Kiedyś zastanawiałem się kim tak właściwie jest moja rodzina. Będąc
jeszcze szczeniakiem zapytałem oto Hati, moją opiekunkę. Była to miła
wadera w wieku około 4 lat. W tamtym czasie była dla mnie kimś w rodzaju
cioci lub dużo starszej siostry. Nie dowiedziałem się jednak od niej
zbyt wiele. Wciąż powtarzała jedynie "wszystko ci opowiem gdy będziesz
już duży". Jedyne co udało mi się wówczas wybłagać to imię. Sutra.
Wadera, która mnie zrodziła nosiła imię Sutra. Oczy zabłysły mi wówczas
czystym zainteresowaniem. Gdzieś w głębi czułem jednak gorycz. Mimo to
chciałem wiedzieć więcej. Niczego więcej się jednak nie dowiedziałem, no
przynajmniej do dnia ukończenia przeze mnie 2 lat. Gdy ponownie
zapytałem o matkę w odpowiedzi usłyszałem "wydoroślałeś już na tyle by
można ci o tym powiedzieć". Wówczas poczułem ucisk w piersi. W głosie
Hati dało się wyczuć smutek. Nie był to temat na który miała ochotę
rozmawiać, ja jednak nie zamierzałem z tego powodu ustąpić. Wadera
rozpaliła ognisko, przyniosła jakieś wonne zioła i robiła dużo innych
rzeczy. Miałem wrażenie, że próbuje jak najbardziej odwlec rozmowę.
Nadchodził wieczór a ja wciąż nie wiedziałem nic więcej niż to jak ma na
imię moja matka.
- Możemy porozmawiać? - zapytałem wchodząc do jaskini należącej do Hati.
- Usiądź - odparła beznamiętnie
W końcu się doczekałem. Te wszystkie dziecięce tajemnice miały się
właśnie rozwikłać. Chodź siedziałem spokojnie wewnątrz cały drżałem z
ekscytacji.
- Twoja matka... - zaczęła siadając przede mną, przerwała wzięła
głęboki wdech i zaczęła ponownie - Nie powinieneś był się urodzić.
Patrzyłem jej w oczy i zupełnie nie rozumiałem co próbuje mi przez to powiedzieć.
- Nie powiem ci gdzie mieszka twoja matka, nie miałam z nią kontaktu
odkąd przyszedłeś na świat. Była naprawdę wspaniałą waderą i
odpowiedzialną matką. Jednak nie dla ciebie.
Odebrało mi głos. Myśli kotłowały mi się w głowie. Wszystko
przedstawiało się zupełnie inaczej niż to sobie wyobrażałem. Mimo to
siedziałem spokojnie i słuchałem dalej.
- Jesteś owocem jej zdrady. Dlatego też nie mogła pokazać cię
światu. Gdyby jej ówczesny partner się dowiedział zabił by nie tylko
ciebie ale i ją. Chciała uratować was obu. Dlatego też nim jeszcze
oznaki jej ciąży stały się widoczne przybyła do mnie. To tutaj cię
urodziła i odeszła.
Ciężko powiedzieć co wtedy czułem. Chłonąłem wszystkie słowa
wypowiadane przez Hati jak gąbka wodę. Jednocześnie jednak nie
potrafiłem pojąć zupełnie nic.
- Twojego ojca natomiast nigdy nie znałam, przybył, począł cię i
równie szybko jak się pojawił znikł. Nie wiem nawet jak miał na imię,
twoja matka nigdy mi tego nie zdradziła. Prawdopodobnie wstydziła się
tego.
- Wstydziła się mnie - odparłem sucho nie odrywając wzroku od ziemi.
Byłem jak zahipnotyzowany. Wszystko co właśnie usłyszałem zupełnie
jakby mnie sparaliżowało. Wstałem i powolnym krokiem ruszyłem ku
wyjściu.
- Dokąd idziesz? - zapytała
Stanąłem i chwile wahałem się co do odpowiedzi. W końcu jednak powiedziałem:
- Na spacer.
Wyszedłem i ruszyłem przed siebie. Sam siebie nie podejrzewałem, że
mój przysłowiowy spacer może trwać tak długo. Cała ta historia
opowiedziana mi przez waderę wywróciła moje życie do góry nogami.
Przyznam szczerze, że przez chwilę pomyślałam, że powiedziała mi to
wszystko aby się mnie pozbyć. Szybko jednak odrzuciłem od siebie te
myśl, Hati była na to zbyt uczciwa. Gdyby faktycznie miała mnie dosyć
powiedziała by mi o tym. W sumie to i tak już nie ważne, nie mam dokąd
wracać. Czułem się w pewien sposób zdradzony, gdybym wiedział o tym
wcześniej nie żył bym cały czas tymi głupimi dziecięcymi marzeniami.
Patrząc w taflę wody dotarło do mnie, że jestem nikim więcej jak
bękartem, kimś kto nie powinien przyjść na świat. Jedyne co zrobiłem to
skaziłem życie mojej matki. Po tym wszystkim co usłyszałem od Hati nie
byłem w stanie tam wrócić. Tak zaczęła się moja podróż. Dużo czasu
spędziłem na mroźnych pustkowiach znajdujących się daleko na północy.
Były to tereny pokryte grubą warstwą śniegu i lodu. Za wyjątkiem
zwierzyny na którą polowałem nie było tam prawie żadnego wilka. W czasie
mojego 2-letniego pobytu tam spotkałem jedynie 5 wilków. Pierwszy z
nich pomógł odnaleźć mi schronienie wśród śnieżnych wichur. Z dwoma
kolejnymi nie zamieniłem ani słowa, widziałem zaledwie zarysy ich
sylwetek. Z ostatnim zamieniłem jedynie kilka słów, dowiedziałem się, że
wilki jakie tu spotkałem prawdopodobnie są tej samej rasy co ja. Wtedy
też dotarło do mnie, że mój ojciec także mógł być wilkiem zimy.
Pośpiesznie opuściłem krainę czując pewnego rodzaju obawę w sercu. Nie
wiem dlaczego ale myśl o spotkaniu własnej rodziny mnie przerażała. Gdy
ponownie pojawiłem się na terenach gdzie pory roku mijały pozostawiając
po sobie ślad poczułem się dziwnie. Na północy panowała wieczna zima,
tutaj natomiast było zielono. Widząc dookoła siebie śnieg każdego dnia
straciłem rachubę czasu, nie wiedziałem nawet, że tutaj nastało już
lato. Tutaj wilki były znacznie częstszym widokiem. Odwykłem od długich
rozmów więc i z nimi nie zamieniłem zbyt wielu słów. Po miesiącach
tułaczki usłyszałem coś dziwnego, zupełnie zaskakującego. Większość
wilków jakie napotykałem próbowała mnie poznać jednak z moim milczeniem
szybko się zniechęcała. Ta wadera jednak była inna.
- Dołączysz do mnie? - zapytała stając na przeciwko mnie zupełnie znikąd.
Rozejrzałem się dookoła upewniając się, że słowa te skierowane są do mnie.
- Dołączysz do mojej watahy? - powtórzyła pytanie
- Ale... - zacząłem jednak wadera mi przerwała
- Dołącz. - powiedziała jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.
- Okej - odparłem niepewnie.
- Jestem Daenerys - powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Bastard - odparłem.
To było dla mnie dość dziwne, nie da się jednak ukryć, że właśnie w
ten sposób dołączyłem do watahy. Pozostałem tu, w końcu i tak nie miałem
już nic do stracenia. Nie było czego gonić ani przed czym uciekać więc
zostałem. Zostałem jako jeden z Wolves Of The Dark Midnight.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz