Pomimo iż wcześniej z powodu nagłego omdlenia przespałem ponad połowę
dnia dość szybko poczułem się senny. Pochodziłem chwilę w kółko po czym
zwinąłem się w kłębek. Przymknąłem oczy i zacząłem nasłuchiwać. Szum
liści i wieczorny śpiew ptaków tworzyły wspaniałą melodię. Nagle jednak
moją uwagę przykuł nieco inny dźwięk. Otworzyłem oczy i spojrzałem w
stronę wejścia do jaskini alfy. Z jej wnętrza dobiegało ciche nucenie
znanej mi melodii. Niestety nie słysząc słów nie mogłem sobie
przypomnieć gdzie i kiedy ją słyszałem ani też od kogo. Po chwili
zaczęło padać, melodia ucichła i w jaskini nastała ciemność. Póki co
deszcz był tylko mżawką więc ponownie ułożyłem się do snu i już po kilku
minutach wylądowałem w krainie sennych marzeń. Obudziłem się w chwili
gdy zacząłem czuć na sobie nieprzyjemny ciężar wilgoci. W momencie gdy
się obudziłem deszcz zdążył rozpadać się na dobre i nic nie wskazywało
na to aby do rana miało przestać. Jednak nie to mi przeszkadzało. Na
nieszczęście tuż obok mnie utworzyła się spora kałuża i mój ogon w niej
wylądował. Podniosłem się z ociąganiem i otrzepałem z wody chodź będąc
wystawionym na działanie deszczu nie miało to zbyt wielkiego sensu.
Zdawało się jakby las wymarł. Za wyjątkiem hałasu wywoływanego przez
spadające na liście krople deszczu i pojedynczej pohukującej sowy do o
koła nie było słychać nawet żywej duszy. Za dnia miejsce to było pełne
życia a teraz zdawało się być opuszczone przez wszystkie żyjące istoty.
Kto by pomyślał, że noc może tak zmienić postrzegane przez nas miejsce.
Spojrzałem na jaskinię Deanerys. Było ciemno, najwidoczniej cały czas
spała. Postanowiłem wrócić do siebie. Nadłożyłem jednak trochę drogi i
nim dotarłem do domu minąłem także jaskinie Catiny i Kaitlyn. W nich
również było ciemno, wszyscy poza mną już dawno spali. W mojej jaskini
również było ciemno. Nie chciało mi się szukać świecy ani nic innego co
mogło by ją rozświetlić, byłem tu już na tyle długo by nawet o ciemku
móc dotrzeć do swojej komnaty sypialnej. Idąc w ciemnościach coś
potrąciłem. Nie widziałem co to jednak słyszałem, że coś się rozbiło.
Szkło lub porcelana. Miałem w jaskini sporo różnych drobiazgów więc
uznałem, że nie ma co się teraz nad tym zastanawiać. Położyłem się na
swoim posłaniu i ponownie zasnąłem. Rano obudził mnie smród i odgłos
kogoś chodzącego po jaskini. Wyszedłem ze swojej komnaty i zauważyłem
Deanerys oraz rozbity flakonik. Skrzywiłem się. Na ziemi rozlana była
przezroczysta ciecz. No tak, jeden z moich eksperymentów.
- Bastard - powiedziała wadera - Co to jest?
- Najpierw stąd wyjdźmy. - odparłem
Oboje wyszliśmy z jaskini a ja z ulgą odetchnąłem świeżym powietrzem.
- Więc? - zapytała
Spojrzałem jeszcze raz w stronę jaskini.
- Kiedyś lubiłem nieco eksperymentować z różnymi mieszankami
kwiatów. Wracając tu w nocy, po ciemku musiałem zbić flakonik z wywarem.
Nie bardzo wiem skąd ta właściwość ale tak się składa, że pod wpływem
działania światła słonecznego ta ciecz zaczyna wydzielać strasznie
nieprzyjemny zapach. - westchnąłem ciężko - wrócę tu wieczorem gdy
słońce zajdzie aby to posprzątać chodź zapach będzie się utrzymywał
jeszcze przez kilka dni.
Daenerys?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz