Dołącz do na już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś!

niedziela, 5 czerwca 2016

Od Styxxa do Papiz C.D.

- Znam... Słyszałem... - poprawiłem się. - O Sang i Venome... - zastanowiłem się. - Ojciec chyba coś o nich wspominał.
- Tak, one, Epidaurus i Sitha kontynuowali badania niejakiego... - zamyśliła się, najwyraźniej szukając w pamięci czyjegoś nazwiska. - Volthescou....? Tak, Volthescou. Pracowali nad jakimś urządzeniem, które w zamyśle miało kreować w podświadomości obiektu odmienną rzeczywistość, zawierającą lęki i koszmary danego obiektu oraz umożliwiać sterowanie obiektem, będącym pogrążonym wówczas w głębokim śnie. Coś jakby... - przerwała, szukając słowa.
- Somnambulizm...? - podałem, myśląc intensywnie.
- Tak, właśnie, dzięki. - Papizwokazik skinęła głową. Wahała się przez chwilę, po czym spojrzała mi w oczy, jakby z lekką obawą.
- Ja również pracowałam nad tym projektem. - wyznała. - Jednak odłączyłam się, kiedy ten szaleniec przywlókł do Laboratorium szczeniaka, żeby wykonywać na nim testy. Rozumiesz, szczeniaka w roli obiektu! - Papiz wydawała się szczerze oburzona i zdegustowana. - Miał chyba tylko jakieś pół roku, nie, właściwie pewnie mniej.
- Mówiąc szaleniec, miałaś na myśli... - przerwałem nagle. Dotarło do mnie, że musiał być to mój ojciec, gdyż z tego, co wiedziałem, Rasmussen również porzucił projekt i właśnie z tego powodu stał się jedną z pierwszych ofiar mojego ojca. A skoro owym szaleńcem był mój ojciec... To kim był "obiekt"?
Od kiedy tylko pamiętałem, zawsze było nas w miocie troje, żadne z mojego rodzeństwa nie zmarło śmiercią naturalną ani w wieku szczenięcym. Oczywiście, dopóki Epidaurus nie wymordował całej watahy oraz sąsiadującej z nią, z której pochodziła część naukowców we wspólnym dla obu watah Laboratorium&Lecznicy.
- Nie pamiętasz może... Jak wyglądał ten szczeniak? - spytałem, już bojąc się odpowiedzi, jaką dostanę. Jednocześnie chciałem i nie chciałem, by Papiz to pamiętała bądź widziała.
Wadera zamyśliła się.
- Miał chyba... Grzywkę...?
- Coś więcej? - Grzywkę to miałem i ja, i Kashi, mój brat. Dużo mi to nie mówiło.
- Ale to był basior?
- Tak. Tego jestem pewna. Miał taki długi ogon, lekko niebieski na czubku. I był brązowy. - uznała w końcu Papiz.
Jęknąłem głucho.
- Co jest? - przestraszyła się. - Znałeś go?
- To był mój brat. Kashi. - mruknąłem. Właściwie podejrzewałem to już po grzywce. Kashi był minimalnie starszy ode mnie i silniejszy, mimo takiej samej jak moja, szczupłej sylwetki. Był bardziej przebojowy ode mnie, nieśmiałego białego szczeniaka, wiecznie z nosem w księgach.
- Uhm... Przykro mi... - szepnęła, strzelając oczmi na boki, jakby nie bardzo wiedziała, co powiedzieć. W zasadzie, ja też nie wiedziałbym. Złożyć kondolencje? Mój brat i tak nie żył od dawna, więc nie było sensu rozdrapywać starych ran.
- Spoko... Po prostu... Zdziwiło mnie to. - pokręciłem głową. - No dobra... A co się działo potem, kiedy ty i Rasmussen odłączyliście się od badań? Sang i Venome dalej pomagały ojcu?


Papizeek? xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz