Byłem zdezorientowany tą sytuacją. Zarazem się cieszyłem, bo może to naprawi nasze relacje. Naprawdę kochałem Alexis i chciałem być z nią szczęśliwy, ale co jeśli jednak mi nie wybaczy? Niestety jestem świadom tego, że mam nie wyparzony język. Zawsze mówię to co nie potrzeba.
- Jak się czujesz? - zapytałem Alexis leżącą na posłaniu w naszej (?) jaskini. Podszedłem do niej i pogładziłem jej lśniącą sierść. Wilczyca spojrzała na mnie swoimi wielkimi ciemnoróżowymi oczyma.
- W porządku, jest OK - oparła uśmiechając się. - Tylko... jestem troszkę głodna.
Od razu wiedziałem co mam zrobić, bez słowa wybiegłem z leża i udałem się po posiłek. Biegłem truchtem, aż do samego lasu. Niestety nigdzie nie spostrzegłem żadnej zdobyczy. Rozejrzałem się - nic, pobiegałem trochę w tą, trochę w drugą -nic, przystawiłem nos do ziemi i wąchałem -nic. W końcu wpadłem na pomysł, czemu by nie poszukać z lotu ptaka? Zastanowiłem się czy rozsądniejsza jest zmiana w demona czy wezwanie smoka. Postanowiłem zmianę w demona. Może nie jest to najrozsądniejsze wyjście, ale gdybym zawył to zwierzyna by uciekła.
- Muszę być ostrożny. Muszę po prostu się aż tak tym nie pod jarać - powiedziałem do siebie. Po tych słowach uczyniłem przemianę.
Rozłożyłem szeroko skrzydła i szybkim ruchem podfrunąłem do góry. Zacząłem wypatrywać mojego celu. Przeleciałem się chwilę i nagle zauważyłem dorodną sarnę.
- Jest! Mam nadzieję, że ta nie jest zmutowana - zaśmiałem się.
W mgnieniu oka rzuciłem się na nią. Zacząłem ją gryźć w kończyny pozbawiając ją jakiejkolwiek szansy ucieczki.
"Tylko nie za bardzo, ostrożnie Drago" - zabrzmiał głos w mojej głowie.
Walczyłem z chęcią wyluzowania i zabijania dla przyjemności. Nie mogę teraz zwariować, Alexis jest w ciąży, jeszcze coś się stanie. Będąc na skraju zwariowana powaliłem sarnę i w tym samym momencie zmieniłem się w siebie. Odetchnąłem z ulgą. Już po wszystkim. Ugryzłem sarnę ponownie by być pewnym, że zakończyła swój żywot. Kiedy się upewniłem, zarzuciłem ją na plecy i pocwałowałem w stronę domu.
- Hej Alexis! - zawołałem na powitanie. Brak odpowiedzi.
- Alexis! - powtórzyłem. Brak odpowiedzi.
Nie ma jej. Gwałtownie zrzuciłem jedzenie z pleców i pobiegłem szukać Alexis. Biegnąc nawoływałem jej imię. Przebiegłem część watahy na której znajdowały się jaskinie. Nagle w oddali zobaczyłem moją ukochaną.
- Alexis! - krzyknąłem panicznie.
Leżała chyba mdła. Podbiegłem do niej i odwróciłem ją na plecy. Przyłożyłem ucho do klatki piersiowej samicy. Oddychała, to dobry znak. Rozejrzałem się. Czemu akurat teraz wszystkich gdzieś wywiało?! Nagle zobaczyłem, że Alexis otworzyła oczy.
- Alex! Co się stało?! - zapytałem zdruzgotany. Podłożyłem łapę pod jej głowę i uniosłem ją lekko.
- Boli bardzo boli... - szepnęła.
- Rodzisz?! - wykrzyczałem.
- Nie - zaśmiała się lekko. - To normalne podczas ciąży.
Odetchnąłem z ulgą. Ale nadal nie potrafiłem zrozumieć co tutaj robi.
- Ale po co przyszłaś aż tutaj?
- Boli mnie... Szukałam pomocy.
Zmarszczyłem brwi i zawyłem wzywając smoka. Skoro w watasze nie ma nikogo, to może w Krainie Smoków ktoś udzieli nam pomocy. Nie czekaliśmy długo, bo po chwili nadleciał Fire. Wymieniliśmy kilka słów i szybko polecieliśmy do Krainy.
Fire wylądował na balkonie pałacu. Szybko zeskoczyłem ze smoka i wszedłem do pałacu. Zastałem ojca na tronie. Wytłumaczyłem mu o co chodzi. Zabraliśmy Alex do królewskiej medyczki. Uleczyła Alexis i powiedziała, że to tylko skurcze. Dała nam również zioło, ponieważ pewnie skurcze będą się powtarzać.
- Wystarczy zrobić napar z tych ziół, kilka łyków i będzie po sprawie - powiedziała starsza wilczyca.
Przytaknęliśmy i postanowiliśmy się wybrać na mały spacer po okolicy.
Gdy byliśmy na zewnątrz zapytałem Alexis:
- Nie gniewasz się już na mnie?
Alex?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz