Po
wybraniu jaskini, gdy Garou znów oplątał mi się wokół szyi w postaci
bogato zdobionego naszyjnika, wybrałem się na krótką przechadzkę po
terenach watahy. Trzeba w końcu znać teren. Moim pierwszym obiektem do
zwiedzania stał się pobliski las.
Usiadłem pod smukłym drzewem, z którego pnia wyrastał jeszcze drugi
konar, jakby dwa drzewa złączone były w jedno. Rozejrzałem się powoli.
Bliźniacza jodła dawała choć odrobinę cienia, poza tym było dość
upalnie. Zagapiłem się na jakiegoś niebiesko-białego motyla, który
przeleciał o centymetry przed moim pyskiem. Byłem tak zaabsorbowany
widokiem stworzenia, że nawet nie usłyszałem czającej się na mnie w
krzakach wadery. Zorientowałem się, że coś jest nie tak, kiedy leżałem
już na ziemi i zamiast motyla widziałem kępkę jakiś grzybów.
*Borowiki*, pomyślałem mgliście i zamrugałem. Nie mogłem owych grzybów
nie zauważyć, w końcu miałem w nie wciśnięty cały pysk. W końcu
parsknąłem i wstałem, zerkając na białego wilka spode łba. Zachowywał
się, jakby miał ADHD, w zasadzie nie wiedziałem, w jakim miejscu się
aktualnie znajduje. Dopiero kiedy się przedstawiła poznałem, że jest to
wadera.
- Kim ty jesteś? - burknąłem. - I z jakiej racji na mnie skaczesz?
- Już mówiłam, jestem Papizwo...
- A tak, racja, no. Ehe. - przerwałem jej szybko, byle tyko nie dopuścić do kolejnego słowotoku.
- Więc jak się nazywasz? Znaczy, jak masz na imię? Eee...
Zmuszony byłem znowu się wtrącić.
- Wiem o co ci chodzi, okej? - westchnąłem. Jestem Styxx.
- Chyba masz łeb rozwalony, wiesz? - wadera zamrugała dwukolorowymi
oczami i wlampiła się w moją zakrwawioną grzywkę. Spojrzałem na nią z
ukosa, ale chyba nie zapowiadało się na kolejny atak słów.
- To przez ciebie. - burknąłem, zmyślając na poczekaniu. - Kiedy się na mnie rzuciłaś, pchnęłaś mnie na kamienie.
Spojrzała na mnie bystro - już nie wyglądała na taką roztrzepaną
waderę, która nie wie, co się wokół niej dzieje. Trochę mnie
zaniepokoiła ta nagła zmiana. Teraz nie wydawała się już młoda i
nieszkodliwa.
- Kłamiesz. Znaczy, bez obrazy. Ale... Jest kilka ale. Po pierwsze, potrafię wyczuć, kiedy ktoś kłamie.
Zmroziło mnie.
- Że niby jak, hę?
- Wyczuwam drgania. - wyjaśniła, a kiedy spostrzegła, że nie łapię,
dodała: - Potrafię wyczuć drgania, jakie wywołują wilki, rośliny i
wszystko inne. Wszystko na tym świecie drga, włącznie z całym światem.
Kiedy mówisz, powietrze drga, układając się głos, ten w słowa, a one - w
zdania. Kiedy kłamiesz, boisz się, jesteś wkurzony czy rozbawiony -
twój głos zmienia barwę, wtedy to słychać. Ale drgania też się
zmieniają. Rozumiesz?
Zastanowiłem się, po czym przytaknąłem.
- Świetnie. Bo widzisz, wilki, stworzenia i tak dalej wyczuwają
zmiany w glosie, a ja, oprócz nich, również zmiany w drganiu powietrza. -
pomyślała chwilę i zaczęła się nagle śmiać.
Spojrzałem na nią nieufnie. No, teraz to już jej pewnie odbiło na amen.
- Najlepsze jest to... - kontynuowała, wciąż uśmiechając się lekko. -
...Że nie tylko wyczuwam drgania, ale i sama potrafię zmusić powietrze i
inne fazy do tego.
- Co masz na myśli...? - spytałem bardziej z konieczności niż z
ciekawości. Nie byłem pewny, czy to dobry pomysł, wdawać się z nią w
dyskusję, kiedy widać było, jak chwiejny ma humor. Ale z drugiej strony,
to co mówiła, wydawało się mieć sens.
- To, że... - zaczęła i przerwała, widząc moją minę. - No, właśnie to!
Zdębiałem. Papiz powiedziała te dwa zdania moim głosem. Dziwnie było
słyszeć coś, czego nie mówiłem, a co było powiedziane głosem zupełnie
takim samym jak mój - w dodatku z pyska zdecydowanie waderowatej wadery.
Co z tego, że mój głos plasował się wśród tych wyższych.
Patrzyłem się na samicę wzrokiem pełnym niedowierzania, ona zaś cicho się ze mnie śmiała. Wciąż.
Papizek, dzięki za wytłumaczenie tych mocy, bo nie rozumiałem ich
ani w ząb xD I sorry za kulawe zakończenie, wena siadła, a komp się
przegrzewa xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz