Czułam się nieswojo w nowej watasze. Nie miałam się do kogo odezwać.
Nagle z lewej strony nadeszła kremowa wadera podobna do liska
pustynnego- fenka. Ukryłam się w zaroślach nie wiedząc co robić. Przez
dłuższą chwilę przyglądałam się jej w ciszy. Była dość ładna. Posiadała
śliczne, ciemnoróżowe oczy. Jej uszy przypominały uszy fenka- były
bardzo długie. A ten jej słodki, puszysty ogonek wyglądał niesamowicie.
Nie wiedziałam czy zagadać czy nie. Wkońcu jednak wyszłam z ukrycia i
zapytałam:
- Witam, ja..a jestem tu nowa. Mam na imię Aviri!
- Dzień dobry, ja jestem Alexis! Ty dołączyłaś niedawno, tak?- przedstawiła się.
- Tak, dopiero wczoraj wieczorem
Zapadła cisza. Oboje nie wiedziałyśmy co zrobić. Po chwili jednak Alexis zagadała:
- Może upolujemy coś na śniadanie?
- Jasne, uwielbiam polować!- odparłam nie wiedząc co powiedzieć.
Szłyśmy tak przez chwilę, aż dotarłyśmy nad rzekę. Właśnie w tedy
zauważyłam, że Alex ma coś otyły brzuch. Zastanawiałam się czy jest w
ciąży. Chciałam ją o to zapytać, ale wahałam się. Postanowiłam na razie o
nic nie pytać tylko zająć się polowaniem.
- To naprawdę dobre miejsce do polowania! Ja już muszę iść, to
powodzenia!- rzekła Alexis poczym całkowicie zniknęła w leśnej
gęstwinie.
Początek mojego polowania był niezbyt udany. Nie wyczówałam nawet
najdelikatniejszego zapachu zwierzyny. Jednak nagle poczułam świeży i
kuszący zapach zająca. Poczęłam się skradać. Kilka małych kroczków i już
miałam skoczyć na niego, więc skoczyłam wprost na zająca. Oszołomiony
mną zwierzaczek chciał uciec, no ale mu się to nie udało, gdyż nim to
zrobił już go pochwyciłam. Chwilę później zadałam ostateczny cios i
zabiłam go. Był tłusty i pożywny. Po posiłku wróciłam do obozu watahy.
Ujrzałam Alexis z jakimś czrnym basiorem. ,, To pewno jej chłopak"-
pomyślałam. Sama chciałam mieć chłopaka, no ale nikt mnie nie chciał.
Może kiedyś będę go mieć, ale wątpię. Udałam się do swego leża. W moim
przytulnym domku czułam się idealnie. Nie było tu nikogo kto by mi
przeszkadzał. Nagle do jaskini wleciał Liris. Ucieszyłam się bardzo
widząc jego znajomy dziób. Czrno-zielony ptak niósł w swych szponach
małą mysz, którą w tej chwili jadł. To był mój jedyny ,,członek
rodziny", który został przy życiu. Traktowałam go jak drugiego wilka.
Napiłam się wody. Nie była wcale taka dobra jak myślałam, ale zawsze coś
jest. Może teraz opiszę moją jaskinię. Ja jestem wilkiem świetlistego
ognia, więc mam jaskinię zwaną jaskinią ognia. Jej kolory były ogniste,
woda również. Nie była ona zamknięta, na górze posiadała ogromną
szczelinę, przez którą mogłam by bez problemu się przecisnąć. Ściany
były w niektórych miejscach popękane lub podrapane pazurami. No i to
chyba koniec. Po chwili ułożyłam się do snu i zasnęłam, a razem ze mną
mój ptak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz