-Wynoś się stąd! Przynosisz pecha!
-Jazda! Chyba nie chcesz skończyć jak twój ojciec i matka?!
-Nigdy tu nie pasowałaś!
-Zawsze byłaś inna! Uciekaj! Nie chcemy cię znać.
To bolało. Bardzo bolało. Położyłam uszy po sobie i uciekłam. Nie miałam już siły, żeby z nimi walczyć. Nienawidzili mnie. Byłam puszką Pandory, którą otworzyli moi rodzice, gdy tylko zaczęłam chodzić. Oni też byli inni. I to ich zabiło. Nikt by się nie spodziewał, że wilki w watasze mogą żywić do innych członków taką nienawiść. Że mogą pluć na nich z powodu odmienności. Że mogą odebrać dziecku rodziców. ,,To był przypadek" mówili. ,,Sami poderżneli sobie gardła". A wszyscy im wierzyli. Ci, co znali prawdę, udawali, że zapomnieli. A może chcieli zapomnieć? Nie wiadomo, co by się z nimi stało, gdyby spróbowali się sprzeciwić. A ja miałam być kolejną ofiarą.
,,Podburzasz watahę", ,,Straszysz dzieci", ,,Kłamiesz "... To tylko niektóre z moich oskarżeń. Dlaczego nikt mi nie uwierzył? Wszystkie zdarzenia, wszystkie wypadki, wszystkie katastrofy sprawdziły się. Potrafiłam widzieć przyszłość - lecz tu postrzegali to jako moją wadę. Biegłam dalej przed siebie, słysząc w głowie dudnienie mojego serca. Tym razem miałam wizję, w której wszystkie szczenięta umierają z powodu nieznanej choroby. Kiedy powiedziałam o tym innym, wpędzili mnie. Nikt nie stanął w mojej obronie. Musiałam odejść.
Teraz uciekałam przez las, a łzy ciekły mi po policzkach. Pod moimi łapami wytwarzał się szron, którym pokrywała się droga, którą biegłam. Nie mogę już nikomu zaufać.
Biegłam już długo, a las powoli zamieniał się w poczerniałe pustkowia i góry. Było tu gorąco - nawet mój szron zaczął się roztapiać. Coś ogromnego nagle zasłoniło słońce. Spojrzałam na niebo. Latały nademną ogromne smoki, ich łuski połyskiwały wspaniałe w słońcu. Wdrapałam się na jeden ze szczytów i spojrzałam w dół. Zobaczyłam rozłożyste jeziora lawy, więcej pagórków oraz lasy i jaskinie. ,, To musi być Smocze Królestwo" pomyślałam. Zaczęłam schodzić ze szczytu.
Kiedy byłam już u granic Smoczego Królestwa, usłyszałam szelest. Dobiegał z najbliższych krzaków. Przyczaiłam się przy ziemi i czekałam, aż ktoś lub coś wyjdzie. Rzeczywiście, po chwili z zarośli wyszła młoda, ładna wadera. Miała kremową sierść z brązowymi plamkami na ogonie i znamieniami tego samego koloru na pyszczku. Spod długiej grzywki spoglądały ciemnoróżowe oczy. Wadera wypięła dumnie pierś i zapytała:
- Kim jesteś?
- Mogłabym zapytać cię o to samo - odrzekłam chłodno, jak to miałam w zwyczaju do obcych. No, może nie byłam taka tylko w stosunku do szczeniąt. Lubiłam je, bo akceptowały moją odmienność.
- Nazywam się Alexis, a to jest teren Smoczego Królestwa. Kim jesteś? - ponowiła pytanie. Miała stanowczy ton głosu. Chyba zaczęłam się denerwować, poczułam, że ziemia podemną zamarza. Tracąc wcześniejszą pewność siebie, wydukałam:
- Jestem Elinor. Zostałam wypędzona z watahy, uciekłam. Szukam nowego domu.
Alexis zlustrowała mnie wzrokiem. Po chwili podeszła do mnie bliżej, przyglądając mi się.
- Jestem betą w watasze Wolves of The Dark Midnight. Jeżeli chcesz, możesz do nas dołączyć. Ale jest jeden warunek - spojrzałam jej głęboko w różowe oczy. Teraz mogłam odczytać jej myśli. Miała dobre zamiary, nie chciała mnie skrzywdzić. Była zakochana w wilku, miała szczenięta. I jeszcze...
Spuściłam wzrok. Obiecałam sobie, że nie będę tego robić. Ziemia jeszcze bardziej zamarzła. Moje oczy pociemniały.
- Dlaczego to robisz?! - przestraszyła się wadera, kiedy szron doszedł do jej łap. Spojrzała na mnie z przerażeniem.
- Nie potrafię tego kontrolować. Jestem inna. Dlatego musiałam uciekać - wyszlochałam, wbijając wzrok w swoje łapy. Alexis podeszła do mnie.
- Nie bój się - znów na nią spojrzałam. - Możesz do nas dołączyć, ale musisz nam zaufać.
- Chciałabym, ale nie wiem... Nie wiem czy potrafię to zrobić. Nie umiem ufać innym. Nie po tym, co mi zrobili.
- Nikt więcej cię nie skrzywdzi - stwierdziła wadera, niemal z matczyną czułością. - To jak, dołączysz do nas?
- Tak. Dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz