Byłem lekko zdezorientowany tą całą sytuacją. Chciałbym sprawdzić moje moce, więc wycelowałem idealnie w "to coś" i... Wszystko stało się czarne. Obudziłem się po chwili razem z Papiz i Notą, przed moją jaskinią.
-Co się stało? Teleportowało nas czy co? -zadała mi pytanie.
Usłyszeliśmy po chwili krzyk. Taki sam jak wtedy, kiedy się obudziłem.
-Zaraz... -pomyślałem chwilę.
-Chyba o tym nie myślisz... -powiedziała z przejęciem w głosie Nokota.
-Ale o co chodzi? -zapytała się ponownie Papiz, tym razem głośniej.
-Cofnąłem nas w czasie. Chciałem wypróbować moje moce na tym całym toksycznym gazie i... Cofnęło nas. Jak widać moje moce się nie nadają... -odpowiedziałem waderą ze smutkiem.
-Ale Shadow... Przecież ty masz kilka mocy na raz, każdą inną. No nie? Przecież kiedyś miałeś ogień i ziemię. -powiedziała Nota.
Nie pomyślałem o tym. To dobrze, że mi przypomniała, bo kompletnie o tym zapomniałem. Odwróciłem się od wader i zacząłem coś majstrować. Nic się nie pojawiało ale po chwili, zauważyłem coś w rodzaju... Tarczy? Zdecydowanie.
-Ej, kobitki! Mamy tarczę! Idziemy tam i go rozkwasimy! -powiedziałem podekscytowany, a one patrzyły na mnie ze zdziwieniem.
-Ok... To chodźmy...? -zapytała się Papiz.
-Tak. Nie ma czasu do stracenia. -odpowiedziała jej Nokota.
Doszliśmy do jaskini. Ja aktywowałem tarczę, a one przygotowały swoje moce. Wtargnęliśmy tam i chyba troszku się spóźniliśmy, bo nie było nigdzie ani Styxxa, ani tego toksycznego czegoś.
-Idealnie. Po prostu świetnie. -powiedziałem naburmuszony.
-A mi się wydaje, że to zasa... -Nokota nie zdążyła dokończyć, bo coś na nas naskoczyło. Okazało się, że to było właśnie to toksyczne diabelstwo. Znów aktywowałem tarczę, abyśmy byli "niezniszczalni", a wadery zaczęły atakować. W pewnym momencie "duch" naskoczył na Papiz i przyciągnął ją do siebie.
-Proszę, proszę... Kogo my tu mamy... Czyżby to...
-Zdrajczyni, wiem, nie musisz kończyć. -powiedziała lekceważąco Papizwokazik i uderzyła swoją "falą dźwięku", jak ja to nazywam. Toksyczny wilk złapał się za nos i dosłownie tylko przez sekundę zaskomlał. Dokładnie nie wiedziałem co zrobić. A może znów cofnąć się w czasie? Może zdążylibyśmy uratować Styxiern Mind'a? Te myśli krążyły wkoło i nie wiedziałem co począć, więc zapytałem się Papiz, jako polecanej przeze mnie psycholog.
Papizu? XD Ach, ten niezdecydowany Shadow xDD
Dołącz do na już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś!
środa, 22 czerwca 2016
Od Papiz do Shadow'a CD
Stałam, nasłuchując. Obok mnie Shadow podtrzymywał śniętą Nokotę. W
końcu, po kilku niezwykle dłużących się minutach, ruszyłam powoli w
stronę jaskiń. Podejrzewałam, co się stało, że ktoś krzyknął, ale pewna
nie byłam, a jeśli mam to sprawdzić - bo przecie nie odpuściłabym takiej
okazji, plus jestem strażnikiem - to wolałabym iść tak z osobami, które
znam. Shadow i już całkowicie przytomna Nokota szli ostrożnie za mną.
Ode mnie nie było słychać żadnego dźwięku, poruszałam się bezszelestnie,
mimo, iż przedzierałam się przez krzaki. Nokota z Shadowem szybko
załapali mój styl chodzenia i we trójkę poruszaliśmy się jak duchy.
Minęliśmy moją jaskinię. Przez moment widziałam w niej smukłą sylwetkę o
błyszczących w ciemności oczach. Pokręciłam ledwie zauważalnie głową, a
postać cofnęła się w mrok. Poszliśmy dalej, wkrótce docierając w
pobliże jaskini Styxxa. Zdążyłam się już z nim zapoznać, wiedziałam, że
był typem dość milczącego wilka, ale dało się z nim pogadać na jakieś
inteligentne tematy. Nie musiałam się przed nim zgrywać, od razu odgadł,
kim jestem naprawdę. Nic dziwnego, skoro jego ojciec współpracował ze
mną w byłej watasze.
Podeszłam na ugiętych łapach trochę bliżej, gestem nakazując parze zostać za mną i siedzieć cicho. Jeśli moje domysły okażą się prawdziwe, krzyk dochodził z jaskini Styxxa. Poczekałam chwilę, ale nic się nie działo. Jeśli Styxxa ktoś - coś? - zaatakował, to teraz nie było tego słychać. Machnęłam na wilki łapą i w trójkę ruszyliśmy w stronę wejścia, zachowując ostrożność. Na miejscu przypadłam do ziemi, znów czekając. Shadow podpełzł do mnie bliżej, starając się nie narobić hałasu.
- O co chodzi? - szepnął tak cicho, że ledwo to usłyszałam. Dobrze. Jeśli to coś, co zaatakowało Styxxa jest tylko zwykłym stworzeniem, nie powinno go usłyszeć. Shadow wiedział, jak być słyszalnym tylko dla jednej osoby. - Dlaczego jesteśmy tutaj?
- Mam pewne... Podejrzenia... - odszepnęłam. - Myślę, że wiem... Kto krzyczał...
Odczekaliśmy kolejną chwilę. W ciemności zaściełającej jaskinię jakby coś się kotłowało. Nie wiedziałam jednak, co to było, nic też nie słyszałam.
- Kim jesteś dzisiaj? - mruknęłam do basiora, mając na myśli aktualną jego rasę. - Dasz sobie radę z... Czymś niematerialnym?
- Masz na myśli z duchem?
Zawahałam się, ale kiwnęłam głową.
- Właściwie bardziej... Dymem.
- Więc wiesz, kto... - przerwał.
Nagle znów rozległ się wrzask. Jednak tym razem z całą pewnością nie wydał go z siebie żaden wilk.
- Wpadamy! - szepnęłam do towarzyszy i ruszyłam sprintem do jaskini. Wyhamowałam dopiero w środku. Nokota i Shadow stanęli po moich obu stronach.
W jaskini owszem, znajdował się Styxx, ale wyglądał na dość... Rozpuszczonego? Na grzbiecie miał spore rany, prześwitywały mu przez nie kości. Długa grzywka rozpływała się jakby po pysku. No, i nie był biały, tylko zielony, z czarnym i brązowym.
I warto dodać, że trzymany był przez jadowicie zielony dym, cały zanurzony w miniaturowym jeziorku we wnętrzu jaskini.
Zauważyłam, że dym przypominał chmurę kwasu o kształcie nienaturalnie wielkiego wilka. Wilka, którego rozpoznałam, kiedy tylko odwrócił łeb, by spojrzeć na mnie, Shadow'a i Nokotę, stojących w wejściu. Z satysfakcją zauważyłam, że wilk z zielonego dymu zdziwił się na nasz widok, nie spodziewał się nikogo. A w szczególności nie mnie.
- Paaapiz... - usłyszałam, jakby ktoś puścił słowa na wiatr. Tyle, ze tu nie było wiatru. - Papizwokazik... Widzę, że zdrajczyni wróciła.
Stałam, twardo wpatrując się w jego puste oczy i nie odzywając się.
- Może i wyglądasz inaczej... Ale zawsze cię rozpoznam. Tylko ty jedna mi umknęłaś. - zaśmiał się cicho, przyprawiając mnie o ciarki. - No... Teraz już nie.
Razem z Nokotą i Shadowem staliśmy przed wilkiem-dymem, który tymczasem puścił Styxxa. Podtopiony basior wyczołgał się na brzeg. Świecił dziwnym, niezdrowym zielonym blaskiem, jakby coś go rozświetlało od wewnątrz.
Shaddy? Się dzieje xD Te pościgi, te wybuchy xD
Podeszłam na ugiętych łapach trochę bliżej, gestem nakazując parze zostać za mną i siedzieć cicho. Jeśli moje domysły okażą się prawdziwe, krzyk dochodził z jaskini Styxxa. Poczekałam chwilę, ale nic się nie działo. Jeśli Styxxa ktoś - coś? - zaatakował, to teraz nie było tego słychać. Machnęłam na wilki łapą i w trójkę ruszyliśmy w stronę wejścia, zachowując ostrożność. Na miejscu przypadłam do ziemi, znów czekając. Shadow podpełzł do mnie bliżej, starając się nie narobić hałasu.
- O co chodzi? - szepnął tak cicho, że ledwo to usłyszałam. Dobrze. Jeśli to coś, co zaatakowało Styxxa jest tylko zwykłym stworzeniem, nie powinno go usłyszeć. Shadow wiedział, jak być słyszalnym tylko dla jednej osoby. - Dlaczego jesteśmy tutaj?
- Mam pewne... Podejrzenia... - odszepnęłam. - Myślę, że wiem... Kto krzyczał...
Odczekaliśmy kolejną chwilę. W ciemności zaściełającej jaskinię jakby coś się kotłowało. Nie wiedziałam jednak, co to było, nic też nie słyszałam.
- Kim jesteś dzisiaj? - mruknęłam do basiora, mając na myśli aktualną jego rasę. - Dasz sobie radę z... Czymś niematerialnym?
- Masz na myśli z duchem?
Zawahałam się, ale kiwnęłam głową.
- Właściwie bardziej... Dymem.
- Więc wiesz, kto... - przerwał.
Nagle znów rozległ się wrzask. Jednak tym razem z całą pewnością nie wydał go z siebie żaden wilk.
- Wpadamy! - szepnęłam do towarzyszy i ruszyłam sprintem do jaskini. Wyhamowałam dopiero w środku. Nokota i Shadow stanęli po moich obu stronach.
W jaskini owszem, znajdował się Styxx, ale wyglądał na dość... Rozpuszczonego? Na grzbiecie miał spore rany, prześwitywały mu przez nie kości. Długa grzywka rozpływała się jakby po pysku. No, i nie był biały, tylko zielony, z czarnym i brązowym.
I warto dodać, że trzymany był przez jadowicie zielony dym, cały zanurzony w miniaturowym jeziorku we wnętrzu jaskini.
Zauważyłam, że dym przypominał chmurę kwasu o kształcie nienaturalnie wielkiego wilka. Wilka, którego rozpoznałam, kiedy tylko odwrócił łeb, by spojrzeć na mnie, Shadow'a i Nokotę, stojących w wejściu. Z satysfakcją zauważyłam, że wilk z zielonego dymu zdziwił się na nasz widok, nie spodziewał się nikogo. A w szczególności nie mnie.
- Paaapiz... - usłyszałam, jakby ktoś puścił słowa na wiatr. Tyle, ze tu nie było wiatru. - Papizwokazik... Widzę, że zdrajczyni wróciła.
Stałam, twardo wpatrując się w jego puste oczy i nie odzywając się.
- Może i wyglądasz inaczej... Ale zawsze cię rozpoznam. Tylko ty jedna mi umknęłaś. - zaśmiał się cicho, przyprawiając mnie o ciarki. - No... Teraz już nie.
Razem z Nokotą i Shadowem staliśmy przed wilkiem-dymem, który tymczasem puścił Styxxa. Podtopiony basior wyczołgał się na brzeg. Świecił dziwnym, niezdrowym zielonym blaskiem, jakby coś go rozświetlało od wewnątrz.
Shaddy? Się dzieje xD Te pościgi, te wybuchy xD
niedziela, 12 czerwca 2016
Od Shadow'a do Papiz C.D.
Fakt, może i zrobiłem źle. No, może bardzo źle. Nie pomyślałem o tym, pierwszy raz to komuś powiedziałem. Serio. Papizwokazik miała rację. Muszę pójść do Nokoty i ją przeprosić. Nie ukrywam, że trochę dziwnie mi się zrobiło kiedy powiedziałem jej to wszystko.
-Dzięki, pani psycholog! -powiedziałem Papiz i ruszyłem w stronę Noty. Stała ciągle zszokowana z otwartą buzią wpatrującą się w nicość.
-Halo! -pokiwałem waderze przed oczyma i się ocknęła. Patrzyła prosto w moje oczy ze strachem i zdziwieniem. Oddychała ciężko i nieregularnie. Widać po niej było, że nie wie co ma zrobić, a co dopiero powiedzieć. Jednak po chwili powiedziała coś, co odmieniło nasze stosunki "przyjaciel i przyjaciółka".
-Czyli będziemy parą? -powiedziała szybko, na jednym wydechu. Teraz to ja otwarłem szeroko pysk, bo myślałem, że mnie za to wszystko znienawidzi.
-No wiesz... Jeśli ty tego chcesz... -odpowiedziałem ze strudzeniem.
-Chcę. -wyszeptała mi.
Teraz to kompletnie nie wiem jak to się stało, ale zaczęliśmy się całować. Serio nie wiem. Poszliśmy razem do mojej jaskini, ponieważ zbliżała się noc. Zdziwił mnie brak Papiz. Nigdzie jej nie było. No tak. Pewnie przyszedł do niej jej przyjaciel, o którym nam mówiła.
Może i moja jaskinia nie jest potężnych rozmiarów (jak i posłanie) ale jakoś się zmieściliśmy. Nota zasnęła jako pierwsza. Sam nie wiem kiedy, ale zasnąłem także i ja. Obudził mnie jakiś krzyk. W środku nocy. Nota spała przy mnie. Postanowiłem delikatnie wysunąć się od jej uścisku i sprawdzić co się dzieje.
Noc była piękna; miliony gwiazd świeciło delikatnym blaskiem wraz z rażącym od bieli księżycem. Jednak ogarnąłem się po chwili. Miałem sprawdzić, co wywołało ten krzyk i kto zakrzyczał. W sumie nie wiedziałem za bardzo co robić, więc chciałem obudzić Nokotę.
-Ej, Nota! Nokota, budź się! -mówiłem i trząsłem waderę.
-Co? Co? C-co się stało? Shadow? Co ty...? A, ok... O co chodzi? -zapytała się sennym głosem wadera.
-Obudził mnie jakiś krzyk dochodzący mniej więcej z trzech ostatnich jaskiń. Pomożesz mi sprawdzić kto to był?
-No... Ok... -powiedziała Nota ze strachem.
Doszliśmy do wyjścia jaskini, kiedy na przeciwko nas stanęła Papizwokazik. Chciałem jej się zapytać co tu robi, ale gdzy otwarłem pysk, ona dała mi znak, abym zachował ciszę. Tak też zrobiłem.
Papiz? Zrobiło się ciekawie XD
-Dzięki, pani psycholog! -powiedziałem Papiz i ruszyłem w stronę Noty. Stała ciągle zszokowana z otwartą buzią wpatrującą się w nicość.
-Halo! -pokiwałem waderze przed oczyma i się ocknęła. Patrzyła prosto w moje oczy ze strachem i zdziwieniem. Oddychała ciężko i nieregularnie. Widać po niej było, że nie wie co ma zrobić, a co dopiero powiedzieć. Jednak po chwili powiedziała coś, co odmieniło nasze stosunki "przyjaciel i przyjaciółka".
-Czyli będziemy parą? -powiedziała szybko, na jednym wydechu. Teraz to ja otwarłem szeroko pysk, bo myślałem, że mnie za to wszystko znienawidzi.
-No wiesz... Jeśli ty tego chcesz... -odpowiedziałem ze strudzeniem.
-Chcę. -wyszeptała mi.
Teraz to kompletnie nie wiem jak to się stało, ale zaczęliśmy się całować. Serio nie wiem. Poszliśmy razem do mojej jaskini, ponieważ zbliżała się noc. Zdziwił mnie brak Papiz. Nigdzie jej nie było. No tak. Pewnie przyszedł do niej jej przyjaciel, o którym nam mówiła.
Może i moja jaskinia nie jest potężnych rozmiarów (jak i posłanie) ale jakoś się zmieściliśmy. Nota zasnęła jako pierwsza. Sam nie wiem kiedy, ale zasnąłem także i ja. Obudził mnie jakiś krzyk. W środku nocy. Nota spała przy mnie. Postanowiłem delikatnie wysunąć się od jej uścisku i sprawdzić co się dzieje.
Noc była piękna; miliony gwiazd świeciło delikatnym blaskiem wraz z rażącym od bieli księżycem. Jednak ogarnąłem się po chwili. Miałem sprawdzić, co wywołało ten krzyk i kto zakrzyczał. W sumie nie wiedziałem za bardzo co robić, więc chciałem obudzić Nokotę.
-Ej, Nota! Nokota, budź się! -mówiłem i trząsłem waderę.
-Co? Co? C-co się stało? Shadow? Co ty...? A, ok... O co chodzi? -zapytała się sennym głosem wadera.
-Obudził mnie jakiś krzyk dochodzący mniej więcej z trzech ostatnich jaskiń. Pomożesz mi sprawdzić kto to był?
-No... Ok... -powiedziała Nota ze strachem.
Doszliśmy do wyjścia jaskini, kiedy na przeciwko nas stanęła Papizwokazik. Chciałem jej się zapytać co tu robi, ale gdzy otwarłem pysk, ona dała mi znak, abym zachował ciszę. Tak też zrobiłem.
Papiz? Zrobiło się ciekawie XD
Od Styxxa do Papiz C.D.
- Uznajmy, że tak. - mruknąłem. Przyjrzałem się bystro Papiz, odzywając
się dopiero po dłuższej chwili. - ...A od kogo dostałaś taką
zajedwabistą grzywkę? - wyszczerzyłem się. Oczywiście, jak to ja,
uśmiech nie objął moich czarnych oczu. A sam uśmiech był właściwie dość
przerażający, z tego względu, że ja się w ogóle rzadko uśmiechałem.
Papiz przewróciła oczami.
- A ja wiem... Tyle ich było... - zażartowała, ale zaraz spoważniała. Na pysku miała jednak lekki uśmiech.
- No dobra, powiedziałam ci tyle o sobie, mojej rasie, którą dotąd znał tylko jeden wilk, okazało się, że mamy wspólną przeszłość - poniekąd... Ale tak właściwie, kiedy zsumowałam to wszystko, co wiem o tobie... To wyszło tego bardzo niewiele. A raczej - nic.
Przymknąłem oczy, przyglądając się jej ze znużeniem.
- Taki talent. - mruknąłem po chwili. - Potrafię lać wodę. Dużo słów, mało treści. Czy jakoś tak...
- Oj dobra, nieważne. - machnęła łapą, zniecierpliwiona. - A mógłbyś choć powiedzieć, kim jesteś? Znaczy, jakie masz stanowisko w watasze?
- Poprzednio nie byłem nikim ważnym. Nie zdążyłem. - zamyśliłem się. Miałem na myśli życie w poprzedniej watasze, tej sąsiadującej z watahą Papizwokazik. - A teraz... Przyjęli mnie na stanowisko medyka.
- No, to wszystko wyjaśnia. To teraz już wiem, dlaczego tak szybko znalazłam z tobą wspólny temat. - zaśmiała się. Dołączyłem się cicho.
- A ty kim jesteś?
- Strażnikiem. W poprzedniej watasze również pełniłam takie stanowisko, oczywiście oprócz bycia naukowcem. Właściwie, jakby tak pomyśleć, większość wilków z mojej watahy myślała o mnie jako o strażniku, w twojej nawet nikt nie miał pojęcia o kimś takim jak Papi-Bo-Kaziu (dzięki, Papizku, za wymyślenie tak oryginalnego pseudo, w życiu bym nie wpadła xD), za to o mojej naukowej karierze wiedziały tylko wilki po fachu. Czyli trzy wilki od ciebie i trzy ode mnie.
Wysłuchałem jej z uwagą. Otworzyłem pysk, ale zawahałem się. Papiz oczywiście natychmiast wyczuła, że chcę o coś zapytać.
- Tak...? - wskazała mnie łapą z chłodnym uśmiechem na pysku, parodiując znaną nam obojgu nauczycielkę w szkole, która również była wspólna dla współpracujących watah. Zaśmiałem się krótko, po czym przeszedłem do pytania.
- Kiedy używasz mocy Troublemaker'ów i zamieniasz się z jakimś żywym dla odmiany wilkiem całym ciałem...
- Lub duchem. - wtrąciła się. Zerknąłem na nią, tracąc wątek, po czym machnąłem łapą, przyznając jej rację.
- Tak, dzięki... Zamieniasz się ciałem lub duchem... To czy dany wilk wciąż ma swoje moce, umiejętności i tak dalej...?
Papiziak? xD Czy, jak wolisz, Papi-Bo-Kaziu? xD Nie no, to świetne jest, gratuluję wyobraźni xD
Papiz przewróciła oczami.
- A ja wiem... Tyle ich było... - zażartowała, ale zaraz spoważniała. Na pysku miała jednak lekki uśmiech.
- No dobra, powiedziałam ci tyle o sobie, mojej rasie, którą dotąd znał tylko jeden wilk, okazało się, że mamy wspólną przeszłość - poniekąd... Ale tak właściwie, kiedy zsumowałam to wszystko, co wiem o tobie... To wyszło tego bardzo niewiele. A raczej - nic.
Przymknąłem oczy, przyglądając się jej ze znużeniem.
- Taki talent. - mruknąłem po chwili. - Potrafię lać wodę. Dużo słów, mało treści. Czy jakoś tak...
- Oj dobra, nieważne. - machnęła łapą, zniecierpliwiona. - A mógłbyś choć powiedzieć, kim jesteś? Znaczy, jakie masz stanowisko w watasze?
- Poprzednio nie byłem nikim ważnym. Nie zdążyłem. - zamyśliłem się. Miałem na myśli życie w poprzedniej watasze, tej sąsiadującej z watahą Papizwokazik. - A teraz... Przyjęli mnie na stanowisko medyka.
- No, to wszystko wyjaśnia. To teraz już wiem, dlaczego tak szybko znalazłam z tobą wspólny temat. - zaśmiała się. Dołączyłem się cicho.
- A ty kim jesteś?
- Strażnikiem. W poprzedniej watasze również pełniłam takie stanowisko, oczywiście oprócz bycia naukowcem. Właściwie, jakby tak pomyśleć, większość wilków z mojej watahy myślała o mnie jako o strażniku, w twojej nawet nikt nie miał pojęcia o kimś takim jak Papi-Bo-Kaziu (dzięki, Papizku, za wymyślenie tak oryginalnego pseudo, w życiu bym nie wpadła xD), za to o mojej naukowej karierze wiedziały tylko wilki po fachu. Czyli trzy wilki od ciebie i trzy ode mnie.
Wysłuchałem jej z uwagą. Otworzyłem pysk, ale zawahałem się. Papiz oczywiście natychmiast wyczuła, że chcę o coś zapytać.
- Tak...? - wskazała mnie łapą z chłodnym uśmiechem na pysku, parodiując znaną nam obojgu nauczycielkę w szkole, która również była wspólna dla współpracujących watah. Zaśmiałem się krótko, po czym przeszedłem do pytania.
- Kiedy używasz mocy Troublemaker'ów i zamieniasz się z jakimś żywym dla odmiany wilkiem całym ciałem...
- Lub duchem. - wtrąciła się. Zerknąłem na nią, tracąc wątek, po czym machnąłem łapą, przyznając jej rację.
- Tak, dzięki... Zamieniasz się ciałem lub duchem... To czy dany wilk wciąż ma swoje moce, umiejętności i tak dalej...?
Papiziak? xD Czy, jak wolisz, Papi-Bo-Kaziu? xD Nie no, to świetne jest, gratuluję wyobraźni xD
Od Papiz do Shadowa CD
W zasadzie na początku wcale nie zamierzałam patrzeć jak poszło
Shadow'owi, w końcu to jego prywatna sprawa, ale jako jego
pani-psychiczna-psycholog stwierdziłam, że powinnam się o tym wszystkim
dowiedzieć pierwsza. W każdym razie, dokończyłam z Alexis rozmowę na
temat jaskini, którą wybrałam i znów byłam wolna. Alexis pobiegła do
swojego chłopaka. Chyba wszyscy tu mają swoją 'miłość życia'. Udałam, że
wymiotuję, po czym ruszyłam truchtem przed siebie. Za dużo tu tej
miłości, bleh.
Nagle usłyszałam wrzask, który najpierw skojarzył mi się z kimś rannym, ale później usłyszałam słowa wyraźniej. W dodatku wadera się śmiała.
- Odpowiedz no! - krzyczała wadera. Nokota? Tak, to chyba była ona. Więc Shadow naprawdę wziął się w garść. Uradowana postanowiłam, że jednak zerknę na efekty mojej 'pracy'. Niestety, chyba nie trafiłam na dobry moment, mimo że oczywiście tego nie zauważyłam. Nokota stała gdzieś dalej z poważną miną, a Shadow oddalał się. Akurat w moją stronę. Pewna, że idzie mi podziękować za motywację, uśmiechnęłam się i zaczęłam klaskać. Shadow spojrzał na mnie bez słowa, w oczach miał smutek i gniew. Mina mi zrzedła. Co poszło nie tak?
Basior wyminął mnie i podszedł dalej. Rzuciłam spojrzenie na Nokotę, ale stała bokiem i nie patrzyła na nas. Wydawała się być w szoku. Potruchtałam za Shadow'em.
- Ei, Shadow! - wydarłam się. Jego imię w moich ustach zabrzmiało jak 'Szejduał". Cóż, taki akcent.
Basior zatrzymał się, ale nie odwrócił. Niemal czułam jak gniew w nim narasta. Zanim zdążył wybuchnąć, zaczęłam paplać.
- Shaddy, no i jak, powiedziałeś jej?
- A nie widzisz? - burknął zduszonym głosem. Stał wciąż tyłem do mnie. Obeszłam go powoli.
- I co odpowiedziała? - drążyłam temat, inaczej nic bym z niego nie wyciągnęła. Shadow pociągnął nosem, zakaszlał i spojrzał na mnie gniewnie.
- Nic! Nic nie powiedziała! Wszystko zepsułem! Przez ciebie!
- What?! - wydarłam mu się prosto w pysk. Spojrzał na mnie zaskoczony, jakby jego wściekłość nagle wyparowała. - What?! Ty baranie! To zamiast daj jej czas, żeby odpowiedziała, zamiast poczekać, żeby jej szok minął, bo przecież nie codziennie przyjaciel wyznaje ci miłość.... To ty zwiałeś jak szczeniak z podkulonym ogonem, który dostał kosza od rówieśniczki?!
Wpatrywałam się w niego płomiennym wzrokiem, niemal żądając nim odpowiedzi. Shadow milczał, zerkając na mnie ze zdumieniem i jakby przestrachem.
Shaddy? xD
Nagle usłyszałam wrzask, który najpierw skojarzył mi się z kimś rannym, ale później usłyszałam słowa wyraźniej. W dodatku wadera się śmiała.
- Odpowiedz no! - krzyczała wadera. Nokota? Tak, to chyba była ona. Więc Shadow naprawdę wziął się w garść. Uradowana postanowiłam, że jednak zerknę na efekty mojej 'pracy'. Niestety, chyba nie trafiłam na dobry moment, mimo że oczywiście tego nie zauważyłam. Nokota stała gdzieś dalej z poważną miną, a Shadow oddalał się. Akurat w moją stronę. Pewna, że idzie mi podziękować za motywację, uśmiechnęłam się i zaczęłam klaskać. Shadow spojrzał na mnie bez słowa, w oczach miał smutek i gniew. Mina mi zrzedła. Co poszło nie tak?
Basior wyminął mnie i podszedł dalej. Rzuciłam spojrzenie na Nokotę, ale stała bokiem i nie patrzyła na nas. Wydawała się być w szoku. Potruchtałam za Shadow'em.
- Ei, Shadow! - wydarłam się. Jego imię w moich ustach zabrzmiało jak 'Szejduał". Cóż, taki akcent.
Basior zatrzymał się, ale nie odwrócił. Niemal czułam jak gniew w nim narasta. Zanim zdążył wybuchnąć, zaczęłam paplać.
- Shaddy, no i jak, powiedziałeś jej?
- A nie widzisz? - burknął zduszonym głosem. Stał wciąż tyłem do mnie. Obeszłam go powoli.
- I co odpowiedziała? - drążyłam temat, inaczej nic bym z niego nie wyciągnęła. Shadow pociągnął nosem, zakaszlał i spojrzał na mnie gniewnie.
- Nic! Nic nie powiedziała! Wszystko zepsułem! Przez ciebie!
- What?! - wydarłam mu się prosto w pysk. Spojrzał na mnie zaskoczony, jakby jego wściekłość nagle wyparowała. - What?! Ty baranie! To zamiast daj jej czas, żeby odpowiedziała, zamiast poczekać, żeby jej szok minął, bo przecież nie codziennie przyjaciel wyznaje ci miłość.... To ty zwiałeś jak szczeniak z podkulonym ogonem, który dostał kosza od rówieśniczki?!
Wpatrywałam się w niego płomiennym wzrokiem, niemal żądając nim odpowiedzi. Shadow milczał, zerkając na mnie ze zdumieniem i jakby przestrachem.
Shaddy? xD
sobota, 11 czerwca 2016
Od Shadow'a do Papiz C.D.
Słuchałem Papiz uważnie. Postanowiłem, że zrobię tak, jak ona mi proponuje. Czemu by nie? Raz kozie śmierć. W sumie nie musiałem o tym przysłowiu, bo nagle zaburczało mi w brzuchu.
-Rozumiesz? -powtórzyła pytanie wadera.
-Tak. Zrobię tak, jak sądzę. I dzięki za radę. -uśmiechnąłem się do niej- No, to pora na mnie. Jeszcze Nokota tu przyjdzie i dopiero będzie. To elo! -powiedziałem, i czmychnąłem w krzaczki.
-Życzę powodzenia! Pa! -odpowiedziała mi Papiz.
Po chwili dotarłem do miejsca, w którym powinna być Nokota. Powinna, ale jej tu nie było.
-Nota! Nota! Nie ukrywaj się, no. Nokota! -krzyczałem, ale to nie miało najmniejszego sensu. Znowu pobiegłem do Papizwokazik, ale w połowie drogi zatrzymałem się. Co ja takiego robię? Powinienem szukać Nokoty, a nie chodzić ciągle po rady do pani psycholog Papiz. Wróciłem do punktu wyjścia. Usłyszałem nagle coś za drzewem. Jakby... chichot? Podszedłem tam i ku mojemu zdziwieniu była tam... Nokota? Która ryła się ze mnie cały czas?
-Jezu, ty idiotko! Mogłem zawału dostać!
-Przepraszam... -powiedziała dalej się śmiejąc- Więc jak? To prawda czy nie? -zapytała się poważniejąc.
-Więc... no... ten... em.... no bo wiesz... em...
-ODPOWIEDZ NO! -krzyknęła ze śmiechem. Podskoczyłem.
-No ok! To prawda! Ok? Zadowolona? -powiedziałem, a wadera spoważniała. Wiedziałem, to koniec naszej przyjaźni, wszystko zaprzepaściłem. Jak to ja. Odwróciłem się i odszedłem z głową skierowaną ku dołowi. Kiedy ją podniosłem, zobaczyłem klaszczącą i dumną z siebie Papizwokazik. Jeszcze jej tutaj brakowało.
Papiz? XDD
-Rozumiesz? -powtórzyła pytanie wadera.
-Tak. Zrobię tak, jak sądzę. I dzięki za radę. -uśmiechnąłem się do niej- No, to pora na mnie. Jeszcze Nokota tu przyjdzie i dopiero będzie. To elo! -powiedziałem, i czmychnąłem w krzaczki.
-Życzę powodzenia! Pa! -odpowiedziała mi Papiz.
Po chwili dotarłem do miejsca, w którym powinna być Nokota. Powinna, ale jej tu nie było.
-Nota! Nota! Nie ukrywaj się, no. Nokota! -krzyczałem, ale to nie miało najmniejszego sensu. Znowu pobiegłem do Papizwokazik, ale w połowie drogi zatrzymałem się. Co ja takiego robię? Powinienem szukać Nokoty, a nie chodzić ciągle po rady do pani psycholog Papiz. Wróciłem do punktu wyjścia. Usłyszałem nagle coś za drzewem. Jakby... chichot? Podszedłem tam i ku mojemu zdziwieniu była tam... Nokota? Która ryła się ze mnie cały czas?
-Jezu, ty idiotko! Mogłem zawału dostać!
-Przepraszam... -powiedziała dalej się śmiejąc- Więc jak? To prawda czy nie? -zapytała się poważniejąc.
-Więc... no... ten... em.... no bo wiesz... em...
-ODPOWIEDZ NO! -krzyknęła ze śmiechem. Podskoczyłem.
-No ok! To prawda! Ok? Zadowolona? -powiedziałem, a wadera spoważniała. Wiedziałem, to koniec naszej przyjaźni, wszystko zaprzepaściłem. Jak to ja. Odwróciłem się i odszedłem z głową skierowaną ku dołowi. Kiedy ją podniosłem, zobaczyłem klaszczącą i dumną z siebie Papizwokazik. Jeszcze jej tutaj brakowało.
Papiz? XDD
Od Papiz do Shadow'a cd
Patrzyłam się przez chwilę na Shadow'a, uśmiechając się uśmiechem dr
Caligari. Tym, który niektórzy uznawali za straszny, a który ukazywał
moje prawdziwe oblicze naukowca.
Shadow musiał być serio zagubiony, skoro pytał mnie o to, co ma odpowiedzieć swojej dziewczynie.
Zastanowiłam się. No tak, może byli po prostu przyjaciółmi, a Shadow czuł do niej coś więcej, ale nie chciał niszczyć tej przyjaźni między nimi... Spotkałam się już z czymś takim.
- Słuchaj... - westchnęłam. - Potrafię wyczuć emocje w głosach wilków. Słyszę, że coś jest na rzeczy. Kiedy o niej mówisz twój głos brzmi inaczej, radośniej, jest w nim taka... - pstryknęłam pazurami, starając się znaleźć odpowiednie słowo. Shadow czekał cierpliwie. - Taka... Mistyczna nuta. Mówisz o niej z szacunkiem, ale takim... Innym. No wiesz, taka nuta magii, bym rzekła. - przewróciłam oczami. Nie umiałam tego wyjaśnić. Jak kogoś kochasz, to po prostu jego imię brzmi w twoich ustach inaczej. Słychać to.
Spodobała mi się ta myśl, więc powtórzyłam ją Shadow'owi na głos.
- Rozumiesz? Według mnie powinieneś jej powiedzieć, co do niej czujesz. Ale to twoja sprawa. Zrobisz jak zechcesz. - spojrzałam mu w oczy.
Shaddy? Papiziak taki psycholog xD
Shadow musiał być serio zagubiony, skoro pytał mnie o to, co ma odpowiedzieć swojej dziewczynie.
Zastanowiłam się. No tak, może byli po prostu przyjaciółmi, a Shadow czuł do niej coś więcej, ale nie chciał niszczyć tej przyjaźni między nimi... Spotkałam się już z czymś takim.
- Słuchaj... - westchnęłam. - Potrafię wyczuć emocje w głosach wilków. Słyszę, że coś jest na rzeczy. Kiedy o niej mówisz twój głos brzmi inaczej, radośniej, jest w nim taka... - pstryknęłam pazurami, starając się znaleźć odpowiednie słowo. Shadow czekał cierpliwie. - Taka... Mistyczna nuta. Mówisz o niej z szacunkiem, ale takim... Innym. No wiesz, taka nuta magii, bym rzekła. - przewróciłam oczami. Nie umiałam tego wyjaśnić. Jak kogoś kochasz, to po prostu jego imię brzmi w twoich ustach inaczej. Słychać to.
Spodobała mi się ta myśl, więc powtórzyłam ją Shadow'owi na głos.
- Rozumiesz? Według mnie powinieneś jej powiedzieć, co do niej czujesz. Ale to twoja sprawa. Zrobisz jak zechcesz. - spojrzałam mu w oczy.
Shaddy? Papiziak taki psycholog xD
Od Papiz do Styxxa CD
- Nie. - pokręciłam głową, aż biała grzywka wpadła mi do oczu. - Alice
Sang i Kayla Venome również zrezygnowały z projektu. Jednak tylko
tymczasowo. Później do niego wróciły. Oczywiście, całą kadrę zszokowało
to, co zrobił Epidaurus, każdy się natychmiast wycofał, jak już mówiłam,
w tym ja. Nikt tego nie popierał. Przy twoim ojcu został tylko Sitha,
który był przecież jego bliskim przyjacielem, i to na niego Epidaurus
liczył najbardziej. Na pozostałych nie zwrócił uwagi, słyszałam jak
mówił, że z nimi policzy się później, kiedy już osiągnie to, co chciał.
Ale nie wiedział, że Sitha nie wycofał się z projektu tylko po to, by
śledzić każdy ruch Epidaurusa. Jego też zaniepokoiły działania
Epidaurusa. Więc kiedy Sitha stwierdził, że wie już dość, nie narażając
jeszcze twojego brata na niebezpieczeństwo, rzucił Epidaurusowi
wymówienie prosto w pysk. Nie wystarczyło mu, że zrezygnuje z projektu,
chciał też odejść z pracy, z watahy, byle tylko nie zadawać się więcej z
twoim ojcem. Bo nie był to jedyny karygodny postępek twojego ojca -
było ich znacznie więcej. Wracając, Sitha nie przewidział, że Epidaurus
odbierze to jako zdradę przyjaciela. Mówił, że zaatakowano go w środku
nocy w miejscu, o którym nie mógł nikt wiedzieć, i tylko dzięki
interwencji Alice i mojej - Sitha zdążył nas wezwać, zanim stracił
przytomność - przeżył. Niestety, następny zamach się powiódł. Wkrótce
zniknęła również Kayla. Następnie Alice - jakby rozpłynęła się w
powietrzu. Katerina i Augoustus... Nie mam o nich żadnych wiadomości,
mam jednak nadzieję, że udało im się uciec i Epidaurus ich nie znalazł.
Styxx słuchał mojej opowieści uważnie, bez emocji.
- A ty? - spytał, coś mu tu najwyraźniej nie pasowało. - Nie wspomniałaś nic o sobie.
Ku jego zdziwieniu, zachichotałam.
- Słyszałeś kiedyś o Troublemakerach?
Pokręcił głową.
- Są to wilki niezgody. Właściwie nie jest to żadna konkretna rasa, po prostu zdarzają się takie wybryki natury, jak ja, z nieznanych mi powodów. Z całej kadry tylko Augoustos wiedział, że jestem Troublemakerem. Wymusiłam na nim, żeby nikomu nie mówił.
- Dlaczego?
- Wiesz jak nas nazywają? - odpowiedziałam mu pytaniem, a kiedy zaprzeczył, dodałam: - Niezgodni. Nie pasujemy do żadnego schematu. Po prostu, geny układają się w jakiś sposób i BUM! Powstaje Troublemaker. Starałam się to zbadać, ustalić, jakie kombinacje genów warunkują powstanie Niezgodnego, ale moje starania spełzły na niczym, mimo pomocy Augoustosa.
- Więc...? - najwyraźniej wciąż nie łapał. Nic dziwnego, nie wiedział o Troublemakerach nic, co mogło by mu pomóc zrozumieć jak uciekłam przed Epidaurusem.
- Więc... Troublemaker ma właściwie jedną charakterystyczną moc - mogę zamienić ciało dowolnego wilka z ciałem innego - dowolnego - wilka. Ewentualnie inne zwierzę. I nie tylko ciało. Może być też dusza, albo na przykład zamienię twoją łapę z moją. Będziesz mieć moje oczy, a ja twoje. Kpw?
Styxx przewrócił oczami.
- Dobra, rozumiem. Więc... Zmieniając się w inne wilki... Uniknęłaś zabicia przez mojego ojca?
- Nie, nie do końca. - zastanowiłam się. Jak mu to wyjaśnić....
- No wiesz, na początku miałam zupełnie inny wygląd. To, co widzisz, to jakiś zupełnie inny wilk. Znaczy, nigdzie nie hasa wilk o moim wyglądzie, narażony na atak ze strony szaleńca. - dodałam szybko na widok jego miny. - Po prostu... Biorę wygląd od wilków, które... No... Nazywając rzecz po imieniu... No zdechły, no.
Styxx patrzył się na mnie dziwnie, jakby podejrzliwie. Westchnęłam ze zniecierpliwieniem.
- No nie rozumiesz? Wilk, nazwijmy go X, zdechł, więc zamieniłam się ciałem z jego ciałem. Jego spalili albo coś i nikt nie wiedział, że koleś, który dopiero co zdechł gdzieś polazł. No i nie zbeszcześciłam zwłok, słowo daję, przecież dostał inne ciało, a zresztą i tak mu jeż nie potrzebne, nie? Ale zmieniałam nie tylko cały wygląd. Brałam też od zabitych tylko oczy lub jakieś łaty na futrze, albo końcówki uszu czy ogona. Czyli to, co aktualnie widzisz, w zasadzie nigdy nie istaniało, bo mam wygląd jakiś kilkuset wilków jednocześnie. Kpw?
Styxxu? xD Rozpisiałam się trochu xD
Styxx słuchał mojej opowieści uważnie, bez emocji.
- A ty? - spytał, coś mu tu najwyraźniej nie pasowało. - Nie wspomniałaś nic o sobie.
Ku jego zdziwieniu, zachichotałam.
- Słyszałeś kiedyś o Troublemakerach?
Pokręcił głową.
- Są to wilki niezgody. Właściwie nie jest to żadna konkretna rasa, po prostu zdarzają się takie wybryki natury, jak ja, z nieznanych mi powodów. Z całej kadry tylko Augoustos wiedział, że jestem Troublemakerem. Wymusiłam na nim, żeby nikomu nie mówił.
- Dlaczego?
- Wiesz jak nas nazywają? - odpowiedziałam mu pytaniem, a kiedy zaprzeczył, dodałam: - Niezgodni. Nie pasujemy do żadnego schematu. Po prostu, geny układają się w jakiś sposób i BUM! Powstaje Troublemaker. Starałam się to zbadać, ustalić, jakie kombinacje genów warunkują powstanie Niezgodnego, ale moje starania spełzły na niczym, mimo pomocy Augoustosa.
- Więc...? - najwyraźniej wciąż nie łapał. Nic dziwnego, nie wiedział o Troublemakerach nic, co mogło by mu pomóc zrozumieć jak uciekłam przed Epidaurusem.
- Więc... Troublemaker ma właściwie jedną charakterystyczną moc - mogę zamienić ciało dowolnego wilka z ciałem innego - dowolnego - wilka. Ewentualnie inne zwierzę. I nie tylko ciało. Może być też dusza, albo na przykład zamienię twoją łapę z moją. Będziesz mieć moje oczy, a ja twoje. Kpw?
Styxx przewrócił oczami.
- Dobra, rozumiem. Więc... Zmieniając się w inne wilki... Uniknęłaś zabicia przez mojego ojca?
- Nie, nie do końca. - zastanowiłam się. Jak mu to wyjaśnić....
- No wiesz, na początku miałam zupełnie inny wygląd. To, co widzisz, to jakiś zupełnie inny wilk. Znaczy, nigdzie nie hasa wilk o moim wyglądzie, narażony na atak ze strony szaleńca. - dodałam szybko na widok jego miny. - Po prostu... Biorę wygląd od wilków, które... No... Nazywając rzecz po imieniu... No zdechły, no.
Styxx patrzył się na mnie dziwnie, jakby podejrzliwie. Westchnęłam ze zniecierpliwieniem.
- No nie rozumiesz? Wilk, nazwijmy go X, zdechł, więc zamieniłam się ciałem z jego ciałem. Jego spalili albo coś i nikt nie wiedział, że koleś, który dopiero co zdechł gdzieś polazł. No i nie zbeszcześciłam zwłok, słowo daję, przecież dostał inne ciało, a zresztą i tak mu jeż nie potrzebne, nie? Ale zmieniałam nie tylko cały wygląd. Brałam też od zabitych tylko oczy lub jakieś łaty na futrze, albo końcówki uszu czy ogona. Czyli to, co aktualnie widzisz, w zasadzie nigdy nie istaniało, bo mam wygląd jakiś kilkuset wilków jednocześnie. Kpw?
Styxxu? xD Rozpisiałam się trochu xD
wtorek, 7 czerwca 2016
Od Shadow'a do Papiz C.D.
Kiedy wadera odchodziła, już chciałem powiedzieć "No to do zobaczenia!" ale widząc minę Nokoty postanowiłem nic nie mówić. Nie wiem dlaczego ale kiedy wracaliśmy do niej trochę podejrzanie nam się przyglądała. A może jest zazdrosna? Tylko pytanie o co. O przyjaźń? To nie ma sensu. Trwała cisza, komunikowaliśmy się tylko poprzez wzrok. Tylko przez to. Nie było o czym gadać. Tyle. W sumie to teraz trochę brakuje mi tego gadulstwa Papiz. Serio. Może to się wydawać dziwne ale no przynajmniej z kimś rozmawiałem.
-Shadow? -zapytała się mnie po chwili Nokota.
-Tak? Coś się stało?
-No bo wiesz... to, co wtedy powiedziała Papizwokazik o tym, że ja ci się podobam to prawda, czy ona zrobiła ci to na złość?
Nie wiedziałem co powiedzieć. Kłamać czy nie? Ale ja przecież nie umiem kłamać. Nigdy nie umiałem. Postanowiłem pójść do Papiz, ale jakoś nie podejrzanie.
-Wybacz na chwilę. -wstałem i pobiegłem w kierunku, w którym szła Papizwokazik. Po krótkiej chwili zauważyłem ją i Alexis, które coś ustalały. Pewnie wybór jaskini, jak zawsze. Schowałem się za krzakiem, ale Papiz to i tak zobaczyła. Super. Ta to zauważy wszystko i wszędzie.
-Shadow, co ty kurde robisz? Za krzaczkiem się chowasz, serio?
Nie wiedziałem co z siebie wydukać, więc wstałem i powiedziałem jej wszystko. Co do jednego słowa. Wadera słuchała dokładnie i z czasem na twarzy pojawił jej się znów ten dziwny i za razem straszny uśmiech.
Papiz? Szału nie ma ale zawsze coś xd (i tak, możesz tak na mnie mówić XD)
-Shadow? -zapytała się mnie po chwili Nokota.
-Tak? Coś się stało?
-No bo wiesz... to, co wtedy powiedziała Papizwokazik o tym, że ja ci się podobam to prawda, czy ona zrobiła ci to na złość?
Nie wiedziałem co powiedzieć. Kłamać czy nie? Ale ja przecież nie umiem kłamać. Nigdy nie umiałem. Postanowiłem pójść do Papiz, ale jakoś nie podejrzanie.
-Wybacz na chwilę. -wstałem i pobiegłem w kierunku, w którym szła Papizwokazik. Po krótkiej chwili zauważyłem ją i Alexis, które coś ustalały. Pewnie wybór jaskini, jak zawsze. Schowałem się za krzakiem, ale Papiz to i tak zobaczyła. Super. Ta to zauważy wszystko i wszędzie.
-Shadow, co ty kurde robisz? Za krzaczkiem się chowasz, serio?
Nie wiedziałem co z siebie wydukać, więc wstałem i powiedziałem jej wszystko. Co do jednego słowa. Wadera słuchała dokładnie i z czasem na twarzy pojawił jej się znów ten dziwny i za razem straszny uśmiech.
Papiz? Szału nie ma ale zawsze coś xd (i tak, możesz tak na mnie mówić XD)
poniedziałek, 6 czerwca 2016
Od Papiz do Shadow'a C.D.
Poklepałam Shadow'a po ramieniu i usiadłam obok. Przez chwilę panowała niezręczna cisza.
- Yhm... - odchrząknęłam nagle, przez co Shadow podskoczył i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Więc... Długo się znacie? - uśmiechnęłam się do Nokoty. Dopiero po chwili go odwzajemniła i to dość niechętnie.
- Dość długo.
Krótko i zwięźle. Cóż.
Siedzieliśmy znów w milczeniu. Wzięłam oddech, chcąc coś powiedzieć, ale się rozmyśliłam. To by chyba było na tyle, nic tu po mnie. Wstałam, ściągając na siebie spojrzenia pary.
- Ja chyba pójdę, bo wiecie, mam trochę roboty, jaskini sobie nie wybrałam, no i tego, miał mnie przyjaciel odwiedzić. - poinformowałam ich na jednym wydechu, przypominając sobie o zbliżającej się wizycie jednego z byłych naukowców, wraz z którymi niegdyś pracowałam. Poczekałam jeszcze chwilę, ale nikt się nie odezwał. Odwróciłam się więc i odeszłam kilka kroków. Nie widziałam już, tego, ale Shadow otworzył na chwilę pysk, jakby chciał coś powiedzieć, zerknął jednak na Nokotę i zrezygnował. Ja tymczasem w podskokach zmierzałam przed siebie.
Shaddy? xD (Mam nadzieję, że mogę tak do cb pisać? xD) Trochu krótkie, ale znów jestem na bezweniu xD
- Yhm... - odchrząknęłam nagle, przez co Shadow podskoczył i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Więc... Długo się znacie? - uśmiechnęłam się do Nokoty. Dopiero po chwili go odwzajemniła i to dość niechętnie.
- Dość długo.
Krótko i zwięźle. Cóż.
Siedzieliśmy znów w milczeniu. Wzięłam oddech, chcąc coś powiedzieć, ale się rozmyśliłam. To by chyba było na tyle, nic tu po mnie. Wstałam, ściągając na siebie spojrzenia pary.
- Ja chyba pójdę, bo wiecie, mam trochę roboty, jaskini sobie nie wybrałam, no i tego, miał mnie przyjaciel odwiedzić. - poinformowałam ich na jednym wydechu, przypominając sobie o zbliżającej się wizycie jednego z byłych naukowców, wraz z którymi niegdyś pracowałam. Poczekałam jeszcze chwilę, ale nikt się nie odezwał. Odwróciłam się więc i odeszłam kilka kroków. Nie widziałam już, tego, ale Shadow otworzył na chwilę pysk, jakby chciał coś powiedzieć, zerknął jednak na Nokotę i zrezygnował. Ja tymczasem w podskokach zmierzałam przed siebie.
Shaddy? xD (Mam nadzieję, że mogę tak do cb pisać? xD) Trochu krótkie, ale znów jestem na bezweniu xD
niedziela, 5 czerwca 2016
Od Shadow'a do Papiz C.D.
Leżałem kilka chwil i nic nie mówiłem. Jednak postanowiłem wybaczyć waderze, nie wiem dlaczego.
-Ok, wybaczam ci. -powiedziałem odwracając się. Wadera uniosła uszy do góry i się uśmiechnęła. Tylko czekałem na falę "Dzięki, dzięki, dzięki, dzięki..." i się doczekałem. Dosłownie po kilku sekundach.
-Dzięki, dzięki, dzięki, dzięki, dzięki, dzięki, dzięki, dzięki!!! -słowa te roznosiły się donośnie po całej jaskini.
-Czekaj... Nokota została tam sama? -zapytałem po chwili.
-No. A co, miała iść ze mną? Wszystko jej wyjaśniłam, będzie ok. -odpowiedziała mi Papiz zadowolona z siebie.
-To może do niej pójdziemy? Ma być tam sama?
-No dobra. A możesz mi coś powiedzieć? Ale szczerze. -zapytała mnie się poważnie.
-Wal śmiało. -powiedziałem niewzruszony. Pewnie będzie to coś w stylu "A jak będziesz wilkiem-demonem to wyczarujesz mi małego demona?".
-A tobie serio podoba się Nokota? -zapytała się mnie. Zamurowało mnie. Nie wiedziałem co powiedzieć, bo mogła to później gdzieś wykorzystać. No ale jak raz powiedziałem, że jest ładna to co. Miałem teraz kłamać?
-No... tak. -powiedziałem cicho. Było to dziwne, bo Papiz tylko pokiwała głową i powiedziała:
-Ok. To chodźmy.
W sumie to jej się trochę boję. W sensie Papizwokazik. Jest zagadkowa i znam ją tylko jeden dzień, a rozmawiamy ze sobą jakbyśmy znali się całe lata. Aczkolwiek przyznam się, że kogoś mi ona przypomina. Ale wracając. Poszliśmy razem do Noty, a Papiz przez całą drogę coś do mnie mówiła.
-Wiesz, pewnie ciekawisz się, dlaczego to powiedziałam, no wiesz wtedy. Bo wiesz, stary trochę mnie wtedy wkurzyłeś, stary i musiałam się jakoś odegrać jak to ja, stary no i tak wyszło. No ale ty mi już na szczęście wybaczyłeś, stary i mam nadzieję, że to było szczere i takie wiesz, jak przyjaciel i przyjaciółka no i wiesz, stary no.
-Tak, tak... -kiwnąłem głową bo nie wiedziałem do końca co powiedzieć. Doszliśmy do miejsca naszego spotkania i na szczęście Nokta tam była.
-Czy już wszystko się wyjaśniło? -zapytała się nas wadera.
-Pewnie! -powiedziała Papizwokazik i objęła mnie łapą. Ja tylko przytaknąłem i uśmiechnąłem się. Może i wyglądało to trochę sztucznie, ale co mam robić, skoro znamy się tylko kilka godzin?
Papizku? (przeczytałam to, co napisałaś na chacie więc wszystko rozumiem ♥)
-Ok, wybaczam ci. -powiedziałem odwracając się. Wadera uniosła uszy do góry i się uśmiechnęła. Tylko czekałem na falę "Dzięki, dzięki, dzięki, dzięki..." i się doczekałem. Dosłownie po kilku sekundach.
-Dzięki, dzięki, dzięki, dzięki, dzięki, dzięki, dzięki, dzięki!!! -słowa te roznosiły się donośnie po całej jaskini.
-Czekaj... Nokota została tam sama? -zapytałem po chwili.
-No. A co, miała iść ze mną? Wszystko jej wyjaśniłam, będzie ok. -odpowiedziała mi Papiz zadowolona z siebie.
-To może do niej pójdziemy? Ma być tam sama?
-No dobra. A możesz mi coś powiedzieć? Ale szczerze. -zapytała mnie się poważnie.
-Wal śmiało. -powiedziałem niewzruszony. Pewnie będzie to coś w stylu "A jak będziesz wilkiem-demonem to wyczarujesz mi małego demona?".
-A tobie serio podoba się Nokota? -zapytała się mnie. Zamurowało mnie. Nie wiedziałem co powiedzieć, bo mogła to później gdzieś wykorzystać. No ale jak raz powiedziałem, że jest ładna to co. Miałem teraz kłamać?
-No... tak. -powiedziałem cicho. Było to dziwne, bo Papiz tylko pokiwała głową i powiedziała:
-Ok. To chodźmy.
W sumie to jej się trochę boję. W sensie Papizwokazik. Jest zagadkowa i znam ją tylko jeden dzień, a rozmawiamy ze sobą jakbyśmy znali się całe lata. Aczkolwiek przyznam się, że kogoś mi ona przypomina. Ale wracając. Poszliśmy razem do Noty, a Papiz przez całą drogę coś do mnie mówiła.
-Wiesz, pewnie ciekawisz się, dlaczego to powiedziałam, no wiesz wtedy. Bo wiesz, stary trochę mnie wtedy wkurzyłeś, stary i musiałam się jakoś odegrać jak to ja, stary no i tak wyszło. No ale ty mi już na szczęście wybaczyłeś, stary i mam nadzieję, że to było szczere i takie wiesz, jak przyjaciel i przyjaciółka no i wiesz, stary no.
-Tak, tak... -kiwnąłem głową bo nie wiedziałem do końca co powiedzieć. Doszliśmy do miejsca naszego spotkania i na szczęście Nokta tam była.
-Czy już wszystko się wyjaśniło? -zapytała się nas wadera.
-Pewnie! -powiedziała Papizwokazik i objęła mnie łapą. Ja tylko przytaknąłem i uśmiechnąłem się. Może i wyglądało to trochę sztucznie, ale co mam robić, skoro znamy się tylko kilka godzin?
Papizku? (przeczytałam to, co napisałaś na chacie więc wszystko rozumiem ♥)
Od Papiz do Shadow'a CD.
W
zasadzie, kiedy już powiedziałam, co chciałam i patrzyłam się radośnie
na Shadow'a, rada, że wygrałam, kiedy Nokota zaczęła się na nas dziwnie
patrzeć, kiedy Shadow po prostu odwrócił się i poszedł - zrobiło mi się
jakoś głupio. Miałam nadzieję, że to nie zmieni nic między nimi. Po
prostu zaczął mnie wkurzać, więc stwierdziłam, że sobie z niego
zażartuję. Chyba jednak takie żarty niezbyt mu się podobały. Wywróciłam
oczami, przeprosiłam Nokotę, wytłumaczyłam jej, że miał to być tylko
głupi żart i pobiegłam "błagać o wybaczenie" fochniętego Shadow'a.
Przed jaskinią zaczekałam, aż Shadow pozwoli mi wejść, ale w środku zalegała cisza. Z całą pewnością był w jaskini, ale raczej nie chciał mnie widzieć. Zastukałam łagodnie łapą o podłoże.
- Mogę...? - spytałam cicho ponownie. Nie doczekawszy się odpowiedzi, wsunęłam się do jaskini. Shadow leżał na posłaniu tyłem do wejścia. Odchrząknęłam i przysunęłam się bliżej.
- Yhm... Shadow...? Sorki... Ja... - zawahałam się, nie wiedząc, co powiedzieć. Shadow wciąż milczał. W końcu parsknęłam, zdegustowana swoją 'delikatnością' i usiadłam obok basiora.
- Shadow, no... Wybacz. To nie miało tak być. - pokręciłam głową. - To miał byc tylko głupi żart. No wiesz... Takie słowne przepychanki, rozumiesz. Jak kolega z kolegą. Mam nadzieję, że pomiędzy tobą a Nokotą nic to nie zmieni. - zawahałam się. - Będziecie mogli się razem śmiać z takiej jednej, głupiej wadery, co plotła co jej ślina na język przyniesie. - zaśmiałam się, ale wyszło to dość sztucznie i gorzko. Nie wiedziałam, co jeszcze mogłam zrobić, żeby Shadow mi wybaczył. W końcu to on pierwszy zaczął się wkurzać na moją gadaninę. Eh...
A Shadow wciąż uparcie leżał i milczał.
Shadow? Mam nadzieję, że zostanie to Papiz wybaczone xD
Przed jaskinią zaczekałam, aż Shadow pozwoli mi wejść, ale w środku zalegała cisza. Z całą pewnością był w jaskini, ale raczej nie chciał mnie widzieć. Zastukałam łagodnie łapą o podłoże.
- Mogę...? - spytałam cicho ponownie. Nie doczekawszy się odpowiedzi, wsunęłam się do jaskini. Shadow leżał na posłaniu tyłem do wejścia. Odchrząknęłam i przysunęłam się bliżej.
- Yhm... Shadow...? Sorki... Ja... - zawahałam się, nie wiedząc, co powiedzieć. Shadow wciąż milczał. W końcu parsknęłam, zdegustowana swoją 'delikatnością' i usiadłam obok basiora.
- Shadow, no... Wybacz. To nie miało tak być. - pokręciłam głową. - To miał byc tylko głupi żart. No wiesz... Takie słowne przepychanki, rozumiesz. Jak kolega z kolegą. Mam nadzieję, że pomiędzy tobą a Nokotą nic to nie zmieni. - zawahałam się. - Będziecie mogli się razem śmiać z takiej jednej, głupiej wadery, co plotła co jej ślina na język przyniesie. - zaśmiałam się, ale wyszło to dość sztucznie i gorzko. Nie wiedziałam, co jeszcze mogłam zrobić, żeby Shadow mi wybaczył. W końcu to on pierwszy zaczął się wkurzać na moją gadaninę. Eh...
A Shadow wciąż uparcie leżał i milczał.
Shadow? Mam nadzieję, że zostanie to Papiz wybaczone xD
Od Styxxa do Papiz C.D.
- Znam... Słyszałem... - poprawiłem się. - O Sang i Venome... - zastanowiłem się. - Ojciec chyba coś o nich wspominał.
- Tak, one, Epidaurus i Sitha kontynuowali badania niejakiego... - zamyśliła się, najwyraźniej szukając w pamięci czyjegoś nazwiska. - Volthescou....? Tak, Volthescou. Pracowali nad jakimś urządzeniem, które w zamyśle miało kreować w podświadomości obiektu odmienną rzeczywistość, zawierającą lęki i koszmary danego obiektu oraz umożliwiać sterowanie obiektem, będącym pogrążonym wówczas w głębokim śnie. Coś jakby... - przerwała, szukając słowa.
- Somnambulizm...? - podałem, myśląc intensywnie.
- Tak, właśnie, dzięki. - Papizwokazik skinęła głową. Wahała się przez chwilę, po czym spojrzała mi w oczy, jakby z lekką obawą.
- Ja również pracowałam nad tym projektem. - wyznała. - Jednak odłączyłam się, kiedy ten szaleniec przywlókł do Laboratorium szczeniaka, żeby wykonywać na nim testy. Rozumiesz, szczeniaka w roli obiektu! - Papiz wydawała się szczerze oburzona i zdegustowana. - Miał chyba tylko jakieś pół roku, nie, właściwie pewnie mniej.
- Mówiąc szaleniec, miałaś na myśli... - przerwałem nagle. Dotarło do mnie, że musiał być to mój ojciec, gdyż z tego, co wiedziałem, Rasmussen również porzucił projekt i właśnie z tego powodu stał się jedną z pierwszych ofiar mojego ojca. A skoro owym szaleńcem był mój ojciec... To kim był "obiekt"?
Od kiedy tylko pamiętałem, zawsze było nas w miocie troje, żadne z mojego rodzeństwa nie zmarło śmiercią naturalną ani w wieku szczenięcym. Oczywiście, dopóki Epidaurus nie wymordował całej watahy oraz sąsiadującej z nią, z której pochodziła część naukowców we wspólnym dla obu watah Laboratorium&Lecznicy.
- Nie pamiętasz może... Jak wyglądał ten szczeniak? - spytałem, już bojąc się odpowiedzi, jaką dostanę. Jednocześnie chciałem i nie chciałem, by Papiz to pamiętała bądź widziała.
Wadera zamyśliła się.
- Miał chyba... Grzywkę...?
- Coś więcej? - Grzywkę to miałem i ja, i Kashi, mój brat. Dużo mi to nie mówiło.
- Ale to był basior?
- Tak. Tego jestem pewna. Miał taki długi ogon, lekko niebieski na czubku. I był brązowy. - uznała w końcu Papiz.
Jęknąłem głucho.
- Co jest? - przestraszyła się. - Znałeś go?
- To był mój brat. Kashi. - mruknąłem. Właściwie podejrzewałem to już po grzywce. Kashi był minimalnie starszy ode mnie i silniejszy, mimo takiej samej jak moja, szczupłej sylwetki. Był bardziej przebojowy ode mnie, nieśmiałego białego szczeniaka, wiecznie z nosem w księgach.
- Uhm... Przykro mi... - szepnęła, strzelając oczmi na boki, jakby nie bardzo wiedziała, co powiedzieć. W zasadzie, ja też nie wiedziałbym. Złożyć kondolencje? Mój brat i tak nie żył od dawna, więc nie było sensu rozdrapywać starych ran.
- Spoko... Po prostu... Zdziwiło mnie to. - pokręciłem głową. - No dobra... A co się działo potem, kiedy ty i Rasmussen odłączyliście się od badań? Sang i Venome dalej pomagały ojcu?
Papizeek? xD
- Tak, one, Epidaurus i Sitha kontynuowali badania niejakiego... - zamyśliła się, najwyraźniej szukając w pamięci czyjegoś nazwiska. - Volthescou....? Tak, Volthescou. Pracowali nad jakimś urządzeniem, które w zamyśle miało kreować w podświadomości obiektu odmienną rzeczywistość, zawierającą lęki i koszmary danego obiektu oraz umożliwiać sterowanie obiektem, będącym pogrążonym wówczas w głębokim śnie. Coś jakby... - przerwała, szukając słowa.
- Somnambulizm...? - podałem, myśląc intensywnie.
- Tak, właśnie, dzięki. - Papizwokazik skinęła głową. Wahała się przez chwilę, po czym spojrzała mi w oczy, jakby z lekką obawą.
- Ja również pracowałam nad tym projektem. - wyznała. - Jednak odłączyłam się, kiedy ten szaleniec przywlókł do Laboratorium szczeniaka, żeby wykonywać na nim testy. Rozumiesz, szczeniaka w roli obiektu! - Papiz wydawała się szczerze oburzona i zdegustowana. - Miał chyba tylko jakieś pół roku, nie, właściwie pewnie mniej.
- Mówiąc szaleniec, miałaś na myśli... - przerwałem nagle. Dotarło do mnie, że musiał być to mój ojciec, gdyż z tego, co wiedziałem, Rasmussen również porzucił projekt i właśnie z tego powodu stał się jedną z pierwszych ofiar mojego ojca. A skoro owym szaleńcem był mój ojciec... To kim był "obiekt"?
Od kiedy tylko pamiętałem, zawsze było nas w miocie troje, żadne z mojego rodzeństwa nie zmarło śmiercią naturalną ani w wieku szczenięcym. Oczywiście, dopóki Epidaurus nie wymordował całej watahy oraz sąsiadującej z nią, z której pochodziła część naukowców we wspólnym dla obu watah Laboratorium&Lecznicy.
- Nie pamiętasz może... Jak wyglądał ten szczeniak? - spytałem, już bojąc się odpowiedzi, jaką dostanę. Jednocześnie chciałem i nie chciałem, by Papiz to pamiętała bądź widziała.
Wadera zamyśliła się.
- Miał chyba... Grzywkę...?
- Coś więcej? - Grzywkę to miałem i ja, i Kashi, mój brat. Dużo mi to nie mówiło.
- Ale to był basior?
- Tak. Tego jestem pewna. Miał taki długi ogon, lekko niebieski na czubku. I był brązowy. - uznała w końcu Papiz.
Jęknąłem głucho.
- Co jest? - przestraszyła się. - Znałeś go?
- To był mój brat. Kashi. - mruknąłem. Właściwie podejrzewałem to już po grzywce. Kashi był minimalnie starszy ode mnie i silniejszy, mimo takiej samej jak moja, szczupłej sylwetki. Był bardziej przebojowy ode mnie, nieśmiałego białego szczeniaka, wiecznie z nosem w księgach.
- Uhm... Przykro mi... - szepnęła, strzelając oczmi na boki, jakby nie bardzo wiedziała, co powiedzieć. W zasadzie, ja też nie wiedziałbym. Złożyć kondolencje? Mój brat i tak nie żył od dawna, więc nie było sensu rozdrapywać starych ran.
- Spoko... Po prostu... Zdziwiło mnie to. - pokręciłem głową. - No dobra... A co się działo potem, kiedy ty i Rasmussen odłączyliście się od badań? Sang i Venome dalej pomagały ojcu?
Papizeek? xD
sobota, 4 czerwca 2016
Od Shadow'a do Papiz C.D.
Poatrzyłem na dwie wadery. Raz na Nokotę, raz na Papiz. Nastała niezręczna cisza. Papizwokazik patrzyła na mnie zwycięsko, a Nota ze zdziwieniem. Postanowiłem sobie odpuścić i pójść do jakini. Nic innego mi nie pozostało oprócz zostania tam do końca mojego marnego życia. *Dzięki, Papiz* mówiłem sobie w myślach. Kiedy odchodziłem, czułem wzrok, który kierowały na mnie obie wadery. Nie wiem, czy o to chodziło Papizwokazik czy chciała mnie po prostu wnerwić ale no stało się trochę inaczej. Doszedłem do jaskini i walnąłem się na swoje posłanie. Nie miałem siły na nic. Po kilku minutach usłyszałem pukanie.
-Można? -zapytał jakiś żeński głos. Prawdopodobnie była to Papizwokazik, która jak zwykle mnie śledziła.
Papiz? Sorry, że takie krótkie ale no brak weny :P
-Można? -zapytał jakiś żeński głos. Prawdopodobnie była to Papizwokazik, która jak zwykle mnie śledziła.
Papiz? Sorry, że takie krótkie ale no brak weny :P
Od Papiz do Shadow'a cd.
Uznawał
mnie za głupią, to niech dalej tak myśli. Było mi wszystko jedno, a tak
to będę mieć jakiś element zaskoczenia, kiedy zajarzy w końcu, że nie
jestem tym, za kogo mnie uznaje.
Zaczęłam burczeć zza łapy Shadow'a, a w końcu go ugryzłam.
- Au! - krzyknął i wpatrzył się we mnie wściekle. A na początku wydawał się niby taki... Swojski. Jakby mógł mnie zrozumieć. Cóż.
- Pfuj, stary, weź umyj te łapy, jedzie trochę od ciebie, no i za czyste to one nie są. - zaczęłam kaszleć i pluć. Wystawiłam ostentacyjnie język. Zerknęłam na basiora bystro, po czym nabrałam tchu.
- Podobasz mu się! - wyrzuciłam z siebie to w takim tempie, że zabrzmiało to jak kichnięcie, po czym zerknęłam zwycięsko na Shadow'a, który tym razem nie zdążył zareagować, żeby mnie powstrzymać.
<Sorry, Shadow xD>
Zaczęłam burczeć zza łapy Shadow'a, a w końcu go ugryzłam.
- Au! - krzyknął i wpatrzył się we mnie wściekle. A na początku wydawał się niby taki... Swojski. Jakby mógł mnie zrozumieć. Cóż.
- Pfuj, stary, weź umyj te łapy, jedzie trochę od ciebie, no i za czyste to one nie są. - zaczęłam kaszleć i pluć. Wystawiłam ostentacyjnie język. Zerknęłam na basiora bystro, po czym nabrałam tchu.
- Podobasz mu się! - wyrzuciłam z siebie to w takim tempie, że zabrzmiało to jak kichnięcie, po czym zerknęłam zwycięsko na Shadow'a, który tym razem nie zdążył zareagować, żeby mnie powstrzymać.
<Sorry, Shadow xD>
Od Papiz do Styxxa cd
Zamrugałam. No, nie powiem, to zbiło mnie nieco z tropu.
- Jak to, kim jestem? - nie zrozumiałam.
Styxx spojrzał na mnie jak na nienormalną. Już zapomniał, o co pytał?
- Więc... Nazywasz się Papizwokazik, tak? - spytał w końcu, wyglądał na lekko podminowanego.
- Ee... Taak...
- Czy może raczej... DOKTOR Papizwokazik? - spytał gorzko.
Zatkało mnie, tego się nie spodziewałam.
- Taak...
- Więc może kojarzysz... Profesora Sithę Rasmussena? - kontynuował, prawie wypluwając nazwisko jednego z naukowców, wraz z którymi pracowałam nad świadomością i snem.
Milczałam, wpatrując się w niego. Trochę bałam się odpowiedzieć. W końcu jednak otrząsnęłam się, wstałam i skinęłam głową.
- Świetnie... Powinienem był się domyślić. - warknął.
- A ty... Skąd go znasz? - spytałam ostrożnie.
- Był bliskim przyjacielem mojego ojca. - warknął, wyraźnie akcentując słowa "przyjaciel" i "ojciec".
Ach... Więc... Epidaurus, ten naukowiec, który zawsze wydawał mi się lekko szalony... On był ojcem Styxxa.
Zaśmiałam się gorzko. Jaki ten świat mały.
- A więc... Epidaurus był twoim ojcem...
Styxx nie odpowiedział. Usiadł, wpatrując się we mnie ponuro czarnymi oczami.
- W takim razie kojarzysz pewnie także Katerinę Frost, Alice Sang, Augoustosa Jade'a i Kaylę Venome...? - również usiadłam, spoglądając w jego oczy i czekając na odpowiedź.
Styyyyxxuuu ;-; Usunęła mi się pierwotna wersja i teraz nie wiem do końca, jak to było, ale jak najwierniej starałam się tamto odwzorować ;-; ale to już nie jest to samo ;-;
- Jak to, kim jestem? - nie zrozumiałam.
Styxx spojrzał na mnie jak na nienormalną. Już zapomniał, o co pytał?
- Więc... Nazywasz się Papizwokazik, tak? - spytał w końcu, wyglądał na lekko podminowanego.
- Ee... Taak...
- Czy może raczej... DOKTOR Papizwokazik? - spytał gorzko.
Zatkało mnie, tego się nie spodziewałam.
- Taak...
- Więc może kojarzysz... Profesora Sithę Rasmussena? - kontynuował, prawie wypluwając nazwisko jednego z naukowców, wraz z którymi pracowałam nad świadomością i snem.
Milczałam, wpatrując się w niego. Trochę bałam się odpowiedzieć. W końcu jednak otrząsnęłam się, wstałam i skinęłam głową.
- Świetnie... Powinienem był się domyślić. - warknął.
- A ty... Skąd go znasz? - spytałam ostrożnie.
- Był bliskim przyjacielem mojego ojca. - warknął, wyraźnie akcentując słowa "przyjaciel" i "ojciec".
Ach... Więc... Epidaurus, ten naukowiec, który zawsze wydawał mi się lekko szalony... On był ojcem Styxxa.
Zaśmiałam się gorzko. Jaki ten świat mały.
- A więc... Epidaurus był twoim ojcem...
Styxx nie odpowiedział. Usiadł, wpatrując się we mnie ponuro czarnymi oczami.
- W takim razie kojarzysz pewnie także Katerinę Frost, Alice Sang, Augoustosa Jade'a i Kaylę Venome...? - również usiadłam, spoglądając w jego oczy i czekając na odpowiedź.
Styyyyxxuuu ;-; Usunęła mi się pierwotna wersja i teraz nie wiem do końca, jak to było, ale jak najwierniej starałam się tamto odwzorować ;-; ale to już nie jest to samo ;-;
piątek, 3 czerwca 2016
Od Shadow'a do Papiz C.D.
-Czy możesz przestać? -warknąłem na waderę. Wydawała się lekko zdezorientowana.
-Co? Co powiedziałeś?
-Czy możesz przestać. Chociaż, według mnie nie wytrzymasz nawet pięciu minut bez gadania. Ba! Nawet jednej!
-Czy ty sugerujesz, że ja, Papizwokazik nie wytrzymam bez rozmowy nawet jednej minuty?! -och, jak pięknie się zdenerwowała. Liczyłem na to i słuchałem jak mamrocze pod nosem przekleństwa. W czasie gdy ona zajmowała się sobą i wymyślania jakichś słów, które ikreśliłyby jej złość, ja podeszłem do Nokoty.
-Siema.
-Hej... kto to jest...?
-To jest... -no i oczywiście zapomniałem o wszystkich zasadach bezpieczeństwa, gdyż podsłuchiwała nas ona. Tak, dokładnie ONA.
-Papizwokazik, miło mi poznać o jakże sławną Nokotę, o której opowiadał mi tyle dobrych rzeczy o tobie Shadow.
-Tak. Hej... mi też cię miło poznać... -Nokota niepewnie wyciągnęła łapę do Papiz, a ta zamiast się z nią przywitać - pocałowała ją. W łapę, tak. Nota szybko ją zabrała i popatrzyła na Papiz, która zaczęła się przed nią kłaniać.
-Shadow mówił także, że ty się mu poooo... -zakryłem pysk Papiz łapą. Po prostu ona MUSIAŁA to powiedzieć. Musiała. Nie mogłby wytrzymać.
Papiz? XDD
-Co? Co powiedziałeś?
-Czy możesz przestać. Chociaż, według mnie nie wytrzymasz nawet pięciu minut bez gadania. Ba! Nawet jednej!
-Czy ty sugerujesz, że ja, Papizwokazik nie wytrzymam bez rozmowy nawet jednej minuty?! -och, jak pięknie się zdenerwowała. Liczyłem na to i słuchałem jak mamrocze pod nosem przekleństwa. W czasie gdy ona zajmowała się sobą i wymyślania jakichś słów, które ikreśliłyby jej złość, ja podeszłem do Nokoty.
-Siema.
-Hej... kto to jest...?
-To jest... -no i oczywiście zapomniałem o wszystkich zasadach bezpieczeństwa, gdyż podsłuchiwała nas ona. Tak, dokładnie ONA.
-Papizwokazik, miło mi poznać o jakże sławną Nokotę, o której opowiadał mi tyle dobrych rzeczy o tobie Shadow.
-Tak. Hej... mi też cię miło poznać... -Nokota niepewnie wyciągnęła łapę do Papiz, a ta zamiast się z nią przywitać - pocałowała ją. W łapę, tak. Nota szybko ją zabrała i popatrzyła na Papiz, która zaczęła się przed nią kłaniać.
-Shadow mówił także, że ty się mu poooo... -zakryłem pysk Papiz łapą. Po prostu ona MUSIAŁA to powiedzieć. Musiała. Nie mogłby wytrzymać.
Papiz? XDD
Od Styxxa do Papiz C.D.
Przez chwilę mierzyłem waderę wzrokiem zimnych, czarnych oczu.
Odpowiedziała mi szczerym, miłym spojrzeniem. Jednak jej dwukolorowe,
duże oczy wydawały się kryć jakąś tajemnicę, coś, co ukrywała pod
postacią narwanej, zabawnej i wiecznie rozgadanej wadery, do której nie
do końca dociera to, co się aktualnie w świecie dzieje. To by wyjaśniał
jej chłodny, profesjonalny ton, przywołujący na myśl kogoś pracującego
nie fizycznie, lecz umysłowo, wykładowcę, może nauczyciela, gdy
tłumaczyła mi jedną ze swoich mocy. Może była jakimś medykiem, albo coś w
tym stylu.
- Nad czym się tak zastanawiasz, Styxx? - Moje imię wypowiedziane przez nią brzmiało bardziej jak "Stajks" niż jak Styxx. Papiz przerwała ciszę, przyglądając mi się zielono-niebieskimi oczami, które teraz zdawały mi się jakby szklane. Jak... Obraz namalowany na szkle, na którym widać tylko powierzchnię, ale nie to, co jest pod spodem. Zrobiło mi się zimno, nie wiedziałem, dlaczego.
- Zastanawiam się czy... Byłaś jakimś... Bo ja wiem... Medykiem? Lekarzem? - wyjaśniłem po chwili niechętnie. Nie było sensu kłamać, przecież i tak by to wyczuła.
Papiz jakby się zamyśliła. Zacząłem się zastanawiać, czy w ogóle mnie usłyszała, kiedy nagle znów się odezwała.
- Owszem. Byłam naukowcem. Po czym wnioskujesz? - wrócił jej profesjonalny ton.
Otworzyłem pysk, ale po chwili go zamknąłem i wzruszyłem ramionami (o ile wilki mają ramiona...xD). Wpatrzyłem się w jej oczy, znów tajemnicze, tym razem bez tego radosnego błysku, po którym można poznać, że należy się spodziewać kolejnego słowotoku na temat drzewa.
- Kim jesteś? - mruknąłem cicho, bardziej do siebie niż do niej. Tym razem na serio zaczęła mnie interesować jej tajemnicza postać. Była właściwie jeszcze bardziej tajemnicza niż ja.
Papizek? xD Trochę krótkie jak na moje standardy, ale nie odpisałaś jeszcze, czy łączymy jakoś przeszłość Styxxa i Papiz, więc nie wiedziałem co pisać xD No i, do cholery, gdzie są moje ramiona, hę? xD
- Nad czym się tak zastanawiasz, Styxx? - Moje imię wypowiedziane przez nią brzmiało bardziej jak "Stajks" niż jak Styxx. Papiz przerwała ciszę, przyglądając mi się zielono-niebieskimi oczami, które teraz zdawały mi się jakby szklane. Jak... Obraz namalowany na szkle, na którym widać tylko powierzchnię, ale nie to, co jest pod spodem. Zrobiło mi się zimno, nie wiedziałem, dlaczego.
- Zastanawiam się czy... Byłaś jakimś... Bo ja wiem... Medykiem? Lekarzem? - wyjaśniłem po chwili niechętnie. Nie było sensu kłamać, przecież i tak by to wyczuła.
Papiz jakby się zamyśliła. Zacząłem się zastanawiać, czy w ogóle mnie usłyszała, kiedy nagle znów się odezwała.
- Owszem. Byłam naukowcem. Po czym wnioskujesz? - wrócił jej profesjonalny ton.
Otworzyłem pysk, ale po chwili go zamknąłem i wzruszyłem ramionami (o ile wilki mają ramiona...xD). Wpatrzyłem się w jej oczy, znów tajemnicze, tym razem bez tego radosnego błysku, po którym można poznać, że należy się spodziewać kolejnego słowotoku na temat drzewa.
- Kim jesteś? - mruknąłem cicho, bardziej do siebie niż do niej. Tym razem na serio zaczęła mnie interesować jej tajemnicza postać. Była właściwie jeszcze bardziej tajemnicza niż ja.
Papizek? xD Trochę krótkie jak na moje standardy, ale nie odpisałaś jeszcze, czy łączymy jakoś przeszłość Styxxa i Papiz, więc nie wiedziałem co pisać xD No i, do cholery, gdzie są moje ramiona, hę? xD
czwartek, 2 czerwca 2016
Od Alexis do Drago C.D.
Od niewinnych, małych całusków sięgało do długich, namiętnych pocałunków. Nie mieliśmy dość, oddychaliśmy w tym samym tempie; szybkim i głębokim. Czułam się niesamowicie. Czułam, że zatraciłam się w tej chwili. Nie chciałam, żeby została przerwana. Liczył się on i tylko on. Powoli zaczęłam przerywać.
- Jak bardzo mnie kochasz?
- Mógłbym zginąć za ciebie - znów zaczął mnie całować, ale tym razem po szyi.
- Ja też - odetchnęłam i znów zaczęłam go całować - Co teraz robimy?
Na te słowa Drago położył mnie na ziemi i położył się na mnie. Nagle z oddali przyleciał Fire.
- Stary, no chyba cie!!!
Zaczęli ze sobą rozmawiać, a ja oczywiście jak głupia nic nie załapałam...
- Co?! Zabijają smoki?! O nie! Alice... - wściekł się Drago.
- Co?! Co się dzieje?!
- Zabijają smoki... Lecimy do krainy smoków.
- A co z Dante?!
- Jestem księciem smoków, to mój obowiązek. Jeśli nie chcesz ze mną lecieć - nie musisz. A poza tym, to zbyt niebezpieczne.
Przede mną stał trudny wybór. Albo zostawić go i być bezpieczną, lub być z nim w krainie smoków i ryzykować życie.
- Nie chcę znów stracić kogoś bliskiego. Lecę z tobą!
Po tych słowach wsiadłam na Fire'a i czekałam, aż Drago wsiądzie.
***
Lecieliśmy w ciszy z dobrą godzinkę. Wreszcie wylądowaliśmy w bezpiecznym miejscu za zamkiem, gdzie podobno nikt nie chodzi. Zamek był ogromny, a miejsce było ciemne i mroczne. Zamek podobny był do wielkiego wulkanu. Za ''wulkanem'' była ogromna dziura w ziemi. Tam zostawiliśmy Fire'a i poszliśmy zakraść się do głównej sali. Trudno było ominąć straż. Wszystkie wilki były czarne. Nie wiem czy to dlatego, że to był ich naturalny kolor skóry, czy też popiół osiadający na nich. Wszystkie oczy miały jeden kolor - czerwony. Drago kierował mnie do sali głównej.Raz strażnik prawie nas zauważył, ale na szczęście byliśmy ostrożni. W końcu zakradliśmy się do głównej sali. Drago patrzył za ścianą na całą sytuację. Dwóch sługusów było przy tronie. Z sali słychać było rozmowę.
- Czy zabić kolejne smoki?
- Tak! Zabijcie wszystkie!!! On ma się tu zjawić! Jestem nim bardzo rozczarowany...
- Tak, chcę, aby Drago był już tu i żebym urwała mu głowę!!! - Odezwał się żeński głos, dosyć piskliwy, ale dało się rozpoznać słowa.
Słudzy odeszli, by przekazać informacje innym. Drago z oburzenia wszedł na salę.
- Zostań tu- szepnął do mnie.
Widać było już tylko kawałek jego ogona. Potem nie było wcale. Słyszałam wszystko.
- Chcieliście bym przyszedł?! Proszę bardzo!!! Jestem!! - warknął z groźną miną.
- TY! Ty zdrajco! Ty głupi, okrutny zdrajco!!! - Na jego widok wadera zeskoczyła z tronu i zaatakowała basiora. Ja zbulwersowana sytuacją wyskoczyłam zza rogu ściany i stanęłam przed Alicją w obronie ukochanego.
Wilczyca z bliska wyglądała jeszcze gorzej...
- I jeszcze załatwiłeś sobie pannę, co?! Ja ci nie wystarczałam - warknęła Alicja
- Przynajmniej ją kocham! Ciebie nigdy nie kochałem!
- Ty suko! - rzuciła się na mnie Alicja.
Ja oczywiście byłam o wiele silniejsza, bo księżniczka krzywdy se nie może zrobić! Heh! Wgryzłam się jej w szyję i od razu ją powaliłam! BUJA! ( klasowe powiedzenie w realu xD)
- Jesteś żałosna... - rzuciłam opryskliwie.
Ona wstała i powiedziała z diabelskim uśmieszkiem:
- Mam moc regeneracji. Nie muszę umieć walczyć, wystarczy, że umiem technikę walki na watahy. Mam jeszcze smoki... Jestem księżniczką Gór Zachodniej Nadziei, a ty jakąś dziewczyną ze wsi, więc nie myśl, że wygrasz!- ja na te słowa tylko warknęłam na nią - Może masz moc czytania w myślach? Może moc wody? Możeeee... MOC OGNIA!!! - w tym momencie dmuchnęła we mnie ogniem, nie wiedząc nawet, ze jestem na niego odporna... Przykre... Nagle Drago przemienił się w demona i wziął Alicję do pyska, a następnie rzucił ją o ścianę. Potem król wezwał straż i zaczął wyzywać Drago od różnych głupków itd.
Tak, wiem Drago - duże wyzwanie ( ale pewnie nie dla ciebie ;3).
Od Papiz do Shadow'a C.D
Poszłam za wzrokiem Shadow'a. Ewidentnie chodziło mu o patrzącą się na
nas z politowaniem waderę. Czyżby to była ta legendarna Nokota? Wstałam i
przeciągnęłam się. Towarzystwo Shadow'a zaczynało mnie męczyć. Ani to
to zabawne, ani nic. Taki zupełnie racjonalnie myślący wilk.
Westchnęłam. Złapałam niechcący przerażony wzrok basiora. Mało by było, a
nie powstrzymałabym się od wybuchnięcia śmiechem. Chyba myślał. że
nabieram tchu, by zacząć kolejny słowotok. Uśmiechnęłam się do niego
słodko. Wyglądał, jakby miał dostać zawału. Czas rozpocząć zabawę,
pomyślałam.
- To co, stary, bo wiesz, nie odpowiedziałeś mi, a ja pytałam serio, czy mógłbyś nas może przenieść do piekła, albo coś? Bo wiesz, stary, ja kiedyś byłam w Piekle, a właściwie w czymś, co wszyscy nazywali Otchłanią, ale, stary, wiesz, właściwie nie wiem, dlaczego, no ale mówię ci, stary, tak to nazywali, a to Piekło, wiesz, tam wcale nie było ładnie, znaczy, bez obrazy, ale jakoś dziwnie tam pachniało i te kolory też były jakieś takie, no, co prawda trafiłam chyba akurat na remont, bo słyszałam, że piekło jest takie czarne i straszne, a, stary, okazuje się, że to wcale nie prawda, bo ono było takie puste i czerwone, ale nie takie ładne czerwone, tylko takie bardziej jak łuna i... - pociągnęłam nosem, patrząc na basiora oskarżycielsko. - I było dość nudne. N-nie żeby mi się nie podobało, ale rozumiesz, uważam, że powinni zadbać o jakieś atrakcje, bo inaczej nikt by nie chciał umierać i tam trafiać, i by zbankrutowali. No.
Shadow? xD
- To co, stary, bo wiesz, nie odpowiedziałeś mi, a ja pytałam serio, czy mógłbyś nas może przenieść do piekła, albo coś? Bo wiesz, stary, ja kiedyś byłam w Piekle, a właściwie w czymś, co wszyscy nazywali Otchłanią, ale, stary, wiesz, właściwie nie wiem, dlaczego, no ale mówię ci, stary, tak to nazywali, a to Piekło, wiesz, tam wcale nie było ładnie, znaczy, bez obrazy, ale jakoś dziwnie tam pachniało i te kolory też były jakieś takie, no, co prawda trafiłam chyba akurat na remont, bo słyszałam, że piekło jest takie czarne i straszne, a, stary, okazuje się, że to wcale nie prawda, bo ono było takie puste i czerwone, ale nie takie ładne czerwone, tylko takie bardziej jak łuna i... - pociągnęłam nosem, patrząc na basiora oskarżycielsko. - I było dość nudne. N-nie żeby mi się nie podobało, ale rozumiesz, uważam, że powinni zadbać o jakieś atrakcje, bo inaczej nikt by nie chciał umierać i tam trafiać, i by zbankrutowali. No.
Shadow? xD
Od Drago do Alexis C.D
Szliśmy w ciszy spacerkiem. Nie odzywaliśmy się do siebie. Czułem skrępowanie po tym pocałunku, nie panowałem wtedy nad sobą. Ale nadal zaskakuje mnie myśl dlaczego w ogóle to zrobiłem. Sam nie wiem co do niej czuję. Zadaje mi się, że to tylko moja przyjaciółka, ale gdzieś w głębi siebie jednak coś do niej czuję.
- Drago, ja chciałam... chciałam cię zapytać... dlaczego wtedy... wtedy mnie pocałowałeś? - powiedziała nie pewnie.
Osłupiałem nagle, gdyż nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć. Moje policzki lekko się zarumieniły.
- Ja... ja nie panowałem nad sobą, wiesz... - wydukałem.
- Mhm - przytaknęła Alex, tak jakby moje słowa były kłamstwem.
- Nie, naprawdę. Nie kocham cię, wcale - powiedziałem. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że te słowa tak bardzo ją zranią. Tak to jest, jak się coś do kogoś czuję i podczas rozmowy język zanika ci w gardle i paplesz głupoty.
Wilczyca po chwili odwróciła ode mnie wzrok. Miałem takie wrażenie, że ta wiadomość ją zasmuciła. Nagle zdałem sobie sprawę z tego co powiedziałem. Skoro Alex nie wierzy w miłość to powinienem ją wspierać, a nie jeszcze bardziej dołować.
- Alex wszystko w porządku? - zapytałem i liczyłem na to, że wadera odwróci się do mnie. Jednak zamiast tego krzyknęła:
- W porządku?! Ja myślałam, że... że jestem dla ciebie wyjątkowa...
- Ja... - zamurowało mnie po tych słowach. - Nie wiedziałem, naprawdę.
- To teraz wiesz - burknęła.
- Przepraszam - wydukałem.
- Gdyby nie Jake to może coś by z tego było... ale... on zginął.
- Jak mogę ci pomóc?
- Nie możesz. Przeszłości nie da się zmienić, ale można się z niej wiele nauczyć. Ja się nauczyłam, że miłość nie istnieje - szepnęła wpatrując się w ziemię.
- Istnieje, wiem to - chciałem pomóc wilczycy, ale to tylko pogorszyło sprawę.
- A co ty tam wiesz? Nigdy mnie nie zrozumiesz - powiedziała podniesionym tonem. - Wiesz co? Pójdę już sobie.
- Nie, poczekaj... - powiedziałem i po chwili zaczął lać deszcz.
- Zadam ci ostatnie pytanie: Czy kochałeś kiedyś kogoś tak bardzo, że oddałbyś życie za niego? Ja tak.
Wadera powoli się oddaliła nie oczekując odpowiedzi. Stałem chwilę na deszczu patrząc jak Alexis odchodzi. Woda lała się po mnie strugami. Nagle zagrzmiało. W owej chwili coś we mnie pękło. Ruszyłem jak dziki za Alex. Będąc blisko zatrzymałem ją i powiedziałem:
- Tak - kocham ciebie - objąłem ją i namiętnie pocałowałem.
Alexis?
- Drago, ja chciałam... chciałam cię zapytać... dlaczego wtedy... wtedy mnie pocałowałeś? - powiedziała nie pewnie.
Osłupiałem nagle, gdyż nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć. Moje policzki lekko się zarumieniły.
- Ja... ja nie panowałem nad sobą, wiesz... - wydukałem.
- Mhm - przytaknęła Alex, tak jakby moje słowa były kłamstwem.
- Nie, naprawdę. Nie kocham cię, wcale - powiedziałem. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że te słowa tak bardzo ją zranią. Tak to jest, jak się coś do kogoś czuję i podczas rozmowy język zanika ci w gardle i paplesz głupoty.
Wilczyca po chwili odwróciła ode mnie wzrok. Miałem takie wrażenie, że ta wiadomość ją zasmuciła. Nagle zdałem sobie sprawę z tego co powiedziałem. Skoro Alex nie wierzy w miłość to powinienem ją wspierać, a nie jeszcze bardziej dołować.
- Alex wszystko w porządku? - zapytałem i liczyłem na to, że wadera odwróci się do mnie. Jednak zamiast tego krzyknęła:
- W porządku?! Ja myślałam, że... że jestem dla ciebie wyjątkowa...
- Ja... - zamurowało mnie po tych słowach. - Nie wiedziałem, naprawdę.
- To teraz wiesz - burknęła.
- Przepraszam - wydukałem.
- Gdyby nie Jake to może coś by z tego było... ale... on zginął.
- Jak mogę ci pomóc?
- Nie możesz. Przeszłości nie da się zmienić, ale można się z niej wiele nauczyć. Ja się nauczyłam, że miłość nie istnieje - szepnęła wpatrując się w ziemię.
- Istnieje, wiem to - chciałem pomóc wilczycy, ale to tylko pogorszyło sprawę.
- A co ty tam wiesz? Nigdy mnie nie zrozumiesz - powiedziała podniesionym tonem. - Wiesz co? Pójdę już sobie.
- Nie, poczekaj... - powiedziałem i po chwili zaczął lać deszcz.
- Zadam ci ostatnie pytanie: Czy kochałeś kiedyś kogoś tak bardzo, że oddałbyś życie za niego? Ja tak.
Wadera powoli się oddaliła nie oczekując odpowiedzi. Stałem chwilę na deszczu patrząc jak Alexis odchodzi. Woda lała się po mnie strugami. Nagle zagrzmiało. W owej chwili coś we mnie pękło. Ruszyłem jak dziki za Alex. Będąc blisko zatrzymałem ją i powiedziałem:
- Tak - kocham ciebie - objąłem ją i namiętnie pocałowałem.
Alexis?
środa, 1 czerwca 2016
Od Alexis do Drago C.D
Byłam w szoku.
Drago wolno do mnie podszedł, a potem mnie pocałował. Od razu po tym zmienił się w normalną postać. Patrzyliśmy sobie w oczy i... Chyba lubię go bardziej, niż myślałam... Oboje się zarumieniliśmy. Wiedziałam, że nie mogę się w nim zakochać... Nie wierzę w to głupie uczucie zwane miłością. Zbyt dużo cierpiałam, by znów dostać kolejną dawkę bólu... Z tego wszystkiego wydukałam :
- D... Drago... Ja, ja muszę już iść!
Odwróciłam się i pobiegłam przed siebie. Pędziłam jak wiatr z nadzieją, że Drago mnie nie dogoni, niestety to się nie stało... Podszedł bliżej z pytającą miną.
Przypominałam sobie wszystkie momenty z życia w szkółce i z Jakiem. Chwila jego śmierci... To było zbyt bolesne, zbyt przykre dla mnie...
- Nie wierzę w coś takiego jak w miłość! Rozumiesz? Zbyt wiele wycierpiałam... Proszę, daj spokój...
- Dobrze, ja do niczego cię nie zmuszam - odpowiedział łagodnie.
- Mhm... - Mruknęłam - Wiesz... Przepraszam za tą sytuację... Nie chciałam, żeby tak wyszło - uśmiechnęłam się i na zgodę pocałowałam go w policzek.
- Może kiedyś... - mruknęłam uwodzicielsko
Odeszłam od niego, a przy tym musnęłam go ogonem po twarzy.
- To gdzie idziemy?
- Może chciałabyś przejechać się na smoku?
- Tak, pewnie!
Drago charakterystycznie zawył, by zawołać swojego smoka.
Niedługo czekaliśmy na smoka. Przyleciał w mniej więcej 10 minut.
- To jest Alexis - przedstawił mnie smokowi - ja mówię na nią Alex. A to jest Fire. No to jak, Fire, przejażdżka?
Ja nic oczywiście nie rozumiałam z ich rozmowy, więc po prostu się uśmiechałam. W końcu usiedliśmy na grzbiecie Fire'a. Lecieliśmy nad terenami watahy. Nie wiedziałam, że to jest takie piękne... Raz, kiedy skręcaliśmy, Fire przechylił się tak, że poleciałam na Drago. Chyba zrobił to specjalnie... W trakcie podróży zaczęłam rozmowę.
- Jeszcze raz przepraszam cię za to... Naprawdę cię lubię, ale rozumiesz... Ostatnie lata mojego życia zostawiły po sobie ślad w mojej psychice...
- Spoko, wszystko jest okay. Niepotrzebnie to wtedy zrobiłem. To nie powinno w ogóle się zdarzyć.
- Nie to, że cię nie lubię, nie, nie, nie! Nawet można powiedzieć, że traktuję cię jak najlepszego przyjaciela, choć znamy się tylko przez kilka dni... Po prostu boję się, że znów stracę bliską osobę. Po prostu daj mi czas.
W tym momencie nastała cisza. Nikt nie miał już nic do powiedzenia. Nie chcę, żeby jego strata prześladowała mnie do końca życia. Nie chcę kolejnych koszmarów i łez. Po prostu nie...
W końcu podróż się skończyła. Zeszliśmy ze smoka, a ten odleciał do krainy smoków. Zostaliśmy sami.
Drago?
Drago wolno do mnie podszedł, a potem mnie pocałował. Od razu po tym zmienił się w normalną postać. Patrzyliśmy sobie w oczy i... Chyba lubię go bardziej, niż myślałam... Oboje się zarumieniliśmy. Wiedziałam, że nie mogę się w nim zakochać... Nie wierzę w to głupie uczucie zwane miłością. Zbyt dużo cierpiałam, by znów dostać kolejną dawkę bólu... Z tego wszystkiego wydukałam :
- D... Drago... Ja, ja muszę już iść!
Odwróciłam się i pobiegłam przed siebie. Pędziłam jak wiatr z nadzieją, że Drago mnie nie dogoni, niestety to się nie stało... Podszedł bliżej z pytającą miną.
Przypominałam sobie wszystkie momenty z życia w szkółce i z Jakiem. Chwila jego śmierci... To było zbyt bolesne, zbyt przykre dla mnie...
- Nie wierzę w coś takiego jak w miłość! Rozumiesz? Zbyt wiele wycierpiałam... Proszę, daj spokój...
- Dobrze, ja do niczego cię nie zmuszam - odpowiedział łagodnie.
- Mhm... - Mruknęłam - Wiesz... Przepraszam za tą sytuację... Nie chciałam, żeby tak wyszło - uśmiechnęłam się i na zgodę pocałowałam go w policzek.
- Może kiedyś... - mruknęłam uwodzicielsko
Odeszłam od niego, a przy tym musnęłam go ogonem po twarzy.
- To gdzie idziemy?
- Może chciałabyś przejechać się na smoku?
- Tak, pewnie!
Drago charakterystycznie zawył, by zawołać swojego smoka.
Niedługo czekaliśmy na smoka. Przyleciał w mniej więcej 10 minut.
- To jest Alexis - przedstawił mnie smokowi - ja mówię na nią Alex. A to jest Fire. No to jak, Fire, przejażdżka?
Ja nic oczywiście nie rozumiałam z ich rozmowy, więc po prostu się uśmiechałam. W końcu usiedliśmy na grzbiecie Fire'a. Lecieliśmy nad terenami watahy. Nie wiedziałam, że to jest takie piękne... Raz, kiedy skręcaliśmy, Fire przechylił się tak, że poleciałam na Drago. Chyba zrobił to specjalnie... W trakcie podróży zaczęłam rozmowę.
- Jeszcze raz przepraszam cię za to... Naprawdę cię lubię, ale rozumiesz... Ostatnie lata mojego życia zostawiły po sobie ślad w mojej psychice...
- Spoko, wszystko jest okay. Niepotrzebnie to wtedy zrobiłem. To nie powinno w ogóle się zdarzyć.
- Nie to, że cię nie lubię, nie, nie, nie! Nawet można powiedzieć, że traktuję cię jak najlepszego przyjaciela, choć znamy się tylko przez kilka dni... Po prostu boję się, że znów stracę bliską osobę. Po prostu daj mi czas.
W tym momencie nastała cisza. Nikt nie miał już nic do powiedzenia. Nie chcę, żeby jego strata prześladowała mnie do końca życia. Nie chcę kolejnych koszmarów i łez. Po prostu nie...
W końcu podróż się skończyła. Zeszliśmy ze smoka, a ten odleciał do krainy smoków. Zostaliśmy sami.
Drago?
Od Bastarda do Daenerys C.D
Przypatrywałem się chwilę wilczycy po czym ją puściłem. Wadera wstała otrzepując się z ziemi i jednocześnie kierując w moją stronę nienawistne spojrzenie. Przez pewien czas nic nie mówiłem jedynie przyglądając się samicy. To nie tak, że na coś liczyłem jednak spodziewałem się kogoś groźniejszego. Wadera może i nie była oszałamiającej urody jednak z pewnością nie wyglądała mi na groźną. Była bardzo chuda, powiedział bym, że wręcz wychudzona. Odniosłem wrażenie, że bez większego problemu był bym w stanie policzyć wszystkie jej żebra. Mieszkając na dalekiej północy, gdzie z pożywieniem było ciężko nie wyglądałem może dużo lepiej ale jakoś udało mi się uniknąć doprowadzenia się do takiego stanu. Z drugiej jednak strony ciężko było mi cokolwiek powiedzieć, w końcu nie miałem o tej waderze bladego pojęcia.
- Zaczekaj tutaj - powiedziałem
Był środek nocy więc znalezienie jakiegokolwiek zwierza nie należało do zbyt prostych. Po dłuższych poszukiwaniach udało mi się jednak złapać trop jakiegoś szaraka. Biedny zwierzak nie mógł się spodziewać, że jego nocny spacer może okazać się ostatnim co zrobi. Nie zamierzałem przepuszczać takiej okazji, niczego niespodziewający się zając był łatwym celem. Po krótkim pościgu udało mi się dorwać futrzaka i pozbawić go życia. Zabrałem więc swoją zdobycz i wróciłem do wadery. Ku mojemu zdziwieniu zastałem ją na miejscu. Gdzieś z tyłu głowy miałem myśl, że wykorzysta ten czas na to aby zniknąć niepostrzeżenie.
- Masz, zjedz to - powiedziałem kładąc truchło zająca przed samicą.
Wilczyca przyglądała mi się podejrzliwie po czym zaczęła jeść. Przypatrywałem się jej zastanawiając się co powinienem zrobić dalej.
- Więc... jak się tak naprawdę nazywasz? - zapytałem
- Axa - odpowiedziała krótko samica
- Ja to Bastard ale możesz mi mówić Cold.
Nastała cisza. Oboje milczeliśmy a przynajmniej do czasu kiedy wadera nie skończyła jeść.
- Dlaczego to robisz? Jest ci mnie żal? Próbujesz się nade mną litować? - zapytała wyraźnie niezbyt zadowolona samica.
Spojrzałem na nią pytająco. Nie bardzo rozumiałem dlaczego miał bym się nad nią z jakiegokolwiek powodu litować.
- Słuchaj - powiedziałem - Liczę po prostu na to, że postanowisz jednak zmienić zdanie i mi pomóc.
- Ha! - zaśmiała się samica - Niby dlaczego miała bym to robić?
- Wiesz... domyślam się, że bezinteresowność nie leży w twojej naturze więc możesz ode mnie zażądać czego chcesz. Powiesz mi gdzie jest Daenerys i jak mogę ją odzyskać a w zamian ja zrobię coś dla ciebie. To jak, umowa stoi?
Daenerys?
- Zaczekaj tutaj - powiedziałem
Był środek nocy więc znalezienie jakiegokolwiek zwierza nie należało do zbyt prostych. Po dłuższych poszukiwaniach udało mi się jednak złapać trop jakiegoś szaraka. Biedny zwierzak nie mógł się spodziewać, że jego nocny spacer może okazać się ostatnim co zrobi. Nie zamierzałem przepuszczać takiej okazji, niczego niespodziewający się zając był łatwym celem. Po krótkim pościgu udało mi się dorwać futrzaka i pozbawić go życia. Zabrałem więc swoją zdobycz i wróciłem do wadery. Ku mojemu zdziwieniu zastałem ją na miejscu. Gdzieś z tyłu głowy miałem myśl, że wykorzysta ten czas na to aby zniknąć niepostrzeżenie.
- Masz, zjedz to - powiedziałem kładąc truchło zająca przed samicą.
Wilczyca przyglądała mi się podejrzliwie po czym zaczęła jeść. Przypatrywałem się jej zastanawiając się co powinienem zrobić dalej.
- Więc... jak się tak naprawdę nazywasz? - zapytałem
- Axa - odpowiedziała krótko samica
- Ja to Bastard ale możesz mi mówić Cold.
Nastała cisza. Oboje milczeliśmy a przynajmniej do czasu kiedy wadera nie skończyła jeść.
- Dlaczego to robisz? Jest ci mnie żal? Próbujesz się nade mną litować? - zapytała wyraźnie niezbyt zadowolona samica.
Spojrzałem na nią pytająco. Nie bardzo rozumiałem dlaczego miał bym się nad nią z jakiegokolwiek powodu litować.
- Słuchaj - powiedziałem - Liczę po prostu na to, że postanowisz jednak zmienić zdanie i mi pomóc.
- Ha! - zaśmiała się samica - Niby dlaczego miała bym to robić?
- Wiesz... domyślam się, że bezinteresowność nie leży w twojej naturze więc możesz ode mnie zażądać czego chcesz. Powiesz mi gdzie jest Daenerys i jak mogę ją odzyskać a w zamian ja zrobię coś dla ciebie. To jak, umowa stoi?
Daenerys?
Subskrybuj:
Posty (Atom)