Byłam sparaliżowana. Patrzyłam się w przestrzeń zaciskając jego łapę. Zamieć śnieżna wywołana przez Bastarda targała moją sierścią. Ogień powoli gasł z czego Sutra była bardzo niezadowolona. Nagle dotarło do mnie to co się dzieję i zaczęłam przegryzać sznury, którymi to nas przywiązano do pnia. Zamieć była na tyle potężna, że uziemiła Sutrę oraz jej poddanych. Gdy ogień zgasł całkowicie przegryzłam ostatni sznur i wraz z Bastardem zeskoczyliśmy na ziemię. Pobiegliśmy jak najdalej stąd.
- Co tak stoicie głąby?! - ryk Sutry rozniósł się po całym lesie. - Brać ich!
Lecz ja wraz z Bastardem pędziliśmy już z dala od tego porąbanego miejsca.
- No i znów nie wiemy gdzie jesteśmy... - westchnęłam.
- Huh... Zaczekaj! - wilk gwałtownie się zatrzymał. - Poznaje to miejsce.
Rozejrzał się dookoła. Rozgrzebał ziemię łapą. Nie odzywał się, uważne oglądał to miejsce. Postanowiłam również się nie odzywać, by go nie rozpraszać. Robił się wieczór, słońce już zachodziło. Patrzyłam się na majestatycznie przedzierające się przez drzewa promienie. Chociaż bardzo mnie raziły nie potrafiłam oderwać od nich oczu. Usiadłam, a lekki wiaterek rozpieszczał moje zmysły. Ptaki śpiewały swoje melodie. Czego chcieć więcej? Uśmiechnęłam się, zamykając oczy. Mogłam tak siedzieć w nieskończoność. Nagle poczułam czyjś dotyk. Powoli otworzyłam oczy. To był Bastard.
- Hej... - powiedziałam.
Bastard? Wiem, że krótkie, wiem, że późno... Ale nie miałam weny i czasu ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz