Stałam, nasłuchując. Obok mnie Shadow podtrzymywał śniętą Nokotę. W
końcu, po kilku niezwykle dłużących się minutach, ruszyłam powoli w
stronę jaskiń. Podejrzewałam, co się stało, że ktoś krzyknął, ale pewna
nie byłam, a jeśli mam to sprawdzić - bo przecie nie odpuściłabym takiej
okazji, plus jestem strażnikiem - to wolałabym iść tak z osobami, które
znam. Shadow i już całkowicie przytomna Nokota szli ostrożnie za mną.
Ode mnie nie było słychać żadnego dźwięku, poruszałam się bezszelestnie,
mimo, iż przedzierałam się przez krzaki. Nokota z Shadowem szybko
załapali mój styl chodzenia i we trójkę poruszaliśmy się jak duchy.
Minęliśmy moją jaskinię. Przez moment widziałam w niej smukłą sylwetkę o
błyszczących w ciemności oczach. Pokręciłam ledwie zauważalnie głową, a
postać cofnęła się w mrok. Poszliśmy dalej, wkrótce docierając w
pobliże jaskini Styxxa. Zdążyłam się już z nim zapoznać, wiedziałam, że
był typem dość milczącego wilka, ale dało się z nim pogadać na jakieś
inteligentne tematy. Nie musiałam się przed nim zgrywać, od razu odgadł,
kim jestem naprawdę. Nic dziwnego, skoro jego ojciec współpracował ze
mną w byłej watasze.
Podeszłam na ugiętych łapach trochę bliżej, gestem nakazując parze
zostać za mną i siedzieć cicho. Jeśli moje domysły okażą się prawdziwe,
krzyk dochodził z jaskini Styxxa. Poczekałam chwilę, ale nic się nie
działo. Jeśli Styxxa ktoś - coś? - zaatakował, to teraz nie było tego
słychać. Machnęłam na wilki łapą i w trójkę ruszyliśmy w stronę wejścia,
zachowując ostrożność. Na miejscu przypadłam do ziemi, znów czekając.
Shadow podpełzł do mnie bliżej, starając się nie narobić hałasu.
- O co chodzi? - szepnął tak cicho, że ledwo to usłyszałam. Dobrze.
Jeśli to coś, co zaatakowało Styxxa jest tylko zwykłym stworzeniem, nie
powinno go usłyszeć. Shadow wiedział, jak być słyszalnym tylko dla
jednej osoby. - Dlaczego jesteśmy tutaj?
- Mam pewne... Podejrzenia... - odszepnęłam. - Myślę, że wiem... Kto krzyczał...
Odczekaliśmy kolejną chwilę. W ciemności zaściełającej jaskinię
jakby coś się kotłowało. Nie wiedziałam jednak, co to było, nic też nie
słyszałam.
- Kim jesteś dzisiaj? - mruknęłam do basiora, mając na myśli aktualną jego rasę. - Dasz sobie radę z... Czymś niematerialnym?
- Masz na myśli z duchem?
Zawahałam się, ale kiwnęłam głową.
- Właściwie bardziej... Dymem.
- Więc wiesz, kto... - przerwał.
Nagle znów rozległ się wrzask. Jednak tym razem z całą pewnością nie wydał go z siebie żaden wilk.
- Wpadamy! - szepnęłam do towarzyszy i ruszyłam sprintem do jaskini.
Wyhamowałam dopiero w środku. Nokota i Shadow stanęli po moich obu
stronach.
W jaskini owszem, znajdował się Styxx, ale wyglądał na dość...
Rozpuszczonego? Na grzbiecie miał spore rany, prześwitywały mu przez nie
kości. Długa grzywka rozpływała się jakby po pysku. No, i nie był
biały, tylko zielony, z czarnym i brązowym.
I warto dodać, że trzymany był przez jadowicie zielony dym, cały zanurzony w miniaturowym jeziorku we wnętrzu jaskini.
Zauważyłam, że dym przypominał chmurę kwasu o kształcie
nienaturalnie wielkiego wilka. Wilka, którego rozpoznałam, kiedy tylko
odwrócił łeb, by spojrzeć na mnie, Shadow'a i Nokotę, stojących w
wejściu. Z satysfakcją zauważyłam, że wilk z zielonego dymu zdziwił się
na nasz widok, nie spodziewał się nikogo. A w szczególności nie mnie.
- Paaapiz... - usłyszałam, jakby ktoś puścił słowa na wiatr. Tyle,
ze tu nie było wiatru. - Papizwokazik... Widzę, że zdrajczyni wróciła.
Stałam, twardo wpatrując się w jego puste oczy i nie odzywając się.
- Może i wyglądasz inaczej... Ale zawsze cię rozpoznam. Tylko ty
jedna mi umknęłaś. - zaśmiał się cicho, przyprawiając mnie o ciarki. -
No... Teraz już nie.
Razem z Nokotą i Shadowem staliśmy przed wilkiem-dymem, który
tymczasem puścił Styxxa. Podtopiony basior wyczołgał się na brzeg.
Świecił dziwnym, niezdrowym zielonym blaskiem, jakby coś go rozświetlało
od wewnątrz.
Shaddy? Się dzieje xD Te pościgi, te wybuchy xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz