Szliśmy tak spory kawałek gdy naszą drogę przecięła rzeka. Dość szeroka
ale płytka. Woda w niej była krystalicznie czysta ale to pewnie sprawka
silnego nurtu.
- Stąd droga jest już dość prosta - stwierdziła z uśmiechem wadera.
Spojrzałem na Daenerys, która nie wydawała się zbyt zaangażowana.
Chodzi jej o to co miało miejsce gdy się obudziła? Może wyszło trochę
głupio ale to dla mnie nie powód aby się dąsać.
- Słyszałaś Daenerys? - zapytałem z lekkim uśmiechem - Jeszcze trochę i będziemy w domu.
- Tak. - odpowiedziała bez większego entuzjazmu.
Nieznacznie zniżyłem uszy. Gniewa się?
- Wydaje mi się, że dalej będziecie musieli iść sami. - powiedziała nagle Sonata.
Spojrzałem na nią zaskoczony. Wydawała się jakaś spłoszona. Ogólnie
wyczuwałem wokół siebie jakąś dziwną atmosferę. Wydaje mi się, że nigdy
nie zrozumiem wader.
- Coś się stało? - zapytałem w końcu.
- Nie, nic takiego - odparła Sonata - Musicie iść wzdłuż tej rzeki.
Jeśli będziecie biec całą drogę dziś przed zachodem słońca powinniście
zobaczyć swoje tereny, jeśli natomiast się wam nie śpieszy to jutro po
południu będziecie w domu. Musicie jednak uważać, po drodze możecie
napotkać jakieś wilki, które raczej nie będą pokojowo nastawione.
- Dlatego nie chcesz iść? Znasz te wilki i się ich boisz? - zaryzykowałem stwierdzenie.
Samica spojrzała na mnie wyraźnie zaskoczona. Po chwili jednak uśmiechnęła się lekko i powiedziała:
- To zupełnie co innego.
I tak dalej wydawała mi się nieco wystraszona. Zauważyłem, że z
każdą kolejną chwilą z coraz częściej ogląda się dookoła. Westchnąłem
cicho. Zdaje się, że niczego się nie dowiem.
- No cóż, w każdym razie dziękuję. Wskazanie nam drogi to już i tak
dużo. - stwierdziłem z lekkim uśmiechem - Może jeszcze kiedyś będziemy
mieli okazję się zobaczyć.
Samica odwzajemniła uśmiech i... przytuliła mnie. Sparaliżowało
mnie. Nie jestem przyzwyczajony do takiego zachowania. Wadera odsunęła
się wciąż będąc uśmiechniętą.
- Żegnajcie - powiedziała po czym zaczęła odchodzić.
Przeszły mnie ciarki. Uśmiech to chyba jedyna oznaka sympatii na jaką mnie stać.
- Chodźmy - usłyszałem głos Daenerys.
Skinąłem przytakująco głową i ruszyłem za samicą. Wciąż miałem
wrażenie, że jest lekko przygnębiona. Poruszaliśmy się dość szybkim
truchtem.
- Jak można tak się kleić do kogoś kogo się prawie nie zna. - usłyszałem mruknięcie Daenerys.
Domyślam się, że chodziło o Sonate. Przyznam, że to zachowanie dla mnie też było dość nietypowe.
- Chciała być tylko miła. - powiedziałem
Wtedy Daenerys spiorunowała mnie spojrzeniem. Natychmiast położyłem
uszy po sobie. Chyba jednak lepiej by było gdybym się nie odzywał. Skoro
już i tak powiedziałem jedno słowo za dużo to może chociaż spróbuję
rozluźnić trochę atmosferę. W końcu w pewien sposób jestem temu
wszystkiemu winien.
- Heh, zdaje się, że po powrocie do watahy będziesz mnie miała dość na jakiś tydzień - zażartowałem.
Daenerys?
Dołącz do na już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś!
środa, 9 września 2015
sobota, 5 września 2015
Od Daenerys do Bastarda C.D
Sen bardzo dobrze mi zrobił. Zregenerowałam siły które utraciłam podczas morderczego biegu. Teraz czułam się wypoczęta i gotowa do życia. Obróciłam się na plecy. Zaczęłam nucić piosenkę, którą to niegdyś nuciła mi moja zastępcza mama. Z drzewa spadł liść prosto na mnie. Dmuchnęłam, a on poleciał dalej. Zaśmiałam się. Mogłabym tak leżeć cały czas niczym się nie przejmując, ale wiedziałam iż czym prędzej musimy dostać się do watahy. Przeciągnęłam się i ziewnęłam otwierając przy tym szeroko pysk. Miałam roztarganą sierść która aż cała kleiła się od żywicy. Nie spodziewając się niczyjej obecności po prostu byłam sobą. Nagle zauważyłam Bastrda z nieznajomą wilczycą, który ze zdziwieniem przyglądali się mi. Wtedy zrobiło mi się strasznie głupio. Nikt mnie jeszcze takiej nie widział, wszyscy znają mnie jako spokojną, opanowaną, trochę sztywną wilczyce. Otrzepałam się i przywołałam do porządku.
- Wstałaś. - uciął krótko mój towarzysz i podszedł do mnie. - To jest właśnie Daenerys. - zwrócił się do wilczycy.
- Miło mi cię poznać. - uścisnęłam łapę samicy.
- Mi również. Jestem Sonata. - powiedziała sztucznie się uśmiechając.
Przez chwilę zdawało mi się, że skądś ją znam. Starałam sobie przypomnieć, ale widziałam tylko czarną plamę w mojej głowie, która zasłaniała mi wszystko.
- Powinniśmy już wyruszać jeśli chcemy dotrzeć przed zmrokiem. - powiedziała Sonata patrząc, wyraźnie czegoś szukając na niebie. Przyglądałam się jej. Nie miałam za bardzo zaufania do tej wilczycy, wydawała mi się jakaś podejrzana. Zastanawiałam się czy przyjaciel to czy wróg? Gdyby nie ten ubytek w mojej pamięci na pewno bym to wiedziała.
- Masz rację. - powiedział Bastard i ruszył razem z Sonatą do przodu.
- Nie idziesz? - zerknęła ukradkiem na mnie. W jej głosie było trochę sarkazmu.
- Jasne... - wycedziłam nie spoglądają na nich.
Ruszyłam tuż za nimi. Patrzyłam jak wilki o czymś razem rozmawiają i się śmieją. Według mnie to Bastrad za bardzo jej zaufał. Szliśmy tak dobre parę godzin. A mnie wciąż zdawało się, że idziemy w odwrotnym kierunku, ale może mam tylko takie uczucie... Nagle poczułam, że ktoś nas obserwuje. Spojrzałam na moich towarzyszy, ale oni wciąż rozmawiali. Nadal czułam to uczucie. Rozejrzałam się uważnie. Spojrzałam do góry - nad nami leciał nie znajmy skrzydlaty wilk. Przez cały czas nas obserwował. Czyżby go szukała Sonata?
Bastard?
- Wstałaś. - uciął krótko mój towarzysz i podszedł do mnie. - To jest właśnie Daenerys. - zwrócił się do wilczycy.
- Miło mi cię poznać. - uścisnęłam łapę samicy.
- Mi również. Jestem Sonata. - powiedziała sztucznie się uśmiechając.
Przez chwilę zdawało mi się, że skądś ją znam. Starałam sobie przypomnieć, ale widziałam tylko czarną plamę w mojej głowie, która zasłaniała mi wszystko.
- Powinniśmy już wyruszać jeśli chcemy dotrzeć przed zmrokiem. - powiedziała Sonata patrząc, wyraźnie czegoś szukając na niebie. Przyglądałam się jej. Nie miałam za bardzo zaufania do tej wilczycy, wydawała mi się jakaś podejrzana. Zastanawiałam się czy przyjaciel to czy wróg? Gdyby nie ten ubytek w mojej pamięci na pewno bym to wiedziała.
- Masz rację. - powiedział Bastard i ruszył razem z Sonatą do przodu.
- Nie idziesz? - zerknęła ukradkiem na mnie. W jej głosie było trochę sarkazmu.
- Jasne... - wycedziłam nie spoglądają na nich.
Ruszyłam tuż za nimi. Patrzyłam jak wilki o czymś razem rozmawiają i się śmieją. Według mnie to Bastrad za bardzo jej zaufał. Szliśmy tak dobre parę godzin. A mnie wciąż zdawało się, że idziemy w odwrotnym kierunku, ale może mam tylko takie uczucie... Nagle poczułam, że ktoś nas obserwuje. Spojrzałam na moich towarzyszy, ale oni wciąż rozmawiali. Nadal czułam to uczucie. Rozejrzałam się uważnie. Spojrzałam do góry - nad nami leciał nie znajmy skrzydlaty wilk. Przez cały czas nas obserwował. Czyżby go szukała Sonata?
Bastard?
wtorek, 1 września 2015
Od Bastarda do Daenerys C.D
Uśmiechnąłem się lekko.
- Pośpieszmy się - powiedziałem - To już niedaleko.
Zerwaliśmy się do biegu. Gdy jednak byliśmy nieco bliżej ponownie zwolniłem. A co jeśli to po prostu kolejna komnata? Właściwie to jaką mamy pewność, że uda nam się stąd wyjść?
- Bastard? - usłyszałem głos Daenerys
Spojrzałem na nią trochę niepewnie ale wymusiłem na sobie chociaż delikatny uśmiech. Skinąłem głową i ponownie zaczęliśmy biec. Im bliżej byliśmy tym światło zdawało się coraz to bardziej jaskrawe. Wychodząc musiałem na chwilę zamknąć oczy ponieważ w tamtej chwili blask wydawał mi się wręcz oślepiający. Gdy jednak poczułem na sobie delikatny powiew wiatru natychmiast otworzyłem. Byliśmy na zewnątrz. Nareszcie udało nam się wydostać z tego dziwnego miejsca. Problem był tylko jeden, ani trochę nie poznawałem tego miejsca.
- Dante wiesz może gdzie jesteśmy? - zapytałem rozglądając się wokół.
- Wiem tylko, że to nie nasze tereny - powiedziała.
Zacząłem węszyć. Nie wyczuwałem żadnego znajomego zapachu. Nie da się ukryć, że tymi podziemnymi korytarzami z pewnością przebyliśmy spory kawał drogi. Problem był w tym, że nie byłem w stanie nawet stwierdzić w jakim kierunku powinniśmy iść aby dotrzeć do domu.
- Jestem zmęczona - powiedziała samica kładąc się na ziemi.
Fakt, najpierw powinniśmy trochę odpocząć.
- Poszukam czegoś do jedzenia. - powiedziałem po czym poszedłem głębiej w las. Nie było tu zbyt dużo zwierzyny jednak jednego zająca udało mi się złapać. Z resztą na więcej i tak nie miałem siły. Zaniosłem zdobyć do Daenerys. Tam podzieliliśmy się mięsem. Nie było tego zbyt dużo ale biorąc pod uwagę fakt, że nie jedliśmy już ponad dzień nawet ten drobny posiłek był wystarczająco syty. Leżeliśmy na ziemi rozkoszując się chwilą relaksu. Miałem wrażenie, że moje łapy odmawiają mi posłuszeństwa. To była naprawdę wykańczająca wędrówka.
- Zdaje się, że dziś już nie wrócimy do domu. - powiedziałem z uśmiechem.
Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Nie to żebym się jej spodziewał ale pomyślałem, że samica również może być podobnego zdania. Spojrzałem na Daenerys. Spała. Chyba ja też powinienem się chwilę zdrzemnąć.
***Rano***
Obudziło mnie świecące prosto w oczy słońce. Przeciągnąłem się powoli gdy usłyszałem czyjeś kroki. To sprawiło, że natychmiast się zerwałem i zacząłem nerwowo obserwować okolicę. Nagle kilka metrów przede mną pojawiła się szara wadera. Staliśmy tak chwilę wpatrując się w siebie i nic nie mówiąc.
- Kim jesteście? - zapytała kierując swój wzrok na wciąż śpiącą Daenerys.
- Jestem Bastard ale niektórzy mówią na mnie Cold. A to - powiedziałem wskazując na leżącą samicę - Daenerys.
- Ja nazywam się Sonata. Co wy tu właściwie robicie?
- Cóż... powiedzmy, że się zgubiliśmy. - powiedziałem nieco zmieszany - Należymy do Wolves Of The Dark Midnight ale los chciał, że znaleźliśmy sie tutaj.
- Myślę, że mędę mogła wam pomóc. - powiedziała samica lekko się uśmiechając.
- Naprawdę? - zapytałem
W geście radości zacząłem machać ogonem nim zdążyłem się zorientować. Gdy jednak zdałem sobie z tego sprawę natychmiast przestałem.
- Gdy tylko Daenerys się obudzi będziemy mogli ruszać.
- W takim razie Cold może porozmawiamy nim twoja przyjaciółka się obudzi? - zaproponowała wadera
- Jasne. - odparłem - Chciałem o to zapytać od razu ale czy jest tu jakaś wataha?
- Nie.
- W takim razie jesteś tu sama?
- Nie na długo - odparła
- Nie bardzo rozumiem - stwierdziłem.
- Nie należę do żadnej watahy. Jestem samotniczką i zwiedzam różne krainy. Widocznie los po prostu chciał abyśmy się tu spotkali. - stwierdziła z uśmiechem.
Rozmawialiśmy tak jeszcze chwilę gdy zauważyłem, że Daenerys zaczyna się budzić.
Daenerys?
- Pośpieszmy się - powiedziałem - To już niedaleko.
Zerwaliśmy się do biegu. Gdy jednak byliśmy nieco bliżej ponownie zwolniłem. A co jeśli to po prostu kolejna komnata? Właściwie to jaką mamy pewność, że uda nam się stąd wyjść?
- Bastard? - usłyszałem głos Daenerys
Spojrzałem na nią trochę niepewnie ale wymusiłem na sobie chociaż delikatny uśmiech. Skinąłem głową i ponownie zaczęliśmy biec. Im bliżej byliśmy tym światło zdawało się coraz to bardziej jaskrawe. Wychodząc musiałem na chwilę zamknąć oczy ponieważ w tamtej chwili blask wydawał mi się wręcz oślepiający. Gdy jednak poczułem na sobie delikatny powiew wiatru natychmiast otworzyłem. Byliśmy na zewnątrz. Nareszcie udało nam się wydostać z tego dziwnego miejsca. Problem był tylko jeden, ani trochę nie poznawałem tego miejsca.
- Dante wiesz może gdzie jesteśmy? - zapytałem rozglądając się wokół.
- Wiem tylko, że to nie nasze tereny - powiedziała.
Zacząłem węszyć. Nie wyczuwałem żadnego znajomego zapachu. Nie da się ukryć, że tymi podziemnymi korytarzami z pewnością przebyliśmy spory kawał drogi. Problem był w tym, że nie byłem w stanie nawet stwierdzić w jakim kierunku powinniśmy iść aby dotrzeć do domu.
- Jestem zmęczona - powiedziała samica kładąc się na ziemi.
Fakt, najpierw powinniśmy trochę odpocząć.
- Poszukam czegoś do jedzenia. - powiedziałem po czym poszedłem głębiej w las. Nie było tu zbyt dużo zwierzyny jednak jednego zająca udało mi się złapać. Z resztą na więcej i tak nie miałem siły. Zaniosłem zdobyć do Daenerys. Tam podzieliliśmy się mięsem. Nie było tego zbyt dużo ale biorąc pod uwagę fakt, że nie jedliśmy już ponad dzień nawet ten drobny posiłek był wystarczająco syty. Leżeliśmy na ziemi rozkoszując się chwilą relaksu. Miałem wrażenie, że moje łapy odmawiają mi posłuszeństwa. To była naprawdę wykańczająca wędrówka.
- Zdaje się, że dziś już nie wrócimy do domu. - powiedziałem z uśmiechem.
Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Nie to żebym się jej spodziewał ale pomyślałem, że samica również może być podobnego zdania. Spojrzałem na Daenerys. Spała. Chyba ja też powinienem się chwilę zdrzemnąć.
***Rano***
Obudziło mnie świecące prosto w oczy słońce. Przeciągnąłem się powoli gdy usłyszałem czyjeś kroki. To sprawiło, że natychmiast się zerwałem i zacząłem nerwowo obserwować okolicę. Nagle kilka metrów przede mną pojawiła się szara wadera. Staliśmy tak chwilę wpatrując się w siebie i nic nie mówiąc.
- Kim jesteście? - zapytała kierując swój wzrok na wciąż śpiącą Daenerys.
- Jestem Bastard ale niektórzy mówią na mnie Cold. A to - powiedziałem wskazując na leżącą samicę - Daenerys.
- Ja nazywam się Sonata. Co wy tu właściwie robicie?
- Cóż... powiedzmy, że się zgubiliśmy. - powiedziałem nieco zmieszany - Należymy do Wolves Of The Dark Midnight ale los chciał, że znaleźliśmy sie tutaj.
- Myślę, że mędę mogła wam pomóc. - powiedziała samica lekko się uśmiechając.
- Naprawdę? - zapytałem
W geście radości zacząłem machać ogonem nim zdążyłem się zorientować. Gdy jednak zdałem sobie z tego sprawę natychmiast przestałem.
- Gdy tylko Daenerys się obudzi będziemy mogli ruszać.
- W takim razie Cold może porozmawiamy nim twoja przyjaciółka się obudzi? - zaproponowała wadera
- Jasne. - odparłem - Chciałem o to zapytać od razu ale czy jest tu jakaś wataha?
- Nie.
- W takim razie jesteś tu sama?
- Nie na długo - odparła
- Nie bardzo rozumiem - stwierdziłem.
- Nie należę do żadnej watahy. Jestem samotniczką i zwiedzam różne krainy. Widocznie los po prostu chciał abyśmy się tu spotkali. - stwierdziła z uśmiechem.
Rozmawialiśmy tak jeszcze chwilę gdy zauważyłem, że Daenerys zaczyna się budzić.
Daenerys?
Subskrybuj:
Posty (Atom)