Szukałam Jake'a, aż nagle dobiegły do mnie krzyki córki.
- Mamo! Tato! - krzyczała zdesperowana Jane.
Szybko pobiegłam w stronę krzyków. Zauważyłam biegnącą z płaczem Jane.
- Mamusiu! Jake! Znalazłam go!
- Gdzie?
- Tam! - wskazała kierunek, z którego przed chwilą przybiegła - I... I on.. on mnie ugryzł! - pokazała rankę na ramieniu.
Teraz ro sie doigrał! Jak mógł ją ugryźdź?!
- I namówiła go jakaś głupia Lucy!
- Co? Jaka Lucy?
- Sama nie wiem... Kazałam mu iść ze mną, a on na mnie skoczył. Lucy mówiła mu, żeby mnie ugryzł. Gadał jeszcze o tym, jaki to on niedny i że go nie kochacie z tatą, jak mnie!
Czy to prawda? Czy tak właśnie postępowaliśmy wobec niego?...
Musiałam zawiadomić Drago. Natychmiast zawyłam, a on zjawił się raz dwa.
- Co się dzieje? - spytał zaniepokojony.
- Jake ugryzł Jane.
- Co?! - wykrzyknął zdruzgotany - idziemy go szukać! Teraz! - zarządził groźnym tonem.
Jak powiedział Drago pospieszyliśmy szukać syna. Jane nas prowadziła tam, skąd przybiegła. Czułam jeszcze słaby zapach syna. Kilka metrów dalej w ogóle nie mogłam go wyczuć. I co teraz zrobimy?
Drago? Wybacz, że takie krótke... Brak weny :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz