- Kolejny nudny dzień... - sapnąłem i leniwie wygramoliłem się z posłania. - Mój wielki dzień. Pff...!
Przeciągnąłem się i powoli ruszyłem do wyjścia z jaskini. Już w oddali zobaczyłem Alicje galopującą w moją stronę.
- Dragoś! - zaćwiergotała. Szczerze? Nienawidzę jak mnie tak nazywa, czuję się jak mały pierdek.
- Yyy hej, kochanie - wydukałem.
Alicja miała być moją żoną, z przymusu oczywiście. Tylko po to by zachować ciągłość rodu. Sam bym był gorszej baby nie wybrał, ale cóż - mus to mus! Alicja była, jak to mówią słodką idiotką. Ładna z modry, ale głupia jak but. A w głowie jej tylko jedno, domyślacie się co. Jest zupełnym przeciwieństwem mnie, ja jestem poukładany i mam zamiar założyć poważny związek.
- Jak tam? Dzisiaj nasz wielki dzień ptysiu! - zaczęła mnie macać i przytulać, czułem się tak strasznie nie komfortowo. I jeszcze raz do mnie tak powie, a coś mnie trafi i już jej twarz może nie być taka ładna. Starałem się sztucznie uśmiechać, ale nerwy mi puszczały.
- Tak dobrze, to ja już pójdę. Mam coś do załatwienia przed naszym ślubem - wymigałem się i czym prędzej uciekłem. Nagle przez moją głowę przeleciała myśl: "Ucieknij od tej wariatki". Całkiem mi się ona podoba... Tylko dokąd?
- Hmm... Dolina Smoków sąsiaduje z watahą Wilków. Bym musiał się kierować na Mroczną Północ - mówiłem do siebie oglądając mapę. - Może tam spotkam jakieś normalne wilki.
Zacząłem się pakować w torebkę ze skóry. Biorę ze sobą coś do jedzenia, mapę i kompas. A teraz najtrudniejszy moment - uciec tak, by nikt ciebie nie spostrzegł. Wychyliłem się z jaskini, rozejrzałem dookoła - pusto. Uśmiechnąłem się do siebie i powoli wyszedłem z jamy. Gdy byłem wystarczająco daleko od wilczych jaskini zawyłem, tym samym przywołując mojego smoka Fire'a.
- Hej mordo - wskoczyłem na Fire'a, a on rykną na przywitanie. - Lecimy. Kierunek - Mroczna Północ.
Fire wzbił się w powietrze, a już czułem tą wolność. Wiosenny wiatr przeszywał mnie od łap, aż po sam czubek nosa. Podziwiałem świat z grzbietu smoka. Wszystko było takie tycie. Uśmiech nie znikał z mojego pyska ani na chwilkę. Wkrótce zacząłem się śmiać, sam nie wiem z czego. Tarzałem się na grzbiecie smoka jak jakiś wariat, gdy nagle...
- FIRE! - krzyknąłem sparaliżowany spadając w dół. Tak się kończą wybuchy radości - katastrofą. Na szczęście Fire złapał mnie w porę, zanim został ze mnie tylko placek na ziemi. Smok popatrzył się na mnie z wyrzutem.
- Oszalałeś?! - wycedził Fire. Jak wiecie mam zdolność rozumienia smoków.
Nic nie odpowiedziałem położyłem uszy po sobie i popatrzyłem w dół. Lecz nadal uśmiechałem się do siebie. Położyłem się i drzemałem. Lecieliśmy tak jeszcze przez chwilę, gdy nagle Fire zawołał, że już nie daleko. Szybko się podniosłem i spojrzałem w dół.
- To tutaj... - szepnąłem, a smok zaczął lecieć coraz niżej, aż w końcu wylądowaliśmy na ziemi. - To teraz tylko znaleźć Alfę. Hmmm...
- Poradzisz już sobie? Ja powinienem wracać do Doliny Smoków - zapytał Fire.
- Mhm, jasne. Jak coś to zawołam cię - i po chwili smoka nie było. Zostałem sam na środku polany. Westchnąłem i ruszyłem do przodu. Nagle w oddali zauważyłem kremową wilczycę. Postanowiłem podejść do niej i zapytać gdzie jest Alfa, lecz pierwsze co usłyszałem to:
- Ktoś ty?! - wilczyca skoczyła na mnie, a ja wylądowałem na ziemi.
- Spokojnie, przybywam w pokoju - zepchnąłem ją z siebie. - Jestem Drago.
- Alexis, beta tej watahy - odpowiedziała chłodno.
- Super... Zaprowadzisz mnie do Alfy Daenerys, jak się nie mylę?
- Nie ma jej. Wyruszyła na jakąś wyprawę i nie wróciła. Na czas jej nie obecności watahą zajmuję się ja.
- To genialnie! Czy są jakieś wolne miejsca w watasze?
Alexis? Dokończysz? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz