Sprzątałam nieco moją norę machając moim ogonem raz to w lewo, raz to w prawo, gdy nagle usłyszałam szmer łap i machnęłam wzrokiem na basiora.
- O, wstałeś wreszcie? - uśmiechnęłam się i podeszłam do wilka leżącego na moim posłaniu.
- Daenerys? - wymamrotał wilk, chyba jeszcze w pełni nie obudzony. - Gdzie jestem?
- W mojej jaskini. - odparłam nad zwyczajnie spokojna. - Jeśli możesz, mów mi Dante. Nie przywykłam do zwracanie się do mnie pełnym imieniem.
- Okej - uśmiechną się wilk. - Jak się tu znalazłem? Jedne co pamiętam to... - i tu się urwał. Pomyślał chwile i westchną:
- Te dwa konie... - powiedział do siebie.
- Słucham? Jakie konie? - zdziwiłam się.
-Dwa piękne konie galopujące przez dolinę i ten głos, zdawało mi się, że one do mnie mówią...
- Bzdura - burknęłam. - Żaden z koni nie odezwał się do wilków od kilku tysięcy lat, jedyne że... - urwałam się, to było nie możliwe, czy to los czy przeznaczenie sprowadził tego wilka tu.
- Dante? - zawołał Bastard.
- Nie możliwe - patrzyłam w basiora jak wryta.
- Co się stało? - zdziwił się.
- Bo widzisz, kiedyś pewien koń odezwał się do najpotężniejszej wilczycy na ziemi, do Van. - zaczęłam.
- Kto to jest ta Van? - zapytał.
- Nie wiesz? Od niej zaczęła się historia tego co teraz nas i innych otacza. Kiedyś to było pustkowie na którym rozgrywały się wojny, a ona dzięki swojej mocy, i oczywiście mnie, zamieniła to pustkowie w takie pięknie miejsce, rozumiesz? - wyrecytowałam. - Van to nasza patronka i moja... prawdziwa matka, ale Van udawała, że mnie nie... - urwałam. - nie zna. Przynajmniej tak słyszałam... Nie pamiętam nic z tamtych lat. Ty nie wiesz jaki to ból gdy cie nikt nienawidzi, gdy jesteś tylko kulą u nogi swojej matki... - powiedziałam z łzą w oku.
Nastał chwila ciszy, gdy nagle wilk szepną:
- Wiem, właśnie dobrze to wiem...
Bastard, dokończysz? ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz