-Jesteś pewna, że to zadziała? -Papiz znów zapytała się o to Nokoty. Popielata wadera spojrzała na nią, a następnie odpowiedziała:
-Jeśli to nie zadziała, to pójdę do zakonu. No oczywiście, że tak! Ale trzeba położyć to z umiejętnością, aby przy okazji nie nawdychać się oparów, które powodują, że zapadniemy w sen na dobę, albo nawet dwie.
-Czyli Alexis nie umrze? -tym razem spytał się Noty Augoustus.- Wiesz, trochę tu tego dużo i...
-Nie umrze, spokojnie. A zrobiłam tego tak dużo, bo musi starczyć właśnie na te dwie doby. A jak zostanie to wciśnie się trochę strażnikom, o ile w ogóle jacyś tam będą... -w tym momencie objęła ona spojrzeniem całą naszą trójkę, a my kiwnęliśmy głowami sygnalizując, że jesteśmy gotowi, aby cokolwiek zrobić.
-To wiesz, ja mogę to kadzidełko poło... -odezwałem się, ale po paru sekundach znów przerwała mi Nokota.
-Nie ma mowy. Jeśli będziemy musieli cię tachać i czekać 2 doby, aż ty się obudzisz, to nie, dziękuję. Kilka razy już podkładałam komuś ten wyrób, więc wiem, jak się z tym obchodzić. Teraz, wszyscy załóżcie to. -wadera wskazała na maski, które nietknięte leżały przygotowane na stole. Aż dziw, że nikt ich nie zauważył.- Dobra. Wszyscy już je mają? Ok, więc teraz trzeba ostrożnie to wyjąć i włożyć to tutaj... -widać było, że Nota ma z tym wszystkim trochę problemów, więc na pomoc przybyła jej Papiz, która wyciągnęła do niej łapę, lecz popielata wadera szybko ją pacnęła. Widocznie nie potrzebowała niczyjej pomocy.- Gotowe. -odezwała się zdyszana wadera, na której jednej z łap widać było białą papkę z kawałkami roślin.
-Czyli... możemy iść? -zapytał się Augoustus, który wstał już ze swojego miejsca i powolnym krokiem kierował się ku wyjściu.
-E-e. -zaprzeczyła wadera, a basior niewidocznie przewrócił oczyma.- Doleję jeszcze do tego gorący sok, i będzie gotowe.
-Może ja to lepiej zrobię? -zaproponowałem.- Ty i tak już dużo się narobiłaś...
Nokota spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem, lecz po chwili dała mi miedziany dzban napełniony sokiem. Oczywiście, nie obyło się bez okaleczeń, bo część cieczy wylało się na łapę Papiz. Jak to ja nie wiem, bo stała ona po drugiej stronie stołu. Wydała głuchy krzyk, a po chwili Augi do niej przybiegł. Nota podała im apteczkę, a ja się temu tylko przyglądałem, wlewając gorący sok do roztworu. Nokota wnet wyrwała mi dzban i o włos to ja bym się nie poparzył.
-Sorki, Shad. Zrobiłam to, bo gdyby soku byłoby za dużo, stłumiłaby ona cały zapach kadzidła, a wtedy Alexis by nie zasnęła.
-Czyżby? -usłyszeliśmy głos, który dochodził z drugiego końca jaskini. Odwróciliśmy się, a wtedy każdy wiedział, że poza granice watahy, to my tak szybko nie pojedziemy...
Papiz? Mam nadzieję, że wiesz o co mi chodziło xd I sorry, że cię poparzyłam, tak jakoś wyszło XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz