Uśmiechnąłem się lekko.
- Pośpieszmy się - powiedziałem - To już niedaleko.
Zerwaliśmy się do biegu. Gdy jednak byliśmy nieco bliżej ponownie
zwolniłem. A co jeśli to po prostu kolejna komnata? Właściwie to jaką
mamy pewność, że uda nam się stąd wyjść?
- Bastard? - usłyszałem głos Daenerys
Spojrzałem na nią trochę niepewnie ale wymusiłem na sobie chociaż
delikatny uśmiech. Skinąłem głową i ponownie zaczęliśmy biec. Im bliżej
byliśmy tym światło zdawało się coraz to bardziej jaskrawe. Wychodząc
musiałem na chwilę zamknąć oczy ponieważ w tamtej chwili blask wydawał
mi się wręcz oślepiający. Gdy jednak poczułem na sobie delikatny powiew
wiatru natychmiast otworzyłem. Byliśmy na zewnątrz. Nareszcie udało nam
się wydostać z tego dziwnego miejsca. Problem był tylko jeden, ani
trochę nie poznawałem tego miejsca.
- Dante wiesz może gdzie jesteśmy? - zapytałem rozglądając się wokół.
- Wiem tylko, że to nie nasze tereny - powiedziała.
Zacząłem węszyć. Nie wyczuwałem żadnego znajomego zapachu. Nie da
się ukryć, że tymi podziemnymi korytarzami z pewnością przebyliśmy spory
kawał drogi. Problem był w tym, że nie byłem w stanie nawet stwierdzić w
jakim kierunku powinniśmy iść aby dotrzeć do domu.
- Jestem zmęczona - powiedziała samica kładąc się na ziemi.
Fakt, najpierw powinniśmy trochę odpocząć.
- Poszukam czegoś do jedzenia. - powiedziałem po czym poszedłem
głębiej w las. Nie było tu zbyt dużo zwierzyny jednak jednego zająca
udało mi się złapać. Z resztą na więcej i tak nie miałem siły. Zaniosłem
zdobyć do Daenerys. Tam podzieliliśmy się mięsem. Nie było tego zbyt
dużo ale biorąc pod uwagę fakt, że nie jedliśmy już ponad dzień nawet
ten drobny posiłek był wystarczająco syty. Leżeliśmy na ziemi
rozkoszując się chwilą relaksu. Miałem wrażenie, że moje łapy odmawiają
mi posłuszeństwa. To była naprawdę wykańczająca wędrówka.
- Zdaje się, że dziś już nie wrócimy do domu. - powiedziałem z uśmiechem.
Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Nie to żebym się jej spodziewał
ale pomyślałem, że samica również może być podobnego zdania. Spojrzałem
na Daenerys. Spała. Chyba ja też powinienem się chwilę zdrzemnąć.
***Rano***
Obudziło mnie świecące prosto w oczy słońce. Przeciągnąłem się
powoli gdy usłyszałem czyjeś kroki. To sprawiło, że natychmiast się
zerwałem i zacząłem nerwowo obserwować okolicę. Nagle kilka metrów
przede mną pojawiła się szara wadera. Staliśmy tak chwilę wpatrując się w
siebie i nic nie mówiąc.
- Kim jesteście? - zapytała kierując swój wzrok na wciąż śpiącą Daenerys.
- Jestem Bastard ale niektórzy mówią na mnie Cold. A to - powiedziałem wskazując na leżącą samicę - Daenerys.
- Ja nazywam się Sonata. Co wy tu właściwie robicie?
- Cóż... powiedzmy, że się zgubiliśmy. - powiedziałem nieco
zmieszany - Należymy do Wolves Of The Dark Midnight ale los chciał, że
znaleźliśmy sie tutaj.
- Myślę, że mędę mogła wam pomóc. - powiedziała samica lekko się uśmiechając.
- Naprawdę? - zapytałem
W geście radości zacząłem machać ogonem nim zdążyłem się
zorientować. Gdy jednak zdałem sobie z tego sprawę natychmiast
przestałem.
- Gdy tylko Daenerys się obudzi będziemy mogli ruszać.
- W takim razie Cold może porozmawiamy nim twoja przyjaciółka się obudzi? - zaproponowała wadera
- Jasne. - odparłem - Chciałem o to zapytać od razu ale czy jest tu jakaś wataha?
- Nie.
- W takim razie jesteś tu sama?
- Nie na długo - odparła
- Nie bardzo rozumiem - stwierdziłem.
- Nie należę do żadnej watahy. Jestem samotniczką i zwiedzam różne
krainy. Widocznie los po prostu chciał abyśmy się tu spotkali. -
stwierdziła z uśmiechem.
Rozmawialiśmy tak jeszcze chwilę gdy zauważyłem, że Daenerys zaczyna się budzić.
Daenerys?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz