Axa przygniotła mnie do ziemi. Nie mogłam się wyzwolić spod jej uścisku. Zmieniając się we mnie miała siłę równą mojej. Co prawda teraz mogłam ja zabić jednym ugryzieniem, ale nie mogłam, nie chciałam jej zrobić krzywdy.
- Zabij - powiedział szyderczo Demon szybko spoglądając na Axę.
W jej oczach widać było smutek. Nic nie robiła tylko patrzyła się na mnie. Wiedziałam, że tego nie chce. Nagle poczułam, że jej siły zaczynają słabnąć. Już powoli mogłam wyswobodzić się z jej uścisku. Po chwili odskoczyła ode mnie, tym samym zmieniając się w swoją prawdziwą postać. Teraz wyraźnie było widać, że płacze.
- Ja nie mogę tego zrobić! - krzyknęła nagle.
Gdy Demon to usłyszał chciał rzucić się na Axę, ale coś go powstrzymało i zatrzymał się tuż przed nią.
- Tobą zajmę się później, teraz mam ważniejsze rzeczy to roboty - prychnął jej do ucha, po czym ta upadła.
Bez wahania zrobił skok moją stronę, ja szybko odbiegłam.
- Po co uciekasz? - zaśmiał się chamsko. - Przecież i tak kiedyś cię zabije. Nie masz siły by mnie pokonać. Ha! Ty nawet nie odkryłaś swoich mocy! Jesteś nikim, rozumiesz? Nie nadajesz się do niczego! Będzie dużo lepiej, jak znikniesz z tego świata, czyż nie?
Z każdym jego słowem do moich oczu napływały łzy. A może naprawdę tak jest? Może wcale nie jestem córką Van? Czułam jak tracę grunt pod nogami i powoli zaczęłam schodzić ku ziemi, by zaraz usiąść na niej. Dlaczego ja? Wychowałam się i dorastałam w ciągłym strachy, bólu i kłamstwie. Nigdy nie zaznałam takiego uczucia jak miłość. Nikt mnie nigdy nie kochał naprawdę. Cały czas uciekam... Może to czas by to zakończyć? Zakończyć moją ciągłą ucieczkę? Zakończyć moje cierpienie?
- Zabij mnie... - wyszeptałam cała rozdygotana.
- Nie, Daenerys! - krzyknął Bastard.
Demon uśmiechnął się szyderczo i powoli do mnie podszedł. Nagle skoczył, powalił mnie na ziemie i mnie do niej przycisnął. Leżałam teraz pod nim trzęsąc się se strachu. On jeszcze przysunął swój łeb do mojego i chwilę się na mnie popatrzył.
- Do widzenia, kuzynko - zaśmiał się i już zamachnął się by pozbawić mnie życia.
Byłam na to przygotowana. Teraz tylko czekałam na to by jego szczęki zacisnęły się na moim gardle. Nagle poczułam już, że nikt mnie nie przyciska do ziemi. Otworzyłam oczy i spojrzałam dookoła.
Bastard walczył z Demonem.
Walczył niezwykle zacięcie.
Zwinnie unikał jego uderzeń.
Przyglądałam się temu z podziwem. Nie miałam pojęcia, że Bastard umie tak świetnie walczyć.
- Zostaw Daenerys w spokoju do cholery! - krzyczał Bastard zadając ciosy Demonowi.
- Nigdy! Ona musi zginąć! Co? Nie słyszałeś? Przecież chce!
Wtedy sobie coś uświadomiłam. Bastard od początku mi pomagał. Zawsze był przy mnie. Naraził się na niebezpieczeństwo, by pomóc mi wrócić do watahy. Może jednak mu na mnie zależy?
W czasie kiedy zajęłam się moimi przemyśleniami kompletnie zapomniałam o tym co się w koło mnie dzieje. Rozejrzałam się szybko dookoła. Spostrzegłam, że Bastard leży na ziemi, a Demon stoi obok z paszczą we krwi. Podbiegłam tam szybko, a do moich oczu napłynęły łzy.
- Bastard?
Cisza. Brak reakcji.
- Nie... Nie... Powiedz coś! - krzyczałam.
Jednak dalej brak odpowiedzi.
Nachyliłam się nad nim płacząc i nawołując go, ale bez skutku. Nadal cisza.
- Powiedz coś, proszę... Nawet nie wiesz... Jak bardzo... Mi na tobie... Zależy.
Bastard??? :3 Tylko nie umieraj :c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz