byłem jak zahipnotyzowany. Wszystko co właśnie usłyszałem zupełnie jakby mnie sparaliżowało. Wstałem i powolnym krokiem ruszyłem ku wyjściu.
- Dokąd idziesz? - zapytała
Stanąłem i chwile wahałem się co do odpowiedzi. W końcu jednak powiedziałem:
- Na spacer.
Wyszedłem i ruszyłem przed siebie. Sam siebie nie podejrzewałem, że mój przysłowiowy spacer może trwać tak długo. Cała ta historia opowiedziana mi przez waderę wywróciła moje życie do góry nogami. Przyznam szczerze, że przez chwilę pomyślałam, że powiedziała mi to wszystko aby się mnie pozbyć. Szybko jednak odrzuciłem od siebie te myśl, Hati była na to zbyt uczciwa. Gdyby faktycznie miała mnie dosyć powiedziała by mi o tym. W sumie to i tak już nie ważne, nie mam dokąd wracać. Czułem się w pewien sposób zdradzony, gdybym wiedział o tym wcześniej nie żył bym cały czas tymi głupimi dziecięcymi marzeniami. Patrząc w taflę wody dotarło do mnie, że jestem nikim więcej jak bękartem, kimś kto nie powinien przyjść na świat. Jedyne co zrobiłem to skaziłem życie mojej matki. Po tym wszystkim co usłyszałem od Hati nie byłem w stanie tam wrócić. Tak zaczęła się moja podróż. Dużo czasu spędziłem na mroźnych pustkowiach znajdujących się daleko na północy. Były to tereny pokryte grubą warstwą śniegu i lodu. Za wyjątkiem zwierzyny na którą polowałem nie było tam prawie żadnego wilka. W czasie mojego 2-letniego pobytu tam spotkałem jedynie 5 wilków. Pierwszy z nich pomógł odnaleźć mi schronienie wśród śnieżnych wichur. Z dwoma kolejnymi nie zamieniłem ani słowa, widziałem zaledwie zarysy ich sylwetek. Z ostatnim zamieniłem jedynie kilka słów, dowiedziałem się, że wilki jakie tu spotkałem prawdopodobnie są tej samej rasy co ja. Wtedy też dotarło do mnie, że mój ojciec także mógł być wilkiem zimy. Pośpiesznie opuściłem krainę czując pewnego rodzaju obawę w sercu. Nie wiem dlaczego ale myśl o spotkaniu własnej rodziny mnie przerażała. Gdy ponownie pojawiłem się na terenach gdzie pory roku mijały pozostawiając po sobie ślad poczułem się dziwnie. Na północy panowała wieczna zima, tutaj natomiast było zielono. Widząc dookoła siebie śnieg każdego dnia straciłem rachubę czasu, nie wiedziałem nawet, że tutaj nastało już lato. Tutaj wilki były znacznie częstszym widokiem. Odwykłem od długich rozmów więc i z nimi nie zamieniłem zbyt wielu słów. Po miesiącach tułaczki usłyszałem coś dziwnego, zupełnie zaskakującego. Większość wilków jakie napotykałem próbowała mnie poznać jednak z moim milczeniem szybko się zniechęcała. Ta wadera jednak była inna.
- Dołączysz do mnie? - zapytała stając na przeciwko mnie zupełnie znikąd.
Rozejrzałem się dookoła upewniając się, że słowa te skierowane są do mnie.
- Dołączysz do mojej watahy? - powtórzyła pytanie
- Ale... - zacząłem jednak wadera mi przerwała
- Dołącz. - powiedziała jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.
- Okej - odparłem niepewnie.
- Jestem Daenerys - powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Bastard - odparłem.
To było dla mnie dość dziwne, nie da się jednak ukryć, że właśnie w ten sposób dołączyłem do watahy. Pozostałem tu, w końcu i tak nie miałem już nic do stracenia. Nie było czego gonić ani przed czym uciekać więc zostałem. Zostałem jako jeden z Wolves Of The Dark Midnight.

czwartek, 4 grudnia 2014

Bastard

 http://fc02.deviantart.net/fs71/i/2014/036/5/7/nowhere_by_rainflame07-d75ads3.jpg
Imię: Bastard
Pseudonim: Cold
Cechy charakteru i cechy fizyczne: Jest mało towarzyski, nie dlatego, że nie lubi spędzać z innymi czasu lecz dlatego, że po prostu nie radzi sobie w kontaktach z innymi. Nie czuje się zbyt komfortowo wśród licznej gromady. Woli trzymać się na uboczu a swoje myśli zachować dla siebie. Jest taktowny i potrafi się zachować niemal w każdej sytuacji, zawsze pomyśli dwa razy zanim coś powie. Na pierwszy rzut oka wygląda niepozornie jednak w stanie furii naprawdę potrafi mocno ugryźć. Na codzień to opanowany wilk o pokojowym nastawieniu. Ceni sobie prawdziwych przyjaciół i zawsze stanie w ich obronie. Bywa też nieco uparty jednak jest w stanie ustąpić pod wpływem dobrych argumentów.
Cechy wyglądu: Bastard to wilk o jasnym, kremowym ubarwieniu znajdującym się na głowie, brzuchu i końcach łap. Tółw posiada kolor orzechowy. Przednie łapy, ogon oraz pręga na grzbiecie są w kolorze brązu. Posiada złote oczy, które czasem zdają się przybierać pomarańczowy odcień.
Wiek: 5 lat
Płeć: Basior
Posada: Strażnik
Zdolności magiczne:
Odporność na zimno - Jest w stanie przeżyć nawet w najniższych temperaturach, nie jest mu zimno nawet gdy inne wilki z tego powodu umierają.
Zamieć - Jest w stanie tworzyć i zatrzymywać nawet największe zamiecie śnieżne.
Lodowy dotyk - Może zamrozić wszystko czego dotkie jeśli tylko ma na to ochote.
Lodowy twór - Jest w stanie tworzyć różne rzeczy z lodu, takze ruchome.
Żywioł wilka: mróz/śnieg/lód
Rasa wilka: Wilk zimy
Leże:

http://fc00.deviantart.net/fs70/i/2013/215/4/d/forest_cave_by_niyuify-d6ftkyu.jpg 
Zakochana/y w: ---
Partner: ---
Rodzina: Tej prawdziwej nigdy nie poznał, opiekowała się nim wadera będąca przyjaciółką jego matki.
Szczeniaki: ---
Głos:


Towarzysz lub smok: ---
Właściciel: anako (doggi)
Inne zdjęcia wilka: 

Jako szczeniak
Gdy jest wściekły

sobota, 29 listopada 2014

Od Daenerys - Powstanie watahy

 EDYTOWANIE
Historia tej watahy nie zaczyna się od narodzin Daenerys, ale kilka tysięcy lat tamu. Gdy dwie watahy rozpętały ogromną wojnę. Całemu światu zagrażało niebezpieczeństwo, nagle nie wiadomo z kąt pojawiła się biała wilczyca. Jej niebieskie oczy błyszczały w świetle księżyca, jej sierść, biała i piękna jak śnieg lśniła jak słońce rozświetlające ziemę. Gdy wszyscy polegli ona wkroczyła do walki, była gotowa oddać życie za wolność watahy. Biegła z mieczem w paszczy jak wicher, zmiatają ze swojej drogi wilki z wrogiej watahy. Nagle na jej drodze stanęła Moon, na potężniejsza wilczyca na ziemi, ale także okropna morderczyni.
- I co Van?! Zabiłaś ich, cieszysz się?! - zaśmiała się syderczo.
- Czego chcesz?!  - wrzasnęła Van.
- Ja jak myślisz? Kochaniutka? - śmiała się czarna wilczyca i rzuciła się na Van.
Wilczyce zaczęły się drapać i gryźć.
- Przestań zakończmy tą wojnę!!! - krzyknęła Van.
- Nigdy!!! - ryknęła Moon i mocno ugryzła Van w klatkę piersiową, Van padła. - I dobrze ci tak!!! - śmiała się Moon.
W głowie Van
- Van, wstawaj... - odezwał się nieznajomy głos. - Wstawaj...
- Co...? - powiedziała słabo Van.
- Wstawaj, nie umieraj nie daj się, jesteś jeszcze młoda...
- Chce umrzeć! Nie zabronisz mi, umrę z godnością...
- Ale Van jeśli umrzesz wszyscy zginą, a wszędzie zapanuje głód i strach, Van!
- Ale ja... - westchnęła  Van.
- Żadne ale, Van wstawaj!
- A jeśli i tak mnie zabiją?
- O to się nie martw, gdy się obudzisz będziesz mieć wielką moc, a teraz żegnam, Van... - powiedział głos i Van nagle się znalazła na ziemi w środku straszliwej wojny. Gdy wstała wyglądała trochę inaczej, miła ogromne białe skrzydła, wyglądała jak anioł...
http://republika.pl/blog_yb_4249753/6036127/tr/latajacy_wilk.jpg 
Van podniosła się i zawyła. Moon błysnęła w jej stronę oczami.
- Kim jesteś?! - krzyknęła Moon.
- To ja... - powiedziała Van.
- Kto?!
- Ty już dobrze to wiesz... - powiedziała śmiejąc się na głos i rzucając się na Moon.
- Van?! - ryknęła Moon i rzuciła się w jej stronę. Zderzyły się w powietrzu, wszędzie rozbłysło się światło. Wielka moc Van pokonała złą wilczyce. Moon padła na ziemię, a Van leciała w powietrzu, szepcząc zaklęcie. Nagle znów wszędzie rozbłysło się światło, a po Moon nie było śladu. I tak wielka Van pokonała Moon i wszędzie zabłysła harmonia...
Tysiąc lat później...
Od wielkiej wojny minęło ponad tysiąc lat.Van była już starą wilczycą. Pewnego dnia Van dowiedziała się, że jest w ciąży, ale nikomu nie chciała powiedzieć z kim. W końcu przyszedł dzień porodu szczenięcia, ale także ostatni dzień życia Van. Zmarła podczas porodu, ale szczenię udało się uratować. Okazało się, że Van urodziła piękną, zdrową wilczycę, którą jak życzył sobie jej ojciec nazwano Daenerys. Mała wychowywała się w rodzinie zastępczej. Wiodła beztroskie życie, uczyła się polować ze swoimi zastępczymi rodzicami: ojcem Arcusem i matką Safriną. Zaadoptowali Daenerys, ponieważ sami nie mogli mieć dziecka. Pewnego dnia, podczas polowania mała wilczyca zauważyła ciemnoniebieski dymek, który chciał żeby Daenerys za nim poszła.
- Dante - tak mówiono na wilczyce - gdzie idziesz? - zapytał ojciec.
- Idę... poszukać grzybów - Dante uśmiechnęła się swoją pyzatą mordką.
- Dobrze, ale wróć przed zmrokiem!
Wilczyca ruszyła za dymkiem. Prowadził przez najbardziej niedostępne zakamarki lasu, a kończył się w kręgu otoczonym skałami.
Nagle tajemniczy dymek zmienił się w wilczyce. Leżała ona pośrodku kręgu. Mała podeszła do niej i uważnie się jej przyjrzała.
- Proszę pani? Pomóc pani? - wydukała.
Nagle wilczyca zerwała się na równe łapy. Była cała czarna, dosłownie nie było widać na niej żadnej nawet małej plamki innego koloru. Tylko oczy srogo patrzące spod ciemnej grzywki na Dante były czerwone. Ponadto miała czarne, duże skrzydła. Niebyła to młoda wadera, wyglądała na ok. 8 lat. 
- Witaj, Daenerys. Stęskniłam się za tobą - powiedziała z lekkim sarkazmem wilczycza.
- Kim jesteś, i skąd znasz moje imię?! - powiedziała przerażona Dante.
- Kim? Kimś bardzo bliskim, jestem twoją... - i tu się urwała, jakby miła coś powiedzieć, ale nie mogła.
- Co? Powiedź! - wyjąkała Dante.
- Och, mała... - powiedziała ze sztucznością Moon i objęła skrzydłem Daenerys. Waderę to bardzo zdziwiło. Gdy przybliżyła już wilczycę bardzo blisko siebie stało się coś nie oczekiwanego - wilczyca wzięła do pyska miecz, który ukrywała pod sobą.
- C... co pani chcę mi zrobić?! - krzyknęła Dante. Nagle podbiegł do niech nieznajomy basior. I rzucił się na Moon wyrywając jej z pyska broń.
- Zostaw ją! - krzyknął, a mała wyrwała się z uścisku wilczycy i ukryła się za skałami.
- Kochanie, wróciłeś! - wilczyca rzuciła się na szyję wilkowi. Wydawała się być chora psychicznie.
- Puść mnie! Już nic do ciebie nie czuję po tym co zrobiłaś...
Po dłuższej wymianie zdań wilki zaczęły toczyć ze sobą walkę. Dante przyglądała się temu z przerażeniem. Dziwiło ją tylko to, że gdy wilczyca dostała kilka razy mieczem to jej rany zaraz się goiły. Nagle mała postanowiła uciec gdy ma okazję. Zaczęła biec w stronę lasu, gdy nagle wpadła na jakiegoś szczeniaka.
- Przepraszam, nie chciałam - wydukała Daenerys.
Szczeniak od razu był do niej wrogo nastawiony. Był cały czarny z małą białą plamką przy oku i żółtymi, głębokimi oczyma.
- Kim jesteś?! - warknął i zaczął szczerzyć kły.
Dante nic mu nie odpowiedziała tylko go wyminęła i pobiegła dalej. Nie zdawała sobie sprawy z tego co się przed chwilą stało i kim były te wilki. Nie obchodziło jej już to i miała nadzieję, że nigdy ich nie spotka.
Jednak tak nie było. Kilka lat później, gdy Daenerys miała już 2 lata wybrała się na polowanie. Po chwili spostrzegła sarnę. Przygotowała się do ataku i po chwili skoczyła na zdobycz. W locie skoczył na nią wilk. Padła na ziemię, a wilk przywarł ją łapami do ziemi. Rozpoznała w nim tego szczeniaka na którego wtedy wpadła przy skałach.
- Dobrze synu! - zaśmiał się obcy głos. Nagle zza drzewa wyłoniła się owa wilczyca którą widziała tamtego dnia. 
- Zejdź ze mnie! - warknęła Dante. - Kim jesteś, co?
- Jestem Demon - zaśmiał się. - A to moja matka Moon, twoja ciotka.
- Tamtego dnia nie byłaś gotowa poznać prawdy - powiedziała Moon. - A teraz skoro ją znasz, to... Zabić ją.
Demon już chciał ją ugryźć z klatkę piersiową, gdy nagle Daenerys poderwała się do góry. Wilk upadł na ziemię. Jego matka wydała odgłos rozczarowania, podeszła do niego i drapnęła go po pysku tak mocno, że stracił przytomność. Moon zaczęła zbliżać się w stronę Dante . Nagle rozbłysło światło, które oślepiało wilczycę. Dante uciekła co sił w nogach w stronę watahy. Niestety - zastała tylko pożar. Nie było nawet co ratować, wszystko spłonęło. Zrozumiała, że to wszystko sprawka Moon. Daenerys upadła na ziemię z głośnym płaczem. Po chwili zemdlała.
*W głowie Dante*
Leżałam na pustkowiu. Nagle w oddali zobaczyłam wilczycę, białą jak śnieg, która zbliżała się do mnie.
- Daenerys, córeczko - szepnęła.
- Mama? Van? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Kochanie, tysiąc lat temu to ja pokonałam Moon, teraz ty musisz się z nią zmierzyć.
- Ale jak?! Jestem tylko młodą wilczycą a ty jesteś boginią... - skuliłam się w kłębek.
- Uwierz w siebie, a dasz sobie radę... - szepnęła Van na pożegnanie.
Po chwili się obudziłam.
***
Dante podniosła się z trudem z ziemi. Cały czas powtarzała sobie, że da radę. Ze strony pożaru biło ogromne ciepło, płomienne języki prawie dotykały jej ciała. Spojrzała w stronę ognia by przypomnieć sobie miejsce, które niedawno tętniło życiem. Nagle w ogniu zauważyła wilka. Zbliżał się w jej stronę. Dziwił ją fakt, że nie spłonął, a może to tylko złudzenie? Gdy wilk był coraz bliżej rozpoznała w nim Drago. Był to ciemno szary wilk, który posiadał czerwoną grzywkę, która modnie opadała i zakrywała mu jedno oko, na którym miał czerwone znamię.
- Drago! - krzyknęła wadera.
- Dante! - podbiegł do wilczycy i przytulił. - Myślałem, że ty też zginęłaś...
Wilki popatrzyły sobie w oczy, a ich wyrazy twarzy nagle się zmieniły. Daenerys znajdowała się w objęciach Drago. Wilki zaczęły powoli zbliżać do siebie pyski. Wilki miały się już pocałować, gdy nagle Daenerys odsunęła się od Drago rumieniąc się przy tym. Wilki od lat szczenięcych byli przyjaciółmi, ale teraz czuły do siebie coś więcej. Musiały te uczucie trzymać w ukryciu, ponieważ ojciec Drago chciał aby jego syn ożenił się w księżniczką, a nie jakąś wieśniaczką. Nagle w ich stronę zaczęła zbliżać się Moon.
- A cóż to się wyrabia? - powiedziała sarkastycznie Moon.
Moon wypowiedziała zaklęcie i z ogromną siłą cisnęła Dante o skałę. Drago w obronie wadery rzucił się na Moon. Teraz te dwa wilki toczyły ze sobą walkę. Daenerys powoli podniosła się z ziemi.
- Nie skrzywdzisz Daenerys! Wiem kim jesteś i się ciebie nie boję! - ryknął Drago.
http://vignette2.wikia.nocookie.net/my-fantasy-online/images/a/ac/Czarny_Smok.jpg/revision/latest?cb=20130721122018&path-prefix=plNa te słowa Moon wybuchła śmiechem, nagle w około wilczycy zaczął się zbierać czarny pył. Po chwili przykrył ją całą, a spod niego zaczął wyłaniać się czarny smok z krwisto czerwonymi oczyma.
- A co powiesz teraz!? - ryknęła Moon ziejąc ogniem.
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHlU1KyFGkKr6_o0TOgBktB2mxdfDB-tjE0U_Ae3kETKdl-ZUJrcP-HhGgif5FUecnvjabKieD706w5XWIlSGvvoG7B_1-sAUOW2kErDgGNF3W78kkZf2Im6Q0oBjPHLLNBumjk6NPQiM/s1600/fire-spitting-dragon-1920x1080.jpgDrago nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się pod nosem. Nagle i on przemienił się w smoka o czerwonych łuskach. Moon zmarszczyła brwi i rzuciła się na Drago. Smoki toczyły między sobą zaciętą walkę, nagle smoczyca powaliła na ziemię smoka. Ugryzła go w szyję, a ten przemienił się z powrotem w wilka. Daenerys podbiegła do wilka. Jego rana na szyi mocno krwawiła. Ciężko sapiąc kazał Dante uciekać, ale ta z uporem twierdziła że nie zostawi go tutaj.
Lecz nagle Moon zaczęła ziać ogniem w ich stronę. Drago był odporny na ogień, gdyż był wilkiem ognia, ale za to Daenerys nie. Wilczyca zaczęła uciekać. Przedzierała się przez las, a krocząca za nią Moon niszczyła wszystko co stanęło jej na drodze. Gdy Dante wybiegła z lasu cała ubrudzona w błocie znalazła się nad urwiskiem. Spanikowana rozejrzała się w około i spostrzegła, że nie ma drogi ucieczki. Czyżby to był koniec?
- I co nie masz już gdzie uciec?! - powiedziała lekceważąco Moon i zionęła ogniem w stronę wadery. Ta nie mając wyboru skoczyła w otchłań. Moon zadowolona z siebie zmieniła się w wilka i odeszła dalej niszczyć świat.
***
Daenerys leżała w wąwozie. Z nieba zaczął padać deszcz. Krople wody spływały do prawie martwym ciele wilczycy. No właśnie prawie martwym... Może jeszcze jest jakaś szansa? Gdyby tylko był ktoś, kto by jej teraz pomógł, ale przecież jesteśmy na pustkowiu i nikt tak daleko się nie zapuszcza. Już w Dante gasł promień nadziei, gdy nagle z oddali przybiegł Drago. Kiedy ją zauważył zaczął pędzić co sił w jej stronę. Pochylił się nad nią - nie zdawała żadnego znaku życia, ale jednak jeszcze żyła. Wilk był pewien, że Dante nie żyje. Zapłakał nad nią, przytulił zimne ciało wilczycy, ucałował ją w blade usta i odszedł do swojego Smoczego Królestwa.
***
Dante zbudziła się w nieznanym miejscu. Obejrzała się w około - miejsce wyglądała jak typowy dom jakiegoś magika czy szamana. Dom znajdował się w wielkim drzewie. Na ścianach wisiały pułki na których poustawiane były przeróżne mikstury. Po środku pomieszczenia stał ogromny garniec w którym właśnie się coś gotowało. Zaś wilczyca leżała na łóżku, prawdopodobnie należącym do lokatora. Nagle przez niewielkie drzwiczki wszedł do środka pewien zakapturzony wilk. Cały był zakryty płaszczem, a widać było tylko łapy i mysi czarno-biały ogon.
- Wstałaś... - po głosie było widać, iż była to samica.
- Kim jesteś?! - powiedziała ze strachem Daenerys i szybko zeskoczyła z łóżka by po chwili wywalić się na ziemię wydając przy tym odgłosy bólu.
- Nic ci nie jest? - wilczyca podbiegła do Dante i pomogła jej wejść z powrotem na łóżko. - Musisz na siebie uważać po upadku z tak dużej wysokości, w sumie to cud, że żyjesz.
- Kim jesteś? - powtórzyła Dante, ale tym razem spokojniej.
- Jestem Axa - powiedziała nieznajoma i zdjęła kaptur z głowy.
Była bardzo chuda jak na wilka z wyraźnie widocznymi żebrami. Posiadała duże czerwone oczy oraz czarno-biały, mysi ogon.
-Ja Daenerys. Axa, czy możesz mi powiedzieć jak się tu znalazłam i jak długo tu jestem?
- Znalazłam cię gdy przechodziłam przez wąwóz, leżałaś praktycznie martwa i już myślałam, że nie da się ciebie uratować, ale jednak żyjesz. Wywnioskowałam, że skoczyłaś z klifu. A jesteś już tutaj kilka dni, ale dopiero się obudziłaś. Odpoczywaj sobie, za kilka dni będzie już lepiej.
***
cdn




