Nie jadłam już któryś dzień.Nawet ja mam swoje granicę.Niczym dar z
niebios do moich nozdrzy doszedł zapach sarny.Była ranna.Gwałtownie
zaczęłam biec w tamtym kierunku.Spostrzegłam leżące zwierzę.Na jej
brzuchu widniała sporych rozmiarów rana.Pewnie była niedoszłą ofiarą
jakiegoś wilka.Wiedząc ,że ona i tak umrze ,postanowiłam zakończyć jej
cierpienia.Po skończonym posiłku ruszyłam w dalszą drogę.Coś
podpowiadało mi ,że powinnam tu być.Nagle za sobą usłyszałam
hałas.Gwałtownie odwróciłam się w tamtym kierunku.Przed sobą
spostrzegłam szarą wilczycę.Posłałam jej nieme pytanie.
-Kim jesteś?To tereny mojej watahy.-powiedziała.Zawsze to samo...Gdybym
częściej się odzywała pewnie też bym to powiedziała.Jest alfą?Ciekawe...
-Zwę się Chrysalis,jeśli chcesz wiedzieć.Do watahy twej pragnę
dołączyć.-odpowiedziałam.Wadera chyba była zdziwiona moim
charakterystycznym sposobem mówienia.A propo watahy...Skoro i tak nie
wiem kiedy umrę, to warto dołączyć do jakiejś.Później dowiedziałam się
,że wilczyca nazywa się Daenerys,oprowadziła mnie po terenach watahy i
pozwoliła wybrać sobie leżę.Teraz byłam w trakcie odgradzania swojego
terenu od innych.Goście nie są tu mile widziani.Zrobiłam to za pomocą
jakiegoś kolczastego krzaka.Nie obchodziło mnie to ,że jestem
podrapana.Moja ,,jaskinia" znajdowała się w lesie.Dokładniej w wielkim
dole,pod kłodą.Legowisko zrobiłam sobie z liści paproci.Usiadłam na nim i
zaczęłam myśleć.
-Czego?-warknęłam w stronę ducha jakiegoś wilka,który nawiedza mnie od jakiegoś czasu.
-Ty zawsze taka miła...No nic w takim razie żegnaj.-odpowiedział mi
,,Dusk" ja zwykłam na niego mawiać.Po tych słowach po prostu
zniknął.Bałam się...Że jeśli dowiedzą się o tym ,że rozmawiam z duchami
wyrzucą mnie z watahy.To nie byłby pierwszy raz...Zamknęłam oczy i
udałam się w objęcia Morfeusza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz