Dołącz do na już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś!

niedziela, 25 grudnia 2016

Od Jane do Jake'a

Po tym, jak zauważyłam, że Jake'a nie ma szybko zgłosiłam to nauczycielce.
- Proszę pani, nie ma Jake'a! - wykrzyknęłam zaniepokojona.
Czarna wilczyca włącznie z innymi szybko zlustrowała tyły sali, a chwilę później na jej twarzy pojawiło się zaniepokojenie. Szybko zajrzała za drzwi i najwidoczniej zauwarzyła szybko znikający cień mojego brata.
- Jake! Natychmiast wracaj na lekcje! - zawołała, a potem rzuciła się w pogoń za uciekinierem.
Nie wiedziałam co mam robić. Z jednej strony czułam, że mam obowiązek powstrzymać brata, gdyż najwidoczniej myślę za naszą dwójkę. Z drugiej chciałam tylko zobaczyć co będzie dalej i czekać w sali jak inni, bo miałam go już dość.
- Wreszcie koniec tej męki! - wykrzyknęła zadowolona Scarlett.
  Popatrzyłam się na nią ze zdezorientowaniem. Chyba jako jedyna chciałam poszerzać swą wiedzę.
- Noo, nienawidzę tej budy - mrukną jakiś basior i popatrzył się na mnie i moją koleżankę z ławki.
Nie ma czasu na pogaduszki, muszę działać! Wstałam odważnie i z pewną miną wybiegłam z sali. Już wiedziałam co muszę zrobić. Pośpieszyłam w kierunku komnaty rodziców i dziadka.
   W końcu wparowałam do komnaty, a tam zauważyłam Monique, która już wszystko im powiedziała.
- Jane, co ty tutaj robisz? - spytała zdziwiona mama - myślałam, że przynajmniej ty zostałaś w szkółce...
- Jak już mówiłem musimy go odnaleść - przypomniał tata.
- Chodźmy już lepiej - zawołałam zniecierpliwiona.
   Po moich słowach pognaliśmy za zapachem Jake'a
- Musimy się rozdzielić - postanowiła Monique.
Popatrzyłam ucieszona na rodziców. Mogłam się wreszcie wykazać. Uśmiechnęłam się do nich szeroko.
- To jak? - spytałam z uśmiechem od ucha do ucha.
- O nie! Nie pozwolę na to, byś chodziła po terenie, którego nie znasz! - odrzekła stanowczo mama.
Zrobiłam smutną minkę. Szczerze? Wiedziałam, że tak będzie!
- Alexis, dajże spokój... To w końcu będzie kiedyś jej majątkiem!
Alexis spojrzała na dziadka z wyrzutem, po czym zwróciła się do mnie.
- No dobrze - westchnęła.
- Yey, kocham cię, mamusiu - przytuliłam ją, a później oddaliłam się w swoim kierunku.
  Zaczęłam iść w kierunku jego zapachu. Czułam, że byłam już co raz bliżej. W końcu zaczęłam słyszeć jego głos. Był on zmieszany z innym, żeńskim. Podeszłam jeszcze bliżej, aż w końcu zobaczyłam go i jeszcze jedną wilczycę w naszym wieku. Szybko schowałam się między krzakami i zaczęłam nasłuchiwać.
- Wogule to jak się nazywasz, co? - zapytała obca wadera
- Jake - prychnął Jake
- Lucy - odpowiedziała bez wyrazu.
W tej chwili wyskoczyłam zza krzaków odsłaniając zęby. Byłam wściekła na brata, że rodzina się o niego martwi, a on gada sobie z jakąś waderą jakby nigdy nic.
- Nie powinieneś być czasem w szkole, braciszku? - zawarczałam.
- HAHA! Idealna siostrzyczka jak zakładam? - powiedziała ledwo ze śmiechu. Gardziła mną i vice versa...
- Zamknij się, nie mówiłam do ciebie - wrzasnęłam wściekła.
- Ouuu, widzę, że siostrzyczka pokazuje ząbki - zaszydziła.
Zaczęła mnie wkurzać. Była gorsza od mojego brata, co było niemożliwe, aż do teraz.
- To, co robię i z kim robie to joe twoja sprawa! - warknął i zaczął nerwowo ruszać ogonem.
- Nie rozumiesz, że wszyscy się o ciebie martwią?! - rzekłam tym razem bez gniewu, lecz z nutą żalu.
- Wątpię! Stanowczo wolą ciebie! Ja nigdy nie byłem w ich centrum zainteresowania i nigdy nie będę!
Co to za głupoty? Rodzice zawsze mówili, że kochają nas tak samo.
- Nie prawda, wmawiasz to sobie!
Trudno było mi to przyznać. Naprawdę uważam, że tak nie jest. Chyba...

Jake? I co powiesz? B)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz