W milczeniu chodziłem za Alexis, przyswajając informacje na temat jaskiń
i ich mieszkańców. Nie było mi to potrzebne, ale... Ta wataha miała mi
służyć jako schronienie przez jakiś czas, więc, by nie dostać od razu
łatki gbura i szpiega, od czasu do czasu udawałem większe
zainteresowanie tematem. W końcu stanąłem przed czterema jaskiniami, z
których jedna miała stać się wkrótce moim domem.
W zasadzie i tak było mi wszystko jedno, jak będzie wyglądać - tyle
lat szwendałem się i tułałem z jednego miejsca na drugie, nigdzie nie
zatrzymując się na dłużej, że weszło mi to już w krew. Znając mnie, po
pierwszej nocy w jaskini przeniósłbym się na jakieś drzewo czy coś. Choć
z drugiej strony potrafiłem wytrzymać bez snu dobrych kilka tygodni.
Ocknąłem się i zajrzałem po kolei do jaskiń, po czym wróciłem do Alexis.
Dwie z nich miały podziemne źródła wody, dwie były suche.
Suche odpadły w przedbiegach.
Wybrałem w końcu pierwszą, która była prawie w całości zalana wodą,
ale za to zamknięta przed światem nie licząc jednego głównego wyjścia
oraz kilkunastu krętych, zamkniętych lub wychodzących gdzieś na zewnątrz
korytarzy.
Oczywiście, doskonale pamiętałem, co działo się ze mną, jeśli choć kropla wody dotknęła mojego ciała.
I wybrałem te jaskinię z pełną świadomością, że mogę w niej zginąć.
Ot, taki "środek ostrożności". Tak samo jak mała dawka cyjanku zamknięta
szczelnie tuż pod skórą na ramieniu, mogła mi pomóc, gdybym miał
kłopoty związane z informacjami, których - chwilowo - nie posiadałem.
Wyszedłem przed jaskinię. Alexis wciąż tam czekała.
- I jak?
- Jak to w jaskini, zimno jak cholera... - burknąłem, doskonale wiedząc, że chodziło jej o wybór nowego mieszkania. - Biorę tę.
Jakby reagując na moje słowa, naszyjnik z klejnotów na mojej szyi
nagle spadł, wpadając w wysoką trawę, skąd wyłonił się Garou już w
normalnej postaci. Spojrzał na mnie wielkimi czarnymi oczami (takimi
samymi, jak moje - i Jennis) po czym wydał z siebie coś, co przypominało
pełne zdziwienia miauknięcie.
*Boom! Efekt motyla!*, usłyszałem w swojej głowie, sądząc po minie Alexis, ona również.
- Jasne, zią... - przewróciłem oczami, dźgając stworzonko kościstym
łokciem w bok. - Po prostu zawsze chciałem coś takiego mieć. - mruknąłem
dziecinnie, starając się zrobić minę-niewinnego-szczeniaka.
Alexis? Pokażesz mi coś jeszcze? :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz