Szliśmy przez korytarz w ciszy. Nagle opiekunka postanowiła zakończyć ciszę.
- Jak się nazywacie? - próbowała porozmawiał.
- Ja jestem Jane - uśmiechnęłam się do niej.
- A ty jesteś...?
- Nie twoja sprawa - burknął.
Szczerze? Wkurzał mnie tym swoim łobuziarskim zachowaniem. Nie mieliśmy nawet roku, a on zachowywał się jakby był naważniejszy i najmądrzejszy. Dureń...
- Jake. Nazywa się Jake. Niestety jestem na niego skazana.
- Zamknij się - wykrzykną mi prosto w twarz.
Przytuliłam się do Monique. Przykro mi się zrobiło, bo ja nic mu nie zrobiłam. Głupi jest i tyle!
- Przestań - zgoniła go nasza opiekunka i zaczęła mnie uspokajać.
W oddali zaczęłam słyszeć jakieś krzyki innych szczeniaków. Ucieszyłam się, bo okazało się, że nie będę sama! Nagle poczułam mnóstwo zmieszanych ze sobą zapachów. W końcu przed oczami pojowiły mi się zarysy szkoły.
- To tutaj - uśmiechnęła się Monique - Biegnijcie, już, już!
Na rozkaz pobiegłam jak szalona i nie oglądałam się za bratem.
Wparowałam do środka, i wszyscy zaczęli się na mnie patrzeć. Na moich policzkach od razu pojawiły się czerwieńce.
- Dzie..dź-dzień dobry...
- Dzień dobry - odpowiedziała uśmiechnięta nauczycielka - Jak się nazywasz?
- Jane - odpowiedziałam już odważniej.
- Usiądź gdzieś, gdzie jest wolne miejsce, Jane.
Nauczycielka była ciągle uśmiechnięta i sympatyczna. Miała czerwone oczy, była czarna, jedynie brzuch i skarpetki włącznie z końcówką ogona i uszu miała białe. Polubiłam ją.
Jedyne wolne miejsce było obok wadery z zielonymi oczami i czarnym futrem. Jej grzywka była neonowo zielona, falowana i spadająca na jedno oko, zupełnie jak u mnie. Gdzieniegdzie na różnych częściach ciała miała zielone kropki. Miała jeszcze lekko falowany ogon. Wyglądała przecudownie.
- Hej - powiedziałam lekko nieśmiało.
- Cześć - rzekła nawet na mnie nie patrząc - Scarlett
- Słucham?
- Scarlett jestem - przewróciła oczami.
Czyli gramy na ostro? Spoko!
Nauczycielka zaczęła wypisywać na kamieniu (tablicy wulkanicznej) liczby od 1 do 10. Zapewne będziemy uczyć się liczyć...
- Dziś będziemy uczyć się...- przerwała.
Do pomieszczenia łaskawie wszedł nie kto inny jak mój braciszek.
- Dobry - wymamrotał
- Dzień dobry mńodzieńcze, siadaj gdzieś, gdzie możesz usiąść.
Jake usiadł na końcu sali.
- Tak jak mówiłam będziemy uczyć się dzisiaj liczyć od 1 do 10. To tak: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10. Kto powtórzy?
Nikt się nie zgłosił, więc postanowiłam, że ja to zrobię.
- Ja mogę. 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10.
- Świetnie, Jane - uśmiechnęła się pani.
- Taa - mruknęła pod nosem Scarlett.
Spojrzałam na Scarlett zła mówiąc "przestań!" przez wzrok.
Co jakiś czas spoglądałam na Jake'a. W pewnym momencie zauważyłam, że go nie ma.
- Jake? - powiedziałam cicho zaniepokojona.
Jake? Dokończysz? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz