EDYTOWANIE
Od wielkiej wojny minęło ponad tysiąc lat.Van była już starą wilczycą. Pewnego dnia Van dowiedziała się, że jest w ciąży, ale nikomu nie chciała powiedzieć z kim. W końcu przyszedł dzień porodu szczenięcia, ale także ostatni dzień życia Van. Zmarła podczas porodu, ale szczenię udało się uratować. Okazało się, że Van urodziła piękną, zdrową wilczycę, którą jak życzył sobie jej ojciec nazwano Daenerys. Mała wychowywała się w rodzinie zastępczej. Wiodła beztroskie życie, uczyła się polować ze swoimi zastępczymi rodzicami: ojcem Arcusem i matką Safriną. Zaadoptowali Daenerys, ponieważ sami nie mogli mieć dziecka. Pewnego dnia, podczas polowania mała wilczyca zauważyła ciemnoniebieski dymek, który chciał żeby Daenerys za nim poszła.
Historia tej watahy nie zaczyna się od narodzin Daenerys, ale kilka
tysięcy lat tamu. Gdy dwie watahy rozpętały ogromną wojnę. Całemu światu
zagrażało niebezpieczeństwo, nagle nie wiadomo z kąt pojawiła się biała
wilczyca. Jej niebieskie oczy błyszczały w świetle księżyca, jej
sierść, biała i piękna jak śnieg lśniła jak słońce rozświetlające ziemę.
Gdy wszyscy polegli ona wkroczyła do walki, była gotowa oddać życie za
wolność watahy. Biegła z mieczem w paszczy jak wicher, zmiatają ze
swojej drogi wilki z wrogiej watahy. Nagle na jej drodze stanęła Moon,
na potężniejsza wilczyca na ziemi, ale także okropna morderczyni.
- I co Van?! Zabiłaś ich, cieszysz się?! - zaśmiała się syderczo.
- Czego chcesz?! - wrzasnęła Van.
- Ja jak myślisz? Kochaniutka? - śmiała się czarna wilczyca i rzuciła się na Van.
Wilczyce zaczęły się drapać i gryźć.
- Przestań zakończmy tą wojnę!!! - krzyknęła Van.
- Nigdy!!! - ryknęła Moon i mocno ugryzła Van w klatkę piersiową, Van padła. - I dobrze ci tak!!! - śmiała się Moon.
W głowie Van
- Van, wstawaj... - odezwał się nieznajomy głos. - Wstawaj...
- Co...? - powiedziała słabo Van.
- Wstawaj, nie umieraj nie daj się, jesteś jeszcze młoda...
- Chce umrzeć! Nie zabronisz mi, umrę z godnością...
- Ale Van jeśli umrzesz wszyscy zginą, a wszędzie zapanuje głód i strach, Van!
- Ale ja... - westchnęła Van.
- Żadne ale, Van wstawaj!
- A jeśli i tak mnie zabiją?
-
O to się nie martw, gdy się obudzisz będziesz mieć wielką moc, a teraz
żegnam, Van... - powiedział głos i Van nagle się znalazła na ziemi w
środku straszliwej wojny. Gdy wstała wyglądała trochę inaczej, miła
ogromne białe skrzydła, wyglądała jak anioł...
Van podniosła się i zawyła. Moon błysnęła w jej stronę oczami.
- Kim jesteś?! - krzyknęła Moon.
- To ja... - powiedziała Van.
- Kto?!
- Ty już dobrze to wiesz... - powiedziała śmiejąc się na głos i rzucając się na Moon.
- Van?! - ryknęła Moon i rzuciła się w jej stronę. Zderzyły się w powietrzu, wszędzie rozbłysło się światło. Wielka moc Van pokonała złą wilczyce. Moon padła na ziemię, a Van leciała w powietrzu, szepcząc zaklęcie. Nagle znów wszędzie rozbłysło się światło, a po Moon nie było śladu. I tak wielka Van pokonała Moon i wszędzie zabłysła harmonia...
- Kim jesteś?! - krzyknęła Moon.
- To ja... - powiedziała Van.
- Kto?!
- Ty już dobrze to wiesz... - powiedziała śmiejąc się na głos i rzucając się na Moon.
- Van?! - ryknęła Moon i rzuciła się w jej stronę. Zderzyły się w powietrzu, wszędzie rozbłysło się światło. Wielka moc Van pokonała złą wilczyce. Moon padła na ziemię, a Van leciała w powietrzu, szepcząc zaklęcie. Nagle znów wszędzie rozbłysło się światło, a po Moon nie było śladu. I tak wielka Van pokonała Moon i wszędzie zabłysła harmonia...
Tysiąc lat później...
- Dante - tak mówiono na wilczyce - gdzie idziesz? - zapytał ojciec.
- Idę... poszukać grzybów - Dante uśmiechnęła się swoją pyzatą mordką.
- Dobrze, ale wróć przed zmrokiem!
Wilczyca ruszyła za dymkiem. Prowadził przez najbardziej niedostępne zakamarki lasu, a kończył się w kręgu otoczonym skałami.
- Proszę pani? Pomóc pani? - wydukała.
Nagle wilczyca zerwała się na równe łapy. Była cała czarna, dosłownie nie było widać na niej żadnej nawet małej plamki innego koloru. Tylko oczy srogo patrzące spod ciemnej grzywki na Dante były czerwone. Ponadto miała czarne, duże skrzydła. Niebyła to młoda wadera, wyglądała na ok. 8 lat.
- Witaj, Daenerys. Stęskniłam się za tobą - powiedziała z lekkim sarkazmem wilczycza.
- Kim jesteś, i skąd znasz moje imię?! - powiedziała przerażona Dante.
- Kim? Kimś bardzo bliskim, jestem twoją... - i tu się urwała, jakby miła coś powiedzieć, ale nie mogła.
- Co? Powiedź! - wyjąkała Dante.
- Och, mała... - powiedziała ze sztucznością Moon i objęła skrzydłem Daenerys. Waderę to bardzo zdziwiło. Gdy przybliżyła już wilczycę bardzo blisko siebie stało się coś nie oczekiwanego - wilczyca wzięła do pyska miecz, który ukrywała pod sobą.
- C... co pani chcę mi zrobić?! - krzyknęła Dante. Nagle podbiegł do niech nieznajomy basior. I rzucił się na Moon wyrywając jej z pyska broń.
- Zostaw ją! - krzyknął, a mała wyrwała się z uścisku wilczycy i ukryła się za skałami.
- Kochanie, wróciłeś! - wilczyca rzuciła się na szyję wilkowi. Wydawała się być chora psychicznie.
- Puść mnie! Już nic do ciebie nie czuję po tym co zrobiłaś...
Po dłuższej wymianie zdań wilki zaczęły toczyć ze sobą walkę. Dante przyglądała się temu z przerażeniem. Dziwiło ją tylko to, że gdy wilczyca dostała kilka razy mieczem to jej rany zaraz się goiły. Nagle mała postanowiła uciec gdy ma okazję. Zaczęła biec w stronę lasu, gdy nagle wpadła na jakiegoś szczeniaka.
- Przepraszam, nie chciałam - wydukała Daenerys.
Szczeniak od razu był do niej wrogo nastawiony. Był cały czarny z małą białą plamką przy oku i żółtymi, głębokimi oczyma.
- Kim jesteś?! - warknął i zaczął szczerzyć kły.
Dante nic mu nie odpowiedziała tylko go wyminęła i pobiegła dalej. Nie zdawała sobie sprawy z tego co się przed chwilą stało i kim były te wilki. Nie obchodziło jej już to i miała nadzieję, że nigdy ich nie spotka.
Jednak tak nie było. Kilka lat później, gdy Daenerys miała już 2 lata wybrała się na polowanie. Po chwili spostrzegła sarnę. Przygotowała się do ataku i po chwili skoczyła na zdobycz. W locie skoczył na nią wilk. Padła na ziemię, a wilk przywarł ją łapami do ziemi. Rozpoznała w nim tego szczeniaka na którego wtedy wpadła przy skałach.
- Dobrze synu! - zaśmiał się obcy głos. Nagle zza drzewa wyłoniła się owa wilczyca którą widziała tamtego dnia.
- Zejdź ze mnie! - warknęła Dante. - Kim jesteś, co?
- Jestem Demon - zaśmiał się. - A to moja matka Moon, twoja ciotka.
- Tamtego dnia nie byłaś gotowa poznać prawdy - powiedziała Moon. - A teraz skoro ją znasz, to... Zabić ją.
Demon już chciał ją ugryźć z klatkę piersiową, gdy nagle Daenerys poderwała się do góry. Wilk upadł na ziemię. Jego matka wydała odgłos rozczarowania, podeszła do niego i drapnęła go po pysku tak mocno, że stracił przytomność. Moon zaczęła zbliżać się w stronę Dante . Nagle rozbłysło światło, które oślepiało wilczycę. Dante uciekła co sił w nogach w stronę watahy. Niestety - zastała tylko pożar. Nie było nawet co ratować, wszystko spłonęło. Zrozumiała, że to wszystko sprawka Moon. Daenerys upadła na ziemię z głośnym płaczem. Po chwili zemdlała.
*W głowie Dante*
Leżałam na pustkowiu. Nagle w oddali zobaczyłam wilczycę, białą jak śnieg, która zbliżała się do mnie.
- Daenerys, córeczko - szepnęła.
- Mama? Van? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Kochanie, tysiąc lat temu to ja pokonałam Moon, teraz ty musisz się z nią zmierzyć.
- Ale jak?! Jestem tylko młodą wilczycą a ty jesteś boginią... - skuliłam się w kłębek.
- Uwierz w siebie, a dasz sobie radę... - szepnęła Van na pożegnanie.
Po chwili się obudziłam.
***
Dante podniosła się z trudem z ziemi. Cały czas powtarzała sobie, że da radę. Ze strony pożaru biło ogromne ciepło, płomienne języki prawie dotykały jej ciała. Spojrzała w stronę ognia by przypomnieć sobie miejsce, które niedawno tętniło życiem. Nagle w ogniu zauważyła wilka. Zbliżał się w jej stronę. Dziwił ją fakt, że nie spłonął, a może to tylko złudzenie? Gdy wilk był coraz bliżej rozpoznała w nim Drago. Był to ciemno szary wilk, który posiadał czerwoną grzywkę, która modnie opadała i zakrywała mu jedno oko, na którym miał czerwone znamię.
- Drago! - krzyknęła wadera.
- Dante! - podbiegł do wilczycy i przytulił. - Myślałem, że ty też zginęłaś...
Wilki popatrzyły sobie w oczy, a ich wyrazy twarzy nagle się zmieniły. Daenerys znajdowała się w objęciach Drago. Wilki zaczęły powoli zbliżać do siebie pyski. Wilki miały się już pocałować, gdy nagle Daenerys odsunęła się od Drago rumieniąc się przy tym. Wilki od lat szczenięcych byli przyjaciółmi, ale teraz czuły do siebie coś więcej. Musiały te uczucie trzymać w ukryciu, ponieważ ojciec Drago chciał aby jego syn ożenił się w księżniczką, a nie jakąś wieśniaczką. Nagle w ich stronę zaczęła zbliżać się Moon.
- A cóż to się wyrabia? - powiedziała sarkastycznie Moon.
Moon wypowiedziała zaklęcie i z ogromną siłą cisnęła Dante o skałę. Drago w obronie wadery rzucił się na Moon. Teraz te dwa wilki toczyły ze sobą walkę. Daenerys powoli podniosła się z ziemi.
- Nie skrzywdzisz Daenerys! Wiem kim jesteś i się ciebie nie boję! - ryknął Drago.
Na te słowa Moon wybuchła śmiechem, nagle w około wilczycy zaczął się zbierać czarny pył. Po chwili przykrył ją całą, a spod niego zaczął wyłaniać się czarny smok z krwisto czerwonymi oczyma.
- A co powiesz teraz!? - ryknęła Moon ziejąc ogniem.
Drago nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się pod nosem. Nagle i on przemienił się w smoka o czerwonych łuskach. Moon zmarszczyła brwi i rzuciła się na Drago. Smoki toczyły między sobą zaciętą walkę, nagle smoczyca powaliła na ziemię smoka. Ugryzła go w szyję, a ten przemienił się z powrotem w wilka. Daenerys podbiegła do wilka. Jego rana na szyi mocno krwawiła. Ciężko sapiąc kazał Dante uciekać, ale ta z uporem twierdziła że nie zostawi go tutaj.
Lecz nagle Moon zaczęła ziać ogniem w ich stronę. Drago był odporny na ogień, gdyż był wilkiem ognia, ale za to Daenerys nie. Wilczyca zaczęła uciekać. Przedzierała się przez las, a krocząca za nią Moon niszczyła wszystko co stanęło jej na drodze. Gdy Dante wybiegła z lasu cała ubrudzona w błocie znalazła się nad urwiskiem. Spanikowana rozejrzała się w około i spostrzegła, że nie ma drogi ucieczki. Czyżby to był koniec?
- I co nie masz już gdzie uciec?! - powiedziała lekceważąco Moon i zionęła ogniem w stronę wadery. Ta nie mając wyboru skoczyła w otchłań. Moon zadowolona z siebie zmieniła się w wilka i odeszła dalej niszczyć świat.
***
Daenerys leżała w wąwozie. Z nieba zaczął padać deszcz. Krople wody spływały do prawie martwym ciele wilczycy. No właśnie prawie martwym... Może jeszcze jest jakaś szansa? Gdyby tylko był ktoś, kto by jej teraz pomógł, ale przecież jesteśmy na pustkowiu i nikt tak daleko się nie zapuszcza. Już w Dante gasł promień nadziei, gdy nagle z oddali przybiegł Drago. Kiedy ją zauważył zaczął pędzić co sił w jej stronę. Pochylił się nad nią - nie zdawała żadnego znaku życia, ale jednak jeszcze żyła. Wilk był pewien, że Dante nie żyje. Zapłakał nad nią, przytulił zimne ciało wilczycy, ucałował ją w blade usta i odszedł do swojego Smoczego Królestwa.
***
Dante zbudziła się w nieznanym miejscu. Obejrzała się w około - miejsce wyglądała jak typowy dom jakiegoś magika czy szamana. Dom znajdował się w wielkim drzewie. Na ścianach wisiały pułki na których poustawiane były przeróżne mikstury. Po środku pomieszczenia stał ogromny garniec w którym właśnie się coś gotowało. Zaś wilczyca leżała na łóżku, prawdopodobnie należącym do lokatora. Nagle przez niewielkie drzwiczki wszedł do środka pewien zakapturzony wilk. Cały był zakryty płaszczem, a widać było tylko łapy i mysi czarno-biały ogon.
- Wstałaś... - po głosie było widać, iż była to samica.
- Kim jesteś?! - powiedziała ze strachem Daenerys i szybko zeskoczyła z łóżka by po chwili wywalić się na ziemię wydając przy tym odgłosy bólu.
- Nic ci nie jest? - wilczyca podbiegła do Dante i pomogła jej wejść z powrotem na łóżko. - Musisz na siebie uważać po upadku z tak dużej wysokości, w sumie to cud, że żyjesz.
- Kim jesteś? - powtórzyła Dante, ale tym razem spokojniej.
- Jestem Axa - powiedziała nieznajoma i zdjęła kaptur z głowy.
Była bardzo chuda jak na wilka z wyraźnie widocznymi żebrami. Posiadała duże czerwone oczy oraz czarno-biały, mysi ogon.
-Ja Daenerys. Axa, czy możesz mi powiedzieć jak się tu znalazłam i jak długo tu jestem?
- Znalazłam cię gdy przechodziłam przez wąwóz, leżałaś praktycznie martwa i już myślałam, że nie da się ciebie uratować, ale jednak żyjesz. Wywnioskowałam, że skoczyłaś z klifu. A jesteś już tutaj kilka dni, ale dopiero się obudziłaś. Odpoczywaj sobie, za kilka dni będzie już lepiej.
***
cdn
- C... co pani chcę mi zrobić?! - krzyknęła Dante. Nagle podbiegł do niech nieznajomy basior. I rzucił się na Moon wyrywając jej z pyska broń.
- Zostaw ją! - krzyknął, a mała wyrwała się z uścisku wilczycy i ukryła się za skałami.
- Kochanie, wróciłeś! - wilczyca rzuciła się na szyję wilkowi. Wydawała się być chora psychicznie.
- Puść mnie! Już nic do ciebie nie czuję po tym co zrobiłaś...
Po dłuższej wymianie zdań wilki zaczęły toczyć ze sobą walkę. Dante przyglądała się temu z przerażeniem. Dziwiło ją tylko to, że gdy wilczyca dostała kilka razy mieczem to jej rany zaraz się goiły. Nagle mała postanowiła uciec gdy ma okazję. Zaczęła biec w stronę lasu, gdy nagle wpadła na jakiegoś szczeniaka.
- Przepraszam, nie chciałam - wydukała Daenerys.
Szczeniak od razu był do niej wrogo nastawiony. Był cały czarny z małą białą plamką przy oku i żółtymi, głębokimi oczyma.
- Kim jesteś?! - warknął i zaczął szczerzyć kły.
Dante nic mu nie odpowiedziała tylko go wyminęła i pobiegła dalej. Nie zdawała sobie sprawy z tego co się przed chwilą stało i kim były te wilki. Nie obchodziło jej już to i miała nadzieję, że nigdy ich nie spotka.
Jednak tak nie było. Kilka lat później, gdy Daenerys miała już 2 lata wybrała się na polowanie. Po chwili spostrzegła sarnę. Przygotowała się do ataku i po chwili skoczyła na zdobycz. W locie skoczył na nią wilk. Padła na ziemię, a wilk przywarł ją łapami do ziemi. Rozpoznała w nim tego szczeniaka na którego wtedy wpadła przy skałach.
- Dobrze synu! - zaśmiał się obcy głos. Nagle zza drzewa wyłoniła się owa wilczyca którą widziała tamtego dnia.
- Zejdź ze mnie! - warknęła Dante. - Kim jesteś, co?
- Jestem Demon - zaśmiał się. - A to moja matka Moon, twoja ciotka.
- Tamtego dnia nie byłaś gotowa poznać prawdy - powiedziała Moon. - A teraz skoro ją znasz, to... Zabić ją.
Demon już chciał ją ugryźć z klatkę piersiową, gdy nagle Daenerys poderwała się do góry. Wilk upadł na ziemię. Jego matka wydała odgłos rozczarowania, podeszła do niego i drapnęła go po pysku tak mocno, że stracił przytomność. Moon zaczęła zbliżać się w stronę Dante . Nagle rozbłysło światło, które oślepiało wilczycę. Dante uciekła co sił w nogach w stronę watahy. Niestety - zastała tylko pożar. Nie było nawet co ratować, wszystko spłonęło. Zrozumiała, że to wszystko sprawka Moon. Daenerys upadła na ziemię z głośnym płaczem. Po chwili zemdlała.
*W głowie Dante*
Leżałam na pustkowiu. Nagle w oddali zobaczyłam wilczycę, białą jak śnieg, która zbliżała się do mnie.
- Daenerys, córeczko - szepnęła.
- Mama? Van? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Kochanie, tysiąc lat temu to ja pokonałam Moon, teraz ty musisz się z nią zmierzyć.
- Ale jak?! Jestem tylko młodą wilczycą a ty jesteś boginią... - skuliłam się w kłębek.
- Uwierz w siebie, a dasz sobie radę... - szepnęła Van na pożegnanie.
Po chwili się obudziłam.
***
Dante podniosła się z trudem z ziemi. Cały czas powtarzała sobie, że da radę. Ze strony pożaru biło ogromne ciepło, płomienne języki prawie dotykały jej ciała. Spojrzała w stronę ognia by przypomnieć sobie miejsce, które niedawno tętniło życiem. Nagle w ogniu zauważyła wilka. Zbliżał się w jej stronę. Dziwił ją fakt, że nie spłonął, a może to tylko złudzenie? Gdy wilk był coraz bliżej rozpoznała w nim Drago. Był to ciemno szary wilk, który posiadał czerwoną grzywkę, która modnie opadała i zakrywała mu jedno oko, na którym miał czerwone znamię.
- Drago! - krzyknęła wadera.
- Dante! - podbiegł do wilczycy i przytulił. - Myślałem, że ty też zginęłaś...
Wilki popatrzyły sobie w oczy, a ich wyrazy twarzy nagle się zmieniły. Daenerys znajdowała się w objęciach Drago. Wilki zaczęły powoli zbliżać do siebie pyski. Wilki miały się już pocałować, gdy nagle Daenerys odsunęła się od Drago rumieniąc się przy tym. Wilki od lat szczenięcych byli przyjaciółmi, ale teraz czuły do siebie coś więcej. Musiały te uczucie trzymać w ukryciu, ponieważ ojciec Drago chciał aby jego syn ożenił się w księżniczką, a nie jakąś wieśniaczką. Nagle w ich stronę zaczęła zbliżać się Moon.
- A cóż to się wyrabia? - powiedziała sarkastycznie Moon.
Moon wypowiedziała zaklęcie i z ogromną siłą cisnęła Dante o skałę. Drago w obronie wadery rzucił się na Moon. Teraz te dwa wilki toczyły ze sobą walkę. Daenerys powoli podniosła się z ziemi.
- Nie skrzywdzisz Daenerys! Wiem kim jesteś i się ciebie nie boję! - ryknął Drago.
Na te słowa Moon wybuchła śmiechem, nagle w około wilczycy zaczął się zbierać czarny pył. Po chwili przykrył ją całą, a spod niego zaczął wyłaniać się czarny smok z krwisto czerwonymi oczyma.
- A co powiesz teraz!? - ryknęła Moon ziejąc ogniem.
Drago nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się pod nosem. Nagle i on przemienił się w smoka o czerwonych łuskach. Moon zmarszczyła brwi i rzuciła się na Drago. Smoki toczyły między sobą zaciętą walkę, nagle smoczyca powaliła na ziemię smoka. Ugryzła go w szyję, a ten przemienił się z powrotem w wilka. Daenerys podbiegła do wilka. Jego rana na szyi mocno krwawiła. Ciężko sapiąc kazał Dante uciekać, ale ta z uporem twierdziła że nie zostawi go tutaj.
Lecz nagle Moon zaczęła ziać ogniem w ich stronę. Drago był odporny na ogień, gdyż był wilkiem ognia, ale za to Daenerys nie. Wilczyca zaczęła uciekać. Przedzierała się przez las, a krocząca za nią Moon niszczyła wszystko co stanęło jej na drodze. Gdy Dante wybiegła z lasu cała ubrudzona w błocie znalazła się nad urwiskiem. Spanikowana rozejrzała się w około i spostrzegła, że nie ma drogi ucieczki. Czyżby to był koniec?
- I co nie masz już gdzie uciec?! - powiedziała lekceważąco Moon i zionęła ogniem w stronę wadery. Ta nie mając wyboru skoczyła w otchłań. Moon zadowolona z siebie zmieniła się w wilka i odeszła dalej niszczyć świat.
***
Daenerys leżała w wąwozie. Z nieba zaczął padać deszcz. Krople wody spływały do prawie martwym ciele wilczycy. No właśnie prawie martwym... Może jeszcze jest jakaś szansa? Gdyby tylko był ktoś, kto by jej teraz pomógł, ale przecież jesteśmy na pustkowiu i nikt tak daleko się nie zapuszcza. Już w Dante gasł promień nadziei, gdy nagle z oddali przybiegł Drago. Kiedy ją zauważył zaczął pędzić co sił w jej stronę. Pochylił się nad nią - nie zdawała żadnego znaku życia, ale jednak jeszcze żyła. Wilk był pewien, że Dante nie żyje. Zapłakał nad nią, przytulił zimne ciało wilczycy, ucałował ją w blade usta i odszedł do swojego Smoczego Królestwa.
***
Dante zbudziła się w nieznanym miejscu. Obejrzała się w około - miejsce wyglądała jak typowy dom jakiegoś magika czy szamana. Dom znajdował się w wielkim drzewie. Na ścianach wisiały pułki na których poustawiane były przeróżne mikstury. Po środku pomieszczenia stał ogromny garniec w którym właśnie się coś gotowało. Zaś wilczyca leżała na łóżku, prawdopodobnie należącym do lokatora. Nagle przez niewielkie drzwiczki wszedł do środka pewien zakapturzony wilk. Cały był zakryty płaszczem, a widać było tylko łapy i mysi czarno-biały ogon.
- Wstałaś... - po głosie było widać, iż była to samica.
- Kim jesteś?! - powiedziała ze strachem Daenerys i szybko zeskoczyła z łóżka by po chwili wywalić się na ziemię wydając przy tym odgłosy bólu.
- Nic ci nie jest? - wilczyca podbiegła do Dante i pomogła jej wejść z powrotem na łóżko. - Musisz na siebie uważać po upadku z tak dużej wysokości, w sumie to cud, że żyjesz.
- Kim jesteś? - powtórzyła Dante, ale tym razem spokojniej.
- Jestem Axa - powiedziała nieznajoma i zdjęła kaptur z głowy.
Była bardzo chuda jak na wilka z wyraźnie widocznymi żebrami. Posiadała duże czerwone oczy oraz czarno-biały, mysi ogon.
-Ja Daenerys. Axa, czy możesz mi powiedzieć jak się tu znalazłam i jak długo tu jestem?
- Znalazłam cię gdy przechodziłam przez wąwóz, leżałaś praktycznie martwa i już myślałam, że nie da się ciebie uratować, ale jednak żyjesz. Wywnioskowałam, że skoczyłaś z klifu. A jesteś już tutaj kilka dni, ale dopiero się obudziłaś. Odpoczywaj sobie, za kilka dni będzie już lepiej.
***
cdn