sobota, 22 listopada 2014

Daenerys

 
Imię: Daenerys (Denerys)
Pseudonim: Dante
Cechy charakteru i cechy fizyczne: Daenerys z pozoru to spokojna i zrównoważona wilczyca, lecz tak naprawdę w środku cały czas się boi nadejścia Moon. Wie, że jeśli jej nie pokona wilczyca zniszczy wszystko co kocha i obejmie władzę nad watahami, a wszędzie będzie panował strach i nienawiść. Dante od pierwszego spotkania z Moon nie spała spokojnie, cały czas czuwając na jej przyjście. Nigdy nie daje po sobie znać tego, że jest zmęczona czy wystraszona, stara się nie pokazywać swoich uczuć, ale czasem i ją pewne rzeczy przerastają. Daenerys jest bardzo lojalna i waleczna, zawsze będzie bronić watahy, chociażby miała oddać za nią życie. Jeżeli jej na kimś zależy to na pierwszym miejscu stawia to, aby mu się nic nie stało, bo wszystko zawsze da się naprawić, tylko nie życie. Wilczyca nienawidzi sztuczności i sarkazmu, doprowadzą ją to do szału. Dante ma dusze wojownika, kocha polować i jest bardzo zwinna oraz szybka.
Cechy wyglądu: Dante to chuda wilczyca. Ma białą, krótką sierść, która jeszcze bardziej ją wyszczupla. Cechą charakterystyczną wilczycy jest czarna "magiczna" łata na prawej łapie sięgająca od pazurów praktycznie, aż po sam koniec nogi. Nad łatą widnieje czarne znamię w kształcie znaku Yin-Yang. Łaty czasami "świecą" na czerwono, oznacza to, że Demon pobiera energię i osłabia Dante. Ma niebieskie oczy.
Wiek: 3 lata
Płeć: Wadera
Posada: Główna Samica Alfa
Zdolności magiczne: Większości nie odkryła, albo nie potrafi ich kontrolować.
Żywioł wilka: Nieznany
Rasa wilka: Nieznana
Leże:
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVsyoUbvJd0_UAetPOpqK7bkyiYb_TPXmN5SIS_bzbMXYPnkhxXGZKtuSbKNncgdkR9J9vyUuTH7Exdz40vgkWQesJWSH9JB_mkI-wc-cYtOgkeKX6YCfaH741SCMpORMhK-t7eT0-3Q9h/s1600/beznazwy1no.png
Zakochana/y w: Nie zna tego uczucia. Nie wie jak to jest być kochanym i kochać kogoś, ale bardzo jej tego uczucia brakuje.
Partner: -
Rodzina: Dante ma ogromną rodzinę, ale nic praktycznie o niej nie wie i nie powinna wiedzieć.
Szczeniaki: Na razie o tym nie myśli.
Głos:




Towarzysz lub smok:
http://vignette1.wikia.nocookie.net/kocia/images/d/d0/5_ksiezyc_15.png/revision/latest?cb=20130102150924&path-prefix=pl
Imię: Midnight
Płeć: Samica
Właściciel: martynka090807 (howrse), Clarissa (doggi)
Inne zdjęcia wilka:
Jako człowiek
Gdy widać jej łatę
Z bliska, gdy ma srebrne oczy
Zaklepane zdjęcia (wygląd):
*  

piątek, 8 sierpnia 2014

Witam! WOTDM juz otwarta!!!

Witam wszystkich tu zgromadzonych :D
Chcę ogłosić oficjalne otwarcie Stada wilków:
Wolves Of The Dark Midnight
Zapraszam wszystkich i zachęcam do dołączenia i pisania opowiadań!!!

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvH4sC2Cbh_iit3FdcPD3Owzdiouog5MPLhSUVvw7kDsw6rHYO34x-QJyAfilT8yWM1JOQpZO4EVCi3GRb41N0yXUE5lyc-pTXiyeLM_cuPfvg-JrjRGmuHxP3J2D6PNZ56od6Vw4APzPV/s1198/ksiezyc-wilki-czarny-bialy.png